Tyler parsknął pod nosem, przypominając sobie o ich niedawnej rozmowie, która była bardziej komiczna niż lokalny kabaret. Oboje podnosili na siebie głos, jakby w ogóle zapomnieli, że są członkami jednej i tej samej rodziny. Szczerze? On wcale nie chciał tu być, takie walki wcale go nie fascynowały, nie wzbudzały w nim tych emocji, jakie powinny wzbudzać wszelakiego rodzaju show. Widocznie na niego to nie działa. Woli negocjować z własnymi wrogami twarzą w twarz i patrzeć, jak ci powoli błagają go o litość. Nie interesowały go żadne walki na śmierć i życie. W sumie, nie musiały, żeby tu był. Jego ojciec, Richard, dostał wiadomość od jednego z ich pseudo wywiadowców. Ponoć na tę subtelną i pełną klasy imprezę miał przyjść dziennikarz. Nie wiadomo jak wygląda, jak się nazywa, ani też jakiej jest płci. Jedynym pewnym o nim faktem jest to, że bierze udział w tej imprezie i węszy za smakowitymi kąskami w postaci różnych interesujących materiałów, które nadawałyby się na kontrowersyjny artykuł.
- Na pewno dostanie pozwolenie na ten artykuł...- mruknął cicho Tyler sam do siebie i ponownie przesunął wzrokiem po sali pełnej ludzi. Dla niego nic nie wydawało się podejrzanego. Wszyscy zachowywali się absolutnie tak samo, więc trudno było wyróżnić tą jedną, zupełnie niewidoczną w tłumie osobę.
W końcu zauważył kogoś. Jego. Był to młody mężczyzna, rozglądajacy się po całej sali. Jakby ewidentnie za czymś węszył. Jego oczy skupiały się na losowych punktach na ścianach, oknach, podłodze, a nawet na ciała walczących mężczyzn, które badał wzrokiem z zainteresowaniem. Tyler zaczął go obserwować coraz dokładniej. Znalazł się na liście jego celów, która na chwilę obecną miała tylko jeden jedyny punkt. Był w nim jednak jeden zasadniczy szczegół, który wykluczał go z grona podejrzanych. Był to rozlazły syn partnera biznesowego jego ojca. Dopiero gdy zauważył dokładniej jego twarz, to był w stanie to stwierdzić. Czyli jednak na jego liście nie było nikogo. Zaczął szukać dalej.
I znalazł. Kobietę, która przed chwilą nadepnęła obcasem na stopę jednemu z większych osobistości w naszym mieście. Mężczyzna jednak ma klasę i nie uderzył jej w twarz, tak, jakby to zrobili niektórzy. Wbił wzrok w dziewczynę. Bogata, złota suknia, zachowany spokój. Niby wszystko w porządku, ale. Właśnie, to ale ma tu duże znaczenie. Kobieta nie rozglądała się po miejscu tak, jak poprzedni chłopak, lecz zauważył w jej wzroku naturalną ciekawość i chęć poznawania nowych rzeczy. Choć nadal nie podchodziła mu opcja, że to ona może być tym całym “szpiegiem”, to znalazła się ona na jego liście. Dlaczego? Dla jaj. Nie no, żart. Tyler po prostu nie potrafił nikogo innego nie wyhaczyć z tłumu. Jedyne, co mu teraz pozostało, to czekać, aż ta wyjdzie do łazienki i złapać ją w korytarzu, a następnie zaciągnąć do jednego z gabinetów i tam trzymać aż do przyjazdu jego ojca. Plan doskonały, można by rzec.
Kiedy jeden z mężczyzn skonał na pseudo “arenie”, zakrwawiając świeżo wypolerowane panele, Kobieta ruszyła w stronę korytarzu, który prowadził wprost do łazienek. Tyler dopiero po chwili ruszył za nią, zachowując między nimi pewien odstęp, żeby nie wzbudzać żadnych niepotrzebnych podejrzeń.
Przed nim szła dziewczyna, za nim nie było nic, wszystkie kamery były pod kontrolą jego ojca, nie miał czego się obawiać. Wkroczył do akcji. Przyśpieszył kroku i złapał dziewczynę za ręce jedną dłonią, wyręcając je do tyłu, drugą rękę natomiast wykorzystał do zakrycia jej twarzy, by po chwili bez problemu przyprzeć ją do ściany.
- Będziesz grzeczna, czy mam użyć środków gorszych dla ciebie w skutkach? - wyszeptał jej do ucha, uśmiechając się pod nosem i parzył ją swoim oddechem. Dziewczyna raz się szarpnęła, jednak na darmo. Tyler był za silny, w dodatku wepchnął swoje kolano między jej nogi, co utrudniło kobiecie znacznie poruszanie się. - To jak?
< Dianthe? Sorki, trochę słabe :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz