- Co to było? - Cath
patrzyła na drzwi zaskoczona, a ja westchnęłam, odwróciłam się do siostry i
poklepałam ją po policzku.
- Jeszcze dużo nie
rozumiesz mała, idź spać. Nie możesz się przemęczać - Cath spojrzała na mnie
zmęczonym wzrokiem. Jednak, uśmiechnęła się delikatnie, po czym poszła do
siebie. Ja spędziłam jeszcze długi czas.
Siedziałam w ciemnym
mieszkaniu, co jakiś czas sprawdzając co u Cath. Nie mogłam zmrużyć oczu.
Miałam przed oczami to wszystko, co się wydarzyło. Powrót Jacoba, to co było
między nami, a na końcu choroba Cathy. Całą noc siedziałam na kanapie, przykryta
kocem z kawą w dłoniach. Prawie
zasnęłam, kiedy usłyszałam hałas z pokoju Cathy. Pobiegłam do niej.
Dziewczyna rzucała
się po łóżku, ciężko oddychała. Kiedy podeszłam, łatwo można było zaobserwować
to, jak była spocona, oraz rozpalona. Byłam przerażona. Kiedy pobiegłam po
telefon, usłyszałam tylko jak dziewczyna uderza w coś. Z telefonem, wybranym
numerem wbiegłam do pokoju. Moja siostra leżała na ziemi, a ja jedyne co
zauważyłam, to krew na rogu białego stolika nocnego.
- Dobry wieczór, w
czym mogę pomóc? – Operatorka numeru alarmowego odezwała się naprawdę
spokojnie, co wzburzyło mnie do tego stopnia, że powiedziałam wszystko na
jednym wdechu.
- Proszę mi pomóc,
moja siostra choruje na białaczkę, ma gorączkę, strasznie się poci a teraz
jeszcze straciła przytomność, chyba uderzyła w szafkę nocną, spadając na
podłogę – Mówiłam to szybko, ale czułam jak zaczynam płakać. Trzymałam moją
siostrę w ramionach, modląc się o pomoc.
- Proszę się
uspokoić, karetka już jedzie.
~*~
Minęło
kilka dni, które spędziłam w szpitalu. Cath była bardzo słaba, a choroba szybko
się rozwijała. Dziewczyna spała więcej niż zwykle, a nie spałam prawie wcale,
stale stojąc na straży mojej małej siostrzyczki. Micheal czasem przyjeżdżał,
jednak nie mógł być codziennie. Cath strasznie o niego wypytywała.
Stałam
właśnie przy automacie, gdzie kupiłam już kolejną kawę tego dnia. Opierałam się
o automat, ledwo trzymając się na nogach ze zmęczenia. Byłam strasznie
zmęczona. Prawie nie zmrużyłam oka od trzech dni, a to strasznie przekładało
się na moje zdrowie. Zadzwoniłam do Aarona, tłumacząc mu, że moja siostra jest
chora, i jest teraz w szpitalu, jednak on niezbyt był tym zainteresowany.
Wzięłam kilka dni wolnego.
-
Więc, to tutaj zniknęłaś – Smutny głos, tak dobrze mi znany odezwał się tuż za
mną. Odwróciłam się lekko, a kiedy zobaczyłam Jacoba, odwróciłam się ponownie,
zabrałam kawę i bez słowa poszłam do Sali w której leżała Cath. – Dlaczego mnie ignorujesz Lau.
-
Z tego co widziałam ostatnio, masz jakieś problemy, nie chcę ci ich dokładać
Grant. – Postawiłam kawę na szafce przy łóżku, a sama podeszłam do dużego okna.
– Co ty tu w ogóle robisz Jacob.
-
Nie było cię w mieszkaniu. Stwierdziłem, że… - Odwróciłam się do niego, i
zatkałam mu usta dłonią.
-
Co stwierdziłeś Grant. Rozumiem. Masz problemy, skup się na swojej dziewczynie.
Ja… popełniłam ogromny błąd, zakochując się w tobie po raz kolejny. Wiem, że ty
też podświadomie wiesz, że to wszystko nie miało prawo bytu. – Odsunęłam się od
niego, jednak dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co mu powiedziałam.
-
Zakochałaś? – Jego pytanie wbiło mnie w ziemię. Faktycznie, tak powiedziałam.
Nie odwróciłam się. Zacisnęłam powieki, chcąc zniknąć. Otworzyłam je dopiero
kiedy poczułam jak jego dłonie dotknęły moich ramion. – Laurene ja…
-
Zamknij się. Choć raz się zamknij okej? – Powiedziałam, dalej stojąc do niego
plecami. – Ashley będzie tęsknić, a ja… muszę siedzieć przy Cathy. Miło że przyszedłeś, powiem młodej o tym.
Jacob?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz