Weszłam do kawiarni.
Był tam całkiem spory tłum ludzi, jednak moje spojrzenie dziwnym trafem od razu nakierowało mnie prosto na siedzącego przy stoliku mężczyznę, który na mój widok wyprostował się nieco, po czym obdarował na powitanie ciepłym uśmiechem.
Przez moment poczułam się tak, jakby nogi pode mną się uginały. Tak to jest, gdy z zewnątrz zgrywa się wygadaną gówniarę z ciętą ripostą na każdą okazję.
Niestety, prawda jest inna. Pod tą niezbyt przyjemną otoczką ukrywa się mała, zagubiona dziewczyna, która nie ma żadnego doświadczenia w zdobywaniu kontaktu z innymi.
Usiadłam powoli przy stoliku, po czym zawiesiłam torebkę na oparciu krzesła.
- Hej, hej, miło cię znowu widzieć. Nie zdecydowałaś się uciec? Jestem w ciężkim szoku - Wybuchnął salwą dosyć głośnego śmiechu i podarował mi kartę.. - Proszę bardzo, wybieraj, co chcesz, leci na koszt firmy. W ogóle, jak się czujesz po wczorajszym incydencie, nic cię nie boli, żadnych zawrotów głowy, jednak porządnie cię pierduknął. Czy ci ludzie mają w ogóle karty rowerowe, karmo, takiego nieogarnięcia dawno nie widziałem.
Nieco zdezorientowana próbowałam zrozumieć wszystko, co do mnie mówi, jednak mój strach, wywołany tym spotkaniem, spowodował, że wydałam z siebie tylko ciche westchnienie.
Po chwili powróciłam do żywych i odpowiedziałam mu, jak na cywilizowanego człowieka przystało. Za pomocą słów, a nie westchnień, czy pomruków.
- Czuję się bardzo dobrze, znaczy... Czasem lekko kręci mi się w głowie, ale to nic strasznego. - Rzekłam.- A i, to nie kwestia ludzi, bardziej mojej nieuwagi. Staruszek jechał bez zarzutu, to ja wpakowałam mu się pod koła. - Na myśl o tym incydencie zaczerwieniłam się nieco i zaczęłam bawić się swoimi dłońmi, aby się rozluźnić, jednak cały czas poświęcałam całą swoją uwagę mężczyźnie, który wyraźnie nad czymś myślał.
Po chwili niezręcznej ciszy zawołałam kelnera i zamówiłam sobie delikatne cappuccino oraz croissant'a.
Oczywiście, zamierzałam sama za siebie zapłacić, mimo innego zdania mężczyzny. To moja zasada, której przestrzegam.
Popatrzyłam na mojego towarzysza, zerkającego na kartę. Po chwili położył ją delikatnie i zaczął stukać palcami na stole jakiś nieznajomy mi rytm.
- Poproszę zwykłą, czarną kawę bez mleka i .. - Zmrużył na moment oczy - Tę szarlotkę, którą tak zachwalacie na karcie. - Dodał, po czym ściągnął swoje okulary i zaczął je przecierać.
Bez nich wyglądał zupełnie inaczej. Położyłam rękę na oparciu i dyskretnie przyglądałam się mężczyźnie.
Ten, napotykając mój wzrok, uśmiechnął się delikatnie i ponownie włożył swoje okulary.
- Od razu lepiej. - Westchnął.- Noszenie tych okularów momentami jest torturą. - Skrzywił się nieco.
- Nie wiem jak to jest, nie miałam problemów ze wzrokiem.
Ależ ja jestem sztywna i formalna. Aż mi wstyd.
Na szczęście moje rozmyślenia, czy się ośmieszyłam tą odpowiedzią, czy może jednak nie, przebiegle przerwał kelner, który zwinnym ruchem położył nam na stole kawy, a następnie zamówione przez nas lekkie przekąski.
- O kuźwa, to najlepsze cappuccino jakie piłam. - Odparłam niekontrolowanie, po czym zaczerwieniłam się.
- U mnie przeboju nie ma. - Wziął łyk swej zwykłej, czarnej kawy.
Po około dwudziestu minutach jedzenia, połączonego z mozolnym popijaniem kawy, poprosiliśmy o rachunek.
- 25 avarów.
- Już płacę. - Odparł mężczyzna, wyciągając portfel, jednak uprzedziłam jego ruch, dając kelnerowi wcześniej przygotowane przez siebie pieniądze. Na twarzy mojego towarzysza malowało się zdziwienie, połączone z lekkim zdezorientowaniem. Zaśmiałam się cicho, po czym wstałam od stolika.
- Bardzo dziękuję za miło spędzony czas. - Rzekłam, po czym narzuciłam swoją małą torebeczkę na ramię.
Już miałam se pożegnać i odejść, jednak usłyszałam za sobą głos mężczyzny.
<Nivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz