Całkowicie straciłem poczucie czasu. Może i nie znaliśmy się długo, ale byłem po prostu ciekaw, czy to cokolwiek znaczyło.
A jednak okazało się, że nic.
Zupełnie nic.
— Wypijesz kakao, czy wolisz herbatę? — Kakao.
Dziewczyna postawiła przede mną kubek gorącego napoju, a jej brat siedział obok i prosił o kolejną porcję naleśników. Mimo że często bywali dla siebie zadziorni, widziałem, że to naprawdę zgrane rodzeństwo, które nie opuściłoby się w potrzebie. Katfrin podsunęła talerz z jej przysmakiem w moją stronę. Skosztowałem. Naleśniki były naprawdę pyszne, jednak coś nie dawało mi spokoju. Moje myślenie skierowało się w zupełnie innym kierunku. Co ja tutaj tak właściwie robię? Dostałem już od niej odpowiedź, a mimo to, ciągle siedziałem w jej domu i nie miałem ochoty wychodzić. Co się ze mną dzieje? Nie wiem, ale najwyższa pora to skończyć.
— Dziękuję. Było pyszne. — wstałem, odłożyłem naczynia do zlewu i narzuciłem płaszcz.
— Już wychodzisz? Myślałam, że jeszcze chwilę z nami posiedzisz.
— Nie mogę, mam... — zamilkłem na moment — Kilka spraw do załatwienia.
— No dobrze, na razie. — patrzyła na mnie, gdy zamykałem drzwi.
Czym prędzej wsiadłem do samochodu i odjechałem. Pragnąłem po prostu posiedzieć trochę w samotności. To lepsze niż upijanie się na umór, czy podrywanie dziewczyn w barach.
***
Było mi smutno. Po prostu dziwnie smutno.
— Hej Carl, co jest? — uniosłem wzrok na stojącego w progu drzwi Daniela.
— Nic.
— Coś musi być na rzeczy, widać po tobie.
— Proszę, nie drąż tematu.
Mężczyzna zmierzył mnie posmutniałym wzrokiem i wyszedł. Wiem, że chciał pomóc, ale tym razem musiałem odmówić.
***
Już zasypiałem, jednak wybudził mnie dzwonek telefonu, który leżał na szafce tuż przy moim uchu.
Katfrin? Przepraszam, moja wena wyszła na spacer, powinna za niedługo wrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz