- Kawa mrożona z gałką lodów cynamonowych na wynos proszę -
powiedziałam do dziewczyny za ladą, a ta szybko nabiła to na kasę.
Podałam jej pieniądze, a ta wydała resztę dając mi paragon z numerkiem
36. Stanęłam z boku i wyjęłam telefon i odpisałam na wiadomości na temat
tego kiedy można przyjechać na jazdę konną. Kiedy mój numer wyświetlił
się na telewizorze podeszłam i zabrałam moją kochaną kawę. Wsypałam od
razu jedną saszetkę cukru i zamieszałam lekko, wyrzuciłam śmieci do
kosza i trzymając przy sobie napój jak dziecko wyszłam z pomieszczenia
od razu zakładając okulary przeciwsłoneczne.Skierowałam się na drugą
stronę jezdni gdyż tuż za parkiem stał mój samochód. Nagle usłyszałam
warczenie i szczekanie psa za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z
pitbulem. Zwierze nie miało kagańca, a widać, że nie należało do
łagodnych, sam właściciel sobie z nim nie radził.
- Załóż psu kaganiec zanim kogoś zagryzie - rzekłam patrząc na niego zła. Chłopak spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Nie bój się trzymam go - powiedział i uśmiechnął się do mnie tym uśmiechem... jak się na niego mówi? Łobuzerskim? Tak.
-
Zacznijmy od tego, że gdyby szarpnął mocniej pociągnął by twoją dłoń,
która by się zaplątała, a ty nic nie zrobisz - rzekłam i upiłam łyk kawy
poprawiając okulary, które trochę spadły mi z nosa.
-
Przemądrzała - powiedział i przyciągnął do siebie bliżej psa, który
patrzył na mnie zainteresowanym wzrokiem. Pewnie wyczuł mój
zwierzyniec.
- Wolę słowo mądra - odpowiedziałam i puściłam mu
oczko mimo iż nie mógł tego dokładnie zobaczyć. Odwróciłam się i
ruszyłam w stronę swojego samochodu.
- Odwiń dłoń z tej smyczy bo
naprawdę zrobisz sobie krzywdę - zawołałam jeszcze - ach takim dzieciom
nie powinno się sprzedawać zwierząt - dodałam po chwili. Wyjęłam
kluczyki i otworzyłam samochód od razu wsiadając. Położyłam kawę na
swoim miejscu i wyjęłam telefon wybierając numer do Christiana- mojego
brata.
- Będziesz dziś? - zapytałam nawet się nie witając.
-
Będę - odpowiedział, a potem rozłączył się. Tak... nasze wspaniałe
rozmowy... Odpaliłam samochód i rzuciłam telefon na stacyjkę bo nie
chciało mi się już wkładać go do kieszeni spodni. Czyżbym była leniwa?
Możliwe. Bardzo wręcz. Wyjechałam z parkingu i włączyłam się w ruch.
Stanęłam na pasach gdy pojawiło mi się czerwone światełko, zobaczyłam,
że przechodzi przez nie chłopak z tym psem. Tym razem poprawnie trzymał
smycz. Dłoń nie była owinięta co dawało pewność, że nawet gdy pies
pociągnie i się wyrwie to właściciel nie zostanie wtedy pociągnięty
kawałek po ziemi oraz jego ręka będzie miała prawidłowy przebieg krwi.
~~~~**~~~~
Następnego
dnia siedziałam w pracy z psami, musiały oczywiście jak co miesiąc zdać
test. Czy są w stanie dalej tropić i czy węch im się nie popsuł. Niala i
Veron jak zawsze zaliczyli wszystko dobrze, a ja jako iż mogłam iść
wcześniej za to do domu byłam zadowolona. Stwierdziłam iż udam się z
nimi do parku by tam jak zawsze mogły poganiać ptaki. Oczywiście w
kagańcach, obawiam się, że mogłyby zagryźć te biedne stworzenia w mniej
niż trzydzieści sekund. Skierowałam się więc z nimi do parku i ulubionym
miejscu przy jeziorku zajęłam jedną z ławek. Odpięłam Niale i rzuciłam
jej patyk na co ona bez wahania pobiegła po niego. Veron za to położył
się tuż obok ławki, na której siedziałam.
- Widzę, że nasza
Pani przemądrzała też ma pieski - usłyszałam głos, spojrzałam więc na
osobę mówiącą, którą okazał się być chłopak z wczoraj. Westchnęłam i
wywróciłam oczami.
- Ja chociaż umiem je prowadzić i się ich nie
boje - powiedziałam, a moje słowa potwierdził Veron, który wstał i
warknął w stronę chłopaka ukazując mu kły. Mój pies swoją posturą
straszył wielu, a stojąc zasłaniał mnie prawie w całości.
- Nie boje się swojego psa - odpowiedział od razu broniąc się.
-
Tylko winny się tłumaczy - rzekłam i wstałam, Niala podbiegła do nas, a
ja od razu zapięłam jej smycz. Spojrzałam na chłopaka, który był ode
mnie dużo wyższy.
- Zresztą nie obchodzi mnie czy się go boisz
czy nie, zacznij po prostu częściej z nim przebywać. Powinien wtedy
złagodnieć - wtrąciłam się ponieważ już chciał coś powiedzieć.
Carlo? <Pierwsze opowiadania zawsze mi nie wychodzą więc przepraszam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz