Strony

21 sty 2020

Od Siheona cd Ken

Uśmiechnąłem się na jego komplement. Chociaż gdy poszedł, mogłem odebrać telefon. Na wyświetlaczu, widziałem imię siostry i nasze wspólne zdjęcie. Po odebraniu mogłem z nią pogadać.
Przynajmniej tutaj mogłem pogadać z nią, bo w środku było za głośno. Zaczęła mi opowiadać, co u niej. Nawet jeśli miałem z nią rozmawiać przez dobre godziny, to przynajmniej mogę się jej wygadać o wszystkim. Powiedziałem jej o wszystkim, co mnie spotkało, o tym, co zrobiłem. Może to pochopna decyzja, co sama mi wyperswadowała. Mogła mieć racje, jednak ostatecznie skoro mi się spodobał, to czemu mam nie skorzystać z okazji, może się kolejny raz nie zdarzyć. Było więcej tych tematów, jednak końcowe było coś, co podniosło mi ciśnienie. Wspomniała o rodzicach i ich rozmowie z nią.. Maja zamiar wrócić, stać się dobrymi rodzicami, na co jest już raczej za późno, debile. Mieli swoje szansy, ale praca była dla nich ważniejsza niż dzieci. Ona to załatwi, ta prędzej czy później będę musiał się wtrącić, by się odczepili i wrócili tam, gdzie żyją.
Rodzicami są tylko na papierze.
Rozmowa z Hanbit ciągnęła się dalej, koniec końców udało mi się wyjść z imprezy niemalże pod koniec. Tyle zajęła mi rozmowa z nią. Nawet wcześniej wraca do domu, wiec podjadę po nią i przywiozę.


Schowałem telefon do kieszeni, a gdy miałem wsiadać do auta, ktoś mnie zawołał. Odwróciłem się, by zobaczyć kto taki. Parę kroków ode mnie stał Ken.
- O co chodzi? - spytałem. Jego siostry nie było w pobliżu, dlatego podszedłem. Nie uciekł, za to wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak się obawiał, wahał się może. Powoli wyciągnąłem do niego dłoń. Chciałem delikatnie go pogłaskać.
- Spokojnie nic ci nie zrobię, chce jedynie pomoc. Powiedz, co się dzieje? - spytałem łagodnie. Zabrałem dłoń z jego włosów, by zacząć oglądać jego szyje, dłonie, ręce, czy przypadkiem nie został gdzieś ranny. Został miał nieco skóry rozciętej. Ułożyłem dłoń na jego plecach i powoli, poprowadziłem go do samochodu. Wyjąłem z bagażnika apteczkę i opatrzyłem jego rękę. Wyjąłem szkło i założyłem opatrunek, delikatnie obwiązując. Zamknąłem bagażnik, by otworzyć drzwi od strony pasażera. Usiadł na fotelu, a ja kucnąłem przed nim, by wyjawił, co się stało.
Jednak wciąż pozostał cicho, bał się może.
- Ken spokojnie, nic ci się nie stanie. Zabiorę was do szpitala t.. - zostało mi to przerwane.
- Nie tylko nie szpital. - odezwał się spanikowany.
- No dobrze, to moja siostra wam pomoże, tylko muszę, wiedzieć co się stało i gdzie jest Mia. - odezwałem się, na nowo.
Starał się mi wyjaśnić, ale chyba się bał, zbyt bardzo. Podniosłem się i przysunąłem do chłopaka, by oprzeć jego głowę o mój tors, powoli go głaskałem, by się uspokoił. Nie może panikować, zaczeka w aucie, a ja sprawdzę, co się dzieje w domu.
- Ken zaczekasz w aucie, a ja sprawdzę twoją siostrę dobrze? - spytałem ostrożnie. Zgodził się, choć nie chętnie. W sumie to się nie zgodził. Nie dałem mu dość do słowa, bo ponownie go pocałowałem, by się nie sprzeciwiał. Tak wiem, jak komuś zamknąć usta i korzystam z tego gdy tylko mogę.
- Zaraz wrócę. - Powiedziałem stanowczo i zamknąłem drzwi od auta. W drodze do domu zadzwoniłem do siostry, by spotkała się ze mną niedaleko szpitala i wzięła z niego coś na ból oraz sprzęt, bo mam dwóch rannych, ale nie mogą, dokładniej to nie chcą iść do szpitala. Niedaleko szpitala jest klinika, która należy do mojej siostry, a gdy nie pracuje, w szpitalu jest w klinice. Tam też i pojedziemy.
Po wejściu do domu uprzednio się z nią rozłączając, zobaczyłem jak ktoś, leży nieprzytomny na podłodze. Nieopodal na podłodze siedziała Mia, miała kilka ran otwarty. Wyjmowała szkło. Podszedłem do niej ostrożne i obejrzałem rany. Oblałem je płynem, a po chwili zrobiłem opatrunki i pomogłem jej iść.
- Twój brat jest w aucie, opatrzy was moja siostra. Nie macie nic do gadania. Trzymaj te opatrunku, by nie spadły. - powiedziałem, nie pozwalając dojść jej do słowa.
Posadziłem ja z tyłu i zapiałem jej pasy, by po chwili wsiąść do auta i odjechać z podjazdu. Skierowałem się szybko pojazd w kierunku kliniki, w której ma być moja siostra. Droga trochę się zeszła, ale w końcu się udało dojechać na miejsce.
Dałem znać siostrze, że jestem z tyłu, by wyszła. Na początek, wyszedłem z auta i zabrałem siostrę Kena. Wziąłem ja na ręce w stylu "panny młodej" i zaniosłem do środka.
- To moja siostra Hanbit, nie wyrywaj się, ona się zajmie tobą. Jest dyskretna. - powiedziałam, za to moja siostra się wtrąciła.
- Opowiedz, co się stało oraz nie ruszaj się, może nieco zaboleć, dam ci coś od bólu, a mój brat, pójdzie po twojego i mu pomoże, zna się na rzeczy. Chodzi o pomoc, nie o to drugie. - powiedziała i mnie wygoniła, by móc się zająć dziewczyną. Wróciłem pędem do auta, po chłopaka i pomogłem mu, by położyć go w drugim pokoju. Rozciąłem mu bluzkę oraz spodnie. Tam także zobaczyłem rany. Umyłem ręce dokładnie, a potem nałożyłem rękawiczki, by rozstawić sprzęt i dać mu znieczulenie. Może lepiej się poczuje, gdy nie będzie nic czuć. Tak by było najlepiej. Jeśli o to chodzi, nie lubię zadawać ból w ich otwartych ranach.
Zajmowałem się precyzyjnie jego ranami, po kolei wyjmowałem kawałki szkieł, tamowałem krew, oraz po wszystkim zaszywałem i robiłem opatrunki, by zająć się kolejną raną. Moja siostra robiła podobnie. Ona jednak ma więcej wprawy niż ja.

Nie wiem, ile minęło, ale się udało. Wyrzuciłem rękawiczki, tuż po umyciu przyrządów i wyrzuceniu szkieł. Podałem mu inne ubrania.
- Pójdę po coś do jedzenia, przebierz się, tylko ostrożnie. Jeśli boli, to powiedz. - powiedziałem i ruszyłem do pomieszczenia obok, tam też i znajduje się kuchnia, i różne składniki w lodówce. Sam jednak musiałem wziąć leki, których normalnie nie biorę, jednakże nie lubię tu przychodzić, ale jak już muszę to robię to. Przyszykowałem cztery porcje, po czym przyniosłem je, dziewczynom i Kenowi.
- Możemy was odstawić do domu. Chyba że nie przeszkadza, wam zostanie u nas dnia bądź dwóch. Wolałabym mieć was na oku, w razie powikłań z ranami. Jeśli nie chcecie jechać do szpitala. - powiedziała Hanbit. Zjadłem z siostra w rogu. Mogłem z nią porozmawiać, gdy tamta dwójka rozmawiała. Nie wiem, czy to tak dobrze brać obcych do domu, ale skoro Han uważa, inaczej to jej zaufam.
***
Po dwóch godzinach byliśmy w domu, siostra pokazała im skrzydło dla gości. Hanbit zabrała dziewczynę, by dać jej jakieś ubrania. Ja także zabrałem Kena, do swojego pokoju, by dać mu. Zerkając na niego, mogłem, zobaczyć jak ogląda mój pokój.
- Żeby mieć was na oku, będziecie z nami w pokoju. Twoja siostra z moją, a ty ze mną. Nie to, że wam nie ufamy, ale jednak nie znamy was, więc wolimy być na baczności. Śpij na łóżku, ja wezmę kanapę. Nie bój się, nic ci nie zrobię. - powiedziałem i ułożyłem na łóżku ubrania. Sam usiadłem na podłodze i włączyłem telewizję, by pograć. Poklepałem miejsce obok siebie, gdyby chciał usiąść i pograć.
- Gdzie jest moja siostra? - spytał Ken.
- Z moją zapewne gdzieś, może sprawdza jej rany, albo gdzieś rozmawiają. Pewnie niedługo wpadną do nas, jeśli chcesz, możemy ich poszukać, jeśli ci na tym zależy. - powiedziałem. Użyłem, pada, by móc zacząć grać. Nie wiedziałem, o czym z nim rozmawiać, dlatego zadałem pytanie.
- Co się wydarzyło? - spytałem. Czekałem na odpowiedz. Nie spodziewam się, że mi odpowie. Pewnie zignoruje albo zmieni temat, nawet będzie cisza między nami. To nic się nie stanie.

Ken?
(1205 słowa)

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz