-Mam, zostało mi trochę białego z dzisiaj, ale możesz cos złapać, bo piliśmy z gwinta -Burknąłem, stojąc cały czas nad nim. Miałem ochotę położyć go na ziemi i zacząć klepać, nie obchodziły mnie konsekwencje, krwawa rzeź wydawała się idealnym wyjściem, szczególnie że to on był w moim mieszkaniu.
-Ujdzie -Burknąłem i wstał, odsuwając się ode mnie, nalał sobie wina i został obok stolika, pijąc je powoli.
-Już nie taki odważny?-Zapytałem, zanim zdążyłem sobie powiedzieć stop.
-Tak kurwa -Warknął i nagle akcja potoczyła się dziwnie, znalazłem się obok niego bardzo szybko i strzeliłem mu w brzuch, na co odpowiedział ciosem w nerki. Zaczęliśmy się bić aż do momentu... Stłukł kieliszek i dosłownie przystawił mi go do szyi.
-Jeszcze coś kurwa? Zaraz ci to wbije -Warknął, przyciskając ostre szkoło i nacinając moją szyję. Przełknąłem ślinę i odsunąłem się, najdalej jak mogłem.
-Wypierdalaj -Sapnąłem, trzymając się za miejsce, z którego leciała mała ilość krwi. Patrzył na mnie nagle oczyma trzeźwego człowieka, miał w nich strach, i to wyraźny strach.
-Ja... Oli... -Zaczął.
-Wypierdalaj i to w podskokach -Warknąłem, podnosząc się i złapałem pierwsze lepsze coś, co nawinęło mi się pod rękę, jako narzędzie do obrony, była to butelka, w której stała stara ususzona róża. Kwiat zaszeleścił pod moimi palcami i zaczął się sypać.
-Idę -Burknął i szybko opuścił pomieszczenie, dalej ściskając potłuczony kieliszek w dłoni. Ruszyłem za nim, ale zamarłem w momencie, kiedy bose stopy zatrzymały się na odłamku szkła.
-Ja pierdole -Zakląłem głośno i usiadłem na podłodze, starając się wyciągnąć szkło ze stopy. Pukanie do drzwi zbiło mnie z taktu, ale poszedłem otworzyć, kulejąc na jedną nogę, krwawiąc z drugiej, mając ślad na szyi po ostrym szkle. Lustro na ścianie pokazało mi dodatkowo rozwaloną wargę i siniaka, który powoli tworzył się na szczęce. Za drzwiami stał sąsiad z kijem Basebolowym.
-Wszystko okay? Słyszałem krzyki i... -Zamarł, patrząc na mój stan.
-Ta, małe problemy ze znajomym, już sobie poszedł, dzięki -Wysyczałem przez zęby.
-Słuchaj, jestem lekarzem, mogę ci to jakoś, chociaż... Przemyć? -Zaproponował, patrząc na moją nogę.
-Eh... Okay -Wpuściłem go do siebie.
<Thomas >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz