Zadrżałam, gdy ten złapał mnie za dłoń i ucałował jej wierzch. Rzadko kiedy jakikolwiek facet, którego poznałam, wykonał ten gest. Może nie było to dla mnie coś dziwnego, ale na pewno nieprzewidywalnego.
- To ja dziękuję za wybranie właśnie mnie. - Narzucił sobie płaszcz na ramiona i już zamierzał wyjść z mojego mieszkania. Coś w głębi mnie drażniło i nie chciało mu pozwolić z niego wyjść. - Do widzenia - powiedział, a ja akurat w tym samym momencie złapałam go za rękę. Boże, idiotko, co ty najlepszego robisz? Odwrócił się do mnie i zmierzył zdziwionym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam na szybko wymyślać jakiś powód jego zatrzymania. Nie łatwiej powiedzieć, że to jednak nic i może iść?
- No bo… - podrapałam się w tył głowy. Myśl, Ida, myśl! - Bo… coś mi się stało z kranem i potrzebuję pomocy… - Matko bosko częstochowsko… Gorszej głupoty palnąć nie mogłam, mój kran akurat miał się świetnie.
- Nie mogłabyś zadzwonić po specjalistę? - uniósł jedną brew do góry z lekka rozbawiony.
- No… nie. - Podrapałam się zdenerwowana po ręce. Zawsze jak się denerwuję, to się drapię. - Biorą sobie, nie wiadomo ile za takie małe usterki, a wcale nie muszą tego zrobić dobrze. Nie bardzo ufam hydraulikom.
Mężczyzna zaśmiał się cicho i wszedł z powrotem do mieszkania, zrzucając płaszcz z ramion.
- Zajmę się tym, tylko nie wiem, czy pamiętam, jak to się robiło. - Podciągnął rękawy do góry i ruszył w kierunku kuchni. Boże, oby serio coś się z tym kranem stało, by chyba sama własnoręcznie się uduszę. Pierwszy raz tak bardzo życzyłam sobie jakiejś usterki - chociaż zazwyczaj jest tak, że, jak sobie czegoś życzysz, to życie ma cię w dupie, a jak nie chcesz, by coś się stało, to dostajesz w dupę od życia. Standard.
- Tam pod zlewem masz prowizoryczną skrzynkę z narzędziami. - Wskazałam w tamto miejsce, idąc powoli za nim. Byłam zestresowana jak nigdy. Nie chcę, żeby wiedział, że kłamałam. Po cholerę ja go wtedy łapałam za rękę? Mogłam go zostawić, poszedłby sobie i możliwe, że kiedyś byśmy się jeszcze spotkali. Może... Ida, jesteś taka cudowna, że już zdążyłaś się przywiązać do mężczyzny, którego znasz zaledwie parę dni. Brawo.
Daniel otworzył szafkę i spojrzał na rury, które tamtędy przebiegały. Zmarszczył brwi, wyciągając skrzynkę z narzędziami.
- Nie widzę tu nic podejrzanego - powiedział, patrząc na mnie przez chwilę. - Co się działo, że pomyślałaś, że kran trafił szlag?
- Ummm… - zastanowiłam się przez dłuższą chwilę, po czym powiedziałam nagle - ten kran mnie straszy…
- Straszy? - popatrzył na mnie niezrozumiale. - W jakim sensie?
- W nocy słyszę, jak jakieś dziwne dźwięki z niego dochodzą. Nie wiem, o co może chodzić…
Nie potrafiłam uwierzyć w żadne jedno moje słowo, które wypływało z moich ust. On chyba też powoli przestawał mi wierzyć, ale pomimo to, nadal się nie wycofywał. Czemu?
- Muszę zdjąć koszulę, bo pewnie jak rozkręcę to wszystko, by sprawdzić, co tam jest, to cały się tym uwalę. - Zaczął rozpinać przede mną koszulę, a ja zamrugałam parę razy, patrząc na jego dłonie, majstrujące przy guzikach. - Już widziałaś mnie bez koszuli, więc nie powinno być aż tak dużego problemu - zaśmiał się dźwięcznie, a ja musiałam się pilnować, przez rozdziawieniem ust na jego widok. Nie dziwię się, że po pijaku, chciałam się na niego rzucić. Nawet teraz mam… tylko w mniejszym stopniu.
Pozwoliłam mu zająć się kranem, obserwując cały czas jego pracę. Nie wiedziałam, ile czasu już minęło, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Powiedziałam Danielowi, że zaraz wrócę i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a przede mną stała moja matka we własnej osobie. Zmarszczyłam brwi. Po co ona tu przyszła..?
- Cześć skarbie. - Przytuliła mnie i pocałowała w policzek, ja jednak cały czas stałam w progu zdezorientowana. - Zajmiesz się Daisy przez najbliższe kilka dni? My razem z Robertem musimy jechać w delegacje, a nie zostawimy jej samej w domu. Zostałaś nam ty - westchnęła cicho, patrząc na mnie z nadzieją.
- Mamo, ale ja jutro muszę iść do pracy - powiedziałam wprost, patrząc na moją przyrodnią siostrę, która bawiła się, zeskakując z jednego schodka na drugi. Chyba jej ulubione zajęcie tutaj.
- Weźmiesz sobie wolne. Błagam cię, Ida. Nie mamy komu innemu jej dać pod opiekę. Zostałaś nam tylko ty - popatrzyła na mnie błagalnie, jak najbardziej chcąc, żebym zmieniła zdanie.
Pokiwałam głowę.
- Okej, zajmę się nią.
Rodzicielka z uśmiechem rzuciła mi się ostatni raz na szyję i dziękując mi za całą fatygę, podała mi torbę z rzeczami Daisy. Zaraz potem podeszła do mnie młodsza siostra, momentalnie przytulając się do mojej nogi.
- Ida! Tęskniłam - wyszczerzyła mleczaki w moją stronę. Zauważyłam, że ma ubytek w jednej z jedynek. - Patrz! - Wskazała w tamto miejsce. - Wypadł mi ząb! Dostałam 10 avarów od wróżki zębuszki.
Zaśmiałam się cicho.
- Brawo, widać doceniła twoje cierpienia. - Po tym, jak powiedziałam te słowa, to ostatecznie pożegnałam się z mamą, zamykając za sobą drzwi. Daisy energiczna jak zawsze, zaczęła biegać po całym mieszkaniu, aż w końcu nie zatrzymała się w kuchni przy zlewie, patrząc na Daniela.
- Kim pan jest? Chłopakiem Idy? - wypaliła, uśmiechając się do niego. - Ida! - krzyknęła do mnie. Podeszłam do niej zaraz po chwili - Jesteś w ciąży?
Otworzyłam szeroko oczy na jej pytanie. Co..?
< Daniel? ♥ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz