20 sie 2018

Od Antoniego CD Nivan

— Wiesz, że wystarczyłaby mi kromka z dżemorem i jakaś lura, prawda? — zapytał, parskając śmiechem, gdy rozkładał sztućce na stole. Uśmiechnąłem się, wzruszając ramionami i również usiadłem przy stole, gdy tylko on to zrobił. — Znaczy się, dziękuję. Tak.
Wybuchnąłem śmiechem, biorąc widelec do ręki i pokręciłem głową.
— Prawdopodobnie wiem, ale nie mam aktualnie dżemu, skończył się — oświadczyłem, spoglądając na mężczyznę z szelmowskim uśmieszkiem. — Zresztą, błagam, jajecznica to nie jest szczyt moich umiejętności kulinarnych i raczej nie robi się jej przez godzinę, już nie myśl, że robię ci nie wiadomo jaką przysługę — dodałem, wstając jeszcze od stołu, gdy zorientowałem się, że jednak czegoś nam brakowało. — Sok pomarańczowy, woda, herbata czy kawa? — zapytałem, przysuwając przy okazji krzesło biodrem. Bo po co używać rąk. — Alkoholu nie proponuję, jest zdecydowanie na to za wcześnie, a już od dawna nie jesteśmy biednymi studentami — dodałem, po czym zaśmiałem się i odwróciłem na pięcie, a następnie ruszyłem do kuchni. — I nie gap się na moje plecy, a jedz, bo ci wystygnie.
W sumie to już dawno nie spędziłem tak przyjemnie poranka.
Znaczy, oczywiście, że zazwyczaj były spokojne, ciche i tak dalej, ale jednak po prostu nie były przyjemne. Nie żeby były złe czy okropne.
Raczej po prostu nijakie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz