- Czyli dobrze celowałam, że to będzie morze – odparłam.
- Tak – przytaknął.
- Jak tam dotrzemy? – skoro miał mnie wziąć w jakieś obce miejsce
powinien chyba mi powiedzieć w jaki sposób się tam znajdziemy.
- Polecisz wraz z moim pilotem, prywatnym samolotem – odpowiedział
niewzruszony.
- Chyba polecimy? – spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Musze coś pilnego załatwić, dołączę do ciebie za trzy dni.
- Co? – zamarłam. Co on sobie wyobrażał; miałam jechać, to znaczy
lecieć sama jak palec z obcymi ludźmi? A może on chciał mnie wywieźć, a może
wylecieć o ile mogę tak stwierdzić, gdzieś daleko i mnie sprzedać? Nie chcę
skończyć jako torebka!
- Spokojnie, na miejscu będzie tłumacz – starał się załagodzić moje
wzburzenie. - Masz załatwiony pokój w hotelu, niczym nie musisz się martwić.
- Nie – jęknęłam. - Mam jechać sama!
- Posłuchaj, ciesz się wakacjami – warknął.
- Nie zgłupiałam do reszty – prychnęłam.
- Powinnaś się odprężyć, wszystko masz załatwione, po prostu zaczekasz
tam na mnie. Odpoczniesz ode mnie kilka dni. Jeśli będziesz się bać masz do
dyspozycji ochroniarza. Wszystkiego dowiesz się na miejscu.
Zrezygnowana odwróciłam się w stronę okna. Przez resztę drogi na
lotnisko nie odezwałam się ani słowem; chciałam ułożyć sobie to wszystko w
głowie. Ja, zwyczajna, nikomu nieprzeszkadzająca młoda kobieta, z dnia na dzień
wylatuję w jakieś egzotyczne miejsce prywatnym samolotem obrzydliwie bogatego
faceta. Kto normalny robi takie rzeczy?
Po kilku minutach drogi dotarliśmy na lotnisko. Dymitr pomógł mi z
bagażami i po chwili znalazłam się na pokładzie podniebnej maszyny. To był mój
pierwszy raz, stresował mnie niesamowicie. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce z
brzegu, zaraz przy oknie. Trzęsącymi się rękami zapięłam pasy i zerknęłam przez
szybę. Kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt metrów widziałam stojącego Dymitra.
Chwilę później z głośników wydobył się komunikat od pilota mówiący o
celu lotu oraz o wszystkich innych zaleceniach dotyczących bezpiecznej podróży,
która miała trwać kilka godzin. Co mnie nieco zdziwiło, zaraz po wyrównaniu
wysokości przede mną wysunął się niewielki ekran dający mi kilka możliwości:
prześledzenia całej trasy i poczytaniu o miejscach nad którymi aktualnie się
znajdujemy oraz oglądanie filmów. Przeglądanie wszystkich możliwości dotykowego
ekranu zajęło mi dobrą godzinę. Po tym czasie pojawiła się kobieta pchająca
wózek z przekąskami. Ubrana była w białą koszulę z krótkim rękawem oraz krótką,
granatową spódniczkę.
- Na co ma pani ochotę? – uśmiechnęła się do mnie. Nieco wychyliłam
się z siedzenia i szybko przejrzałam zawartość wózka. Poprosiłam o lekko
gazowaną wodę.
Resztę drogi oglądałam swoje ulubione filmy. Znaczy, bardziej nie
słuchałam, gdyż niesamowicie fascynowały mnie widoki zza okna. Kilka godzin
później znajdowałam się w samochodzie z obcymi mi ludźmi, którzy za zadanie
mieli zawieźć mnie do hotelu, który z wyglądu przypominał ogromny
apartamentowiec. Przydzielono mi pokój wyglądający bardziej jak mieszkanie:
duża, piękna łazienka, aneks kuchenny, salon oraz sypialnia. Najbardziej
cieszył mnie prywatny taras z jacuzzi i pięknym widokiem na ocean. Jako, że
było już późno, szybko się umyłam i schowałam się w łóżku.
* * *
Trzy dni później w mniejszym lub większym stopniu udało mi się
przyzwyczaić do mojej aktualnej sytuacji. Byłam w naprawdę bogatym miejscu, ale
nie żałowałam, że zgodziłam się na ten wyjazd. Przez te kilka dni zaznałam
wielu luksusów, jednak czułam się dziwnie, kiedy ktoś gotował dla mnie.
Słońce leniwie wisiało nad horyzontem, kiedy wstałam z łóżka.
Wykonałam kilka ćwiczeń rozciągających, po nich wzięłam relaksacyjną kąpiel w
wannie i postanowiłam, że tego dnia złapię trochę słońca. Wzięłam jakiś koc,
wyszłam z hotelu i skierowałam się na plażę. Chwilę później zadowolona leżałam na
kocu; twarz miałam przykrytą kapeluszem.
- Już jestem – usłyszałam znajomy głos. Podniosłam nakrycie głowy i
spojrzałam na niego - przepraszam że zostawiłem cię samą na trzy dni; mam
nadzieję, że się nie nudziłaś.
- Nie było tak źle – odpowiedziałam, siadając. Chwilę później pojawiła
się grupka ludzi, którą Dymitr zaczął mi przedstawiać.
- To jest Anastasia Poznaj proszę moich przyjaciół i jednocześnie moi
współpracownicy. Marcus to mój najlepszy przyjaciel i raper jakiego zna świat.
Keryl jest programistą i właścicielem kilku firm IT. Bella to dziewczyna Keryla
i zajmuje się fitnessem; myślę, że się dogadacie. Tito zajmuje się szkoleniami
młodych przedsiębiorców, w wolnym czasie uczy też techniki bycia dobrym
barmanem. Antwan to najlepszy przyjaciel Marcusa, właściciel wielu hoteli i
restauracji, a to jest Zoe, jego żona, utalentowana artystka.
Przywitałam się ze wszystkimi, a po chwilę obsługa przyniosła nam
drinki. Przez kilka minut rozmawialiśmy na luźne tematy, aż nagle jedna z
kobiet podniosła się.
- Zagrajmy w siatkówkę! – zaproponowała.
Dymitr wstał i podał mi rękę.
- Śmiało, chodź z nami – puścił mi oczko. Złapałam za jego dłoń i wstałam.
Ruszyliśmy w stronę boiska, czyli wydzielonego przez pachołki i jakieś sznury fragmentu
plaży. Szybko podzieliliśmy się na dwie drużyny: ja, Marcus, Bella i Tito byliśmy
w jednej, a Dymitr, Keryl, Antwan i Zoe w drugiej. Rozgrywkę rozpoczęła drużyna
przeciwna, jednak szczęście nie było do końca po ich stronie: świetnie zagrana
akcja naszej drużyny sprawiła, że na naszym koncie pojawił się pierwszy punkt.
Przybiłam Belli piątkę, a zaraz jeden z chłopaków zaproponował, bym to ja
zaserwowała. Zgodziłam się, w końcu mieliśmy się dobrze bawić. Wyszłam za
prowizorycznie zrobioną linię, udałam, że z niesamowicie wielką dokładnością
wyliczam miejsce, gdzie piłka miałaby wylądować i następnie podrzuciłam ją do
góry. Niczym profesjonalna siatkarka odbiłam ją z dość dużą siłą, by bez
problemu znalazła się po drugiej stronie siatki. Szybko wróciłam na miejsce i z
niesamowitym zapałem śledziłam wzrokiem tor piłki.
Rozgrywka trwała w najlepsze, zbliżaliśmy się do końca pierwszego seta.
Obydwie drużyny szły z niewielką różnicą punktów wynoszącą dokładnie jeden. Pomimo
sporej rywalizacji bawiliśmy się świetnie, było dużo śmiechu. Aż do momentu,
kiedy ktoś z przeciwnej drużyny ściął za mocno i piłka lecąca z ogromną prędkością
jakoś trafiła mnie w głowę.
* * *
Otworzyłam oczy. Dalej bolała mnie głowa i nie za bardzo pamiętałam co
działo się ze mną przez ostatni czas. Podniosłam się i starając się wyostrzyć
wzrok rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Nie wstawaj jeszcze – odezwał się męski głos. Z lekką ospałością
przekręciłam głowę w celu wyszukania jego źródła. Długo nie musiałam czekać,
dziwnie znajomy głos zaraz pojawił się obok i z bliżej przeze ze mnie niestwierdzonymi
emocjami nakazał położyć mi się z powrotem.
- Co się stało? – zapytałam.
Dymitr?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz