Niewzruszony?
Aż do teraz.
Moje ciało momentalne napięło się niczym struna, po czym niespodziewanie drgnęło, a na zwieńczenie tego wszystkiego, postanowiło pozostawić na moich rękach delikatną gęsią skórkę, która uporczywie nie chciała zniknąć i przyprawiała mnie o niemałe zakłopotanie. Tyle dobrego, iż była ukryta pod czarnym materiałem garnituru.
— Teraz jest okej.
Mój krawat właśnie przywrócono do ładu, ale jak na złość, ja zostałem rozbity na milion kawałków i usilnie próbowałem pozbierać wszystkie skrawki samego siebie, aby móc powrócić do poprzedniego stanu.
Nie mogę dać poznać po sobie żadnych emocji.
Formalność i trzymanie ludzi na dystans to moje drugie imię.
Brew mimowolnie uniosła się, a kącik mych ust powędrował w górę, tworząc flirciarski uśmieszek.
Odette: 1
Aaron: 0
Gratuluję, uległeś.
Nim moja mimika twarzy zaczęła zdradzać jakiekolwiek inne uczucia, wróciła do nas Jamie, gładząc delikatnie swoje długie, rude włosy, które gęsto okalały jej drobną twarz.
— Możemy iść. — odparła nieco ponuro, a jej spojrzenie za wszelką cenę próbowało ominąć Odette.
Cóż, musiałem udawać, że nie widzę niektórych zachowań i traktować wszystko tak, jakby nic się nie stało.
— Chodźcie.
Ruszyliśmy powolnym krokiem w kierunku najbliższej kawiarenki, która znajdowała się zaledwie trzy przecznice stąd, a nasza rozmowa przypominała bardziej monolog rudowłosej, gdyż dziewczyna przez większość czasu bardzo entuzjastycznie opowiadała mi o tym, że być może znam brata jej kuzynki od strony ojca, który nazywa się Tristan.
Litości.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg lokalu, momentalnie uderzył w nas z roznoszący się w środku zapach świeżej kawy i ciastek kakaowych.
Wydałem z siebie ciche westchnienie ulgi, po czym zająłem miejsce naprzeciwko dziewczyn i powiesiłem swój płaszcz na oparciu sofki.
Krótka i nieco niezręczna chwila milczenia została przerwana w momencie, w którym na naszym stoliku pojawiły się zamówione przez nas napoje i przekąski.
— Ostatnio czytałam na serwisie plotkarskim, że znalazł pan sobie dziewczynę. — odparła rudowłosa, przyglądając mi się dociekliwie.
— Ach tak? Cóż, najwyraźniej sam o tym nie wiem. — zaśmiałem się dźwięcznie, po czym zdecydowanym ruchem sięgnąłem po kubek i upiłem spory łyk gorącej kawy. — Nie mam czasu na związki. Żałosne podpisywanie świstków absorbuje większość mojego dnia, który niestety trwa tylko 24 godziny.
— Musi pan potrafić pogodzić życie prywatne z zawodowym.
— Po pierwsze, przestańmy być na per pan, po drugie – to wcale nie jest takie łatwe. — moje błękitne spojrzenie na moment spoczęło na twarzy Odette, jednak szybko powróciło do rudowłosej.
— Dobrze, dobrze. — kąciki ust Jamie wysoko się uniosły, odsłaniając śnieżnobiały uśmiech. — Jesteś chyba dosyć zmęczony pracą, żeby ciągle o niej rozmawiać. Pogadajmy o… — na jej twarz wkradł się drobny rumieniec. — kobietach.
— O kobietach? — Odette parsknęła niekontrolowanym śmiechem, ale po zetknięciu się z surowym spojrzeniem Jamie, momentalnie powróciła do mozolnego popijania kawy.
— Jaki jest twój typ, Ron?
— Rzadko ktokolwiek mnie o to pyta, ale skoro muszę odpowiedzieć, to przyznam tylko, że lubię zielone oczy u kobiet. — moje spojrzenie dyskretnie zawędrowało w stronę Odette, która wydawała mi się w tej chwili dziwnie… Spięta? — Poza tym, chętnie poznałbym bliżej jakąś perfekcjonistkę, która mogłaby poprawiać mi krawat za każdym razem, gdy jest skrzywiony. — Jamie nie zrozumiała aluzji, aczkolwiek wydała z siebie cichy chichot, który wywołał u mnie delikatny uśmiech.
Skierowałem swoje spojrzenie na jasnowłosą, która delikatnie przygryzała wargę i najwyraźniej próbowała zapanować nad buraczanym kolorem, który wymalował się na jej policzkach.
Aaron: 1
Odette: 1
Mamy remis.
Tym razem to ty uległaś.
Momentalnie pomiędzy naszą dwójką urosło wielkie, doskonale wyczuwalne napięcie, które spowodowało, że przez kilka krótkich chwil ponownie rozległa się cisza, jednak tym razem przerwała ją kelnerka, która oczekiwała na zapłatę.
— Proszę. — zapłaciłem za naszą trójkę i wcisnąłem w dłoń pracownicy spory napiwek, tak, jak miałem w zwyczaju.
Bez chwili zwłoki zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy na zewnątrz, drżąc pod wpływem chłodnego, jesiennego wiatru.
— Ach, poczekajcie! Zapomniałam torebki. — krzyknęła rudowłosa, po czym żwawo potruchtała do kawiarni, zostawiając mnie sam na sam z Odette.
Niespodziewanie w mojej głowie pojawił się szalony pomysł, a najgorsze było to, że nie zdążyłem nawet przemyśleć tego, co mówię. "Coś" kazało mi powiedzieć wszystko bez większego zastanowienia.
Cholerne "coś".
Poczyniłem spory krok do przodu, niebezpiecznie zbliżając się do dziewczyny.
— W sobotę w Red Velvet organizują imprezę. Wyślę po ciebie szofera. — z moich ust ulotnił się gorący szept, który skierowany był wprost do ucha blondynki. — I nie, to nie było pytanie.
Odette?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz