– Dobry wieczór, coś polecić? – z uśmiechem zaatakowała mnie jakby znikąd. – Mamy dzisiaj pyszne brownie, a za parę minut wyciągam szarlotkę z piekarnika – chwilę musiało zająć, aby doszło do mnie, że dziewczyna czeka, aż złożę zamówienie.
Rozejrzałam się po ścianach w konsternacji, ze zmrużonymi oczyma po chwili odpowiadając:
– Dziękuję, ale poproszę raczej coś pożywniejszego – mruknęłam.
– Nie ma problemu. Mogę zaproponować pyszne kanapki, herbatę, gofry, naleśniki – zaczęła wymieniać.
– Poproszę gofry z bitą śmietaną i herbatą – przerwałam jej niegrzecznie, posyłając przepraszające spojrzenie, jednak mój żołądek dopraszał się pożywienia coraz głośniej.
Niedługo zacznie trawić sam z siebie, a burczeniem zaćmi gwar w kawiarni, a tego nikt by nie chciał. Obserwowałam krzątającą się dziewczynę, która realizowała złożone przeze mnie zamówienie. Z braku zajęcia przyglądałam się uważnie jej rękom, ruchom, które wykonywała i skupieniu na twarzy, widocznie musiała lubić swoją pracę, chociaż nie byłam dobrą obserwatorką.
– Wieść o szarlotce chyba zaginęła w piekarniku – powiedziała pół żartem, pół serio, a ja zmarszczyłam brwi, wzruszając ramionami.
– Mogę potem spróbować, o ile nie kosztuje miliona smoczych monet – podparłam się na nadgarstku, a dziewczyna jakby nagle się ożywiła.
– Zwykle nie ma tu aż tylu ludzi – dodała, a ja omiotłam lokal spojrzeniem, przyznając jej rację, dzisiaj kawiarnia miała swój dobry dzień.
– Dorabiam w barze, tłum mi niestraszny – chyba, dopowiedziałam w myślach. – chcę jedynie dobrze zjeść. W moich okolicach raczej nie ma żadnych tak kulturalnych miejsc, więc korzystam – kobieta przystawiła mi pachnące, ciepłe jedzenie pod nos, obwieszczając że herbata zaraz będzie gotowa, a ja podziękowałam, zaczynając jeść. Tłum wygłodniałych ludzi zmalał, pozostawiając po sobie tylko garstkę ludzi czekających na aktualnie robione zamówienia.
– To twoja herbata, moja ulubiona z resztą. Zielona z dodatkiem malin, na mój koszt – jej przyjazny uśmiech poraził mnie do kości, nie sposób było go nie odwzajemnić, jednak mój zapewne przypominał bardziej dziwaczne wygięcie warg, niż okazanie jakiejkolwiek sympatii.
– To miłe, ale zapłacę – położyłam przy okazji na ladę sumę nieco większą, niż byla ode mnie oczekiwana. Można uznać, że nie wiedziałam w jaki sposób wykorzystać ostatni przypływ gotówki, niczego mi na chwilę obecną nie brakowało, a dobre uczynki w końcu wracają, prawda? Wpajana we mnie kultura powstrzymywała mnie od wylizania talerza po gofrach, więc zadowoliłam się herbatą.
– To może spróbuję jednak jeszcze tej szarlotki – powiedziałam po chwili, łapiąc spojrzenie dziewczyny. Po chwili w moje ręce trafiło przepyszne, ciepłe ciasto z podwójną bitą śmietaną, tak bardzo przeze mnie lubianą. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy oraz ubierać kurtkę, kiedy dziewczyna ponownie zagadała.
– Mogę wiedzieć, w jakim barze pracujesz? Jestem nowa w mieście.
– Nieprzyjemne miejsce i okolice, uwierz – przeczesałam włosy palcami. – Może potrzebujesz podwózki? To nie problem.
– Ah, nie, miło z twojej strony, ale mieszkam niedaleko. Jak podniesiesz głowę to nawet zobaczysz gdzie, ale jeśli łazienka w remoncie ci nie straszna, to zapraszam na herbatę – uśmiechnęłam się mimowolnie na jej otwartość.
– Niestety muszę odmówić, praca wzywa, poza tym dwa ogromne psy w samochodzie prawdopodobnie niedługo wydrapią dziurę w szybach, ale jutro mam czas, a ty? – odpowiedziałam.
– Jak najbardziej – splotła ręce za plecami. – Mogę prosić o numer?
– Jak najbardziej – podałam jej ciąg cyfr podpisanych jako „Cherie”, niedługo później żegnając się i wychodząc z przemiłej kawiarenki w stronę zaparkowanego auta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz