Wyciągnęłam się na łóżku. A może to będzie mój dzień? Może nadarzy się okazja na jakąś ofiarę? Brakuje mi rozrywki. Brakuje mi wbijania noży, rozcinania skóry i doprowadzania do płaczu. Nie potrafię usiedzieć w miejscu od przynajmniej tygodnia. Już miałam ochotę skorzystać ze swojej masochistycznej natury i sama siebie kaleczyć. Ale jaka to frajda? Przecież nie będę płakać i błagać o litość, kiedy nie czuję bólu. Poranna kawa pomogła mi chociaż przez chwilę zapomnieć o braku możliwości wykazania się. Zadzwonił telefon. Wycie zagłuszyło wszystkie moje myśli. Przetarłam skronie palcami i wstałam z bardzo wygodnego szezlongu. Złapałam za telefon. Dało się usłyszeć niski, męski głos.
- Dzień dobry. Agencja Modelingowa Cross się kłania. Widzieliśmy pani zdjęcia i jesteśmy zainteresowani współpracą. Dobrze by było, gdyby stawiła się pani dzisiaj na pierwszą sesję i wstępne wypełnienie formularza.
- Dzień dobry... Mogłabym... Ale zależy o której godzinie.
- Najlepiej około 19.
- Dobrze spróbuję.
Odłożyłam słuchawkę, stanęłam na środku pokoju.
- No kurwa mać. Co jeszcze?! - i w tym momencie chociaż raz mogłam zamknąć mordę.W przeciągu kilku sekund później usłyszałam głośne rżenie ze stajni. Nie ważne jak byłam ubrana. Nie ważne, że miałam na sobie tylko i wyłącznie szlafrok, który ledwo zakrywał moje kolana. Wbiegłam do stajni z nieco za dużym impetem, bowiem koń, który stał na środku musiał się mnie porządnie przestraszyć. Odwrócił się gwałtownie i pewnie, gdyby nie unik, miałabym odznaczone kopyto na czole. Koń spojrzał się na mnie, wyciągnął szyję i zaczął wesoło kłusować w stronę swojego boksu. Podeszłam za nim. Zawiasy były wykopane, a metal zaczął się wyginać.
- Sherlock! - krzyknęłam, na co koń lekko schylił pysk. Otworzyłam wszystkie boksy, aby konie wybiegły na łąkę. Miałam już serdecznie dość wszystkiego. Policzyłam konie. Coś się nie zgadzało. Albo dwoiło mi się w oczach, albo Morgana urodziła źrebaka. Jednak druga opcja była prawdziwa. Małe, kare zwierzątko biegało wokół jej kończyn. Może i się trochę rozczuliłam nawet. Uroczo to wyglądało. Obowiązki jednak wzywały mnie do ogarnięcia swojego wyglądu i ruszenia na sesję.
***
Weszłam do gorącej wody. Zanurzyłam się po samą głowę. Moje ciało było otulone przez to jakże cudowną ciecz. Leżałam tak dobrą godzinę, aż w końcu zmobilizowałam się, aby wstać i ruszyć na wyznaczone miejsce na mieście. Praca w modelingu jest dziwna. Zachwycają się tym jak wyglądasz, tym jakie miny robisz. Ale nie wszyscy do tej pracy się nadają. Niektórzy boją się rozebrać przed aparatem, niektórzy nie potrafią się przed nim otworzyć, a jeszcze inni boją się ludzkiej krytyki. Rozmyślenia zakończyłam w momencie, kiedy wsiadłam do samochodu. Oczywiście siedzenie było źle ustawione po ostatnim przeglądzie. Ustawianie tego fotela to była katorga. Tak za daleko, tak za blisko. Wreszcie ruszyłam. Trochę korków, dwa wypadki, kontrola policyjna i próba ścigania się z moją czarną bestią - istny standardzik moich wyjazdów gdziekolwiek. Dojechałam do biura agencji. Cały budynek był obudowany szkłem. Białe podłogi i czerwone dywany wyglądały naprawdę porządnie. Trochę zachęcili mnie do współpracy już samym wizerunkiem. Zamówiłam windę i wjechałam na ósme piętro. Kiedy wyszłam z windy podbiegł do mnie dosyć wysoki mężczyzna i zabrał płaszcz. Zdziwiona podniosłam brew, jednak zaraz poszłam za nim w kierunku dyrekcji. Otworzył duże, szklane drzwi i odsunął mi krzesło przy stole.
- Witam panią. Cieszę się, że mogę panią poznać. Zdjęcia nie kłamały. Faktycznie jest pani niesamowicie piękna. - uścisnął moje dłonie, na co delikatnie się uśmiechnęłam - Proszę bardzo tutaj ma pani dokumenty, tutaj umowę, tu jest ubezpieczenie, a tutaj ma pani kilka przykładów zdjęć z naszej agencji.
- Widzę głównie akty.
- Tak, ale nie tylko. Mamy jeszcze sesje do reklam, wyprzedaży samochodów, nowości motocyklowych oraz prowadzimy wymiany modelów za granicę.
Podpisałam wszystko dość szybko, bo jego gadanie zaczęło mnie powoli irytować. W końcu zaprowadzili mnie do oddzielnego pokoju, gdzie wykonywane są zdjęcia. Przypozowałam trochę, tu się uśmiechnęłam, tu wygięłam, trochę zdjęć było. Wychodziłam już z budynku. Przy drzwiach podbiegł do mnie ten sam facet, który odprowadzał mnie do dyrekcji.
- Jest może pani chętna na kawę? - zapytał lekko zmieszany.
- Aktualnie nie mam czasu, ale kiedyś możemy gdzieś się spotkać. Mrugnęłam i dałam mu wizytówkę z moim numerem.
Po drodze miałam wejść do sklepu, więc zostawiłam samochód przy agencji. Udałam się do pierwszego, lepszego spożywczaka. Kupiłam papierosy i od razu odpaliłam jednego. Stałam chwilę przy samochodzie. Moją uwagę przykuło parę typków, zaczynających do młodej (na oko) kobiety. Wyraźnie nie mogła sobie z nimi poradzić. Wydawali się natrętni. Rzuciłam sam filtr od fajka na asfalt i przygniotłam nogą. Poszłam niby obojętnie w stronę denerwujących panów.
- Nie nudzi wam się? - zapytałam grzecznie.
Nagle ich ciała zadrżały i cała trójka patrzyła się teraz na mnie jak na ducha.
- Następna masochistka. Ty też chcesz wpierdol?
- Uderzysz kobietę?
- Do niczego się nie nadajecie. Potrzebujecie tylko chuja i nic więcej.
- Oj kochany radzę trochę grzeczniej.
- A co mi zrobisz?
- A to. - po tych słowach wyciągnęłam ze środkowej kieszonki kastet. Jednym susem znalazłam się już na przeciwko mężczyzny. Dostał porządnego sierpa w nos. Drugiego tylko przerzuciłam przez biodro. Leżeli sobie na ulicy trochę czasu.
- Nic pani nie jest? - zapytałam trzęsącą się kobietę.
- Nie nic... Ale dziękuję bardzo. Sama nie dałabym sobie z nimi rady.
- Do usług. Może odwiozę panią do domu? Jest na tyle ciemno, że pewnie nie jednemu przyjdą jeszcze takie rzeczy do głowy. - uśmiechnęłam się - Ależ! Gdzie moje maniery. Noelia Irma Wunderbrischer. - podałam kobiecie dłoń, lekko uginając się w pasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz