Strony

15 lis 2018

Od Katfrin CD. Carlo

Kiedy skończyłam rehabilitacje z chłopcem mającym autyzm stwierdziłam, że powinnam jeszcze rozruszać swojego ulubionego wałacha. Jako iż ostatnio mam duży natłok pracy dawno na nim nie jeździłam. Kiedy wyprowadziłam konia z boksu usłyszałam hałas na dworze. Zdziwiona tym faktem ponieważ psy były w domu, a wszystkie konie w boksach wyszłam na zewnątrz. Gdy wyszłam ze stajni dosłownie sekundę później zza domu wyłonił się Carlo. Zdziwiona zmarszczyłam czoło i usłyszałam za sobą rżenie.
- Nie wiedziałem, że masz konie - powiedział podchodząc i poprawiając swoją grzywkę. 
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Po co je hodujesz? To tyle pracy - zapytał chłopak, a ja w myślach miałam wiele pytań. Jednak zadałam sobie najważniejsze. A czemu nie?
- Bo kocham te zwierzęta, a jazda konna to mój ulubiony sport - odpowiedziałam jednak inaczej niż chciałam.
- Nie nazwałbym jazdy konnej sportem - zaśmiał się Carl, a ja miałam ochotę wywrócić oczami. Bardzo irytują mnie osoby, które uważają, że jazda konna to nie sport, ale jeszcze bardziej nie toleruje gdy ktoś mówi, że wędzidło krzywdzi konia.
- Co ty nie powiesz - rzekłam i odwróciłam się by wejść do stajni, chłopak poszedł za mną. - Pokażę ci, że półgodzinna jazda zmęczy cię bardziej niż kilkugodzinne ćwiczenia na siłowni - dodałam i wyprowadziłam kolejnego konia z boksu. Przypięłam do jego kantara uwiąż i przywiązałam go do boksu. Carlo zaplątał ręce na klatce piersiowej i spojrzał na Cebera. Ogier ten był rasy shire i nie nadawał się na pierwszą lekcje dla Carla. Wyprowadziłam go dla siebie. Uważam, że dziesięcioletni wałach, który jest spokojny i w żaden sposób nie utrudnia lekcji jest lepszy.
- Bierzesz Xaviera. Jest grzeczny - powiedziałam i poklepałam wałacha, który zarżał spokojnie i pokręcił pyskiem jakby nie zgadzał się z moimi słowami.
- Nie wątpie - odpowiedział i spojrzał na mnie z lekkim zwątpieniem. Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po dwie szczotki, jedną podałam Carlowi, który zmarszczył brwi zdziwiony tym co mu daje.
- By pierw wsiąść na konia trzeba go osiodłać, by go osiodłać trzeba go wyczyścić. Tylko pamiętaj byś nie czyścił pod włos. No i skup się na podbrzuszu - powiedziałam i podeszłam do Cebera od razu kładąc lewą dłoń na jego ciele, a prawą dłonią zaczęłam go czyścić.
- Pamiętaj by zawsze trzymać dłoń na koniu, by wiedział, że obok niego jesteś - dodałam, a on skinął głową i podszedł do Xaviera, który spojrzał na niego z zainteresowaniem w oczach.
Kiedy już wyczyściliśmy konie pomogłam Carlowi osiodłać Xaviera co dla chłopaka było jak czarna magia.
- Co to jest za pasek? - zapytał i pokazał go pociągając tym samym całą uzdę konia przez co wałach prychnął niezadowolony.
- Pasek podgardlany - odpowiedziałam i zapięłam mu wszystko by ten nie musiał się męczyć. Szybko dokończyłam siodłanie Cebera i zdjęłam mu kantar z szyi, pomogłam też w tej samej czynności chłopakowi i wreszcie ruszyliśmy w stronę ujeżdżali. Carlo szedł lekko zdenerwowany i zdziwiony, że trzeba mieć konia po prawej stronie, a nie można po lewej.
- A jeśli ktoś jest leworęczny? - zapytał, a ja wywróciłam oczami i westchnęłam otwierając ujeżdżalnie, dałam przejść chłopakowi i od razu zamknęłam pomieszczenie.
- To ma problem i chuj. Tam masz schodki, wchodź - powiedziałam i wskazałam na wybraną rzecz stojącą w roku.
- Nie można wsiąść z ziemi? - zapytał.
- Nie, niszczyć wtedy zwierzęciu kręgosłup - odpowiedziałam i poluźniłam Ceberowi popręg.
- Wsiadaj, pierw twoje trzydzieści minut potem moje trzydzieści minut - powiedziałam, a on wreszcie postanowił wsiąść ze schodków. Na środku można było przywiązać konie dlatego właśnie tak zrobiłam z Ceberem. Wzięłam lonże i podeszłam do Carlo, przypięłam Xaviera i poprawiłam chłopakowi strzemiona tak by były idealnej długości. Kazałam mu się wyprostować patrzeć przed siebie i pokazałam jak poprawnie trzymać wodze. Carlo już wtedy narzekał. W duchu już byłam zadowolona. Wiedziałam, że jazda konna jest ciężka.
- A teraz ruszamy, przyciśnij łydki do konia - powiedziałam, a on zmagając się z tym dopiero za trzecią próbą Xavier postanowił ruszyć. 
- Mam cię puścić od razu na głęboką wodę? - zapytałam i skierowałam konia na wyjeżdżoną już ścieżkę.
- Może by... - chciał coś powiedzieć jednak mu przerwałam.
- Dobrze, ciesze się. Liczę do dwóch, na jeden siedzisz w siodle, na dwa podnosisz tyłek - powiedziałam.
- Dobra... - odpowiedział niepewnie, a ja ruszyłam Xavierem, który od razu zaczął kłusować. musiałam za nimi truchtać jednak nie przeszkadzało mi to. 
- Raz, dwa, raz, dwa - liczyłam mu, a ten podnosił i opuszczał dupę jednak co i raz Xavier wybijał go w taki sposób, że chłopak łapał od razu za siodło.
- Nie powinieneś trzymać się siodła - powiedziałam i zwolniłam do stępu.
- Ciężko tak robić - odpowiedział i już widziałam, że lekko się zmęczył. Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami.
- Postępuj, pokaże ci, że to wcale nie jest ciężkie - rzekłam i odpięłam lonże zostawiając chłopaka samego z koniem. Podeszłam do Cebera, podciągnęłam popręg na przedostatnią dziurkę i odwiązałam go. Podeszłam z nim do schodków, a po drodze zabrałam palcat, który leżał na tuż obok schodków. Wsiadłam na konia i od razu ruszyłam stępem. Wjechałam przed chłopaka i kazałam mu utrzymywać tępo, a za każdym razem gdy koń przechyla nas w lewo dawać mu prawą łydkę i w odwrotną sytuacje także.
- Boli mnie tyłek od tego - powiedział, a ja zaśmiałam się i przekręciłam się tak, że jechałam tyłem, spojrzałam na chłopaka.
- Tak jest bardziej boleśnie - rzekłam i puściłam mu oko, na co on wywrócił oczami. Kiedy robiliśmy drugie kółko wróciłam do poprawnej pozycji i kazałam wjechać Carlo do środka tak by ścieżka była cała dla mnie. Ruszyłam powoli kłusem zmieniając od razu kierunek jazdy no i nogę.
- To nie jest ciężkie, po prostu z czasem wchodzi to w nawyk. Nie musisz o tym pamiętać, to jak mycie zębów, robisz to każdego dnia, nie musisz o tym myśleć by wiedzieć, że trzeba to zrobić - rzekłam, a on patrzył jak koń spokojnie jedzie. Planowałam jeszcze trochę pogalopować, jednak wiedziałam, że Ceber tego nie za bardzo lubi, ciężko mu jest jeździć gdy się tyle waży. Jednak ten koń potrzebuje większej ilości treningu gdyż ma lekką nadwagę dlatego stwierdziłam, że kilka przeszkód mu nic nie zrobią.
- Jeśli chcesz możesz nieraz przyjeżdżać na jazdy. Nie takie jak dziś, wtedy ja nie będę jeździć, dziś po prostu miałam taką ochotę - powiedziałam w jego stronę i zmieniłam kierunek jazdy przez pół woltę.
- Zobaczymy - odpowiedział, a ja skinęłam głową i ruszyłam galopem chcąc rozruszać Cebera jeszcze bardziej. Ogier sprzeciwił się za pierwszym razem, za drugim także, za trzecim dałam mu jeszcze mocniej łydkę oraz dołożyłam palcat. Koń mimowolnie ruszył galopem, a ja zadowolona poklepałam go po szyi. Rozejrzałam się po ujeżdżalni i stwierdziłam, że z pięciu przeszkód, które są, dwie są idealne dla skoków dla tego olbrzyma, który skacze maks 90 centymetrów. Co i tak jest zadowalającym wynikiem dla koni pociągowych. Skierowałam go na przeszkodę, ten chciał ją wyłamać jednak dostał batem i przeskoczył ją.
- Xavier w porównaniu do Cebera to aniołek. Uwierz, ale jeśli chcesz możesz spróbować i na tym olbrzymie - powiedziałam do Carlo. 

Carlo? Przepraszam, że tak długo i że takie lanie wody

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz