Strony

7 lip 2018

Od April - zadanie #1

        Czwarta piętnaście.
        Powieki April rozstępują się, umożliwiając jej dokładne zbadanie pomieszczenia.
        Pierwsza noc w nowej sypialni.
        Pierwszy dzień w nowej pracy.
        "Dzień dobry, słonko wstało" odzywa się budzik, a dziewczyna bierze do ręki telefon, odgarniając niesforne kosmyki włosów z twarzy. Jej cera nie jest tak jasna, lecz nie nazwiesz jej ciemną. Lada moment, a kołdra ląduje na ciągle zakurzonej podłodze. Uśmiechem wita słońce, podchodząc do okna, podziwia widok zza niego, pędzące samochody, zabieganych ludzi. Chociaż jest bardzo wcześnie, April wie, że w mieście ludzie są zabiegani nawet nocą, a niektórzy udają się do pracy na bardzo wczesne godziny. Obiera sobie za cel przygotowanie posiłku. Opuszcza sypialnię, a jej głowę zaprząta mnóstwo myśli. Począwszy od standardowego pytania, "co dziś zjem?", po głębsze zastanawianie nad dzisiejszym dniem, a dokładnie pracą. Beżowo-biała kuchnia wydaje się o wiele bardziej jasna, niż w samo południe. Dziewczyna otwiera lodówkę, wodząc wzrokiem po niemalże opustoszałych, białych półkach. Wytłoczka na jaja bogata w dwa jajka pustoszeje, a chwilę później zawartość ląduje w srebrnym garnku. Chociaż Ap nie przepada za jajami na twardo, tego dnia jest to jedyna opcja. Siada na sofie, trzymając w prawej ręce talerz, zaś w drugiej szklankę z herbatą. Mierzy wzrokiem zgaszone pudełko, które nazywane jest telewizorem, dla niektórych przestarzałym, dla April w stu procentach odpowiednim. Włącza go, bez zwłoki przełącza kolejne kanały, aż trafia na ten, który wydaje się odpowiednim towarzyszem porannego posiłku. Odrzuca pilota w bok, aż do końca sofy. Śniadanie nie jest najgorsze.
        W pośpiechu zdejmuje płaszcz z wieszaka, jeszcze moment, a jasnowłosa spóźni się do pracy. Trzask drzwi jasno oznajmia, iż opuszcza mieszkanie. Przystanek autobusowy przepełniony po brzegi ludźmi nie pozwala na schowanie się pod dachem, w ochronie przed delikatnym deszczem. Na ławce siedzi starsza pani, jej bursztynowy wzrok szczegółowo bada ciało zmokniętej Ap, które momentalnie przeszywa zimny dreszcz, a sama wspomniana trzęsie się z zimna. Kiedy nadjeżdża wyczekiwany autobus, cała gromada rzuca się do drzwi, a wszystkie miejsca wnet zostają zajęte. W tym jedno przez April. Spogląda w okno, wyobraża wyścig kropel napędzanych przez prędkość pojazdu.
        Nie mija wiele czasu, a autobus podjeżdża idealnie pod parking marketu, w którym ma odbyć pierwszy dzień pracy April. Prędko podbiega do tylnych drzwi, uchyla je niezbyt pewna siebie, w końcu czeka ją zapoznanie z nowymi współpracownikami, co przyprawia ją o niemałe zawroty głowy. Skinieniem głowy decyduje się na wejście na zaplecze, aby tam odnaleźć kierowniczkę, do której ma udać się od razu. Wszędzie stoją potężne palety, na nich to papier toaletowy, to soki, na innych płyny do mycia naczyń, a między nimi wózki widłowe. Ogromna hala robi na dziewczynie wrażenie, lecz z drugiej strony przywołuje myśli tyczące się głównie przeczucia, że może zagubić się w tak dużym miejscu.
        Przebrana, zwarta i gotowa oczekuje na otwarcie sklepu. Dwie minuty.
        Minuta.
        Rozpromieniona April oczekuje przy kasie na pierwszych klientów, co rusz spoglądając w stronę sąsiedniej kasy, gdzie dziś przesiaduje jej pierwsza znajoma — Finny Goreo. Fioletowe włosy delikatnie opadają na ciemną skórę niewysokiej kasjerki, pełne emocji brązowe oczy, wąskie, bladoróżowe usta wykrzywione w nieśmiały uśmiech. Kolczyki i tatuaże sprawiały, że April z początku brała Finny za przebojową duszę towarzystwa. A teraz, gdy z każdą chwilą poznaje ją coraz lepiej, utwierdza się w przekonaniu, że całkiem do siebie pasują.
        Pierwszy klient, wypełniony po brzegi koszyk.
        Chleb, bułki, to razowe, to pszenne, "na co komu tyle pieczywa?" przemyka przez myśl April. Paluszki solone, dezodorant o zapachu wiśni, dziewięć butelek wody, paprykowe chipsy, butelka wina i miętowe gumy. Mężczyzna prosi o karty, dziewczyna domyśla się, że może chodzić o te z promocji, wyjmuje dwie paczuszki i podaje klientowi po czterdziestce.
        Niedługo potem Ap odchodzi od kasy, ustępując miejsca Tarze, gburowatej kobiecie, która na co dzień obsługuje dział mięsny, z tego, co dowiedziała się blondynka. Aps podąża za Finny, aż do działu z owocami.
        — No to posłuchaj, posegreguj wszystko z tej półki. — Fin wskazuje palcem na długą półkę. — I pamiętaj, jeśli klient o coś poprosi, zrób to.
        Nowa kiwa głową i zabiera się za wykonywanie powierzonej jej pracy, stara się odróżnić nektarynkę od brzoskwini, z czym na co dzień ma problem. Wtem zza jej pleców rozbrzmiewa głos.
        — Przepraszam, gdzie znajdę karmę dla kotów, nigdzie jej nie widzę...


Catniss?
Tak, to ty szukasz karmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz