Gdy zamknęłam za sobą drzwi od łazienki, zrobiłam się cała czerwona na twarzy. Uświadomiłam sobie, że przed chwilą stałam obok niego tylko w ledwo okrywającym mnie ręczniku. Czułam, jak zsuwał mi się z pleców, gdy jedną ręką grzebałam w jego szafie, wiedząc, że mam na sobie jego ciekawski wzrok, omiatający moje nagie plecy.
Westchnęłam cicho i pokręciłam lekko głową, chcąc wyrzucić z sobie te myśli z głowy. Tak, bo, jak pokręcisz głową, to automatycznie wytrzepujesz z niej wszystkie myśli. Brawo Ida.
Wyszorowałam te nieszczęsne zęby i założyłam na siebie czystą bieliznę oraz tę koszulę, którą od niego dostałam. Była na mnie za duża i można powiedzieć, że w niej pływałam. Podwinęłam rękawy do góry, zatrzymując się na łokciach i zostawiłam odpięte dwa guziki od góry. Nigdy nie lubiłam mieć koszul zapiętych pod szyję. Zawsze miałam wrażenie, że się w nich dusze i poza tym było mi w nich gorąco - nie wiedzieć czemu, bo zawsze były luźne, nigdy opinające. Aż przypomniały mi się czasy szkolne, kiedy to mama próbowała wcisnąć mnie w jakąś koszulę i zapinała mnie pod samą szyję. Ja później zawsze jak na złość odpinałam ten jeden, czy dwa guziki, które zaraz później ona musiała poprawić. I tak naprzemiennie robiłyśmy sobie na złość, dopóki nie wyszłam do szkoły i ostatecznie nie postawiłam na swoim [to ja tak bardzo].
Po chwili ostatecznie wyszłam z łazienki, zgarniając z twarzy moje niesforne włosy.
- Już może… - uwrałam, orientując się, że w pomieszczeniu nikogo nie ma. Zaraz później usłyszałam huk dochodzący wprost zza drzwi. Zmarszczyłam brwi, czym prędzej wychodząc z pokoju. Ruszyłam w stronę schodów i szybko z nich zbiegłam. Myślałam, że serce mi stanęło, gdy zobaczyłam Daniela, leżącego w bezruchu na podłodze pod schodami. Momentalnie znalazłam się przy nim i lekko nim potrząsnęłam, by dowiedzieć się, że jest przytomny.
- Daniel? - spytałam przestraszona, kładąc mu dłoń na policzku. - Co się stało? Wszystko w porządku?
Zasyczał cicho i podniósł się do siadu z trudem. Wzięłam jego kule w dłoń, a w drugą mężczyzna wcisnął mi jakiś kawałek papieru. Zmarszczyłam brwi i rozwinęłam go, by po raz kolejny w krótkim odstępie czasu zemrzeć. Na białej, lekko pogiętej kartce, były wypisane czarnym markerem niewyraźne słowa - “Życie za życie”. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Oni sobie nas nie odpuszczą. To było wręcz niemożliwe, by to zrobili. Nigdy nie dają spokoju osobom, które stanęły im na odcisk. Ja nie spłaciłam długu, a Daniel wiedział o nich więcej, niż jakiś inny, zwykły człowiek. Miał szansę wrzucić ich wszystkich za kratki na dożywocie, za liczne przestępstwa i przekręty, w których brali udział. Lecz oni do tego nie dopuszczą. Już nas znaleźli i to tylko kwestia czasu, kiedy nas się na dobre pozbędą.
Chwilę później usłyszałam kroki dochodzące z korytarza. Szybko schowałam tamtą kartkę do kieszeni, a tuż obok mnie zjawił się Carlo.
- Pomożesz mi go zaprowadzić do sypialni? - spytałam w czasie, gdy ten wpatrywał się w mój dekolt jak obrazek. Pstryknęłam mu palcami przed oczami i powtórzyłam pytanie, na co ten kiwnął głową. Zaprowadzenie go na górę było nie lada wyzwaniem. Daniel trochę ważył - jak to mężczyzna - a ja aż taka silna nie byłam, jednak z pomocą Carlo nie poszło aż tak źle, jak myślałam. Gdybym miała go sama tam wciągać, spadłabym z tych schodów razem z mężczyzną co najmniej trzy razy. Czy więcej? Możliwe, że tak.
Gdy wspólnymi siłami w końcu położyliśmy Daniela na łóżku, podziękowałam cicho mężczyźnie. Ten uśmiechnął się do mnie szczerze i poklepał przyjaciela po ramieniu, szepcząc mu coś do ucha, na co ten pokiwał głową i uśmiechnął się krzywo. W końcu, kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się za nim drzwi, pochyliłam się lekko nad Danielem i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
- Jak się czujesz? - spytałam z troską w głosie, głaszcząc go lekko po policzku. Nie chciałam myśleć o tym liście. Nie teraz. Będzie trzeba się tym bardziej zainteresować, ale nie dziś. Chciałam znaleźć, chociaż chwilę spokoju, od tego całego zamieszania.
- Bywało gorzej - mruknął, uśmiechając się lekko, - ten list…
- Nie - przerwałam. - Nie rozmawiajmy dziś o tym. Jutro się tym zajmiemy. Wydamy ich, bo i, tak czy siak, mamy problem. Dosyć duży problem - westchnęłam nerwowo, drżącą dłonią przeczesując swoje włosy.
- Jak wolisz - westchnął przeciągle i złapał mnie za ręką, ciągnąc mnie w jego stronę. Momentalnie z cichym wrzaskiem poleciałam wprost na niego, uderzając swoją piersią o jego klatkę piersiową. Mężczyzna syknął pod nosem, zaciskając dłonie na moich biodrach.
- Głupi jesteś - zachichotałam cicho, głaszcząc go delikatnie po twarzy.
< Daniel? ♥ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz