Patrzyłem na konia i nie wiedziałem co do końca robić z całym swoim ciałem. Wystawiłem niepewnie rękę ze szczotką i położyłem ją na boku wspomnianego wcześniej konia. Lekko drgnęła i zwróciła w moim kierunku głowę. Zamarłem i patrzyłem w oko kobyły. Głośno wypuściła powietrze i znowu zniżyła głowę do kostki siana, która ją zajmowała. Wypuściłem powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem i przejechałem lekko szczotką. Stojąca obok trenerka westchnęła cicho.
-Ja... Przepraszam- Wymamrotałem i powoli zacząłem czesać bok koniny. Nie robiłem tego mocno, bałem się, że jak przejadę za mocno, to nagle wyląduję na ścianie.
-Za co? Nie masz doświadczenia z końmi, nie wymagam od ciebie nic poza chęcią- Uśmiechnęła się i docisnęła lekko moją rękę. Przeciągnęła moją rękę i szczotkę, którą trzymałem mocno po boku konia. Zassałem powietrze, ale koń dalej stał spokojnie.
-Możesz ją czesać mocniej, to ją przyjemnie drapie, obiecuję ci- Kiwnęła głową i znów się cofnęła.
-Nie wiem, skąd ojcu wpadł pomysł na konie- Przyznałem po chwili ciszy.
-Nie pytałeś go o jazdy?
- Nie- Wzruszyłem ramionami. Co mogłem dodać? Że chciał mieć kobiecą córkę, a ja wypadłem najdalej, od tego ideału jak się dało? Pewno, gdyby mogli, zrobiliby sobie kolejne dziecko. Zastanawiałem się parę razy, czemu tego nie zrobili. Nadal nie miałem odpowiedzi.
-Tutaj musisz dotknąć ręką, zobaczy czy włosy nie są sklejone, to by się nazywało zaklejką. Koń się może zranić, jak się nie wyczyści, bo popręg go obetrze- Zwróciła mi uwagę, kiedy zbliżyłem się do okolicy brzucha i przednich nóg. Kiwnąłem głową i skupiłem się na dokładnym wyczesaniu wspomnianej części skóry.
-Nie chciałeś nigdy spróbować jeździć?
-Nie myślałem o tym, nie miałem nigdy kontaktu z końmi- Przyznałem lekko zmieszany. Milion uczuleń mamy sprawiał, że jakiekolwiek chęci posiadania zwierząt umierały, zanim zdążyły się pojawić.
-Tutaj lżej, może być tu wrażliwsza- Zwróciła uwagę, kiedy przejechałem szczotką po okolicy pachwiny.
***** ***
Siodło było na koniu, ja też na nim byłem. Nadal nie wiem jakim cudem wsiadłem na to zwierzę. Prowadzony przez Serafinę czułem, jak każdy mięsień w moim cele panikuje, nie wiedząc co się dzieje i co robić.
-Poklep ją po szyi- Zaleciła. Schyliłem się i złapałem gwałtownie siodła. Poklepałem lekko szyję klaczy. Szła dalej, nie zwracając uwagi na to, co się ze mną dzieje. Kiwnąłem głową, bardziej do siebie niż do kogoś i wyprostowałem się.
-Okay, teraz poklep ją po zadzie- Odwróciłem się i bardzo powoli. Nie mogę, ona oszalała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz