Strony

25 sty 2020

Od Kena C.D Siheon

Jezu, jakie to wszystko stało się porąbane.
Okazało się, że na „imprezę” przedostał się jeden z niechcianych typów, Siheon albo znał prawdziwe imię Mii, ale tą coś jebnęło i podała mu swoją skróconą formę i czemu kur*a śpię z nim w jednym pokoju.
Aaaaaa mam dość.
Jednak Siheonowi należą się jakieś wyjaśnienia. Westchnąłem, kładąc się na ziemi. Miałem obolałe mięśnie, ale zignorowałem to. Zacząłem opowiadać.


~*~

- Mia, kocham cię – powiedziałem do siostry, gdy wyszedłem z balkonu i dostrzegłem, jak chłopak zaczyna rozmawiać z kimś przez telefon. Wolny!
- Tak naprawdę Ken, to naprawdę jesteś mi potrzebny. Mam złe przeczucia – zaczęła. Dyskretnie się obejrzała, a następnie pociągnęła mnie w dół bliżej siebie.
- Masz przy sobie broń? - szepnęła mi do ucha. Skinąłem jej tylko głową. Dobrze wiedziała, że przy biodrze trzymam pistolet w razie czegokolwiek. Poza tym ojciec od dawna uczył mnie i brata, żebyśmy bezbronni nigdzie nie wychodzili. „Nawet jak czujecie się jak durnie ze spluwą w gaciach”.
Impreza Mii trwała jeszcze godzinę, dziewczyna z moją pomocą żegnała gości, w tym i jej tatuażystę. Od chwili spotkania na balkonie już się do mnie nie odzywał. Może to i lepiej?
Z szatynką myśleliśmy, że to już wszyscy, gdy z łazienki za nami wyszedł jeszcze jeden mężczyzna.
- A co to, już koniec imprezy? - powiedział, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie podobało mi się to. Poza tym prawą rękę miał bliżej swojego ciała niż lewą. - Pani Mia.
Wtem zauważyłem, jak przez pokój leci szklanka. Zareagowałem szybciej niż oszołomiona siostra. Stanąłem tyłem do mężczyzny i zasłoniłem dziewczynę przed szkłem, które wbiło się w moje plecy. Mia wyglądała tak, jakby w ogóle nie kontaktowała ze światem. To do niej niepodobne!
- Mia! - krzyknąłem do niej, na co od razu się obudziła. Od razu dostrzegłem złość w jej oczach.
- Suń się! - zawołała i popchnęła mnie z dala od siebie, rzucając się w stronę kanapy przesuniętej pod okno. Gmerała coś pod nią, gdy ja nie tracąc czasu, wyjąłem pistolet ze spodni. Już miałem wymierzyć w mężczyznę, gdy zauważyłem kolejny lecący przedmiot w moją stronę. Szklankę odbiłem pistoletem w drugą stronę, jednak jakieś kawałki szkła i tak wbiły się w moją dłoń. Krew powoli zaczęła lecieć. Zdołałem tylko syknąć, po czym wymierzyłem i strzeliłem. Kula niestety go minęła i rozbiła wazon za nim, sprawiając, że porcelana poleciała w jego stronę. Teoretycznie wygrałem.
Zdołał rzucić kolejnym przedmiotem w szatynkę, ta jednak postrzeliła naczynie w locie z pistoletu, który najprawdopodobniej wyciągnęła spod kanapy. Widziałem, jak odłamki trafiają w jej ręce, osłaniające głowę i twarz.
Kim jest i czego chce ten człowiek?!
Wymierzyłem jeszcze raz i tym razem postrzeliłem jegomościa w stopę. Zniwelowało to trochę jego ruchy i sprawiał wrażenie ociężałego. Dobra nasza.
Po chwili Mia trafiła go w tors. Trzy strzały w brzuch i czwarty w pierś. Mężczyzna prawie od razu padł na ziemię.
Poszło łatwiej, niżeli można by zakładać. Jednak dalej trzymałem pistolet wymierzony w mężczyznę, gdy moja siostra powoli do niego podeszła, aby go przeszukać. Robiła to na klęczkach, przez co pewnie jeszcze więcej ostrego szkła wbijało jej się w ciało. Niemądra kobieta. Również się do nich przybliżyłem. Na jego ubraniu zaczęły się tworzyć duże, szkarłatne plamy. Buzie miał szeroko otwartą, jakby był zdziwiony, że Mia była w stanie go postrzelić.
Cóż, może nie wyglądała, ale z całej rodziny była najlepszym strzelcem.
- Co za idiota-amator – wypaliła Mia, wyciągając coś z jego kurtki. Wizytówka?
- Zapisał moje dane i ten adres. Ha! - zawołała, siadając po turecku obok trupa. - Gość, który go tu przysłał i wynajął, jest właścicielem tego mieszkania! Zabawne! - zaczęła się śmiać. Mnie jednak nie było do śmiechu, wbrew pozorom.
Opanowała się jednak dopiero po kilku minutach. Zaczęła jeszcze coś czytać z jakiejś kartki.
- Dobra Ken. Chris, ten właściciel, zostawił mu jeszcze wiadomość dla mnie – powiedziała. Że co słucham. - Pisze, że mam nie martwić się sąsiadami i strzałami z broni, jeśli były. I że to taki dreszczyk emocji po moich „nudnych tatuażach”. Co za idiota! - zawołała. Chyba zacznę się bać znajomych siostry. Na końcu przewróciła postrzelonego mężczyznę twarzą do ziemi i sama usiadła pod ścianą naprzeciwko mnie.
- Siheon powinien jeszcze być na dole. Możesz traktować to jako próbę, aktorze. Udawaj człowieka, który jest roztrzęsiony tym, co tu zaszło. Prawdopodobnie ci pomoże. A jak on, to i jego siostra bliźniaczka – powiedziała.
Chciałem ją zapytać o szczegóły, ale sobie darowałem. Nawet jakbym się spytał, to by mi nie odpowiedziała. Założyłem więc, że potrzebuje jakichś informacji do handlu.
Niech to, nie mam wyboru. No nic. Zrobiłem to, co mi kazała, uprzednio zostawiając jej swój pistolet. Gdyby go niechcący znaleźli.

~*~

Oczywiście, że nie opowiedziałem wszystkiego wszystkiego temu chłopakowi!
- Kiedy żegnałem z siostrą gości, jakiś facet wyszedł z łazienki i zaczął rzucać w nas jakimiś szklankami. Stąd to szkło. Próbowaliśmy się bronić, więc siostra wyciągnęła pistolet i zaczęła do niego strzelać. Koniec końców się udało i facet padł. Tak w wielkim skrócie – i o to cała historia. Raczej powinno mu wystarczyć. Podejrzewam zresztą, że Mia prawie to samo opowiedziała jego siostrze.
- Przepraszam, ale chyba już się położę – rzekłem i nie wiem, jakim cudem, ale wstałem. Zdjąłem z siebie koszulkę i ubrałem tą, którą dostałem od Siheona. Była trochę… przykrótka. I krępowała moje ramiona. Od razu ją zdjąłem. Trudno, będę spać bez. Myślałem, że to samo będzie ze spodenkami, ale na szczęście były w miarę dobre. Zerknąłem tylko raz na bruneta, grającego w jakieś swoje gry, gdy położyłem się pod kołdrą i próbowałem zasnąć.

Siheon?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz