Strony

4 kwi 2020

Od Mallory - CD. Betty

          Zacisnęłam swoje pomalowane czarną szminką usta w wąską kreskę, słysząc donośny śmiech jednego z obserwatorów naszej gry. Do tej pory znałam tego mężczyznę jedynie z widzenia. Nie pierwszy raz przypatrywał się moim zagrywkom, podczas których przeważnie całkiem nieźle się wzbogacałam. Bywałam w tym klubie kilka razy w tygodniu i za każdym razem zaciągałam jakiegoś naiwniaka do kasyna, chcąc oskubać go z zawartości jego portfela. Dzisiaj po raz pierwszy zdarzyło się, że przegrałam.
          Obserwowałam blondynkę odchodzącą dumnym krokiem w stronę schodów prowadzących do baru. Dobrze rozegrała tę grę i na czas zdążyła rozpracować moje działania, co nie zdarzało się na co dzień. Intuicja podpowiadała mi, że ta dziewczyna pracuje w jakimś zawodzie pokrewnym do policji i na co dzień mierzy się z gorszymi zadaniami, dlatego tak łatwo jej ze mną poszło. Jeśli trafiłam, co przeważnie się dzieje, gdy w grę wchodzi mój szósty zmysł, to znaczy, że może być z nią ciekawa zabawa.
          Poprawiłam moje ciemne, ułożone loki, a wraz z delikatnym ruchem nadgarstka wiszące na nim złote bransolety zabrzęczały zachęcająco. Prezent od Tylera. Ponoć kosztowały małą fortunę, dlatego miło było je zakładać. Wstałam ze swojego miejsca, a czerwona, przyległa sukienka z długimi rękawami i wiązaniami po obu stronach ud zsunęła się odrobinę za wysoko. Idealnie komponowała się z moimi czarnymi butami na obcasie i delikatnymi kabaretkami, które dodawały mi pewniejszego wyglądu, tak, jak i dopełniający całość mocny makijaż oczu. Widząc kpiący wzrok mężczyzny obok i jego usta układające się w pierwsze słowo, które miał zamiar wypowiedzieć, pozwoliłam sobie na przesadnie słodki uśmiech, który jednak nie obejmował moich oczu.
          — Miło było — rzuciłam niezobowiązująco, zakładając torebkę na ramię i pospiesznie idąc w stronę dziewczyny, nie chcąc pozwolić na to, by zniknęła mi z oczu wcześniej, nim jej na to osobiście pozwolę. To w jej kieszeni spoczywały pieniądze, które miały dziś należeć do mnie i nie miałam nawet zamiaru udawać, chociażby sama przed sobą, że mnie to nie zirytowało, ani, że od tak wybaczę jej pobicie mnie. Tu nie chodziło o sam fakt pieniędzy, obecnie i tak miałam ich pod dostatkiem dzięki pozycji Tylera i temu, że miałam pełen dostęp do jego kont bankowych. Tym razem poszło o honor. Mój honor, a zarazem ciekawość, która już niejednokrotnie próbowała zesłać mnie do samego piekła, ale i nigdy się nie myliła. Każda osoba, za którą dzięki niej powiodłam, okazywała się tego warta, nawet, jeśli przez jej poznanie spływała na mnie później kara w postaci ciągu złych wydarzeń, z którymi musiałam się mierzyć. Ale w piekle i z powrotem byłam już wiele razy, więc nie musiałam bać się tego ryzyka. Odzyskam należące się mnie pieniądze, a przy okazji dowiem się, o co chodzi z tą dziewczyną i dlaczego aż tak zwróciła na siebie moją uwagę.
          — Miło może jeszcze być — zawołał za mną, pokazując dłonią infantylny gest uprawiania seksu. Jego kompani chóralnie się zaśmiali, a na moje wargi wpłynął szyderczy uśmieszek. Jeszcze się szanowałam i nie miałam zamiaru nawet mu odpowiedzieć.
          Przez następną godzinę lub dwie obserwowałam, jak dziewczyna zwana Betty siedzi przy barze, od czasu do czasu popija drinki lub tańczy z osobami, które jej to zaproponowały. Ja tymczasem byłam w ciemniejszej części sali, gdzie przeważnie przebywały pary chcące pozwolić sobie na coś więcej, niż mogłyby przy ludziach. Nadal przebywając na parkiecie, obracałam się w ramionach przystojnych, zazwyczaj zaobrączkowanych mężczyzn, którzy szukając odskoczni od ich nudnych żon pozwalali sobie na wiele w stosunku do mnie. Nie skupiałam się jednak na ich dłoniach schodzących w bardziej intymne rejony mojego ciała, a nie spuszczałam wzroku z blondynki znajdującej się po drugiej stronie pomieszczenia. Sprawiała wrażenie niepozornej, ale kto wie, co może kryć się pod tymi złudzeniami. Twierdziła, że niedawno przeprowadziła się do miasta i byłam skłonna uwierzyć w tę wersję, bo nigdy wcześniej jej tu nie spotkałam. Gdyby była tutejsza, już dawno zdążyłaby mi się gdzieś przewinąć. Wykluczałam też, że działała w mafii. W takim przypadku bym ją rozpoznała. Co więc ją tu sprowadziło i kim jest? Tego miałam zamiar niebawem się dowiedzieć.
          Gdy nareszcie zebrała się do wyjścia, podziękowałam uroczemu, dobrze zbudowanemu mężczyźnie za taniec i stanowczo odrzuciłam jego próbę zaproszenia mnie gdzieś, najpewniej do jego własnego domu. W innych okolicznościach bym z tego skorzystała, zwłaszcza, że wpadł mi w oko, ale teraz miałam inne sprawy do załatwienia. Wyślizgnęłam się z baru w towarzystwie kilku innych osób i obserwowałam, jak Betty idzie wzdłuż ulicy, szukając czegoś w torebce. Zapewne telefonu. Niemal parsknęłam śmiechem, przypominając sobie, jak przed kilkoma minutami jeden z moich dobrych przyjaciół potknął się o blondynkę w klubie i korzystając z jej rozproszenia wyciągnął z jej torebki ten środek komunikacji, później chowając go gdzieś w kasynie. Oczywiście miał na sobie skórzane rękawiczki, dzięki czemu nie zostawił żadnych śladów.
          Wiecie, będąc mną, trzeba być przygotowanym na wiele wahań nastroju, a także na to, że szybko się nudzę i bawię moimi własnymi planami. Dlatego teraz, w jednej, niewiele znaczącej dla innych, lecz wiele dla przyszłej ofiary chwili, Mallory Taissa Moore zmieniła swoje plany. Diametralnie.
          Wycofałam się w odpowiednim momencie i przylgnęłam ciałem do ściany ciemnego budynku tuż obok, pod takim kątem, by zawracająca się dziewczyna nie mogła mnie dostrzec. Zgodnie z moim planem wracała się do klubu po swój "zgubiony" telefon. Zadowolona z obrotu sytuacji, wsunęłam dłoń do własnej torebki i palcami wymacałam chłód mojej broni. Upewniając się, że ulica jest pusta, już chciałam się ujawnić i uskutecznić moją zemstę za nadmierną pewność siebie tej blondynki, gdy wtem ktoś postanowił zrobić to za mnie. Znikąd pojawił się wysoki, barczysty facet, chwycił Betty od tyłu i przycisnął nóż do jej szyi, krzycząc na nią, że ma się nie szarpać. Nie mając innego wyboru, znieruchomiała, gdyż w innym przypadku ostrze przecięłoby jej skórę. Przewracając oczami — to najnudniejszy i najbardziej pozbawiony finezji sposób na atak, przysięgam — ujawniłam swoją obecność, wychodząc z mojej kryjówki akurat w momencie, gdy zboczeniec sięgał drugą dłonią w stronę dolnych partii ciała dziewczyny.
          — W burdelu za drogo? — spytałam uprzejmie. Zaskoczony moim nagłym pojawieniem się mężczyzna podniósł głowę, ale widząc, że stoi przed nim niepozorna — a przynajmniej z wyglądu — dziewczyna, jedynie się zaśmiał. W oczach Betty zauważyłam błysk, gdy poznała, kim jestem. 
          — Nie ciesz się za szybko, dzieciaku, będziesz następna — wychrypiał i napiął mięśnie w dłoni, gotów wbić ostrze noża w krtań nieszczęśnicy.
          Głośny huk wystrzału przerwał jego działanie. Krew trysnęła, ochlapując dziewczynie pół twarzy i szyję, a martwe ciało mężczyzny zwaliło się głośno na ziemię.
          — Zgaduję, że jesteś moją dłużniczką — oznajmiłam z zadowoleniem, elegancko chowając pistolet z powrotem do swojej torebki.

Betty?
1065

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz