Strony

14 cze 2018

Od Jacoba cd. Ashley

Po moim długim monologu, pełnym emocjonalności, dziewczyna skwitowała moje przemówienie obojętnym "okej".
W tym momencie przeszył mnie mocny ból głowy. Ach ten kac.
Po chwili, jak gdyby nigdy nic, Ashley wyciągnęła telefon i patrzyła na zdjęcie swojego psa, po czym zaczęła czytać komentarze, lekko się uśmiechając.
- To ty je robiłaś? - Zapytałem, przysuwając się bliżej i próbując oprzeć rękę na oparciu ławki.
Nie udało się. Dziewczyna zerwała się na nogi, po czym poinformowała mnie, że musi iść.
Może i jestem dupkiem, ale inteligentnym. Nawet największy idiota zauważyłby, że kłamie jak z nut.
No cóż. Nie mogłem tej sytuacji tam zostawić. Starałem się odbudować zaufanie Ash. Zatrzymałem dziewczynę, stając przed nią ze skrzyżowanymi rękami.
- Może dasz się dziś gdzieś wyciągnąć?
- Nie mam czasu. Muszę jechać do galerii... wybrać sukienkę. 
W mojej perwersyjnej głowie zaświeciła się żarówka.
- Mogę ci pomóc! - Odparłem pewnie.
- W to nie wątpię. Na pewno niejednej pomogłeś...
Jej zmiana podejścia do mnie od ostatniej sytuacji w klubie była bardzo widoczna. Zapewne ujrzała, jak wygląda moje życie.
- Oj przestań. Naprawdę mogę ci pomóc. To kiedy? Dziś po południu? Pod twoim domem? - Dziewczyna zamilkła. Uznałem to jako zgodę.- A więc masz być już gotowa do wyjścia.- Puściłem do niej oczko i poszedłem po psa.
Powolnym krokiem wróciłem z Grey'em do domu. Tam, zjadłem obiad, po czym ubrałem się dosyć elegancko. Z szafy wyciągnąłem moje czarne spodnie, białą koszulkę i czarną marynarkę.
Stanąłem przed lustrem i poprawiłem włosy, po czym wyszedłem z domu.
Pojechałem do dziewczyny moim pięknym czerwonym autem, aby zrobić na niej wrażenie.
Oparłem się o maskę samochodu i z lekkim zdziwieniem przeglądałem nieodebrane połączenia od Nicole.
Po chwili do bramki przybiegł Bueno i swoim głośnym warknięciem sprytnie mnie przestraszył.
Po kilkunastu minutach w bramce pojawiła się Ashley w bardzo... atrakcyjnych spodenkach i mocnym makijażu, który był wykonany starannie, a nie tak, jak w przypadku Agathy.
- Pojedziemy do galerii pod warunkiem, że weźmiemy mój samochód. Nawet nie chce słyszeć, że nie, bo w przeciwnym razie nigdzie nie jadę.
Jeżeli to spowoduje, że będzie miała nieco lepszy humor, to musiałem przystać, choć zrobiłem to niechętnie.
Poszliśmy oboje w stronę jej garażu. Po otwarciu wyłoniło się z niego bardzo eleganckie auto.
Dziewczyna siadła za kierownicą, co spowodowało u mnie lekkie zakłopotanie. Nie byłem do tego przyzwyczajony.
Po niedługiej jeździe dojechaliśmy do galerii.
Hałas, ruch i zamęt to tylko kilka określeń, którymi można opisać to miejsce, ale byłem tam z Ashley, więc wszystko schodziło na dalszy plan.
- Zacznijmy od tego, na jaką okazję jest ta suknia? - Zapytałem, aby móc dobrać ją do odpowiedniej okoliczności.
Dziewczyna zamilkła.
- Na elegancką imprezę. - Dodała po chwili.
Domyślałem się, że nie mówiła prawdy, ale cóż.
- Znam jeden dobry sklep z eleganckimi sukniami.
Wziąłem dziewczynę delikatnie za rękę, po czym zaprowadziłem do celu.
W środku było mnóstwo różnego rodzaju sukienek. Do wyboru, do koloru.
Stanąłem przed Ashley i uważnie się jej przyglądnąłem.
Miała idealną figurę.
- Co się tak gapisz? - Odparła oschle.
- Myślę, jaki krój mógłby do ciebie pasować.
Ruszyłem kilka kroków do przodu, uśmiechnąłem się zalotnie do patrzącej się na mnie kasjerki i wziąłem kilka sukienek, które pasowałyby do Ashley.
- Zdaj się na męski gust. Chodź do przebieralni.
Dziewczyna niechętnie weszła do środka. Podałem jej wieszaki i czekałem, aż ubierze każdą z sukienek, które jej wybrałem.
- Już się ubrałaś, ślicznotko? - Zaczął mi dopisywać dobry nastrój.
Bezmyślnie odsłoniłem lekko zasłonę przebieralni.
- Jeszcze nie idioto. Nie podglądaj.
Zaśmiałem się cicho.
Po chwili wyszła i pokazała mi pierwszą suknię.
To prosty krój. Obcisła, krótka i w beżowym kolorze. Nie pasowała do Ashley.
- Zbyt wyzywająca. Następna. - Odparłem, po czym przysunąłem sobie krzesełko pod zasłonę.
Kolejna suknia była dosyć elegancka, ale miała odsłonięte całe plecy i bardzo mocno wycięty dekolt.
- Zbyt.. Biuściasta. Dalej. - Rzekłem, gładząc się z chytrym uśmieszkiem po włosach.
Trzecia prezentowała się ładnie na wieszaku, jednak kompletnie nie podkreślała figury Ashley.
- Wyglądasz w niej niczym siostra zakonna. - Machnąłem ręką w geście "Dalej".
Czas mijał nieubłaganie. Mierzyliśmy kilka, a nawet kilkanaście sukienek. Niestety żadna nie była tą idealną. Albo zbyt długa, albo zbyt krótka, zbyt obcisła, wyzywająca.
Postanowiłem zrobić małą przerwę i zabrałem Ashley do restauracji. Zjedliśmy coś i pogadaliśmy.
- Nie znajdę tutaj żadnej ładnej sukni. - Odparła zmartwiona.
Wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do samochodu.
W drodze powrotnej, w jednym z ekskluzywnych sklepów, ujrzałem na wystawie idealną suknię.
Uśmiechnąłem się przebiegle. Po chwili, awróciliśmy pod dom Ash.
- No cóż, przykro mi, że nie pomogłem ci znaleźć tej idealnej. - Odparłem smętnie.
- Spokojnie, to nie twoja wina. Jakąś sobie znajdę. Pewnie pójdę w tej starej, beżowej. - Rzekła ze smutkiem.
- Na pewno będzie ci w niej ładnie. - Powiedziałem, po czym zerknąłem na zegarek. Była już dwudziesta, a sklepy zamykają o 21. - Muszę już iść, wybacz. Do zobaczenia. 
Odwróciłem się w stronę swojego samochodu i pognałem do sklepu.
Gdy zaparkowałem, potruchtałem do sklepu, w którym wisiała idealna suknia.
Była w kolorze bordowym. Wiedziałem, że dziewczyna preferowała jasne kolory, ale blondynka ubierająca się w pudrowy róż, czy beż, wyglądała według mnie nieco jak.. Lalka Barbie?
Ashley przydałoby się coś eleganckiego, podkreślającego figurę, zarazem z lekkim "pazurem".
Górna część sukni, ta przy ramionach wykonana była z pięknej koronki. Klatka piersiowa była zasłonięta bordowym materiałem, za to plecy były lekko wyeksponowane.
Dolna część sukni była asymetryczna. Przód sięgał do kolan, a tył prawie do kostek. Suknia wykonana była z lekkiego, zwiewnego materiału.
Po całym dniu mierzenia, wiedziałem, jaki rozmiar nosiła Ashley.
Wziąłem suknię i zaniosłem na kasę.
- To wszystko? - Zapytała sprzedawczyni.
- Tak. - Odparłem.
- Do zapłaty: 5200 avarów.
Wyciągnąłem zwitek pieniędzy na blat, długo go przeliczając, po czym z uśmiechem ruszyłem do kolejnego sklepu.
Tam, kupiłem Ashley piękny naszyjnik z czystego złota, który doskonale pasował do sukni.
Idealnie.
Skoczyłem jeszcze tylko po jakieś eleganckie pudełeczko i pojechałem do domu.
Uciąłem metkę od sukni, aby cena pozostała w ukryciu, złożyłem ją elegancko i włożyłem do pudełka. Na szczyt położyłem malutki prezencik z naszyjnikiem. Przymknąłem wieczko białego pudełeczka i przewiązałem je czerwoną kokardką.
Na karteczce przyczepionej do pudełeczka, napisałem:
"Piękna suknia dla pięknej kobiety." Z drugiej strony, małymi literkami, jeszcze raz napisałem krótkie przeprosiny za incydent w klubie.
Wsiadłem w samochód, po czym zadzwoniłem do domu, postawiłem prezent przed furtką i szybko odjechałem.

<Ashley?>


Uwaga! W Avenley River nie funkcjonuje waluta złoty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz