1 lip 2018

Od Davida cd. Rachel

Dziewczyna powolnym, pewnym krokiem weszła do małego pokoiku, którego cały wystrój opierał się na materacu i szafce. Jak w celi więziennej.
Wzdrygnąłem się lekko.
- To... Twój pokój? - Wymamrotałem bezmyślnie, rozglądając się wokół.
Moja klaustrofobia obudziła się ze snu zimowego. Poczułem się w tym pokoiku niczym ptaszek w klatce lub morderca - zamknięty na dwadzieścia lat za zabójstwo. Jeżeli Cox mnie stąd nie wypuści, to obawiam się, że wyskoczę przez okno i to ona zostanie zamknięta w takiej celi, bo spadną na nią oskarżenia dotyczące mojej śmierci.
Czyżby dziewczyna pod maską sympatycznej i życzliwej istotki, okazała się być niepoczytalną morderczynią, która właśnie przyprowadziła do miejsca zbrodni swoją kolejną ofiarę, a ta próbowała się bronić? Wyobraziłem sobie scenę, w której służby zadają małej Rachel takie pytania, przyświecając jej w twarz zbyt jasną lampką.
Zerknąłem na Cox i uśmiałem się w duszy. Nie skrzywdziłaby nawet upierdliwej muchy, czy komara latającego koło ucha w środku nocy.
Oj David, ty szaleńcu.
- Tak, mieszkam tu i pracuję od... Chyba, dwóch lat? Oto jedyne na co mnie stać!
Nie dość, że moje myśli przyprawiały mnie o niekontrolowany śmiech, to Rachel skwitowała moje pytanie ostrym jak brzytwa sarkazmem, co sprawiło, że ponownie nie mogłem złapać tchu.
- Dobra, David. Jest późno, nie dam ci wracać samemu o tej porze, na dzisiejszą noc przejmujesz ten pokój!
Albo się o mnie troszczy, albo uważa mnie za taką ślamazarę, że boi się mnie puścić do domu.
Moi mili, jestem dojrzałym, silnym mężczyzną. Bez wątpienia trafiłbym do domu, ale skoro sama Cox nalega?
Jeszcze raz zerknąłem na pokoik. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Nie powinienem wybrzydzać, ale..
W mojej wyobraźni ściany zaczęły się przysuwać do siebie coraz bliżej, zmiażdżą mnie.
- Ale przecież masz też drugi pokój gościnny! - Rzekłem w cichej rozpaczy.
- Tak, ale tamten jest zawalony zdjęciami. Wątpię, byś całą noc chciał się gapić na moją mordę. Zresztą, wybieraj.
Moje oczy zabłysły.
Albo będą mnie prześladować szydercze ściany, które z chęcią mnie zmiażdżą, albo uśmiechnięte twarze Rachel. Wybór jest prosty.
Ruszyłem pędem do pokoju gościnnego. Rzeczywiście, cały tonął w zdjęciach, ale był dużo bardziej przestrzenny i bogaciej urządzony.
Zebrałem porozrzucane zdjęcia, których swoją drogą było multum, a następnie podzieliłem je na mniejsze skupiska i związałem gumkami recepturkami, po czym położyłem równiutko na półce. Zajęło mi to prawie godzinę.
Nawet nie wiecie, jaka była mina Rachel, gdy zobaczyła mnie leżącego z rękami pod głową, w czyściutkim pokoju.
- No, no. Jest z ciebie pożytek. - Odparła, po czym zerknęła na poukładane i związane zdjęcia.- Schludny jesteś. -Zmierzyła mnie wzrokiem , a ja triumfalnie się uśmiechnąłem.
Teraz tym bardziej będzie chciała mnie związać i wrzucić do tamtego pokoiku, żebym jej gotował, czy wykonywał inne żmudne prace pod groźbą morderstwa. Znów zachichotałem w duszy.
Po chwili usiadłem i pokazałem dziewczynie jedno ze zdjęć.
- W nagrodę, wytłumacz mi, co to za zdjęcie i dlaczego.. - Zapytałem, po czym zamilkłem zdziwiony.

<Rachel?Co było na obrazku? Pozostawiam to twojej kreatywności :]>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz