Strony

16 gru 2018

Od Adama C.D Odette

    Wiadomość o tym, że dziewczyna prawdopodobnie już tego dnia się spakuje i wróci z powrotem do akademika dość mocno mnie rozdrażniła. To głównie przez świadomość, że nie będę miał dziewczyny przy sobie. Będzie na drugim końcu miasta, razem z przyjaciółką w jednym mieszkaniu. Raczej za często wpadał do niej nie będę - ona do mnie z resztą też. Dlatego też najczęściej prawdopodobnie będziemy się widzieć w pracy. No cóż, dużego wyboru nie mam. To nie moja decyzja, tylko jej. Nie zamierzam jej błagać, składać pokłony i targać za ubrania, żeby tylko mieszkała ze mną. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że jej pobyt jest tylko chwilowy i lada moment wróci do akademika. Widać było, że polubiła moją rodzinę, dzieciaki też za nią szalały, ale to nie był jej dom. Jej miejsce, jej kąt, w którym czuła się najlepiej, był właśnie w akademiku. Jak to mówią - ciasne, ale własne.
    Westchnąłem przeciągle i ponownie zatopiłem wzrok w ciągle rosnącej stercie dokumentów. Przetarłem pięścią oczy i dopiero po chwili się odezwałem:
     - Szkoda, że już wracasz - posłałem jej delikatny uśmiech, moje dłonie jednak nie uciekały już w jej stronę. Całą atmosferę, którą zdążyliśmy w tak krótkim czasie zbudować, zniszczyła jedna, zupełnie niespodziewana wiadomość. Nie zamierzałem już jej odbudowywać. Mówi się trudno. Czas prysł. A jeszcze chwilę temu zerżnąłbym ją na ty biurku.
     - No nie? Zostałabym z wami jeszcze jakiś czas - uśmiechnęła się i oparła swoje przedramiona o moje ramiona, nachylając się nad moim uchem. Przygryzła delikatnie moje ucho, na co moje ciało zareagowało lekkim dreszczem. Sam uśmiechnąłem się pod nosem i obróciłem głowę delikatnie w jej stronę, by widzieć chociaż skrawek jej twarzy.
     - Jutro się przenosisz?
    Kiwnęła głową twierdząco, po czym musnęła moją skórę na szyi swoimi ustami. Znowu zadrżałem. Kurwa, nie panuję nad tym.
     - To ostatnią noc spędzisz u mnie w sypialni - szepnąłem z uśmiechem, by po chwili przekręcić głowę bardziej i złączyć nasze usta w dosyć krótkim, niezadowalającym mnie pocałunku. Już chciałem wstać i ją złapać, by została dłużej przy mnie, jednak ta mnie ubiegła i złapała za moje zniecierpliwione dłonie, zanim zdążyłem zrobić jakikolwiek ruch. Chwilę później oderwała się, uśmiechając się przebiegle.
     - Oczywiście, szefie - wymruczała cicho, z emfazą na ostatnie słowo. Zaraz potem nie odczuwałem ciepła jej ciała, a dosłownie parę sekund później zniknęła mi z oczu, zamykając bezgłośnie za sobą drzwi. Westchnąłem ciężko, jednak w sumie na dobre mi to wyszło. Jeszcze chwila, kolejnych parę bodźców, a ja rzuciłbym się na nią jak wygłodniałe zwierzę. Dawno nikt mnie tak nie pociągał, jak ta dziewczyna. Nawet nie wiedziała jaką przez to ma teraz nade mną władzę, a ja sam nigdy jej o tym nie wspomnę.

▼▲▼

    Oczywiście standardowo pół dnia spędziłem w swoim biurze, przeglądając dokumenty, kartkując notesy i składając gdzieniegdzie brakujące podpisy. Gdy w końcu się z tym wszystkim uporałem, posegregowałem papiery i zrobiłem porządek na biurku, to wtedy w końcu mogłem odpocząć. Oparłem się o oparcie fotela, zamknąłem oczy i westchnąłem przeciągle. Czułem się wolny. Od zawsze nienawidziłem papierkowej roboty i ta kwestia nigdy nie ulegnie zmianie. Zazwyczaj to siostra się tym zajmowała, a ja nadzorowałem pracę innych, na okrągło chodząc od kuchni do baru, przy okazji niekiedy podjadając różne dodatki do potraw. Teraz też złapał mnie głód. Od dobrych czterech godzin nieustannie czułem niesamowite zapachy, dochodzące z kuchni. Już po nich rozpoznawałem potrawy, które gotowali. Miałem straszną ochotę wybiec z biura i wtargnąć do królestwa kucharzy tylko po to, by zjeść wszystko, co oni tam nagotowali. Naprawdę byłbym to w stanie zrobić, jednak dobrze, że wystarczająco nad sobą panuje. Dlatego też wszedłem po cichaczu do kuchni i poprosiłem o dość dużą porcję lasagne. Kucharki pokiwały głowami z uśmiechem, który ochoczo odwzajemniłem i po chwili już byłem poza ich azylem. Ledwo uniknąłem zderzenia z niosącą brudne naczynia blondynką. Odette nie miała jednak takiego farta i o mało nie upadła plackiem na podłogę. Ja, bohater miesiąca, w porę złapałem ją jedną dłonią w pasie, a w drugiej przytrzymałem tackę. Dopiero puściłem, gdy zauważyłem, że dziewczyna doszła do siebie, jednak przez nasze niespodziewane spotkanie, na jej twarzy rozrósł się dość duży rumieniec, który ochoczo rozprzestrzenił się na jej policzkach. Uśmiechnąłem się na ten widok i chwilę później wyminąłem ją, nie chcąc by w restauracji, na oczach tylu ludzi, doszło do odważniejszego zbliżenia.
    Usiadłem standardowo przy barze, dokładnie obok mojego brata, który obsługiwał klientów. Reszta dnia minęła mi w mgnieniu oka. Oczywiście siedziałem w restauracji aż do jej zamknięcia. Co innego Odette - Tom zawiózł ją do domu, gdy on i ona skończyli swoją zmianę, a ja zostałem razem z tymi pracownikami, którzy pracowali na drugą zmianę. Nim się obejrzałem już była noc, a ja siedziałem w samochodzie i spokojnie wracałem do domu. Oczywiście gdy dojechałem, to byłem już dosyć grubo spóźniony na kolację. No cóż, kolacja była o dziewiętnastej, a ja trafiłem do domu po dwudziestej trzeciej. Było już nawet cicho. Dzieciaki spały, część dorosłych też. Jedynie zauważyłem parę twarzy tych, którzy siedzieli na kanapie i oglądali telewizor. Przywitałem się z nimi, jednak nie zauważyłem wśród nich dziewczyny. Czyżby ta już spała? Nie, to niemożliwe. Jest za wcześnie, żeby iść spać. Ze zmarszczonymi brwiami ruszyłem na górę, by chwilę później już stać przed wejściem do pokoju, w którym dziewczyna zamieszkała. Otworzyłem drzwi bez pytania. Pusto. Nie ma ani jednej jej rzeczy, ani żywej duszy. Wróciła do akademika? Nie, przecież miała zostać jeszcze na noc… Zamyślony wróciłem do swojej sypialni. Zdziwiłem się, gdy obok drzwi stała walizka i torba dziewczyny z jej rzeczami. Na łóżku siedziała uśmiechnięta Odette, głaszcząca mojego włochatego przyjaciela. Ten na mój widok szczeknął radośnie i od razu zbiegł z łóżka, by przywitać się ze mną jak należy. W jego ślady poszła Odette, która zarzuciła mi swoje ręce na ramiona i przysunęła się do mojego ciała. Momentalnie ją objąłem i uśmiechnąłem się w jej stronę.
     - Dobry wieczór, co tu robisz? - parsknąłem cicho.
     - Miałam tą noc spędzić u ciebie, zapomniałeś? - zaśmiała się pod nosem, na co ja zmarszczyłem brwi zdziwiony. Chwilę później jednak sobie przypomniałem o tym, co mówiłem jej dzisiaj w moim gabinecie.
    Zaśmiałem się beztrosko.
     - Na śmierć zapomniałem - uśmiechnąłem się. - Praca za bardzo mnie pochłonęła. Musisz się mną jakoś zająć, żebym się odprężył i dostatecznie o niej zapomniał - uśmiechnąłem się zawadiacko.


< Odette? c: >

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz