Spędziliśmy razem bardzo miło
czas. Kiedy Cath znudziło się opowiadanie o tym, co zmieniło się w jej życiu, przeszła
do MOJEGO życia, na co nic nie powiedziałam, jednak wiedziałam, że momentalnie
moja twarz przybiera czerwony kolor.
—- Zwykle było okej, bo była
zajęta. Restaurowała swój motor, czy chodziła na imprezy. Okazjonalnie też
uczyła się do jakichś testów. Jednak, nie raz słyszałam jak płakała w nocy i… —
Po chwili spojrzała na mnie, nie będąc pewną czy może powiedzieć. — W każdym
razie, po śmierci rodziców wszystko się nasiliło. Lau zmieniła się całkowicie.
A teraz, mamy tylko siebie — Cath położyła swoją dłoń na mojej. — Ale, koniec tych smutków, było minęło, a
życie leci dalej.
Przez kolejne kilka godzin,
siedzieliśmy w kawiarni rozmawiając na wszelkie tematy. W końcu, Cath poszła do
łazienki, a ja zostałam sama z Jacobem. Nieśmiało położyłam swoją dłoń na jego,
a kiedy na mnie spojrzał uśmiechnęłam się lekko.
— Dziękuję. Nawet nie wiesz, ile
to znaczy dla Cath, ile znaczy dla mnie…. Cieszę się, że odnowiliśmy kontakt. —
Jacob uśmiechnął się, po czym nieco pochylił w moim kierunku.
— I pomyśleć, że chciałaś abym
znikł twojego życia, Laurene – Zaśmiałam się, a Jacob uśmiechnął się tak samo,
jak tamtego dnia po mojej akcji z alkoholem. Zarumieniłam się, przypominając
sobie tamten poranek. — Jednak, ja też cieszę się, że znów się pojawiłaś.
— Mówiłeś mi to… Czy tylko ja
uważam, że zachowujemy się dziecinnie? — Uśmiech znikł z mojej twarzy —
Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a ja czuję się jakbym była w gimnazjum. To co
robimy, jest niepoważne, a z drugiej strony, ciężko wyrzucić wspomnienia.
Zanim Jacob mógł odpowiedzieć,
do stolika przyszła Cath. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, dziewczyna
wydawała się nic nie zauważyć, jednak ja widziałam w jej oczach niepokojący
blask. Jak gdyby nic, zaczęła rozmowę. Po jakimś czasie jednak, stwierdziła, że
musi pilnie wyjść. Przytuliła mnie, pożegnała się z Jacobem i wyszła z
kawiarni. Zostaliśmy tam sami, jednak po pewnym czasie zadzwonił jego telefon.
— Halo? Ashley… Wiesz, jestem na
mieście. Tak, nie ma problemu, zaraz będę. No, do zobaczenia — Odłożył telefon
i spojrzał na mnie, chcąc coś powiedzieć, jednak machnęłam ręką
— Rozumiem, stęskniła się za tobą — Jacob tylko
się lekko uśmiechnął, zapłaciłam za wszystko, upierając się, że nie pozwolę aby
on za mnie płacił, po czym wyszliśmy. Przed wejściem uściskałam jeszcze Jacoba
i pożegnałam się z nim. Kiedy wróciłam do domu, zauważyłam, że Cath rozmawia z
kimś podekscytowana, a kiedy mnie zobaczyła, uciekła do pokoju. Wywróciłam
oczami. Nastolatki.
***
Przez
kolejne dni, byłam bardzo zajęta. Dostałam ważne zlecenie, więc robiłam
wszystko aby pogodzić to z wychowywaniem siostry. Czasem miałam wrażenie, że
coraz bardziej przestaję wychodzić na miasto. Ale nie miałam też do tego głowy.
Siedziałam właśnie po uszy w papierach, kiedy przybiegła do mnie Cath, wesoło gwizdując.
—
Co jest gwiazdko? — Zapytałam, jednak szybko się roześmiałam, bo nie zabrzmiałam
jak starsza siostra, a matka, co z nieznanego powodu bardzo mnie bawiło. Cath,
zabrała mi dokumenty — Cath, nie mam czasu na zabawę.
—
To nie zabawa! Stwierdziłam, że wyjdziemy dziś na miasto. Ma być deszcz
meteorytów! Już od tygodnia ci o tym mówię Lau — Zaskoczona, próbowałam sobie
przypomnieć moment, kiedy mi o tym powiedziała. — Zapomniałaś?
—
Przepraszam… wyleciało mi z głowy. Okej, pójdziemy skoro bardzo ci na tym zależy.
A, Cath, czy mogłabyś zapłacić jeden rachunek? Weź mój telefon, wiesz co gdzie
jest — Dziewczyna pokiwała głową, uśmiechając się przy tym podejrzanie. Co ona
kombinuje…
Godzinę
potem, już szykowałam się na wyjście. Cath kazała mi wyglądać olśniewająco,
więc chcąc spełnić jej prośbę, założyłam na siebie czarne spodenki, białą
hiszpankę, która przylegała do mojego ciała, na nogi, założyłam natomiast buty
na koturnie. Do wszystkiego dobrałam złote dodatki, makijaż natomiast był
delikatny, jednak wszystko podkreślały czerwone usta. Włosy związałam w warkocza,
którego przerzuciłam przez ramię. Tak ubrana, wyszłam z pokoju. Zauważyłam, że
Cath nie postarała się ze strojem, jednak nic nie mówiłam. Idąc za Cath,
poznałam to miejsce. Było to miejsce usiane kolorowymi kwiatami, leżał tam koc,
były też świeczki zapachowe, oraz wino i dwa kieliszki. Zatrzymałam się.
—
Cath, co tu się dzieje? — Zapytałam, mierząc siostrę spojrzeniem. Ta tylko
uśmiechnęła się niewinnie — Cath, jeśli znów umówiłaś mnie na randkę z jakimś
obleśnym typem, obiecuję, że już nigdy się do ciebie nie odezwę! — Odwróciłam
się, wpadając na mężczyznę, złapał mnie w ostatniej chwili, aby zachować
równowagę, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
—
A więc, jestem obleśnym typem? — Usłyszałam znajomy, rozbawiony głos. Uniosłam
wzrok, to był Jacob. Stał przede mną, dalej mnie trzymając. Odwróciłam się,
chcąc nawrzeszczeć na Cath, ale jej już nie było. Z westchnieniem, wróciłam
wzrokiem do Jacoba.
—
Przepraszam cię, Cath lubi robić mi takie „niespodzianki” chcąc, abym w końcu
skupiła się na sobie a nie na niej… Ale co jej strzeliło do głowy, umawiać mnie
z tobą! — Po chwili poczułam jak Jacob kładzie dłoń na moim policzku,
zawstydzona spuściłam wzrok, uśmiechał się delikatnie słuchając mojego wywodu.
—
Wiesz, mi to nie przeszkadza. Nie wiem jak tobie — Byłam całkowicie zszokowana jego
słowami, tak bardzo, że w mgnieniu oka spojrzałam znów na niego. Uśmiechnęłam
się.
—
Znaczy… wiesz… nie, nie przeszkadza mi, ale co na to Ash? — Jacob roześmiał się
delikatnie, po czym wziął mnie za rękę i zaczął powoli ciągnąć w kierunku koca —
Okej, rozumiem, że nie wie gdzie jesteś co?
—
Bingo – Powiedział, kiedy doszliśmy. Usiadłam na kocu, on zrobił to samo. —
Jeśli już tu jesteśmy, to zróbmy twojej siostrze przyjemność i obejrzyjmy
deszcz meteorytów. Jutro na nią nawrzeszczysz, dziś, spędźmy miło czas.
—
Okej. Masz rację, mimo wszystko, musiała się nieźle postarać aby to
zorganizować — Uśmiechnęłam się. Po chwili jednak dobiegła do mnie cicha,
spokojna muzyka. Oh Cath, co ty wyprawiasz. Spojrzałam znów na Jacoba z
podniesioną brwią, wzruszył ramionami z uśmiechem. Po chwili otworzył wino,
nalał do do kieliszków, po czym jeden z nich podał mi.
— Za spotkanie po latach Laurene — Jacob zbliżył swój kieliszek do mojego.
— Za spotkanie — Odpowiedziałam cicho, jednocześnie walcząc z latającymi
kosmykami włosów. Jacob sięgnął ku mojej twarzy, wtykając je za moje ucho, znów
jego dłoń spoczęła na moim policzku. W tamtym momencie, czułam się bardzo
dziwnie. Zupełnie, jakby nasze zerwanie nie miało miejsce, a głos, który mówił
mi, że mężczyzna ma dziewczynę znikł z mojej głowy. Uśmiechnęłam się. Poczułam,
jak wzrok Jacoba przesuwa się po moim ciele.
<Jacob?>
+20PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz