Przez dwie godziny próbowałem naprawić nieszczęsny kran,
jednak z każdą kolejną minutą powątpiewałem w swoje umiejętności hydrauliczne.
A może ta usterka to jedna wielka bujda?
Co jest z nim nie tak? Straszy.
Co jest z nim nie tak? Straszy.
Te słowa odbijały się echem w mojej głowie i wywoływały
cichy, ledwo słyszalny chichot. Nigdy nie naprawiałem straszącego kranu.
Dobrze, spoważniejmy. Może rzeczywiście coś się z nim
dzieje, a to ja nie jestem w stanie tego zlokalizować? Tak też może być.
Z rozmyślań wyrwał mnie wysoki, cukierkowy głos jakiejś
dziewczynki. Uniosłem głowę i spojrzałem na nią.
— Kim pan jest?
Chłopakiem Idy? — uśmiechnęła się do mnie i zwróciła w stronę kobiety. — Ida?
Jesteś w ciąży?
Wybuchnąłem głośnym,
niekontrolowanym śmiechem, który odbijał się echem w dosyć ciasnym mieszkaniu.
Zakręciłem wszystkie zawory i pochowałem narzędzia. Następnie wstałem,
wystawiając dłoń dziewczynce.
— Cześć. Mam na imię
Daniel. — uścisnąłem delikatnie jej rękę. — I nie jestem chłopakiem Idy.
— Danielek?
— Można i tak. —
wyszczerzyłem swoje białe zęby, z trudem zachowując powagę. — A ty, jak się nazywasz?
— Daisy.
— Piękne imię.
Do naszej rozmowy
dołączyła Ida i z rumieńcami na twarzy zaczęła tłumaczyć, że nie jest w ciąży.
Ubrałem koszulę, po czym przerwałem ten długi wywód, z zakłopotaniem drapiąc
się po karku.
— Z kranem wszystko w
porządku. Jedyne, co przykuło moją uwagę, to ten pierścionek. — wyjąłem go z
kieszeni i położyłem kobiecie na dłoni.
— O! Szukałam go. Dziękuję!
— Nie ma sprawy. Jakby
kran nadal cię straszył, nawet w środku nocy, to dzwoń. Z chęcią pomogę. — uśmiechnąłem
się szarmancko i po raz kolejny ubrałem płaszcz.
— Gdzie pan idzie? — dziewczynka chwyciła mnie za nogawkę spodni.
— Do domu.
— Ale… Myślałam, że się razem pobawimy! — zmierzyła mnie smutnym wzrokiem.
Daniel, dobrze wiesz, że nie potrafisz
odmawiać.
— No dobrze. Zostanę
specjalnie dla ciebie.
Pisnęła z radości i
poszła do torebki, po czym wyciągnęła z niej trzy lalki.
— Chodźcie!
Usiedliśmy w kółku. Każdy otrzymał jedną lalkę. Ja jakiegoś chłopaka z blond włosami, Ida księżniczkę, a Daisy malutką lalę, imitującą dziecko.
Usiedliśmy w kółku. Każdy otrzymał jedną lalkę. Ja jakiegoś chłopaka z blond włosami, Ida księżniczkę, a Daisy malutką lalę, imitującą dziecko.
— Czyli bawimy się w
rodzinę, tak? — uniosłem rozbawiony wzrok na Idę.
— Tak! — odparła Daisy i
poprawiła ubranka swojej zabawki. — Start!
Razem z Idą całkowicie
zastygliśmy w bezruchu nie wiedząc, co robić.
— Tato, tato! —
krzyknęła Daisy.
— Co się stało córeczko?
— odpowiedziałem.
— Dlaczego nakrzyczałeś
na mamę?
Zmarszczyłem brwi. Co?
— Nie
nakrzyczałem… Dlaczego miałbym?
— Przeproś mamę!
— No dobrze. — zrozumiałem, że Daisy będzie kierowała tym, co ma się wydarzyć. Przechyliłem zabawkę w kierunku kobiety. — Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem.
— Nic nie szkodzi, wybaczam! — odparła Ida.
— Nic nie szkodzi, wybaczam! — odparła Ida.
— Pocałuj ją! —
krzyknęła dziewczynka, zerkając na mnie z uśmiechem.
Ta zabawa z każdą chwilą
staje się coraz bardziej ciekawa.
Przybliżyłem twarz swojej
lalki do tej, którą kierowała Ida, imitując pocałunek, po czym uśmiechnąłem się szelmowsko i uniosłem wzrok na kobietę.
Daisy zaczęła radośnie
piszczeć i klaskać.
— To co, mała przerwa? —
zaproponowałem.
— Jestem za. — Ida
zostawiła lalkę na podłodze i ruszyła do kuchni.
— Ale tylko pięć minut! —
Daisy zebrała zabawki, grzecznie na nas czekając.
Wstałem i powolnym
krokiem poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz wodą i korzystając z lustra,
przygładziłem włosy. W końcu wyszedłem, tym samym wpadając prosto na Idę.
— Ups, przepraszam.
Zagapiłem się. — cofnąłem się o krok i lekko poczerwieniałem.
— Nie szkodzi. —
uśmiechnęła się lekko i po chwili zmieniła temat. — I jak? Przypadła ci do gusta zabawa?
— Owszem, podoba mi się. — zachichotałem i mimowolnie musnąłem ręką ramię dziewczyny. Nie kontrolowałem tego. — Czekam na jej urzeczywistnienie. — uśmiechnąłem się flirciarsko i poszedłem w kierunku Daisy, po czym usiadłem obok niej.
— Możemy zaczynać? —
zapytała dziewczynka, lekko się niecierpliwiąc.
Ida? ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz