Motto: "Istotą przywództwa jest posiadanie wizji; nie można pozwalać sobie na czcze przechwałki."
Imię: Colin
Nazwisko: Richardson
Wiek: Na świecie przeżył już dokładnie dwadzieścia sześć nudnych lat i siedemnaście szarych dni, jednakże z nadzieją, iż los kiedykolwiek się do niego uśmiechnie.
Data urodzenia: 4.10
Płeć: Mężczyzna
Miejsce zamieszkania: Colinowi udało się dorwać niewielkie, ale bardzo przytulne (żart, nie jest ani trochę przytulne) mieszkanie na trzecim piętrze jednej z niewielu starych kamienic zachowanych w dobrym stanie. Dwa małe pokoje służące jako sypialnia oraz coś na kształt biura, salon połączony z kuchnią oraz łazienka, która nowoczesnością czy przepychem raczej nie grzeszy. Cóż, zresztą jak cały budynek.
Orientacja: Heteroseksualny, a przynajmniej takie ma wrażenie. Nie wyklucza innych opcji, jednak, mówiąc szczerze, raczej mocno w nie wątpi.
Praca: Specjalista politolog w lokalnej gazecie. Niekiedy dorabia wieczorami, pomagając właścicielom uporać się z ich niesfornymi czworonogami, ale chyba nie można nazwać tego stricte pracą.
Charakter: Hej, widzisz tego gościa, który żwawo przebija się przez tłum z kubkiem czarnej kawy w dłoni, mimo że jego wzrok wyraża jedynie niechęć i coś na kształt chęci do masowego mordu?
Tak, to właśnie Colin.
Mówiąc szczerze, jeśli o to spojrzenie chodzi, to tylko pozory (pozory skutecznie odstraszające nowo poznane osoby), bo tak naprawdę wcale nie ma ochoty na zabijanie. Niechęć? O tak, ona w jego oczach, ale też w sercu, żołądku i ogólnie rzecz biorąc, całym ciele, zdecydowanie się znajduje, a na domiar złego nie ma najmniejszego zamiaru opuszczać swego uwitego gniazdka. To nie tak, że Richardson jest największym gburem i pesymistą tego świata, on po prostu zdążył zauważyć, jak wygląda monotonna codzienność. Mężczyznę zdecydowanie wyróżnia fakt, iż uwielbia stawiać sobie jakieś cele, przy okazji całkowicie oddając się kranie najpiękniejszych marzeń. Ma na siebie wyjątkowo dobrze przygotowany plan, który mógłby wznieść go na wyżyny. Do prawdziwej elity, śmietanki życia codziennego, jak i politycznego. Doskonale wie, co i kiedy zrobić czy jak i do kogo zagadać, by przestać utożsamiać się z tą największą i najnudniejszą warstwą społeczną. Brzmi pięknie, hmm? No właśnie, tylko brzmi. Cóż, wiele ludzi mówi, że na własny sukces trzeba po prostu zapracować i właśnie to było wpajane do główki Colina od najmłodszych jego lat, dlatego też nigdy nie miał z ową pracą problemów. Ba, można by nawet opisać go mianem „robotnego”, a także „sumiennego” i „rzetelnego”. Jednakże nikt nigdy Richardsona nie raczył poinformować, iż sukcesu nie zdobywa się jedynie siedzeniem nad książkami do świtu czy pisaniem najlepszych prac na uniwersytetach, a również, chociaż może lepiej powiedzieć „przede wszystkim”, umiejętnościami parcia na szkło w dobrym tonie oraz wrodzoną przebojowością. A tego, niestety, nie posiadał i posiadać raczej nie będzie. Niby się starał, niby parę razy próbował, ale kiedy tylko zaczynał wznosić się ponad innymi, jego – i tak trochę upośledzone – skrzydła zostawały jak najszybciej ucinane. I jest to jeden z wielu czynników sprawiających, iż Colin po prostu postanowił wywiesić białą flagę, nie próbując kontynuować swych dalszych prób. Co do kompromisów, często na nie idzie, ale nigdy nie robi tego szczerze. Nie ma w sobie już ani krzty woli walki, więc gdy ktoś zaczyna mówić o jakichś niestworzonych historiach, które nie odpowiadają mu w ogóle, po prostu stara się całkowicie wyłączyć lub, jeśli może, wyłączyć ową, zapewne głupiutką (jak wszyscy w jego pracy), osobę. Ma świadomość, iż jego poglądy, niezależnie czy związane z polityką, czy opieką zdrowotną, czy życiem codziennym, są bezwzględnie lepsze, ale nie kontynuuje rozmowy. Schludniej i bezpieczniej, przynajmniej dla niego. Mimo iż marzy o miejscu na ważnym politycznym stanowisku, nie lubi wychodzić poza swoją strefę komfortu i robi to tylko wtedy, kiedy nie potrafi znaleźć innego wyjścia, co, nawiasem mówiąc, zdarza się stosunkowo nieczęsto, gdyż co jak co, ale sporą inteligencją syna chwalą się nawet jego rodzice. Na co dzień nie należy do osób ekstrawertycznych, ale do introwertycznych również nie; znajduje się gdzieś po środku, jednakże w zależności od dnia potrafi tańczyć na stole w pobliskim pubie lub całą noc przesiedzieć na sofie z komputerem na kolanach. Od świata z natury dużo wymaga i nigdy nie akceptuje czegokolwiek wykonanego „na odwal”. Zawsze powtarza, że woli pracę wykonaną dokładnie, ale nie do końca od skończonej, ale źle zrobionej. Lubi czasami ponarzekać, ale zwykle nikt tego nie słucha, więc tylko burczy pod nosem, co równocześnie sprawia, iż wszystkie negatywne emocje zaczynają kłębić się w nim jak makaron, który zaraz ma wykipieć z garnka i kiedy ostatecznie wybucha, cóż, raczej nie poleca być wtedy obok. Określa siebie samego jako „realistę”, mimo że w owym realizmie często można dostrzec nutki i pesymizmu, i optymizmu. Nie przepada za nawiązywaniem nowych znajomości, gdyż uważa, że nie potrafi dogadać się z ludźmi. Czy to prawda? Nie, absolutnie nie. Szukanie wszelkich możliwych wymówek na ucieknięcie od jakichś, według niego niebyt przyjemnych, obowiązków to charakterystyczna cecha Colina. Już jako mały berbeć potrafił przekazać mamie przynajmniej dziesięć argumentów przekonujących do niezmywania naczyń. A kiedy podrósł i zrozumiał, że brudne talerze jednak nie mogą siedzieć w zlewie przez trzy tygodnie, bo zaczynają same uciekać po mieszkaniu, ową nielubianą powinnością stało się nawiązywanie nowych znajomości. Przyjaciele są w stanie doprowadzić go do stanu całkowitego relaksu, kiedy zaczyna nawet rzucać żarcikami, które śmieszą tylko jego samego i zwykle dla innych nie mają większego sensu.
Potrafi zawarczeć, jednakże w większości przypadków woli trzymać język za zębami, nie chcąc narażać swojej własnej skóry. Mało to honorowe czy odważne, ale czy w obecnych czasach ktokolwiek wciąż próbuje zgrywać bohatera? Gdyby chciał, potrafiłby poddać bez problemu kogoś omamić i owinąć wokół palca, bo, jak na prawdziwego polityka przystało, sztukę sprytnego, wręcz lisiego, kręcenia opanował idealnie. Mimo iż wyznaje zasady demokracji, lubi czasami postawić na swoim, zresztą jak każdy. Nie ma do tego zbyt wielu okazji, ale jeśli tylko takowa się nadarzy, chętnie z niej korzysta. Słysząc kiedyś cytat "Życie jest jak psi zaprzęg. Jeśli nie jesteś liderem, sceneria nigdy się nie zmienia.", jego serce zabiło mocniej, a włosy na karku stanęły dęba, ale, o ironio, nie podejmuje w swym życiu żadnych prób mogących popchnąć go dalej.
Hobby: Głównym i chyba najważniejszym zainteresowaniem Colina wyznaczające jego drogę życiową, po której chętnie kroczy, jest polityka. Pochodzi z rodziny, gdzie nie chodzono nawet na wybory, ale już w młodości tak go to wszystko zafascynowało, że już nie potrafił się od tego odpędzić. Do jego hobby można zaliczyć też psy, a ściślej mówiąc, ich szkolenie. Nikt nie zliczyłby stojących na półce Richardsona książek napisanych przez najlepszych behawiorystów tego świata. Oprócz tych dwóch, najbardziej wymagających, rzeczy, mężczyzna lubi czasem usiąść w przytulnej sali kinowej i obejrzeć dobry (z dużym naciskiem na słowo „dobry”) film.
Aparycja|
- wzrost: 184,6 cm.
- waga: tak naprawdę na wadze stał ostatnio, mając może siedem lat, więc na oko jakieś 80 kilo.
- opis wyglądu: Większość osób na tej planecie ma jakąś dziwną potrzebę wyróżniania się. Nie zawsze chodzi o szalony kolor włosów, tatuaże na całym ciele czy ekstrawagancki ubiór, ale cokolwiek, co pozwoliłoby wyróżnić daną osobę w bezbarwnym tłumie. Colin ową potrzebę również czuje, ale jego wewnętrzne blokady, cóż, raczej mu w tym nie pomagają. Dlatego też Richardson idealnie wtapia się w tę bezkształtną masę na chodnikach. Jego styl można określić jako „codzienny”, bo chyba innego słowa na to nie ma. Dobiera ubrania tak, by po prostu nic go nie gryzło czy drapało, a że ma w sobie jakiś zalążek dobrego stylu, chyba nie wygląda jak idiota. Chyba. Na głowie ma coś w rodzaju blond loczków, które czasami, gdy akurat czuje takową potrzebę, prostuje i układa w coś na kształt starannej fryzury. Jego oczy błyszczą chłodnym błękitnym blaskiem i momentami przypominają sztorm na lodowatym oceanie. Sporych rozmiarów nos powodował u niego kompleksy, jednakże dał radę z nimi wygrać. Kiedy nie ma czasu lub chęci, nie goli się, przez co niekiedy na jego twarzy można dostrzec parodniowy zarost.
- pozostałe informacje: Nic, zupełnie nic. Chociaż planuje tatuaż.
- głos: [Cody Fern]
Historia: Historia? Cóż, nie będzie zbyt ciekawa, więc niech nikt nie liczy na jakieś wybuchy, zdrady, sieroctwo i ból. Colin urodził się jako jedynak i owym jedynakiem pozostawał do dwunastego roku życia. Miał – no i oczywiście wciąż ma – kochającą rodzinę, która byłaby w stanie skoczyć za nim w ogień. Dosłownie, w krwi Richardsonów od pokoleń znajduje się coś, co odpowiada za wzajemne wsparcie i gorącą miłość. A przynajmniej tak zawsze opowiadała mu babcia. Kiedy z małego smarkacza przemienił się w trochę większego smarkacza, na świat przyszła malutka Georgina, jednak to wydarzenie absolutnie nie wpłynęło na więzi chłopaka z rodzicami. Dorastał w spokojnym domu pełnym radości i śmiechu, a gdy przyszła pora na wyfrunięcie z gniazda, otrzymał pomoc finansową i mógł w spokoju udać się na swoje wyśnione studia politologiczne.
Rodzina:
- mama Emily – nieco zakręcona kobieta, która, mimo że całe życie poświęciła dzieciom, potrafi czerpać radość z każdej chwili i nic, dosłownie nic, nie jest w stanie powstrzymać ją przed spełnianiem najskrytszych marzeń, przebojowa, znana z tego, że zawsz musi znaleźć się w centrum uwagi;
- ojciec Richard – całkowite przeciwieństwo żony, człowiek spokojny, panujący nad emocjami, można by nawet rzec, że nieco flegmatyczny, nie lubi marzyć, woli skupić się na otaczającej go rzeczywistości;
- młodsza siostra, czyli czternastoletnia Georgia – co tu dużo mówić? Kopia starszego brata. Nikt nie wie czy taka się urodziła, czy Colin po prostu jej imponował i od zawsze chciała go naśladować, ale cóż, rodzice mają powtórkę z rozrywki, jeśli chodzi o wychowanie.
Potomstwo: Czy pies się liczy?
Ciekawostki:
- jest uzależniony od czarnej kawy i automatycznie wykreśla z listy przyjaciół ludzi, którzy robiąc dla niego jego ukochany napój, dodają mleka i cukru;
- razem ze swoim psem trenuje agility, jednak czysto rekreacyjnie;
- jeśli chodzi o politykę, ma poglądy centrowe i obyczajowo liberalne, chciałby zająć stanowisko premiera;
- bardzo nie lubi swojego głosu, gdyż uważa go za zbyt delikatny, a nawet dziecinny;
- niby potrafi grać na gitarze, ale tak naprawdę to bardziej brzdękanie, niżeli jakakolwiek melodia;
- bardzo lubi oglądać horrory
- w jego rodzinie od zawsze były psy i miał wrażenie, że z każdym nowym czworonogiem, rywalizacja rodziców o lepsze wychowanie trudniejszej rasy wzrastała w niebezpiecznym tempie.
Zwierzęta: Colin to dumny ojciec cudownej sześcioletniej suczki rasy border collie. Freya, bo tak ma na imię, jest odważnym psem, dzielnie idącym do przodu. Ma ładnie wypracowany on/off i mimo że pochodzi z linii pracującej, w domu potrafi się wyciszyć i grzecznie czekać, aż pan znowu weźmie na spacerek. Jak na psa trenującego agility przystało, wyróżnią ją dynamika, prędkość i niezwykła gibkość. Była psem trudnym w wychowaniu, ale wieloletnie doświadczenie z psami pozwoliło Richardsonowi zapanować nad jej temperamentem. Na co dzień nie należy do psów lubiących jakiekolwiek mizianie, stara się tego unikać i nigdy nie prosi o pieszczoty. Mimo to potrafi wywołać uśmiech na twarzy Colina samym spojrzeniem.
Pojazd: To trochę smutne, ale nie ma żadnego pojazdu. Jedynie rower. Do pracy ma niedaleko, nie rusza się nigdzie dalej, a jeśli już to robi, korzysta z metra lub innych środków transportu. Powolutku przymierza się do zakupu samochodu. Z naciskiem na powolutku.
PD: Na początku 30.
Kontakt: Kocica123876 [HW]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz