— Co tutaj robisz?
Nawet nie powiedziała "Dzień dobry", czy "Hej". Mniejsza. Moja wizyta musiała ją bardzo zaskoczyć.
— Nie cieszysz się, że mnie widzisz? — dodałem swoim flirciarskim tonem i kokieteryjnie wygładziłem włosy. — Prędzej powiedz co ty tutaj robisz.
— Mieszkam.
Niespodziewanie dziewczyna ruszyła na górne piętro, postanowiłem zrobić to samo.
Po chwili znalazłem się najprawdopodobniej w jej pokoju. Na łóżku leżał jeden z jej psów i bacznie mi się przyglądał. Pogładziłem zwierzę po grzbiecie i powolnym krokiem poszedłem w stronę balkonu.
Na jednym z fotelów siedziała Katfrin, stwierdziłem, że dotrzymam jej towarzystwa.
— Dobrze sobie pomieszkujesz. — Rzekłem, po czym usiadłem miękko w fotelu.
— Normalnie. — Wstała i oparła swoje łokcie na belce drewna. — Lepiej gdy wrócisz na dół. — Dodała po chwili i wyszła z balkonu.
Dziewczyna wyglądała nie na zmęczoną, a przybitą czymś. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale cóż. Czasem lepsza jest po prostu chwila w samotności.
Powoli wyszedłem z pokoju, jeszcze raz gładząc puszystą kulę leżącą beztrosko na łóżku. Cóż ja bym zrobił, żeby mój pies taki był.
Chociaż muszę przyznać, poświęciłem mu więcej czasu i zauważyłem drobne zmiany.
◇◇◇◇◇◇
Resztę czasu spędziłem w salonie z innymi gośćmi. Zapoznałem tam kilka ciekawych osób, zdobyłem cztery numery i grono zazdrośnie patrzących na mnie mężczyzn. Chwilę potańczyłem, napiłem się jakiegoś soku - alkoholu nie mogłem, gdyż musiałem jakoś wrócić do domu. Około godziny 2:45 Megan zaczęła powoli wypraszać gości, a ja w najlepsze siedziałem na sofie i sączyłem niedokończony napój. Po chwili zorientowałem się, że wszyscy zaproszeni już poszli.— Carlo?
— Hm? — odpowiedziałem, odkładając kubek na stół.
— Pomożesz nam w sprzątaniu? — zapytała, patrząc na mnie tak, jakby od mojej odpowiedzi wszystko zależało.
— Nie ma problemu. — odparłem, po czym wstałem i wygładziłem swoją koszulkę.
— Dziękuję. — uśmiechnęła się, po czym udała się na górne piętro. Wyraźnie było widać, że jest zmęczona.
Rozejrzałem się wokół. Jak to jest, że po moich imprezach dom nie przypomina domu, a tu wystarczy pozbierać tylko kubeczki, puste butelki i inne drobnostki? Zaśmiałem się cicho, po czym poszedłem zrobić sobie kawę, gdyż oczy same mi się zamykały. Po jej wypiciu biorę się do roboty.
Próbując znaleźć wszystko co potrzebne do zrobienia sobie "rozbudzacza", usłyszałem ciche kroki na schodach i podejrzliwy głos.
— Więc jakie masz zamiary? Nie wierzę w twoje dobre serduszko.
Odwróciłem się, porzucając i tak skazane na niepowodzenie poszukiwania składników. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że po szyi Katfrin wił się spory wąż i kierował się powoli w stronę podłogi. Nie przestraszy mnie to, gdyż w młodości miałem podobnego.
— Zamiary? Spokojnie, nie jestem seryjnym mordercą, który cię w nocy zasztyletuje. — uśmiechnąłem się podle i zacząłem zbierać kubeczki i pozostałe śmieci.
— Doprawdy? — zmierzyła mnie wzrokiem, lekko się uśmiechając.
— Może i nie jestem idealny, ale nie mam w głowie ułożonego planu działania na to, aby coś ci zrobić, więc jakiekolwiek "zamiary" odpadają. — Zaśmiałem się bardziej sam do siebie i kontynuowałem sprzątanie.
Dziewczyna bez słowa poszła z powrotem na górne piętro.
◇◇◇◇◇◇
Po półgodzinnym sprzątaniu usiadłem na jednym z krzeseł w kuchni i wyglądałem za okno. Nawet nie wiedząc kiedy, zasnąłem.Katfrin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz