Strony

10 sie 2018

Od J.C. CD Aarona

- Nie wiem. - odparłam, dłubiąc palcami u nóg w miękkim dywanie. - Jestem raczej kiepską tancerką.
Nadal zastanawiałam się nad urwanym tematem brata Aarona. Wyglądało na to, że raczej nie mają ze sobą kontaktu. Ciekawe, co takiego musiało się stać, że przeszli od rodzinnych imprez w plenerze do... do tego stanu. Wyczuwałam delikatny grunt, więc stwierdziłam, że nie będę wypytywać Brown'a, co było nieco wbrew naturze detektywa, dopóki sam nie zechce mi powiedzieć.
Tymczasem mężczyzna cicho się zmył, a kilka sekund później usłyszałam łagodne nuty jakiegoś starego walca.
- Żartujesz. - zawołałam, odchylając głowę do tyłu.
- Ja nigdy nie żartuję, panno Alexander.
Tanecznym krokiem podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Pokazałam mu swój kieliszek z winem.
- Piję.
- To przestań.
Wstałam, pozwalając mu przejąć kontrolę nad swoim ciałem. W pierwszej kolejności odstawił lampkę na stół. Jedną ręką objął mnie w talii, drugą splótł palce z moimi. Następne niezręczne piętnaście minut upłynęło nam na nauczeniu mnie walca.
- Tak. Dwa krótkie, jeden długi, dwa krótkie, jeden długi. I obrót.
Roześmiałam się, idąc zupełnie nie w tę stronę, w którą powinnam.
- Za dużo, za dużo! - krzyczałam.
Objął mnie ponownie, tym razem zajmując miejsce za moim plecami. Bujaliśmy się lekko w takt muzyki.
- To naprawdę nic trudnego. Chociaż Tobie chyba słoń na ucho nadepnął.
Zachichotałam, nieco już wstawiona.
- Aż tak źle?
- Cały czas depczesz mi po palcach. Będę miał siniaki!
Obrócił mnie do siebie przodem, a ja znowu się roześmiałam. Z tańcem było mi kompletnie nie po drodze.
- No tak. Co ludzie powiedzą, kiedy wielki dyrektor do spraw finansów Brown Inc. będzie miał sińce na swoich delikatnych paluszkach?
- Na pewno nic dobrego.
Tańczyliśmy jeszcze chwilę, każde zagubione w swoich myślach. W każdym razie Brown tańczył, a ja próbowałam nie zmiażdzyć mu stóp.
- O czym myślisz? - spytał Aaron w pewnym momencie.
- O tym, że jest miło.
- Miło. Hmm. A tak naprawdę?
- A tak naprawdę o tym, że jeszcze nikt tak bardzo się nie starał, żeby mnie przelecieć.
Roześmiał się cicho.
- A może wcale nie chcę?
- Nie wiem, czego chcesz, Aaron. - pierwszy raz powiedziałam mu po imieniu. - Ale znamy się kilka dni, a dzisiaj ta cała farsa, z zapachowymi świeczkami i w ogóle...
Nie miałam pojęcia, jak mu to powiedzieć. Oczywiście, wieczór był świetny, ale po prostu... nikt jeszcze nigdy nie zaprosił mnie na kolację, tak po prostu.



Aaron?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz