- Mam tego świadomość, to dla mnie ważne umieć zachować się w odpowiedni sposób, w odpowiedniej sytuacji.
- To nie było odpowiednie zachowanie, a sytuacja tym bardziej - powiedziała z wyrzutem, wpatrując się gdzieś w czubki swoich butów i unikając spojrzeń ludzi wokół. Uśmiechnąłem się dumnie i wyprostowałem jeszcze bardziej.
- A dasz się wziąć za rękę, skoro tak? - spytałem i wyciągnąłem ku niej dłoń.
- Absolutnie, kategorycznie, definitywnie nie - podkreśliła.
- Okej, spoko - odparłem niewzruszony i wsadziłem łapy do kieszeni moich jeszcze nieco mokrych spodni.
- Boże, czemuś mnie tak pokarał - Anastasia jęknęła cierpiętniczo w nieokreślonym kierunku.
- To nie Bóg cię pokarał, tylko karma.
- Niby za co? Co ja komu złego zrobiłam na tym świecie?
- Zepsułaś mi telefon, wrzucając mnie do fontanny, teraz musisz zapłacić, albo inaczej, odpokutować swoje winy.
Wyszliśmy z galerii handlowej i deptakiem skierowaliśmy się ku tej bardziej turystycznej części rzeki, troszkę nam to zajęło, ale słoneczko i ciepły wiatr bardzo nam (a konkretniej mnie, bo Anastasia wyglądała jakby chciała umrzeć) umilał spacer. Delektowałem się wolnym dniem, ze świadomością, że od jutra znów zaczyna się gonitwa po miejscowościach na drugim końcu kraju, co prawda byłem trochę zmęczony, bo wczoraj wróciłem na mieszkanie nad ranem, a dziś wstałem dość wcześnie, jednak nie odbierało mi to dobrego humoru.
Zbliżaliśmy się coraz bardziej do docelowego miejsca, jakim była Avenley, nie tylko my wykorzystaliśmy piękny dzień na odwiedzenie tego miejsca, wokół nas znajdowało się sporo osób, głównie rodziny z dziećmi i nastolatkowie korzystający z wakacji. Usiedliśmy wygodnie na bulwarach, a Anastasia wystawiła buzię do słońca i przymknęła oczy. Oblizałem lekko dolną wargę, szukając sposobu na zaczepienie jej. Rozejrzałem się, a wtedy na betonowym schodzie dostrzegłem zagubione źdźbło trawy. Podniosłem je i po cichu zbliżyłem do twarzy dziewczyny, po czym... włożyłem jej je lekko do zadartego w górę nosa.
Zaskoczona Anastasia podskoczyła i kichnęła, po czym popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. Usiadłem po turecku i popatrzyłem na nią niewinnie.
- Igor - powiedziała dobitnie. - Nie. Powinno. Wkładać. Się. Nic. Ludziom. Do. Nosa. Zwłaszcza. Gdy. Znacie. Się. Jeden. Dzień.
- Co? Dlaczego? - udałem zdziwionego.
- Może ty masz jakiś problem w relacjach międzyludzkich? Po prostu nie widzisz, gdzie są granice? Czy coś? - zastanowiła się, objęła kolana ramionami i położyła na nich podbródek.
- Jakbym przekraczał jakiekolwiek granice, to byś tu ze mną teraz nie siedziała - odpowiedziałem obojętnie. Anastasia nie jest pierwszą dziewczyną, którą znałem, doskonale wiedziałem, na co mogę sobie pozwolić i w którym momencie. Dziewczyna pokręciła głową i westchnęła.
- Okej, ale po prostu... Nie dotykaj wnętrza moich dziurek od nosa, okej?
Wolałbym dotykać wnętrza innych - pomyślałem, ale zachowałem to dla siebie.
- Niech ci będzie, możemy przejść do tego później.
- Chyba będę musiała się stąd wyprowadzić, żebyś dał mi spokój, co?
- Od dawna tu mieszkasz? - nie zadałem sobie trudu, na odpowiedź na jej pytanie.
Dziewczyna wyprostowała się i położyła na plecach na nagrzanym betonie, nogi spuściła luźno wzdłuż krawędzi schodu.
- Nie... Właściwie to wprowadziłam się tu parę dni temu, od razu poszłam do pracy, bo wcześniej się już za nią rozglądałam.
- No nie gadaj, że na ciebie trafiłem w pierwszy dzień - zaśmiałem się głośno. Anastasia przytaknęła. - Jak się czujesz z faktem, że jestem tu twoim pierwszym znajomym?
Anastasia? patrz, jednak jej nie wyruchał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz