Kiedy w gazecie zauważyłem artykuł o tym, że akademik, w którym mieszkały moje znajome studentki, doszczętnie spłonął, zacząłem się martwić. Byłem na tyle ciekaw, czy dziewczynom nic się nie stało, że następnego dnia po zakończonych zdjęciach do reklamy, w której potrzebowali kaskadera, udałem się w okolice uczelni. Szczęście mi dopisało, gdyż zastałem na ławce Odette, która najwyraźniej szukała czegoś w telefonie. Kiedy dowiedziałem się, jakich informacji poszukiwała, w mojej głowie rozbłysł genialny pomysł.
-Tak się składa, że mój dziadek posiada niewielką stajnię. - Odpowiedziałem zadowolony na pytania dziewczyny. - Mieszka na obrzeżach Avenley River. Na pewno byłby w stanie ci pomóc z tym projektem.
-Nareszcie jakieś dobre informacje. - Odette odetchnęła z ulgą. - Kiedy mogłabym odwiedzić twojego dziadka?
-Choćby i dzisiaj. - Wzruszyłem ramionami. - Mogę cię tam zawieźć, bo i tak chciałem go odwiedzić.
-Naprawdę zrobiłbyś to dla mnie? - Spojrzała na mnie z wdzięcznością.
-Dlaczego nie? - Uśmiechnąłem się. - Gdyby nie ty, źle bym ostatnio skończył.
-To prawda. - Jej usta odsłoniły białe zęby w lekkim uśmiechu. - To jak się umawiamy?
-Za dwie godziny mogę po ciebie podjechać. - Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 14. - Pasuje?
-Jasne. - Skinęła głową. - Możesz podjechać pod uczelnię.
-Nie chcesz mi zdradzić swojego nowego adresu? - Zaśmiałem się.
-Nie o to chodzi. - Westchnęła. - Po prostu tutaj będzie wygodniej.
-Niech ci będzie. - Odparłem. - To do zobaczenia za dwie godziny!
Wróciłem do mieszkania, ogarnąłem to, co potrzebowałem i zanim się obejrzałem musiałem z powrotem wychodzić.
-Loki! Jedziemy do dziadka! - Szczeniak wyskoczył ze swojego legowiska i zadowolony usiadł w oczekiwaniu, aż założę mu obrożę i smycz. Ubrałem go, wziąłem kluczyki od mojego kochanego chevy i ruszyłem na parking. Usadowiłem młodego z przodu i wyjechałem z głośnym pomrukiem silnika. Po chwili znalazłem się przed budynkiem uczelni, gdzie czekała już na mnie znajoma blondynka.
-Wskakuj z przodu! - Pomachałem do niej przez uchylone okno. - Loki jest spokojny.
Dziewczyna wsiadła i wzięła kudłatego szczeniaka na kolana. Ten natychmiast wygodnie usadowił się na jej udach i wychylił pyszczek przez szybę.
-Ale on jest komiczny. - Odette patrzyła z zachwytem na psiaka.
-Taki już jego urok. - Zaśmiałem się. - Przygotowana na zbieranie informacji?
-Mam taką nadzieję. - Przytaknęła i obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. - Dzięki jeszcze raz za taką możliwość! Nie wiem, czy bym dała radę psychicznie z wyszukiwaniem informacji w tym telefonie.
-Lepiej zapobiegać chorobom psychicznym, niż je leczyć. - Mrugnąłem do niej i podgłośniłem trochę radio, ponieważ leciał jeden z moich ulubionych kawałków rockowych. Zacząłem rytmicznie wystukiwać melodię o kierownicę.
-Hmm... Lubisz ten kawałek? - Blondynka pogłaskała w zamyśleniu Lokiego, który liznął delikatnie jej palce.
- Uwielbiam. - Zacząłem śpiewać razem z radiem. Spojrzenie dziewczyny wyrażało, że chyba nie uważa mnie za najlepszego piosenkarza. - Wiem... Gwiazdą rocka raczej nie zostanę.
-Nie noo, przy dzisiejszych możliwościach technicznych, dałoby radę parę rzeczy podkręcić i nie byłoby źle. - Zaśmiała się.
-Przynajmniej ruchy sceniczne miałbym świetne. -Przypomniałem sobie swoje ostatnie wyczyny w klubie. A w sumie to, co powiedziały mi dziewczyny. Resztę drogi spędziliśmy na wspominaniu naszego ostatniego wypadu. Odette wyraźnie się rozluźniła. Wcześniej, kiedy spotkaliśmy się przed uczelnią, wyglądała na bardziej przytłoczoną życiem. Skręciłem w żwirowy podjazd prowadzący do domku dziadka.
-Jak tu uroczo. - Dziewczyna rozejrzała się po okolicy, kiedy wysiadła z samochodu.
-Uwielbiam to miejsce. - Westchnąłem. - Może zabrzmi to sentymentalnie, ale to mój prawdziwy dom.
-Zazdroszczę. - Blondynka uśmiechnęła się lekko.
-Czasami bywam szczęściarzem. - Odparłem. Zaprowadziłem ją do wnętrza domu. W przedpokoju czekał na nas dziadek.
-Witaj Charles! - Przytulił mnie. - A ta panienka to twoja dama? - Spojrzał na Odette bardzo zadowolony.
-Ale my nie jesteśmy... - Zacząłem, jednak przerwano mi w pół słowa.
-Jak masz na imię młoda damo? - Zbliżył się do lekko zaskoczonej obrotem spraw dziewczyny.
-Odette. - Odparła i wyciągnęła dłoń na przywitanie. Dziadek uścisnął ją serdecznie.
-Mów mi Peter. - Wbił w nią zachwycone spojrzenie. - Niby jestem starym prykiem, ale w głębi duszy nadal mam 20 lat.
-Dziadku... - Byłem lekko zakłopotany jego zachowaniem. Jednak Odette wydawała się być rozbawiona całą sytuacją.
-Rozumiem. - Odparła z uśmiechem. - Młody duch z pana... Przepraszam z ciebie.
-Dokładnie! - Staruszek ucieszył się. - Jak długo ze sobą jesteście?
-Nie jesteśmy parą. - Odparłem, przeczesując włosy dłonią. - Odette jest moją koleżanką, która potrzebuje pomocy na temat koni do swojego projektu na studia.
-Wy młodzi macie teraz takie dziwne określenia. - Machnął ręką. - Też mi koleżanka.- Dodał szeptem.
-To ja może pokażę ci najpierw stajnie i nasze rumaki? - Skierowałem pytanie do dziewczyny.
-Okej, z chęcią. - Zgodziła się ze mną.
-Dziadku, przyłącz się do nas później, bo ty świetnie znasz się na żywieniu. - Spojrzałem na posiwiałego mężczyznę.
-Dobrze, a później zapraszam was na pyszną szarlotkę. - Mrugnął do mnie.
-Szarlotka Christine? - To cud, a nie ciasto.Dziadek potwierdził skinieniem głowy. Wyszliśmy z domku i poprowadziłem blondynkę w kierunku niewielkiej stajni.
-Dziadek trzyma tylko 5 koni. - Pokazałem wnętrze skromnego, ale zadbanego budynku, gdzie znajdowały się boksy i nieduża siodlarnia.
-To małe stadko. - Zauważyła Odette.
-Tak, ale bardzo zgodne i zżyte. - Przytaknąłem i poprowadziłem nas w kierunku pastwiska, na którym skubały trawę wszystkie klaczki i jeden wałach. Kiedy moja piękna nas dostrzegła, od razu podbiegła do ogrodzenia i prychnęła zadowolona.
-Jaki piękny! - Odette zachwyciła się niezwykłym umaszczeniem klaczy.
-To moja Ignis. - Pogłaskałem ją delikatnie po chrapach. - Dostałem ją na osiemnastkę.
-Widać, że cię lubi. - Pogładziła ją po szyi. - A reszta?
-Ta siwka to Werbena, ulubienica dziadka i wierna towarzyszka Ignis. - Wskazałem na pasącą się spokojnie klacz. - Dalej ta kara to Rose, która jest jeszcze dość młoda bo ma dopiero 3 lata i w sumie dziadek dopiero zaczął ją zajeżdżać. Później jest gniady Hades, wałach, na którym zaczynałem swoje pierwsze podrygi w dżygitówce. No i szefowa tego stada, czyli siwa Felina, która jest chyba tutaj najstarsza.
-Dużo dla ciebie znaczą? - Blondynka spojrzała na mnie z uwagą.
-Hmm... - Odchrząknąłem. - Pomogły mi bardzo.
- W czym? - Dziewczyna zmieszała się. - O ile mogę zapytać.
- Ze zmierzeniem się z przeszłością. - Odparłem i spojrzałem na ciemne drzewa otaczające pastwisko. - Cóż... moi rodzice nie byli wzorcowymi opiekunami i dość szybko opuścili ten świat.
-Przykro mi. - Odette położyła mi dłoń ramieniu w geście przyjacielskiego wsparcia.
-Stare czasy. - Machnąłem ręką i odgoniłem ciemne chmury ze swoich myśli. - Myślę, że dziadek jest gotowy wyjaśnić ci tajniki żywienia tych cudaczków.
- Prowadź. - Uśmiechnęła się. Loki biegał zadowolony pomiędzy naszymi nogami. Uwielbiał przyjeżdżać do posiadłości starego Winchestera. Dotarliśmy do stodoły, w której znajdowały się wszystkie mieszanki, owies, jabłka, marchew, makuchy, jęczmień i oczywiście bele siana i słomy.
- Podstawą do zapamiętania jest fakt, że dla koni główną częścią ich pożywienia powinna być zielonka i siano, czyli tzw. pasza objętościowa. Paszą treściwą można nazwać owies, który jest specjalnie dawkowany. Na przykład Ignis, która dużo trenuje z Charlesem je więcej owsa niż staruszka Felina, która niewiele już chodzi pod siodłem. Ta druga dostaje za to więcej minerałów ze względu na swój podeszły wiek. - Dziadek zaczął swój wywód, który całkowicie go pochłonął. Po tej dość długiej pogadance spojrzał na naszą dwójkę.
-Może zanim udamy się na szarlotkę, zaproponujesz Odette przejażdżkę? - Uśmiechnął się podstępnie.
-Ale ja nigdy nie jeździłam. - Dziewczyna zaoponowała.
-Dobry pomysł! -Skinąłem energicznie głową. - Mogę ci pokazać podstawy i pojeździmy nawet tylko stępem po pastwisku? Co ty na to?
[Odette? Chcesz zostać amazonką? xd]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz