Wieczorna rutyna zawsze przebiegała tak samo i niemiłosiernie nużyła. Bo ile przecież można robić ciągle jedną i tą samą rzecz? To tak jakby powtarzać ciągle identyczny eksperyment, oczekując różnych rezultatów. Nie. Po prostu nie. Nic z tego nie wyjdzie, a nadal będziemy tkwić w jednym punkcie, krążąc jak dzieci we mgle.
Przynajmniej dzień, który na ten moment chylił się ku końcowi, nieco różnił się od pozostałych, wprowadzając do mojego życia nutę świeżości. Ten chłopak znad rzeki, Kasper? Tak, jakoś tak się nazywał. Zainteresował mnie swoją osobą, takim młodzieńczym entuzjazmem, no i grą na gitarze. Lubiłem wsłuchiwać się w dźwięki tego instrumentu, były niezwykle relaksujące i koiły skołatane nerwy. Z tego między innymi powodu sam podjąłem się trudnego, żmudnego zadania opanowania gry na gitarze przynajmniej w stopniu znośnym dla ludzkiego ucha.
Tak, jak zazwyczaj, włączyłem telewizor w salonie, dłuższą chwilę poświęcając na poszukanie odpowiedniego programu. Leniwie naciskając przyciski na pilocie, zerknąłem na zegar. Za jakieś dwadzieścia minut puszczą następny odcinek mojego ulubionego serialu. Muszę więc wyrobić się do tego momentu z kolacją dla mnie i Rosemarie. Dlatego, kiedy tylko odszukałem stację, poszedłem do kuchni. Stukot pazurków lisa utwierdził mnie w przekonaniu, że pupil jest równie głodny jak ja. Z delikatnym uśmiechem na twarzy zająłem się gotowaniem jajecznicy, w międzyczasie przekładając do miski księżniczki resztkę konserwy.
— Bon Appetit, Rosemarie — Pogłaskałem palcem lisiczkę za uszami, po czym wróciłem do gotowania własnego posiłku. Ostatecznie, uzbrojony w talerz oraz parujący kubek, mogłem pójść do salonu, aby tam na kanapie rozłożyć się, okryć kocem i oddać przyjemnemu, wieczornemu wypoczynkowi.
Była jednak jedna kwestia, która nie pozwalała mi w stu procentach zrelaksować się i odprężyć. Spojrzałem na ciemny ekran telefonu, leżącego na szklanym blacie stołu. Powinienem do niego napisać. Tak na wszelki wypadek. Żeby nie było, że jestem ignorantem czy coś. A jeśli... Jeśli przez to zostanę wciągnięty w jakiś program ochrony świadków? Albo inne wojny?
Szybkim ruchem zgarnąłem urządzenie i odblokowałem je. Drżącymi palcami odnalazłem numer i zacząłem pisać wiadomość, kilkukrotnie usuwając ją i zaczynając na nowo.
"Cześć, nie wiem, czy to dobry numer, ale jeśli tak, to chcę cię z góry przeprosić, jeśli przepraszam. Poszedłeś tak szybko, nie zdążyłem ci się przedstawić. Nazywam się Etienne. Miło było cię dzisiaj poznać."
Uderzyłem kciukiem w przycisk "Wyślij" i odrzuciłem telefon na poduszki, jakby był co najmniej bombą. Opadłem na plecy, wbijając spojrzenie w sufit, po czym westchnąłem. Limit interakcji międzyludzkich został przekroczony. I to o wiele.
<Kasper? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz