Strony

6 sie 2018

Od Daniela do Jacquine

Obudziłem się z samego rana w pustej rezydencji. Carlo zapewne błąkał się w nocy po jakichś barach.
Otworzyłem powoli oczy i głośno westchnąłem, po czym ubrałem się w luźne ciuchy.
Pora przygotować sobie jakieś śniadanie, żeby jako tako funkcjonować.
Na dzisiejszym talerzu jajecznica z przyprawami.
Napiłem się kawy, rozłożyłem na stole sporą kartkę i zestaw ołówków oraz długopisów. Praca architekta nie jest łatwa. Każdy detal jest ważny i jeżeli zapomnisz o małym szczególe, wszystko może pójść na marne.
Ja na szczęście, nie zdążyłem popełnić żadnej gafy, a moi klienci bardzo dobrze oceniali świadczone przeze mnie usługi.
Upiłem ostatni łyk kawy i usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi. Kogo innego mogło tu przywiać, jak nie mojego współlokatora?
Odłożyłem kubek do zlewu, powitałem się z przyjacielem i złożyłem projekt w rulon. Dokończę go później. Na razie jestem na etapie zarysu, później określę wymiary i drobniejsze elementy.
— Gdzie byłeś? — zapytałem, rozsiadając się wygodnie na sofie.
Zaczerwienił się lekko i bez słowa poszedł przygotować sobie coś do jedzenia.
— A gdzie mógłbym być, Dan? — odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym poprawił grzywkę.
Podszedłem bliżej niego i starłem kciukiem szminkę z jego szyi.
— Domyślam się. — zaśmiałem się cicho. — Nigdy się nie ustatkujesz.
— Kiedyś na pewno przyjdzie pora.
— Kiedyś. — powtórzyłem, siadając na sofie.
Nie rozumiem jego występków, jednak staram się je tolerować. Mimo to ciągle chcę, aby wreszcie poznał kobietę swego życia i poczuł, jak cudowna jest prawdziwa miłość, a nie takie... Nie wiem nawet jak to określić.
Przez moment trwało między nami napięte milczenie. 
Włączyłem telewizor i przełączałem kanały, szukając czegoś ciekawego. Klasycznie, skończyło się na wiadomościach.
Dawno nie słyszałem, co tak właściwie dzieje się na tym szalonym świecie. Zapewne i tak dostanę dawkę manipulacji i wyciętych z kontekstu informacji, które mają zaszkodzić czyjemuś wizerunkowi.
"Słynny piosenkarz spotyka się ze swoją fanką?"
Nachyliłem się nieco, aby lepiej widzieć. Obok mnie przysiadł się Carlo, jedząc łapczywie mleko z płatkami.
— Nie rozumiem co im do tego. — burknąłem z oburzeniem. — Każdy ma prawo spotykać się z kim chce, a to, że koleś jest piosenkarzem, nie czyni z niego wyjątku. — dodałem, marszcząc brwi, na co Carl twierdząco kiwnął głową.
Nie do pomyślenia. Media wszędzie wcisną swoje wścibskie oczy i nawet z drobnego incydentu potrafią zrobić aferę.
Spędziliśmy cały dzień rozmawiając i ze znudzeniem oglądając telewizję. Na szczęście wieczorem to przerażająco nudne zajęcie, przerwało nam głośne szczekanie Keanu, które mimo upływu minut nie ustępowało. 
Wyszedłem na zewnątrz, aby sprawdzić co się dzieje. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to wielka ulewa, na którą o dziwo nie zwróciłem uwagi.
Ruszyłem powoli w kierunku furtki, lekceważąc krople, które w ciągu kilku chwil sprawiły, że moje ubrania były do wymiany.
Pitbull szczekał na czającą się za ogrodzeniem dziewczynę. Uspokoiłem zwierzę i otworzyłem bramkę.
— Dobry wieczór. Co pani tu robi o tak późnej porze?
— Dobry wieczór... — odgarnęła z twarzy mokre włosy. — Wracałam do domu pieszo i rozpętała się ta ulewa. Chciałam schronić się pod najbliższym drzewem.
Nie ukrywałem zdziwienia.
— Proszę przeczekać deszcz u nas, jeżeli nie ustanie, to podwiozę panią do domu. — dodałem i uchyliłem furtkę.

Jacquine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz