Strony

2 lip 2018

Od Jacoba

Pamięć jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, prawda?
Trudno się nie zgodzić. Szczerze powiedziawszy, wszystko na tym świecie ma swoje dobre i złe strony.
Wracając do pamięci - dzięki niej tworzysz wspomnienia różnych pięknych chwil, czy zapamiętujesz niezwykłe osoby, które napotkałeś na swojej drodze. To jest pozytyw, ale i logicznie myśląc, jest również i druga, niekoniecznie dobra strona takiego zjawiska.
Osoby, zdarzenia i sytuacje, o których wolałbyś zapomnieć lub których żałujesz, pozostają złośliwie w twojej pamięci i nie chcą się z niej ulotnić, wymazać.
Tak właśnie było w moim przypadku. Pozwólcie, że wszystko wam opowiem.
Dorastałem w rezydencji i rozpoczynałem naukę w prestiżowej szkole. Zapowiada się normalnie, prawda? Typowy rozpieszczony dzieciak.
Mogłem pozwolić sobie na wszystko, bo moi rodzice mieli pieniędzy w bród. Nawet jeżeli byłbym słabym uczniem, miałbym zapewnioną spokojną przyszłość z mnóstwem przepychu.
Marzenie, prawda?
Też tak myślałem. Jako malec, sądziłem, że mając majątek, można wszystko. Nadal jakieś strzępki tego myślenia zostały w mojej głowie.
Niestety, z czasem uświadamiasz sobie, że osób nie kupisz.
Gdy byłem siedmioletnim szczylem, do trzeciej klasy dołączył Carlo Rossi. Mimo, że był trzy lata starszy, od razu zauważyłem, że jesteśmy podobni.
Po niedługim czasie zostaliśmy kumplami z podwórka. Zawsze trzymaliśmy się razem, niestety dużym problemem było to, że chodziliśmy do innych klas.
Dorastaliśmy beztrosko, przechodząc przez kolejne zawiłe etapy naszego życia. Gdy miałem 15 lat uważałem, że głównym priorytetem każdego nastolatka było posiadanie grona szalejących za nim dziewczyn. [Do dziś nie rozumiem mojego ówczesnego myślenia.]
Ja oraz Carlo byliśmy uważani za najprzystojniejszych w szkole, dlatego nie narzekaliśmy na brak zainteresowania. Dodatkowo graliśmy w futbol, co czyniło nas gwiazdami.
W momencie, gdy ja trafiłem do pierwszej klasy liceum, Carlo udawał się do college'u i musieliśmy się pożegnać. Na szczęście nasza przyjaźń "nie zgasła", ponieważ mieszkaliśmy dosyć blisko siebie i widywaliśmy się prawie codziennie.
Z czasem, gdy osiągnąłem pełnoletność, moje życie zaczęły wypełniać imprezy, bagatelizowanie nauki, nadużywanie alkoholu, nieszanowanie dziewczyn.
Od tamtego momentu do dziś ciągną się za mną konsekwencje moich czynów, przykładowo problemy z alkoholem.
Sięgam po niego zawsze, kiedy coś pójdzie nie po mojej myśli lub się nie ułoży.
Wracając do przeszłości.
Z każdą kolejną porzuconą dziewczyną, z każdym wypitym kieliszkiem i z każdą imprezą czułem, że się gubię. Powiadomiłem mojego przyjaciela, że chcę się zmienić. Ten zaproponował mi zorganizowanie ostatniej imprezy, następnie [według jego pomysłu] miałem powrócić do "normalności". Klasycznie, zaprosiłem Carlo i cały tłum ludzi z liceum i mojej klasy senioralnej.
Impreza odbyła się w mojej rezydencji, gdyż rodzice byli na wyjeździe biznesowym. W każdym razie, wokół mnie i Carlo ciągle kleiło się stado pijawek, które nie chciały dać nam spokoju. Gdy wymknąłem się z tłumu, wpadłem na kolejną dziewczynę.
Ona jako jedyna wydawała się inna. Na mój widok zachowywała się zupełnie normalnie i traktowała mnie jak równego sobie. Podobało mi się to. Ta sytuacja zmotywowała mnie do refleksji. Rzuciłem alkohol i dałem sobie spokój z dziewczynami. Teraz postanowiłem skupić się nowo poznanej dziewczynie - Sandy. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, a ona pomogła mi wyjść ze złych nawyków.
Niestety, zacząłem zaniedbywać spotkania z Carlo. Nie wiedział o Sandy, do momentu, gdy spotkał nas razem w pobliskim barze, popijających koktajl i trzymających się za ręce.
Dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że znalazłem sobie nową dziewczynę.
Wywołało to u mojego włoskiego przyjaciela zdziwienie, gdyż nigdy nie angażowałem się w stałe relacje. Zawsze unikałem jakichkolwiek zobowiązań.
Na początku kumpel bagatelizował mój związek i traktował go tak, jak resztę moich przelotnych miłości. Gdy zobaczył, że mimo upływu kolejnych tygodni ciągle byłem z Sandy, zaczął mnie do niej zrażać. Nakłaniał mnie do starego trybu życia. Posuwał się do coraz gorszych rzeczy, a ja ciągle mu to wybaczałem. Jednak to nie koniec.
Po dwóch miesiącach dziewczyna zaczęła się zachowywać dziwnie.
Szybko poznałem odpowiedź tej nagłej zmiany.
Wszedłem z nieoczekiwaną wizytą do pustego domu Carlo. Powolnym krokiem ruszyłem do jego pokoju, po czym otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazał się obrzydliwy widok.
Zastałem kumpla obściskującego się z moją dziewczyną.
W pełni zrozumiałem jego plan.
Odebrał mi ją, by zwrócić na siebie moją uwagę.
Serce dosłownie pękło w ułamku sekund. Trzeba było je jakoś złożyć na nowo.
Zacząłem pić, wpadałem w liczne furie. Wielokrotnie bywałem w areszcie za bijatyki.
Od tamtego momentu urwałem kontakt z Carlo i ignorowałem ciągłe przeprosiny Sandy, która tłumaczyła się żałosnymi argumentami.
Kilka miesięcy później, gdy zakończyłem liceum, a do mojego życia zaczęła pukać dorosłość, udałem się do college'u i uganiałem za długonogimi blondynkami. Trzy lata po ukończeniu nauki, wyprowadziłem się do mniejszego miasteczka.
Tam poznałem Ashley - dziewczynę do złudzenia przypominającą mi Sandy.
Moje wspomnienia ponownie wróciły.
Często miewałem nieprzespane noce, a do mojego domu wpraszały się koleżanki "pijawki" z liceum, które dziwnym trafem zamieszkały w okolicy.
Jednak z czasem mój smutek wyparował. Ashley i ja zaczęliśmy lepiej się poznawać, nasza znajomość zmierzała w poważniejszym kierunku, wszystko układało się idealnie do momentu, gdy dostałem SMS.

Otrzymałeś 1 nową wiadomość od Carlo:
Wprowadzam się do Avenley River.
Będziemy się widywać, stary kumplu  ;)

W mojej dłoni pojawiła się pokrzepiająca butelka wina, a w radiu zabrzmiały rzewne kawałki.

Znów wszystko odwróciło się do góry nogami. Historia lubi się powtarzać.
Żyłem w ciągłym strachu, że Carlo będzie chciał odbudować naszą znajomość, jednak gdy zobaczy Ashley, zabierze mi ją, tak jak niegdyś Sandy.
Znów zostałbym sam, z towarzyszem w postaci alkoholu, a na głowie miałbym człowieka, który znów sprowadza mnie na zły tor.
Do tego dopuścić nie mogę, więc nawet gdybym miał trafić do aresztu za pobicie, ochronię Ashley przed tym potworem.

***
Następnego dnia zauważyłem promienną twarzyczkę w progu moich mosiężnych drzwi.
Właśnie do mojego domu wprosił się Carlo z całą grupką dziewczyn w skąpych szmatkach i z uwagą przygląda się Ashley popijającej herbatę na mojej sofie.
Już po chwili rzuca się obok niej niczym cholerny tygrys i kładzie ramię na oparciu, wyrzucając jak z armaty komplementami z myślą, że to pozwoli mu ją zdobyć.

Moje życie właśnie runęło.
Trzymajcie mnie, bo skończę w celi za morderstwo.

Osoba z moich koszmarów stała się ponownie rzeczywistością.
Nielitościwy świecie, dlaczego mi to robisz.
Losie, czym sobie na to zasłużyłem?
Sam ani trochę nie pomagasz, a mimo to rujnujesz wszystko, cokolwiek odbuduję.



+1000 słów :]
+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz