- To dla mnie? - spytałam i zdjęłam swoją kurtkę chcąc ją odwiesić. Chłopak jednak odebrał ją ode mnie.
- Tak, bella signora. Moje rodzinne, italskie przysmaki - odpowiedział i
powiesił za mnie kurtkę. Poszłam w kierunku stołu i tam zajęłam
miejsce, zdziwiona spojrzałam na lasagne z myślą, że może coś tam dodał.
Niech lepiej on spróbuje pierwszy. Chłopak usiadł na przeciwko mnie i
sięgnął od razu po czerwone wino nalane do kieliszków.
- Skąd te dobre serce? - spytałam i także sięgnęłam po wino upijając łyk co także uczynił Carlo.
- Od zawsze jest we mnie - odpowiedział i uśmiechnął się, a ja prawie
zakrztusiłam się alkoholem. Chłopak zmarszczył brwi jednak nie
skomentował tego posunięcia. Zaśmiałam się więc w duchu.
- Smacznego - rzekł, a ja skinęłam głową mówiąc to samo. Carlo
podziękował i zaczął jeść swój kawałek. Czyli jest mniejsze
prawdopodobieństwo, że jest zatrute czy coś... no bo jednak mógł dać
oddzielnie do mojego kawałka jakieś środki. Ale też nie wiedział jakie
miejsce zajmę... więc nie mógł ryzykować. Czyli prawdopodobieństwo, że
jest to zatrute jest nikłe. Odważyłam się więc wziąć sztućce do dłoni i
zacząć jeść. Byłam mile zaskoczona ponieważ lasagne okazała się być
zjadliwa, a co jeszcze dziwniejsze dobra. Spojrzałam na chłopaka, który
jadł w milczeniu. Panowała cisza, jednak nie była ona zła, wręcz
przeciwnie. Jakby normalna.
- Często gotujesz? - spytałam, a on uniósł na mnie wzrok.
- Kiedy chce i kiedy muszę - odpowiedział, a ja skinęłam głową z uśmiechem i znów chwyciłam za kieliszek czerwonego wina.
- Gdzie pracujesz? Szybko przyjechałaś - powiedział, a ja upiłam łyk napoju.
- W wojsku, wyszłam wcześniej - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami, chłopak spojrzał na mnie z większym zainteresowaniem.
- Więc kim jesteś? - zapytał, a ja przez chwile nie wiedziałam o co mu
chodzi więc uniosłam lekko lewą brew w górę. Po chwili jednak
zrozumiałam sens pytania.
- Pułkownik - odpowiedziałam, a moje słowo bardzo go zaskoczyły.
- Więc ile Pani pułkownik ma lat skoro jest na tak wysokim stanowisku? -
zapytał, a ja wywróciłam oczami jednak mimo woli uśmiechnęłam się lekko
i odłożyłam kieliszek na swoje miejsce.
- Damy o wiek się nie pyta, jednak skoro już o tym mowa to dwadzieścia
pięć - odpowiedziałam i ukroiłam kolejny kawałek lasagne biorąc go do
ust.
- Szybko uzyskałaś taki stopień - powiedział, a ja skinęłam głową.
Wiedziałam, że to bardzo szybko jednak cieszyłam się ze swojego
stanowiska.
- Musisz być często zajęta - rzekł, a ja westchnęłam i spojrzałam na
Carlo, który siedział spokojnie na krześle jakby czuł się tutaj
swobodnie. To lekko mnie zdziwiło.
- Wystarczająco dużo by móc zjeść obiad z wspaniałym flirciarzem -
powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, na twarzy chłopaka przez
chwile przebiegł gest zdziwienia jednak szybko zastąpił go uśmiechem.
- Mądrala - rzekł Carlo i sięgnął po kieliszek.
- Mówiłam ci już jakie wolę określenie - odpowiedziałam z lekkim
uśmiechem opierając się wygodniej o krzesło. Może by tak powoli zacząć
się nim bawić?
- Czyżbyś mnie nie słuchał? - zapytałam.
- Oczywiście, że cię słucham - odpowiedział, a ja skinęłam, chłopak
podniósł się widząc, że już od jakiegoś czasu nie jem i zabrał talerze.
Poszłam za nim. Odłożył naczynia do zmywarki i sięgnął po deser z
lodówki, który przygotował już wcześniej.
- Postarałeś się - powiedziałam, a chłopak wyszczerzył się do mnie i
zaniósł talerze do stołu. Usiadłam więc znowu i wzięłam do dłoni
widelczyk. Spróbowałam ciasta i okazało się być także dobre.
- Wolałabym inny deser - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i spojrzałam w
jego oczy. Czas zacząć zabawę. Wiedziałam, że chłopak od razu połknie
haczyk zarzucony specjalnie dla niego. Widziałam, że jest on typowym
dupkiem, który podrywa, każdą napotkaną dziewczynę. Jednak w stosunku do
mnie będzie to wręcz mało prawdopodobne by w jakikolwiek sposób mnie
zaliczył. Jedno jest pewne, chłopak będzie się starał, będzie myślał, że
jestem chętna, a nagle zmiana decyzji. Unikanie.
- O jakim deserze mówisz? - zapytał, a jego oczy błysnęły z zainteresowaniem. W sumie łatwo poszło...
- Mogłabym pokazać, ale teraz ten nie może się zmarnować. Następnym
razem to ja zrobię deser - powiedziałam z lekkim uśmiechem i sięgnęłam
po kieliszek wina.
Carlo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz