Strony

8 sie 2018

Od Laurene cd Jacoba


                Nie mogłam w to uwierzyć. Załatwił mi prace, jak ja mu się odwdzięczę. Resztę śniadania zjedliśmy śmiejąc się ze wszystkiego tak naprawdę. Mimo wszystko, czułam na sobie spojrzenie Jacoba, zupełnie tak, jakby nastrój przed kilku chwil go nie opuścił. Poprawiłam włosy.
                - Twoja dziewczyna nie będzie się martwić? Mam wrażenie, że spędzasz ze mną strasznie dużo czasu. Może poczuć się zazdrosna, a nawet pomyśleć że …. – Zamilkłam, mimo wszystko, ja też przeżywałam dalej tą sytuację z wcześniej. Zacisnęłam dłonie na sztućcach. Odetchnęłam głęboko, zanim spojrzałam na Jacoba. W jego oczach widziałam ogień, którego nie mogłam zrozumieć.
                - Ekhm, nie. Ash nie jest taka – Jacob wziął łyka herbaty, nagle w tym samym czasie odezwał się. – Ty pierwsza.
                - Nie, mów ty. Moje pytanie jest takie, czysto teoretyczne – Uśmiechnęłam się szeroko, a Jacob odwzajemnił uśmiech.
                - Ty… naprawdę było tak źle po naszym zerwaniu? Z kim jak z kim, ale chyba z swoim byłym możesz o tym pogadać – Oparł się o krzesło, a ja zesztywniałam. Miał rację. Wzięłam głęboki oddech, po czym oparłam ręce na stole, jednocześnie podtrzymując sobie głowę na dłoniach.
                - Widzisz, kiedy wyjechałeś… Zmieniłam się. Zamknęłam się w sobie, zaczęłam udawać, że nic do mnie nie dociera. Długo nie pozwoliłam sobie poczuć nic. I tak zostało, do momentu kiedy zginęli moi rodzice. Ja i Cathy miałyśmy tylko siebie, a ja dalej nie dopuszczałam nic do swojego serca. Jednak, mimo to, siedziałam przy jej łóżku kiedy śniły jej się koszmary, pocieszałam kiedy budziła się w nocy z płaczem, krzycząc, że chcę aby rodzice byli z nami. Musiałam szybko dorosnąć, aby być wsparciem dla Cath. Przez to, dużo ludzi mi mówi, że nie miałam dzieciństwa, ani czasów nastoletnich. Ale mi niczego nie brakuje, mam Cath przy sobie, a to najważniejsze. – Wbiłam wzrok w pusty już talerz – Ale dalej pamiętałam. Muszę ci się przyznać, że od dnia naszego spotkania, wtedy w klubie, śnią mi się dziwne sny. Sny, pokazujące naszą przeszłość.  Nigdy mi się nie śniłeś, aż do teraz. Jak już wracasz, to na całego – Zaśmiałam się, a Jacob uśmiechnął się pod nosem. – Teraz moja kolej.
                - Pytaj – Pochyliłam się nieco do przodu, będąc bliżej Jacoba, machinalnie on zrobił to samo.
                - Żałujesz? Tego, że się rozstaliśmy? I…. myślałeś kiedyś, jakby to było, gdybyśmy nie zerwali? Wiesz, gdybyś tamtego dnia nie powiedział mi o wyjeździe, gdybyś nie wyjechał. Kto wie, może teraz nasze życie byłoby zupełnie inne. Powiem ci szczerze, ja osobiście nie wierzę, że spotkaliśmy się przypadkiem. Aż takie przypadki nie istnieją Jacob. – Mężczyzna wstał, po czym podszedł do okna. Obserwowałam jego każdy ruch.
                W pewnym momencie, też wstałam. Podeszłam do niego, złapałam go delikatnie za rękę, a mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Znów widziałam ten tajemniczy ogień w jego oczach.
                - Odpowiem ci, jak ty odpowiesz na jeszcze jedno pytanie – Skinęłam głową, robiąc jednocześnie krok w przód, będąc jeszcze bliżej Jacoba. Położył dłonie na mojej talii, a ja przesunęłam dłońmi po jego rękach – A ty?
                - Tak, myślałam nie raz. Żałuję, że się rozstaliśmy Jacob. Wierzę, że nasze życia wyglądały by teraz zupełnie inaczej. – Mówiąc to, nie patrzyłam mu w oczy, a kiedy podniosłam wzrok i spojrzałam w końcu, uśmiechnęłam się – Odpowiedziałam, teraz czas na ciebie.
<Jacob?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz