Strony

26 lis 2018

Od Bellamiego CD. Thomasa

Kiedy chłopak wyszedł chwyciłem za kubek z herbatą i przeniosłem się do salonu. Vera - jeden z psów przyszła do mnie merdając wesoło ogonem.
- Chcecie iść na dwór? - zapytałem, a ta zaszczekała jakby zgadzała się z moją decyzją. Vera była najstarsza z moich psów, była też pierwszą jaką kupiłem i jest matką wielu zwierząt w tym domu. Uśmiechnąłem się i położyłem herbatę na stole.
- Sierściuchy , do mnie! - krzyknąłem i ruszyłem w stronę drzwi, które po chwili otworzyłem. Chód wleciał do domu. Niedługo będzie coraz zimniej. Nienawidzę zimy. Zatrząsłem się, a kiedy wszystkie psy wybiegły zamknąłem znów drzwi, które wiodły na taras. Popatrzyłem jak psy przez chwilę biegają, a niektóre ganiają się i wróciłem do salonu. Usiadłem na kanapie i wyjąłem elektryka z kieszeni. Włączyłem go i zacząłem powoli palić. Nie miałem ochoty dziś spędzać dnia na czymś użytecznym.
- Zrobię sobie wolne - powiedziałem sam do siebie i wstałem z kanapy. Pierw wyjąłem popcorn z szafki i otworzyłem go wkładając za razem do mikrofalówki i włączając ją na dwie minuty i trzydzieści sekund. Wyjąłem telefon z chęcią zamówienia ulubionego jedzenia jaką jest ostry kebab oraz frytki. Zjadłbym kopytek. Dzwonią wchodziłem po schodach by wziąć swojego laptopa.

~~~~**~~~~~

Wybudził mnie dzwoniący telefon.
- Kurwa, kto dzwoni o takiej porze! - sięgnąłem zły po komórkę i odebrałem. Han. Co on kurwa chce?
- Halo? - usłyszałem, a ja zamknąłem oczy i przekręciłem się na plecy.
- Co chcesz, obudziłeś mnie - powiedziałem dalej zaspanym głosem z nutą chrypy, za którą nie przepadałem.
- Jest jedenasta, jak możesz dalej spać? - zapytał, a ja westchnąłem i otworzyłem lekko oczy by przyzwyczaić się choć trochę do światła. To był zły pomysł, przez co od razu moje powieki opadły.
- Oglądałem serial, odpierdol się - odpowiedziałem na jego pytanie. Usłyszałem jak się śmieje.
- Masz trzydzieści lat i dalej zachowujesz się jak nastolatek - powiedział, a ja prychnąłem.
- Nie mów mi jak mam żyć. Co chcesz? Bo chce spać - rzekłem już lekko zły.
- Katfrin chce byś był dziś wieczorem na kochanym spotkaniu rodzinnym. A nie, powiedziała, że musisz na nim być. Ponieważ ostatnie pięć spotkań olałeś - rzekł, a ja zajęczałem z powodu iż tak bardzo ich nie lubię.
- Powiedz jej, że mam ważne spotkanie - odpowiedziałem z nadzieją, że może to przejdzie.
- Nie ma opcji, jeśli nie przyjedziesz na czas ona pojedzie po ciebie - usłyszałem najgorsze słowa jakie mogą być. Może i Kat jest małą dziewczynką ale w sprawach rodzinnych lepiej się z nią nie kłócić.
- Będę, a teraz daj mi spać - rzekłem.
- Na dwudziestą trzydzieści masz być - powiedział, a ja mruknąłem tylko w odpowiedzi. Han rozłączył się, a ja rzuciłem telefon gdzieś na łóżko. Będę musiał wstać i iść kupić jakieś jebane kwiaty i prezenty dla dzieciaków. Ale to za dziesięć minut... zrobię sobie drzemkę.

~~~~~**~~~~

Była osiemnasta, właśnie wychodziłem ze sklepu z koszykiem pełnym zabawek i innych dziadostw. No i przy okazji zrobiłem zakupy do domu. Tak robię jej. Umiem. Wsadziłem zakupy do samochodu. Chciałem odstawić wózek jednak ten lekko odjechał. Złapałem go szybko i zauważyłem, że tuż obok mnie stoi Thomas z jakimiś znajomymi. Zamknąłem bagażnik i poszedłem odprowadzić wózek. Tak musiałem go odprowadzić bo się bardzo bał. Wyciągnąłem elektryka w drodze powrotnej, wsiadłem zza kierownicę i włączyłem samochód. Wyjechałem z parkingu i już miałem wyjeżdżać na ulicę kiedy znikąd pojawił się przede mną chłopak. Strąbiłem go, a ten spojrzał na mnie jak gdyby nic. Ja pierdole. Odsunąłem okno i wychyliłem się lekko.
- Możesz się przesunąć? Chciałbym przejechać - powiedziałem, byłem grzeczny. Trzymaj nerwy na wodzy.
- Bellami? - usłyszałem głos i podążyłem w jego kierunku. Do chłopaka dołączył się Thomas.
- Tak, tak, we własnej osobie - powiedziałem jednak bardzo mi się spieszyło i nie miałem ochoty wdawać się w dyskusje.
- Zadzwonię do ciebie jutro i spytam jak z muzyką ale teraz niestety muszę jechać - rzekłem, a on skinął i razem ze znajomym przesunęli się, a ja powoli ruszyłem.

Thomas?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz