20 sie 2018

Od Laurene cd Jacoba

          Spojrzałam na Jacoba. A następnie na Cathy, dziewczyna spuściła wzrok. Westchnęłam, po czym wzięłam Jacoba za rękę, zaskoczony wpatrywał się we mnie chwilę.           — Chodź, przejdziemy się. Wszystko ci wyjaśnię — Jacob pokiwał głową, po czym nie zważając na to, że dalej trzymam go za rękę, założyliśmy buty i wyszliśmy. Cathy posłała mi tylko smutne spojrzenie.                   Szliśmy w kierunku parku w ciszy, zastanawiałam się, jak mu to powiedzieć, aby się nie rozpłakać. Nadal go nie puściłam, nie wiedziałam dlaczego, ale w tej chwili, kiedy trzymaliśmy się za rękę, czułam się bezpiecznie. Miałam nawet w dupie co powiedzą jego znajomi. Kiedy doszliśmy do parku, zobaczyłam dużo dzieci. Nie było późno, rodziny przyszły tu aby dzieci mogły się pobawić. Jacob zatrzymał się, zmuszając mnie do tego samego.          — Lau, powiedz mi, co się dzieje. Widzę, że coś cię trapi, ciebie i Cath. — Położył dłoń na moim policzku, jednocześnie uniemożliwiając mi odwrócenie twarzy od niego. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać — Lau, nie płacz. Powiedz mi, o co chodzi.          Milczałam, długo. Myślałam, że dam rade mu powiedzieć. Ale, kiedy przyszło co do czego, nie dałam rady i stchórzyłam. Westchnęłam, po czym odsunęłam się od Jacoba, patrząc na niego, tak jakbym chciała mu to wszystko przekazać bez słów.           — Przepraszam… nie mogę. To… zbyt drażliwy temat Jacob, przepraszam. — Wyminęłam go, jednak złapał mnie za rękę, nie chcąc dać mi odejść. — Nie, Jacob. Zostaw mnie. — Wyrwałam się z uścisku i dosłownie pobiegłam do domu. Wiedziałam, że w tym momencie go tak jakbym „zostawiła” a obiecałam, że tego nie zrobię. Ale, nie mogłam mu powiedzieć. Nie chciałam, aby mi współczuł. Nie chciałam też niczyjej pomocy. Doskonale dawałam sobie radę przed tym, jak postanowił wrócić do mojego życia, wywracając je do góry nogami. Wbiegłam do mieszkania, zamykając je na klucz. Nie wytrzymałam. Zapłakana zsunęłam się po powierzchni drzwi na podłogę.           — Lau? Jezu… co się stało? — Cath podbiegła do mnie, i wzięła mnie w ramiona — Lau, co jest? Powiedziałaś mu? — Pokręciłam głową, ukrywając twarz w dłoniach. Nie mogłam się opanować, Cath trzymała mnie w uścisku długi czas. — Damy sobie radę siostra, nigdzie się nie wybieram. Nie zostawię cię, obiecuję… 
【♦♦♦♦♦♦】
          Minęło kilka dni, od ostatniej wizyty Jacoba. Nie dzwonił do mnie, ja do niego też nie. Miałam nadzieję, że da mi spokój, bo osobiście miałam wrażenie, że moja obecność w jego życiu była zbędna. Rozwalałam jego idealne życie. Nawet mu zazdrościłam. Miał pieniądze, kochającą dziewczynę, wszystko. A ja, wieczne problemy, teraz jeszcze doszła choroba siostry. Musiałam zbierać na leczenie, a chciałam zmienić mieszkanie. Okazało się, że w naszym domu jest pleśń przez wilgoć z mieszkania nad nami, a Cathy nie mogła przebywać w takich warunkach. Wszystko waliło mi się na głowę. Pracowałam więcej niż zwykle, w między czasie, Jacob zaczął się do mnie dobijać. Ja jednak, ignorowałam go, pisząc zawsze, że nie mam czasu i bardzo przepraszam.
          Któregoś dnia, przyjechał nawet do mnie, jednak ja nie mając ochoty z nim rozmawiać, wysłałam siostrę aby ta powiedziała mu, że nie ma mnie w domu i nie wie kiedy wrócę. Tego wieczora, Cath usiadła obok mnie i spojrzała na mnie tak, jakby nie rozumiała mojego zachowania.
          — Siostra, co ty odpierdalasz? — Cath popiła właśnie leki, przez co lekko się skrzywiła — Jacobowi na tobie zależy, przyjeżdża tutaj! Widzę, jak na ciebie patrzy. Jak patrzył na ciebie tamtego wieczora, kiedy to zobaczyłam was w twoim pokoju.           

          — Po pierwsze, nie przeklinaj, bo jesteś jeszcze na to za młoda, po drugie, to nie ma sensu Cath. On ma dziewczynę, swoje życie. A ja, nie potrzebuję aby ktoś się nade mną użalał. Nie chcę współczucia Cath, dawałyśmy sobie radę wcześniej.          
          — Tak, ale wcześniej nie wyglądałaś jak zakochana nastolatka Lau. Widze, jak oczy ci się świecą kiedy go widzisz. Może, to nie jest miłość, nie znam się, bo nie wiem jak wyglądam kiedy patrzę na Micha, ale, umiem poznać, kiedy komuś na kimś zależy. Tobie zależy na nim, jemu na tobie. To chyba proste co? — Wstałam z kanapy, pochodząc do okna oparłam się o parapet. Uśmiechnęłam się lekko.        
          — To nie takie proste skarbie. Wiesz… — już miałam coś powiedzieć, kiedy dostałam sms-a. Cath rzuciła mi telefon, zaskoczona zauważyłam wiadomość od Jacoba. Widząc moją minę, Cathy podeszła i przeczytała wiadomość sama, na głos.           
          — Odwróć się? O co mu może chodzić? — W jednej chwili wyjrzałam przez okno, stał tam. Uśmiechał się, wpatrzony w górę. Jacob? Co on tu robi? Moje zaskoczenie potęgowało to, że obecnie był sezon ogromnych ulew. Stał tam, sam, w deszczu z uśmiechem na twarzy.           
          — Na co czekasz? Idź do niego! — Cathy krzyknęła podekscytowana, po czym otworzyła okno i wrzasnęła — Lau zaraz do ciebie wyjdzie!          
          — Zaraz co?! Ja… nie chcę z nim gadać! — Cathy mnie nie słuchała, wypchnęła mnie za drzwi, nie zwracając uwagi na to, że byłam ubrana w coś, za co nasi sąsiedzi by mnie zlinczowali. Krótka koszulka, wyglądała bardziej jak stanik, niż coś, co można nazwać koszulką, a spodenki odkrywały znacznie więcej, niż powinny. Jednak, nie mając wybory, zbiegłam po schodach.
Kiedy byłam na dole, również stojąc na deszczu, zobaczyłam go. Odwrócił się w moim kierunku, a ja szybko podeszłam do niego. Nie przeszkadzał mi deszcz, i tak byłam mokra. Kiedy stanęłam przy nim, poprawiłam mu włosy które pod wpływem deszczu opadły trochę na twarz.
          
          — Debilu, dlaczego stoisz na deszczu? Było wejść do środka i… — Jacob uśmiechnął się szeroko. — Co?          
          — Nie wpuściłabyś mnie, a tak, przyszłaś tu. Moja taktyka chyba zadziałała co? — Był pokręcony. Tak samo jak lata temu, przed naszym zerwaniem. Robił dokładnie to samo.           
          — Nigdy cię nie zrozumiem Jacob… — Powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się lekko.                   Muszę przyznać, że utonęłam w jego oczach. W pewnej chwili zbliżyłam się do niego, będąc tak blisko, że czułam jak jego serce bije. Po delikatnym zawahaniu, złączyłam nasze usta. Nie przeszkadzał mi deszcz, ani to, że najpewniej moja siostra na to wszystko patrzy.          
          Tak właściwie, miałam wrażenie, że nawet Jacobowi to nie przeszkadzało. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a ten położył dłonie na mojej tali. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, wpatrywaliśmy się w siebie dobre kilka minut. Po tym, złapałam go za rękę, splatając moje palce z jego, po czym powoli pociągnęłam go w kierunku drzwi, a następnie swojego mieszkania.

<Jacob?>

+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz