Strony

14 cze 2018

Od Davida cd. Rachel

Mozolnie szykowałem się do wyjścia. Mój umysł dzielił sprzeczne chęci. Z jednej strony chciałem dać Rachel trochę wytchnienia i wyjść, z drugiej strony, tak bardzo polubiłem jej obecność, że za wszelką cenę chciałem tam zostać.
Cicho westchnąłem, gdy w ostatnim momencie dziewczyna postanowiła mnie u siebie zatrzymać.
- Em, David. Chcesz już wracać do domu?
Oczywiście, że nie mogłem dać po sobie znać, że mi zależy, więc wzruszyłem ramionami. - Ja nie prosiłam, żebyś wychodził. Trzeba mi pomóc zmywać.
Przebiegła. Czyżby chciała mnie na dłużej, pod pretekstem zmywania? W mojej głowie pojawiły się dziwne myśli, po których okiełznaniu, zachichotałem.
Skoro prosi...
Ściągnąłem buty, a następnie kurtkę, uśmiechając się triumfalnie.
Nasze zmywanie poszło sprawnie, a żarty o Jasiu, czy babie u lekarza, na długo zostaną zapamiętane w mojej pamięci, jako jedne z tak żałosnych, że aż śmiesznych.
Po skończonej pracy, usiedliśmy chwilę na kanapie.
- Rachel? - Zapytałem z chytrym uśmieszkiem.
- Tak? - Odparła.
Już miałem wycelować w nią swoim idealnie żałosnym żartem. 
- Przychodzi baba do lekarza..
- Skończ! - Przerwała mi, zaśmiała się głośno, po czym uderzyła mnie w głowę poduszką.
- Panie doktorze, dzwoni mi w uszach. Co mam robić? - Kontynuowałem, śmiejąc się głupkowato z żałości tegoż dowcipu.
- Zamknij się! Już nie mogę tego słuchać. - Zaśmiała się jeszcze głośniej, po czym zatkała uszy, aby nie słyszeć kulminacyjnego momentu.
- Wiesz co lekarz jej powiedział? Hm? Przede wszystkim nie otwierać! - Ryknąłem na całe gardło, po czym chwyciłem się za bolący od śmiechu brzuch.
Dziewczyna zerkała na moją głupawkę, zauważyłem, że mój nastrój się jej udzielił, bo słyszałem co jakiś czas chichoty.
Nagle Rachel poszła na korytarz i przerwała naszą jakże uroczą karuzelę śmiechu, która uporczywie nie chciała się zatrzymać.
- David! Poczekaj tutaj.
- W korytarzu? 
Ależ ja jestem zabawny.
Po kilku minutach Rachel wróciła z górnego piętra, niosąc ogromne kolorowe pudło. Pomogłem jej je przenieść. Pozwoliła mi otworzyć, więc rzuciłem się na nie, a w środku ujrzałem masę zdjęć i Polaroida.
Spodziewałem się materaca, na którym mógłbym spać obok łóżka Rachel i opowiadać jej do snu żarciki o Jasiu, czy babie u lekarza.
- I po co mi to pokazujesz?
Dziewczyna obdarowała mnie uroczym uśmiechem, który sprawił, że wewnętrznie się rozpłynąłem.
- Bo rozmowy są przereklamowane, łatwiej jest kogoś poznać w ten sposób. Śmiało, przeglądaj i w razie czego, pytaj.
W sumie, ciekawy pomysł. Wyjąłem kilka zdjęć, na których widziałem Rachel z koleżankami, czy na imprezach.
- Ohoho, ale twoja koleżanka miała biust. - Rzekłem bezmyślnie, po czym zerknąłem ze zdezorientowaniem na reakcję Rachel.
Na szczęście odpowiedziała na to chichotem.
Nagle wyciągnąłem zdjęcie, na którym była widoczna śpiąca Rachel, dosłownie w ramionach jakiejś czarnowłosej dziewczyny. 
- Hej, to ty?
- Tak, a to Sanne.
Na moją głowę zaczęło nasuwać się mnóstwo niepokojących pytań. Spojrzałem na dziewczynę z zaintrygowaniem. 
Niestety, a może i stety, powściągnąłem swój gadatliwy język i zadałem tylko jedno pytanie:
- Dlaczego byłyście tak wtulone?
Zerknąłem na dziewczynę, pogodnie się uśmiechając, aby jej nie speszyć, czy odstraszyć.

<Rachel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz