Strony

15 sty 2019

Od Cheryl cd. Ophelii

Zaparkowałam samochód na podjeździe przytulnie wyglądającej kawiarni. Ręka zatrzymała się w połowie drogi do stacyjki, gdy zauważyłam jak duży ruch panuje we wnętrzu. Mimo wszystko, dźwięki wydobywające się z mojego brzucha były jednoznaczne, poza tym nie zamierzałam tracić kolejnej godziny na jeżdżenie po mieście. O ile znalezienie baru lub innej miejscówki nie było wyczynem, tak miejsce parkingowe były jak powozy konne w środku metropolii. Wyłączyłam auto, wzięłam torbę na ramię i wyszłam, zamykając je na odchodne. Przechodząc przez próg, poczułam ciepło szczypiące moje przemarznięte policzki, tym samym w końcu mogłam rozprostować skostniałe dłonie. Jako, że dzisiejszego dnia moje szczęście nie ma granic, tak też zobaczyłam wolny, wysoki stołek przy barze, do którego automatycznie popędziłam. Poluzowałam szalik na szyi, gdy tylko gorąc we mnie uderzył, oczekując w zniecierpliwieniu i głodzie na kogoś z obsługi.
– Dobry wieczór, coś polecić? – z uśmiechem zaatakowała mnie jakby znikąd. – Mamy dzisiaj pyszne brownie, a za parę minut wyciągam szarlotkę z piekarnika – chwilę musiało zająć, aby doszło do mnie, że dziewczyna czeka, aż złożę zamówienie.
Rozejrzałam się po ścianach w konsternacji, ze zmrużonymi oczyma po chwili odpowiadając:
– Dziękuję, ale poproszę raczej coś pożywniejszego – mruknęłam.
– Nie ma problemu. Mogę zaproponować pyszne kanapki, herbatę, gofry, naleśniki – zaczęła wymieniać.
– Poproszę gofry z bitą śmietaną i herbatą – przerwałam jej niegrzecznie, posyłając przepraszające spojrzenie, jednak mój żołądek dopraszał się pożywienia coraz głośniej.
Niedługo zacznie trawić sam z siebie, a burczeniem zaćmi gwar w kawiarni, a tego nikt by nie chciał. Obserwowałam krzątającą się dziewczynę, która realizowała złożone przeze mnie zamówienie. Z braku zajęcia przyglądałam się uważnie jej rękom, ruchom, które wykonywała i skupieniu na twarzy, widocznie musiała lubić swoją pracę, chociaż nie byłam dobrą obserwatorką.
– Wieść o szarlotce chyba zaginęła w piekarniku – powiedziała pół żartem, pół serio, a ja zmarszczyłam brwi, wzruszając ramionami.
– Mogę potem spróbować, o ile nie kosztuje miliona smoczych monet – podparłam się na nadgarstku, a dziewczyna jakby nagle się ożywiła.
– Zwykle nie ma tu aż tylu ludzi – dodała, a ja omiotłam lokal spojrzeniem, przyznając jej rację, dzisiaj kawiarnia miała swój dobry dzień.
– Dorabiam w barze, tłum mi niestraszny – chyba, dopowiedziałam w myślach. – chcę jedynie dobrze zjeść. W moich okolicach raczej nie ma żadnych tak kulturalnych miejsc, więc korzystam – kobieta przystawiła mi pachnące, ciepłe jedzenie pod nos, obwieszczając że herbata zaraz będzie gotowa, a ja podziękowałam, zaczynając jeść. Tłum wygłodniałych ludzi zmalał, pozostawiając po sobie tylko garstkę ludzi czekających na aktualnie robione zamówienia.
– To twoja herbata, moja ulubiona z resztą. Zielona z dodatkiem malin, na mój koszt – jej przyjazny uśmiech poraził mnie do kości, nie sposób było go nie odwzajemnić, jednak mój zapewne przypominał bardziej dziwaczne wygięcie warg, niż okazanie jakiejkolwiek sympatii.
– To miłe, ale zapłacę – położyłam przy okazji na ladę sumę nieco większą, niż byla ode mnie oczekiwana. Można uznać, że nie wiedziałam w jaki sposób wykorzystać ostatni przypływ gotówki, niczego mi na chwilę obecną nie brakowało, a dobre uczynki w końcu wracają, prawda? Wpajana we mnie kultura powstrzymywała mnie od wylizania talerza po gofrach, więc zadowoliłam się herbatą.
– To może spróbuję jednak jeszcze tej szarlotki – powiedziałam po chwili, łapiąc spojrzenie dziewczyny. Po chwili w moje ręce trafiło przepyszne, ciepłe ciasto z podwójną bitą śmietaną, tak bardzo przeze mnie lubianą. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy oraz ubierać kurtkę, kiedy dziewczyna ponownie zagadała.
– Mogę wiedzieć, w jakim barze pracujesz? Jestem nowa w mieście.
– Nieprzyjemne miejsce i okolice, uwierz – przeczesałam włosy palcami. – Może potrzebujesz podwózki? To nie problem.
– Ah, nie, miło z twojej strony, ale mieszkam niedaleko. Jak podniesiesz głowę to nawet zobaczysz gdzie, ale jeśli łazienka w remoncie ci nie straszna, to zapraszam na herbatę – uśmiechnęłam się mimowolnie na jej otwartość.
– Niestety muszę odmówić, praca wzywa, poza tym dwa ogromne psy w samochodzie prawdopodobnie niedługo wydrapią dziurę w szybach, ale jutro mam czas, a ty? – odpowiedziałam.
– Jak najbardziej – splotła ręce za plecami. – Mogę prosić o numer?
– Jak najbardziej – podałam jej ciąg cyfr podpisanych jako „Cherie”, niedługo później żegnając się i wychodząc z przemiłej kawiarenki w stronę zaparkowanego auta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz