Strony

10 cze 2018

Od Ashley CD. Jacoba

Próbowałam poruszyć nogami, jednak ewidentnie coś mnie przed tym powstrzymywało. Jakieś wielkie cielsko leżało na moich nogach i uniemożliwiało mi nimi poruszanie. Zmęczona podniosłam się i ujrzałam Buena, który w najlepsze spał na moich nogach i nie zamierzał z nich schodzić. Pogłaskałam go za uchem i nagle się obudził, machając ogonem. Nie zamierzałam nawet wstawać. Zgoniłam Buena w delikatny sposób z łóżka, a sama się położyłam i zamknęłam oczy. Tym razem na moją twarz spływał ciepły wietrzyk. Otworzyłam ponownie oczy i znów ujrzałam swojego psa, który robił szczenięce oczy, próbując tym namówić mnie na spacer. Odsunęłam się trochę, jednak ten nie odpuszczał. Zwierzak zbliżył się do mnie i cudem uniknęłam jego "całusa" i natychmiast wyskoczyłam z łóżka.
- Dobrze już idę na ten spacer. - skierowałam się do psa
Bueno od razu zeskoczył z łóżka i szczęśliwy chodził po pokoju. Pomachałam głową i powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic i ogarnęłam twarz, włosy i ubranie. Złapałam za smycz, obrożę i opuściłam mieszkanie. Wyszłam przed dom i poszłam w stronę lasku. To właśnie dziś miałam wyjechać do Avenley River. Przede mną czekała dość spora odległość. Jak na razie byłam u rodziców. W sumie to nie mogłam się doczekać. Dom widziałam tylko na zdjęciach, ale na nich sprawiał wielkie wrażenie, a nie mogłam się doczekać, aż zobaczę go na żywo. W zasadzie to był on całkiem podobny do domu moich rodziców, ale ten już byłby mój własny. Kiedy Bueno się załatwił wróciliśmy i zaczęłam się pakować, bowiem na drugi dzień był już mój wyjazd.
***
W końcu nadszedł ten dzień kiedy miałam ponownie opuścić moją rodzinkę. Rodzice i brat odwieźli mnie na lotnisko.
- Będę za wami tęsknić. - przytuliłam rodziców w tym samym czasie. - Za tobą też, głupku. - uścisnęłam brata
- Pamiętaj, że niedługo na pewno cię odwiedzę. - pomachał mi
- Oby nie! - krzyknęłam i zniknęłam z samolocie
Usiadałam na swoje miejsce, a obok mnie był mój czworonożny przyjaciel, któremu wykupiłam miejsce.
***
Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Wzięłam swoje rzeczy i zamówiłam taxówkę. Nie minęło dziesięć minut, a byłam już na miejscu. Zapłaciłam i weszłam na podwórko. Od razu w oczy rzuciły mi się rozmaite kwiaty i oczko wodne. Natychmiast weszłam z psem do domu i się rozejrzałam. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Przed sofą był kominek. Uwielbiałam kominki i w domu u rodziców, także taki się znajduje. Bueno ponownie zaczął się upominać o spacer i się nie dziwię, ponieważ za nami byłą długa podróż. Wygrzebałam z torebki smycz, obrożę i wyszłam. Posiadłość była bardzo dobrze chroniona. Miała rozmaite zamki przy drzwiach, a nawet przy bramie. Posiada także kamery i alarm, a płot jest dość wysoki. Wyszłam już z posiadłości i ruszyłam przed siebie. Co prawda nie wiedziałam gdzie tu jest miejsce idealne dla psów. Po kilku minutach ujrzałam, jakby lasek, który jest ogrodzony. Poszukałam wejścia i jak się okazało był do park. Pomyślałam, że jest to świetne miejsce. Wchodząc ujrzałam wiele ludzi ze swoimi psami. Starałam się ich omijać, ponieważ Bueno nie za bardzo przepada za innymi osobnikami, a do tego tej samej płci. Usiadłam na jakąś ławkę, na której siedział nieznajomy chłopak. Dałam trochę więcej przestrzeni dla psa, ale też nie za dużo i uważnie go obserwowałam, jednak ciągle czułam na sobie kogoś wzrok. Zerknęłam na chłopaka obok, który dyskretnie mi się przyglądał. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu postanowiłam przerwać to milczenie.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zadałam pytanie przez, które ewidentnie zrobiło mu się trochę głupio

Jacob?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz