Strony

19 sie 2018

Od Lucii C.D Katfrin

    Już powoli traciłam orientację w tym, co się tutaj dzieje. Moje ciało nie stawiało w ogóle oporu, mimo tego, że umysł wręcz krzyczał, żebym uciekała. Żebym wydostała się jakoś z więzów i stąd zwiała, zostawiając za sobą nawet tę dziewczynę, która chciała mnie uratować. Dla mojej podświadomości liczyło się tylko moje własne dobro. Od zawsze strasznie mi to nie pasowało.
    Nie myślałam zbyt wiele. Mój instynkt nie dawał za wygraną i w pewnym momencie zagłuszył on wszystko, co się działo wokół. Uderzyłam mężczyznę, który mnie trzymał, stopą w łydkę na tyle mocno. By on na chwilę mógł poluzować uścisk na moich ramionach. Wyszarpałam się czym prędzej z jego objęć i podbiegłam do kolejnego gościa, wyplątując się z nieudolnie zawiązanych więzów i wbijając facetowi ronią w dłoni, łokieć w kręgosłup. Od razu wygiął plecy w łuk i upuścił spluwę, którą bez większego zastanowienia, kopnęłam do dziewczyny. Jednak zrobiłam to wszystko za późno, bo gdy podniosłam wzrok, widziałam ją już w objęciach jednego z mężczyzn. Próbowała się wyrwać, lecz na darmo. W tym momencie straciłam całą moją nadzieję, jak i przytomność, upadając na ziemię uderzona czymś mocno w głowę.
▼▲▼▲▼▲▼
    Obudziłam się cała obolała, z uwiązanymi dłońmi i stopami. Przez chwilę nie wiedziałam, co się stało, która jest godzina, gdzie jesteśmy, ani w jakiej galaktyce się znajdujemy. Kompleta pustka zawitała u bram mojego umysłu, nie tłumacząc niczego, co ujrzałam po obudzeniu. Dopiero po dłuższej chwili, zaczęłam łączyć ze sobą wszystkie fakty. Morderstwo… Pogoń… Wypadek… Walka na ulicy… Wszystko powoli układało się w mojej głowie w jedną, w miarę racjonalną historię.
    Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową, nie chcąc by kolejne, nieproszone myśli znowu mieszały mi w głowie. Pozostawało jednak ostatnie pytanie - gdzie jesteśmy? Przysunęłam się powoli do Kat, siedzącej na drugim końcu pomieszczenia i spytałam cicho, nie kryjąc zdenerwowania w głosie.
     - Gdzie jesteśmy?
    Spojrzała na mnie. Widać było, że była zmęczona tym wszystkim i nie chciała dalej tego ciągnąć. Nic dziwnego, ja też powoli miałam już dość.
     - Sprzedali nas - westchnęła, wskazując na spasionego mężczyznę, siedzącego przy biureczku i kopcącego papierosa, w rytm piosenki w stylu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. - A ten kutasiarz to ich cudowny strażnik Teksasu.
     - Ile będziemy tutaj siedzieć? - spytałam całkiem szczerze, nie przyjmując do myśli wiadomości, że będziemy musiały tutaj przebywać do końca naszego pobytu.
     - Prawdopodobnie do tego momentu, kiedy któryś z naszych pseudo właścicieli nie zabierze jednej do siebie, przerucha i wrzuci z powrotem tutaj, dopóki znowu mu się nie zachce - prychnęła kpiąco, przewracając oczami.
    Westchnęłam zmęczona i oparłam się plecami o ścianę, odchylając głowę do tyłu. Czułam jak czas zwalnia, razem z otaczającym nas światem. Miałam wrażenie, że nawet słowa piosenek, dochodzących z radyjka, były śpiewane wolniej, niż powinny. Pewnie to tylko moja chora wyobraźnia. Tak, to zawsze jest moja chora wyobraźnia. To musi być moja chora wyobraźnia. Świat nie zwalnia, czas też nie. Wszystko idzie w tym samym tempie, to tylko mój mózg steruje tym, co odczuwam, jak postrzegam świat i innych ludzi.
    Chwilę później usłyszałam szuranie czegoś po posadzce. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, jak Kat się do mnie przybliża, z zastanowieniem wymalowanym na twarzy.
     - Mam plan - wyszeptała i przysunęła się do mnie bliżej, bym lepiej słyszała. - Tylko potrzebuję twojej pomocy.
     - Okej - odpowiedziałam drżącym głosem. - C-co to za plan? - spytałam i spojrzałam na nią niepewnie, co chwilę zerkając w stronę ponad stukilowego mężczyzny, który pilnował naszej celi.
     - Zajmiesz go jakoś - zaczęła, a później westchnęła cicho i dodała - najlepiej ciałem. Chuje jego pokroju tylko tym się interesują. Będzie na tyle pod jarany, żeby popełnić parę cholernie głupich błędów, które ja wykorzystam. Później go załatwię i się stąd wyrwiemy. Wchodzisz w to?
    Miałam go zająć… ciałem. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie, a ja spojrzałam na Katfrin z lekkim strachem w oczach, po chwili przenosząc wzrok na naszego grubego “strażnika”. No cóż, gruby to za mało powiedziane. On był ogromny i obrzydliwie tłusty, na dodatek dziwnie zakręcony wąs, po którym w tamtym momencie się głaskał, przyprawiał mnie o odruchy wymiotne.
    Nie myśląc zbyt długo, kiwnęłam głową. Chciałam się stąd jak najszybciej wydostać, nieważne jakim kosztem. Nie byłam na to przygotowana, to fakt, ale na to porwanie również. Z niechęcią wymalowaną na twarzy, kiwnęłam głową i zaczęłam się powoli przeczołgiwać bliżej krat, tuszując swoje niezadowolenie.
    Gdy dotarłam do nich na tyle blisko, by tamten mężczyzna mnie słyszał, zaczęłam mu słodzić, komplementować i zachęcać do stosunku płciowego. Boże, w co ja się wplątałam…
    Przekonanie mężczyzny do seksu nie było takie trudne. Chyba rzadko miał takie okazje i równie nieczęsto ktoś mu to proponował. Z chcicą wymalowaną na twarzy, wyjął nóż i przeciął moje więzy przez kratę od celi. Nie spodziewałam się, że jest taki głupi…
    Wróciłam na jeden z dwóch materacy i jak na zawołanie wróciło do mnie obrzydzenie, gdy spojrzałam na mężczyznę w pełnej krasie. Nie chciałam tego. Moje ciało drżało, a umysł wręcz krzyczał, żeby nie dotykał mnie nawet jednym, najmniejszym palcem. Wiedziałam, że nie mogę się wyrywać, bo cały plan trafi szlag. Przełknęłam ślinę, zaciskając palce jednej dłoni na materacu, a drugiej na kocu. Obserwowałam, jak mężczyzna powoli wstał z taboretu z głośnym stękiem i poczłapał do mnie uciążliwie, w drodze rozpinając spodnie i zsunął je do połowy ud.
     - Kładź się i rozkładaj nogi - wymruczał obleśnie, a ja zerkając kątem oka na Kat, która powoli wyswobadzała się z więzów i wykradała z celi, której ten tłusty idiota za sobą nie zamknął. Serio, nie spodziewałam się, że o tym nie pomyśli. Kobieta miała rację, tacy faceci myślą tylko o jednym.
    Opadłam plecami posłusznie na materac, ale przez stres, zapomniałam o jego drugim poleceniu, przez co on sam siłą rozsunął przed sobą moje uda i momentalnie złapał swoją dłonią za moje krocze. Wciągnęłam gwałtownie powietrze przez nos i odchyliłam głowę do tyłu. Z lekkim wahaniem, wyciągnęłam ręce do przodu i oplotłam je na jego karku, chcąc, by ani razu nie zwrócił uwagi na Kat. Obserwowałam jej poczynania zza zwisającej skóry z ramienia tego grubasa, starając się skupić jego jak najbardziej na sobie. Błagam Kat, zrób to szybko. Nie chcę go mieć w sobie...


< Kat? c: >

+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz