Strony

11 paź 2018

Od Charlesa cd. Koyori

Kiedy dotarłem na plan zdjęciowy i dowiedziałem się o tym, że kręcenie filmu jest zawieszone na miesiąc, cóż, lekko się wkurzyłem. Będę musiał poszukać jakiegoś zajęcia na następne parę tygodni. Na szczęście dzisiaj nie była potrzebna Ignis, więc nie musiałem jej męczyć podróżą na darmo. Została sobie u dziadka. Jako, że rano wyszedłem w pośpiechu, do mojego żołądka trafiła jedynie kawa i teraz zacząłem powoli odczuwać głód. Dlatego też zaproponowałem Koyori wspólne śniadanie. W końcu ona też przyjechała tutaj tylko po to, żeby się dowiedzieć, że jak na razie filmu sobie nie ponagrywamy.
-Dlaczego miałybyście przeszkadzać? - Uśmiechnąłem się na tą zabawną odpowiedź. Jakby miały mi przeszkadzać to bym nie proponował niczego. - Tutaj niedaleko jest taka świetna naleśnikarnia. Lubisz naleśniki?
-Mogą być. - Przytaknęła.
-No to chodźmy. - Ruszyłem w kierunku znanej mi knajpki. Było blisko, dlatego też nie proponowałem podwózki motorem. Zresztą nie wiem, jakby to zniosła samiczka pytona. Szliśmy przez chwilę w ciszy. - Co robisz na co dzień? - Zerknąłem na dziewczynę. Wyglądała naprawdę młodo, więc ciężko mi było określić jej wiek.
-Hmm... Studiuję kryminologię. - Odparła krótko i pogładziła łepek węża.
-Będziesz nowym Sherlockiem? - Zapytałem z zainteresowaniem. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto obrał taki kierunek w swoim życiu.
-Haha, chciałabym. - Zaśmiała się cicho. - Znaczy chodzi o to, że bardzo lubię książki o Sherlocku i to zapewne one popchnęły mnie w stronę tych studiów.
- Jakieś hobby? - Zagadnąłem dalej. - No oczywiście oprócz zwierzaków, którymi na pewno możesz się pochwalić.
-Lubię gotować i... - Koyori się zamyśliła. A może zastanawia się czy może się ze mną dzielić takimi informacjami? - Chciałabym kiedyś grać w tenis stołowy.
-Interesująca z ciebie dziewczyna. - Uśmiechnąłem się. - Jesteśmy już na miejscu.
Weszliśmy do środka, gdzie w powietrzu rozciągał się słodki zapach naleśników. Zajęliśmy stolik przy oknie i podeszła do nas młoda kelnerka, która zebrała od nas zamówienie. Oboje zamówiliśmy klasyczne naleśniki z owocami.
- A ty co robisz poza tym, że jesteś kaskaderem? - Kontynuowaliśmy naszą rozmowę sprzed wejścia do naleśnikarni.
-Hmm... Dużo czasu poświęcam na różne sporty. Na przykład jeżdżę konno, trenuję aikido, ale zdarza się też, że jeżdżę w góry się powspinać. - Odparłem zgodnie z prawdą. Nie dodawałem, że co weekend baluję i lubuję się różnych głupotach, a często też używkach. Myślę, że Koyori nie zaimponowałoby to, a jedynie mogło ją to trochę wystraszyć.
-Chyba musisz mieć dobrą kondycję ze względu na pracę? - Mądrze zauważyła, poprawiając lekko opadające na nos okulary.
-To też, a poza tym bardzo to lubię i nie umiem inaczej żyć. - Zaśmiałem się. Przyszły nasze naleśniki.
-Pyszne. - Westchnęła cichutko Koyori, zaraz po pierwszym kęsie.
-Najlepsze w okolicy. - Odparłem przymykając oczy i rozkoszując się słodkim smakiem naleśnika.
Zjedliśmy rozmawiając na niezobowiązujące tematy, zapłaciliśmy i wyszliśmy na świeże powietrze.
-Odprowadzić cię? Daleko mieszkasz? - Zapytałem.
-Dość spory kawałek stąd, więc wezmę chyba taksówkę. - Odpowiedziała, a Inej obwinęła się jej wokół ręki.
-Ja przyjechałem niestety motorem. - Spojrzałem z wątpliwością na węża. - Mógłbym cię podwieźć, ale nie wiem, jak twoja towarzyszka to zniesie.
-Mogę ją schować do torby i nie powinno jej się nic stać. - Zręcznie wpakowała zwierzę do torby przewieszonej przez ramię. -Tylko nie jedź za szybko.
-Jasne. - Odparłem. Czy ja umiem jeździć wolno? Dotarliśmy do zaparkowanego ducati. Podałem Koyori zapasowy kask i wskazałem miejsce dla pasażera. Wskoczyła odrobinę niezgrabnie, ale całkiem sprawnie i usiadłem za kierownicą.
-Jakby było za szybko, krzycz! -Powiedziałem i opuściłem szybkę, która miała ochraniać moją twarz i odpaliłem silnik. Ruszyliśmy z piskiem opon. Jechaliśmy przeciętną szybkością. Nie słyszałem żadnych sprzeciwów. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaparkowałem motor przy krawężniku i wstałem by pomóc zejść dziewczynie z pojazdu.
-Żyjesz? - Uśmiechnąłem się na widok lekko potarganych włosów Koyori.
-Wszystko w porządku. Dzięki za podwózkę. - Odparła i pomachała mi na pożegnanie. - Pa!
-Cześć! - Poszła sobie tak szybko. Miałem ruszać do domu, kiedy z kieszeni mojej kurtki wychynął łepek z rozdwojonym języczkiem.
-Hej Inej, a co ty tu robisz? - Odparłem zaskoczony. - Trzeba będzie cię zwrócić twojej pani.
Jednak Koyori zniknęła już, w którymś z licznych budynków. No to mam pytona... Znaczy problem. Nie mam nawet jej numeru.
Koyori?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz