— Ty też wyglądasz wspaniale. — podeszła bliżej i rozpięła dwa guziki mojej koszuli. Myślałem, że moje serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej i z plaskiem spadnie na podłogę, a płuca nie wytrzymają tak szybkiego oddechu. — Teraz jest jeszcze lepiej. — zmierzyła wzrokiem fragment mojej klatki piersiowej, która wyłaniała się spod rozpiętej koszuli, co nie pomagało mi w zachowaniu trzeźwego myślenia.
— D.. — zająknąłem się na moment, ale szybko to zatuszowałem. — Dobrze. Zapraszam do stołu. — uśmiechnąłem się ciepło, po czym położyłem dłoń na jej odsłoniętych plecach i cicho westchnąłem.
— O, ale ładnie przyozdobiony stół.
— Starałem się. — zaśmiałem się cicho i odsunąłem jej krzesło. — Zaraz przyjdę… — ruszyłem prędko w kierunku wieży stereo i włączyłem powolną, przyjemną dla ucha melodyjkę, a następnie położyłem na stole dwie porcje spaghetti bolognese. Chciałem poeksperymentować z jakimiś trudniejszymi daniami, jednak moje umiejętności kucharskie są na zbyt niskim poziomie. — Bon appétit, madame. — uśmiechnąłem się szelmowsko i nalałem do kieliszków drogiego wina, które było w posiadaniu mojego współlokatora. Ma takich całą piwniczkę, więc myślę, że nie będzie wypominał mi tej jednej butelki.
Zająłem miejsce przy stole i rozpoczęliśmy posiłek, wymieniając się radosnymi spojrzeniami.
Szczerze powiedziawszy, nie mogłem skupić się na jedzeniu, gdyż mój wzrok mimowolnie kierował się w stronę odkrytych ramion dziewczyny, czy jej krwistoczerwonych ust. Cóż, trzeba sobie jakoś z tym radzić, więc postanowiłem rozpocząć rozmowę, aby nieco rozluźnić atmosferę.
— Co ciekawego u Daisy?
— Ellen, znaczy, moja mama już ją zabrała. — upiła łyk wina, a mój wzrok ponownie umknął na jej usta, jednak po chwili z powrotem skierował się na jej twarz.
— Ach, myślałem, że zostanie jeszcze na kilka dni. Nie zdążyłem się z nią nawet pożegnać. — mruknąłem cicho, poprawiając kołnierzyk koszuli i czując na sobie spojrzenie Idy.
— Nie masz się czym martwić, na pewno jeszcze nie jeden raz będę musiała jej pilnować. — uśmiechnęła się słodko, a ja sięgnąłem po kieliszek.
* * *
Po zjedzonej kolacji, wpadł mi do głowy kolejny, ciekawy pomysł, który rzecz jasna zamierzałem zrealizować.
— Co powiesz na mały spacer po ogrodzie? Noc jest ciepła. — upiłem kolejny łyk wina, oczywiście w celu rozluźnienia.
— Jasne. — wstała, a ja otworzyłem drzwi, puszczając ją przodem.
* * *
Właśnie powolnym krokiem pokonywaliśmy kolejne metry tego obszernego ogrodu.
— To twoja willa? — spojrzała na mnie, a jej twarz jaśniała od blasku księżyca.
— Nie, należy do mojego przyjaciela. Mieszkam tu tylko tymczasowo.
— Ach, rozumiem.
Nasz spacer zakończył się w momencie, w którym przed naszymi oczyma ukazał się spory, podświetlany basen, a tuż obok jacuzzi. Momentalnie na mojej twarzy zagościł przebiegły uśmieszek.
— Wchodzisz? — zapytałem, rozpinając guziki koszuli. — Bez sukienki, rzecz jasna, bo cóż... Jest zbyt elegancka, żeby się w niej kąpać. — wyszczerzyłem swoje białe zęby i rzuciłem koszulę na oparcie jednego z krzeseł.
Ida? ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz