- Dasz radę wytrzymać w samochodzie czy wezwać karetkę? – Usłyszałam opiekuńczy głos chłopaka.
- Nie chciałam sprawiać kłopotu... – mruknęłam pod nosem, masując skroń, by zniwelować nieustające bóle głowy. – Wystarczy, że wysadzisz mnie na komendzie i dam sobie radę.
Nie otwierałam oczu, powieki stały się zbyt ciężkie, by choćby spróbować je unieść. W wyczerpującej podróży do samochodu czułam jedynie, jak grunt pod nogami chłopaka zmienia się co nierówny okres czasu. Nim zdążyłam pomyśleć nad czymkolwiek, zostałam ostrożnie położona na przednim siedzeniu; ostatkami sił zapięłam się już sama, wbrew temu, że z zamkniętymi oczami cholernie ciężko było wycelować w zapięcie. Gdy rozchyliłam ociężałe powieki, zauważyłam jak światła samochodu rozbłyskują jasnym blaskiem. Na zewnątrz dookoła panowała okropna, nieprzenikniona ciemność, wręcz pożerająca ostatnie źródła światła. Dopiero po małej chwili, zamknięta w stanie zwyczajnego ogłupienia, uświadomiłam sobie, że Felix kucnął przy drzwiach samochodu, ściągając plecak z ramion.
- Jak długo tam byłaś? – spytał łagodnie, a patrząc zaledwie kątem oka, udało mi się dostrzec, jak wyciąga z plecaka opakowanie przeciwbólowych oraz butelkę wody. Zaraz znalazło się to w moich rękach. – Zawiozę cię do domu.
Dzielnie łyknęłam tabletkę, popijając szybko wodą i przy tym krzywiąc się odrobinę. Suche gardło, przez które przepłynął strumień świeżej h2o, zaprotestowało nagłym bólem.
- Nie jestem w stanie stwierdzić... odkąd film mi się urwał, mogłabym pójść o zakład, że dzień czy dwa. Nie zdążyłam się porządnie pokaleczyć. – Obejrzałam szybkim spojrzeniem swoje obolałe, sine nadgarstki i znowu zaczęłam nalegać. – Jesteś pewien, że do domu? Nie czuję się źle, a to kawał drogi. Uwierz mi, kompletne zadupie.
Zanim oddałam mu butelkę z wodą, pociągnęłam jeszcze jeden, porządny łyk. Woda zdawała się teraz być niesamowicie dobra, a mój organizm wręcz o nią krzyczał.
- Jest środek nocy, ty słaniasz się na nogach, a komunikacja miejska nie jeździ o tej porze – powiedział nad wyraz spokojnie. Od kiedy pamiętam, jego głos ani razu nie zmienił tonu. – I tak się tu nie nadam. Mam miękkie nadgarstki.
- Ty wolisz przebierać w kościach i zwłokach niż w broniach palnych? – Pozwoliłam, aby na usta wkradł mi się lekki, zmęczony uśmiech. – To całkowicie zrozumiałe... chyba. – Co jak co, ale byłam mu wdzięczna za pomoc: leki, podwózka, nawet mimo głupoty, którą zrobiłam, pchając się w tamto bagno.
- Hmm... Powiedzmy – stwierdził dosyć lapidarnie, ściągając z siebie kamizelkę. – Tam jest bezpieczniej – dodał i mogłam usłyszeć, jak głośno odetchnął z ulgą. – Jesteś pewnie głodna, co?
Gdy tylko zapytał, automatycznie skupiłam się na swoim żołądku, który, jak się okazało, grał głośnego marsza.
- Tylko trochę... przyjadę do domu to siostra z pewnością coś zrobiła. – W głośnym westchnieniu zawarłam całe swoje zmęczenie, jednocześnie uświadomiając sobie, na ile czasu zostawiłam swoją młodszą siostrę samej sobie. Okropne uczucie, które powiększało się niczym czarna dziura.
Poczułam na sobie przelotne spojrzenie, gdy Felix usiadł za kierownicą.
- Pojedziemy do jakiegoś baru szybkiej obsługi. Możemy wziąć nawet na wynos – mruknął, zamykając drzwi. Odpalił silnik.
- A co do tej sprawy z moim ojcem... Mam to już gdzieś – powiedziałam tak bezpośrednio i obojętnie, na ile było mnie stać.
- Nie masz tego gdzieś – odparł spokojnie, na co odpowiedziałam mu zaskoczonym spojrzeniem, który wyrażał nieme pytanie „a ty skąd mógłbyś to wiedzieć?”. – Inaczej nie powiedziałabyś tego w taki sposób.
Podniosłam brew w niemałym zastanowieniu, próbując dojść do tego, czy to co powiedział, miało w sobie jakieś ziarno prawdy. Mimo wielu szepczących za uchem myśli, żadna nie wydobyła się z moich ust. Nie zamierzałam długo ciągnąć tematu ojca, bo przez cały czas wszystkie krzywdy i porażki życiowe, jakimi były moje ostatnie lata, podpisywałam pod niego. To nienawiść, która nie ustawała nawet z biegiem czasu. Nie mogłam powstrzymać kuszącej myśli, że czułabym ogromną ulgę, wiedząc, że mężczyzna jednak nie żyje.
- Nie wiem co sobie wtedy myślałam. – Gdybym miała dużo siły, najpewniej walnęłabym się w głowę za tę ryzykowną eskapadę do fabryki. Mocno i porządnie. – I zauważyłam, że lubisz stawiać na swoim. – Zerknęłam na niego chyba niezbyt dyskretnie, obserwując jak w jego niebiesko-zielonych oczach pojawia się błysk zdziwienia.
[Felix kotecku?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz