Strony

9 sie 2018

Od Louise cd. Noah

        Cmoknęłam ustami, kiedy w zamian za miesięczne stawianie kawy zaproponował wspólne wyjście. Nie, to nie tak, że na początku zrozumiałam "wystarczy wyjście", w domyśle, że to ja mam opuścić jego dom.
        — Niech ci będzie. Kino? Teatr? Coś ambitniejszego, chociaż wątpię, że znajdziesz coś lepszego od sztuki teatralnej. — Powolnie przesunęłam ręką po kolanie, całkiem nieświadomie. — Albo wiem...
        — Park rozrywki! — przerwał mi w idealnym momencie.
        Nie.
        Nie.
        Nie.
        Proszę, nie. Wszystko, tylko nie park rozrywki. Tylko nie rollercoastery, nie, nie, nie. Obędzie się bez tych wszystkich spadków, zakrętów, tunelów. On? Pewnie jako odważny (śmiechu warty!) facet będzie ciągnął mnie w ich stronę, powtarzając, że każdy to przeżył, więc i ja dam radę. Nie, nie, nie, powiem mu wtedy, żeby pocałował się w tyłek, ale nieco bardziej brutalnie, a potem odejdę, obracając się na pięcie, kiedy będzie mnie szukać, znajdzie na karuzeli dla dzieciaków, bo mam do nich słabość. Szczególnie do tych łańcuchowych, mój Boże, one są cudne.
        O n e, nie m o r d e r c z e  k o l e j k i.
*
Homegrown alligator, see you later
Gotta hit the road, gotta hit the road
Something changed in the atmosphere
Architecture unfamiliar
I could get used to this

        Po każdym słowie spoglądałam na Noah, ba, patrzyłam na niego niemalże cały czas. W telewizji leciała jedna z moich ulubionych piosenek, Shotgun. Na początku zaczęłam mruczeć, aby podczas refrenu śmiało otwierać usta, kręcąc przy tym ręką, tak właściwie, to szukałam jogurtu, który, według niego, znajdował się w drugiej półce od góry, siedemnaście centymetrów od lewej krawędzi w tylniej części lodówki. Założę się, że wymyślił sobie te dane, bo niebieskie opakowanie znalazłam dopiero na czwartej od dołu, a w dodatku na samiusim przodzie, maksymalnie dwa centymetry od prawej ścianki zamrażarki. Wczepiony w niego patyczek świadczył, że twór powinien być nazywany przeze mnie domowym lodem, co z kolei jest urocze. Wyjęłam go z lodówki, pokazując Noah. Ten prychnął, wnet zeskakując z fotela (cokolwiek robił, stojąc na nim...).
        — Gdzie masz czajnik? — zapytałam, a on wskazał na półkę.
        Wyjęłam go, wlałam wody i włączyłam gaz.

Noah? ♥
Zero akcji, króciak, ale wybacz, upał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz