27 sty 2019

Od Rafaela cd. Anastazji

Kiedy Anastazja zdecydowała się zostać moją partnerką na balu charytatywnym, niesamowicie się ucieszyłem. Eh... Gdyby nie to nagłe wezwanie na blok operacyjny, z pewnością uciąłbym z nią dłuższą rozmowę na ten temat. Zapewne ubierze jakąś śliczną sukienkę, pasująca do jej bujnej, rudej czupryny, przez co każdy mężczyzna będący na zabawie, będzie się do niej ślinił. Oj będę musiał na nią bardziej uważać - pomyślałem, szorując dokładnie ręce, co było obowiązkowym krokiem, przed dołączeniem do reszty personelu, który nie mógł sobie poradzić z natrętnym wyrostkiem robaczkowym. Artur zwykle nie miewał problemów z tego typu zadaniami, dlatego coś w mojej duszy mówiło mi, iż w grę nie wchodzi tylko zwykłe usunięcie zbędnej części jelita ślepego, lecz coś jeszcze. Dzięki szybkiej i fachowej pomocy obecnych tutaj pielęgniarek mogłem po kilku minutach oglądać zakrwawioną ranę młodego pacjenta, który obecnie mógł czuć się jak na wakacjach. Hm... Ale czy leżenie na niezbyt wygodnym stole, można nazwać odpoczynkiem? Odpowiedzią na to pytanie z pewnością istnieje, ale w tamtej chwili nie miałem zbyt wiele czasu, aby się nad tym zastanowić.
- Co się dzieję? - skierowałem swoją głowę w stronę starszego ode mnie mężczyzny, który jak zawsze wydawał się być istną oazą spokoju - O ile się nie mylę, przy wrostku nie ma aż tyle krwi - mówiąc to, obserwowałem z zachwytem precyzyjne ruchy jego dłoni. Arturo praktycznie nigdy nie nawalał, dlatego przez te kilka lat stał się dla mnie czymś w rodzaju wzorca, czy tam jak kto woli autorytetu. Oczywiście na pierwszym miejscu zawsze w tej sprawie pozostanie mój ojciec, lecz uwierzcie mi, że warto mieć kogoś takiego w pracy, za kim możecie podążać, zachowując przy tym dość dużą dawkę zdrowego rozsądku.
- Chłopak ma hemofilię typu B... Myślałem, że dam sobie radę sam, ale się przeliczyłem. Dobrze, że byłeś dostępny, bo bez drugiego chirurga byłbym w dupie - przyznał, nie odrywając wzroku od nieprzytomnego pacjenta - Bierzmy się do roboty. Jego życie nie może być zagrożone.
⚜⚜⚜⚜⚜
Cała operacja skończyła się dopiero po dwóch godzinach. Zwykle wycinanie wyrostka trwa koło godziny, ale u osób z hemofilią, bądź inną chorobą wywołująca duży wylew krwi, takie zabiegi potrafią strasznie się wydłużyć. Na szczęście wszystko poszło po naszej myśli i Willowi, gdyż tak nazywał się nasz podopieczny, pozostał jedynie odpoczynek powiązany z przyjmowaniem odpowiednich leków. Jeśli chodzi o dalsze godziny mojego dyżuru, to minęły one bardzo spokojnie. Nie miałem już żadnych nagłych wezwań, więc reszta mojego dnia opierała się głównie na zaplanowanym usunięciu migdałów u małej Lili, dwóch obchodach oraz godzinnej odprawie. To na niej po raz ostatni mogłem zobaczyć roześmianą twarz Anastazji, która zniknęła z mojego pola widzenia, tak szybko, jak się w nim pojawiła. Po przekazaniu wszystkich informacji swojemu zmiennikowi mogłem udać się na porządny spoczynek. Co prawda czekał mnie jeszcze długi spacer z moimi psami, ale to jeszcze dało się jakoś przeżyć. W końcu przebywanie na świeżym powietrzu to też forma aktywnego wypoczynku prawda? Eh... Szczerze to wolałbym od razu rozłożyć się na łóżku i pójść spać, lecz obowiązki właściciela zwierząt każą robić swoje. Przewracając na to wszystko oczami, wsiadłem powoli do swojej śnieżnej Toyoty, aby następnie rozgrzać nieco swoje dłonie i odjechać w stronę cichego domu, gdzie czekali na mnie, dawaj członkowie mojej rodziny. 
⚜⚜⚜⚜⚜
Następnego dnia, zamiast cieszyć się spaniem do południa, zerwałem się na nogi już o siódmej rano, żeby móc ze spokojem zjeść śniadanie oraz przejrzeć swoją szafę pod względem istnienia w niej garniturów. Co prawda miałem ich kilka, ale nie ubierałem ich dość często, dlatego w mojej głowie rosły obawy dotyczące tego, czy się w nie jeszcze zmieszczę. Na szczęście z całej czwórki eleganckich ubrań odpadło tylko jedno, które zbyt mocno cisnęło mnie w pasie. Niestety nie nie miałem jeszcze pojęcia, co na siebie założę, lecz miałem już jakieś punkty zaczepienie prawda? Po posprzątaniu tego bałaganu postanowiłem zrobić sobie szybką bazę pod obiad, którym miałem się delektować zaraz po powrocie z miasta. Nie miałem zbytnio ochoty pałętać się po sklepach. Chodziło tylko o spłacenie rachunków, które zalegały w mojej szafie już jakiś tydzień, a ich data na ostateczne przelanie pieniędzy była wyznaczona na jutrzejszy dzień. Nie mając innego wyboru, odłożyłem garnki w bezpieczne miejsce, co uspokoiło moją wyobraźnię, opisującą mi wszelakie historie dotyczące Camelota i Zefiara, którzy zajadali się w nich przepysznymi roladkami z kurczaka. Mając nadzieję, iż nic z tych wyobrażeń nie okaże się prawdą, zanurzyłem swoje nogi w ciepłych butach, a ręce w grubych rękawach płaszcza. Oczywiście do tego wszystkie dołączył zimowy zestaw od Anastazji, który zadbał o to, aby moja szyja wraz z głową całkowicie nie zamarzły. Ciekawe co teraz robi - pomyślałem, zamykając dom na klucz, gdyż otwarte domy kuszą niepotrzebnie upartych złodziei. Do banku nie miałem zbyt daleko, dlatego zrezygnowałem z podróży samochodem. Ciesząc się świeżym powietrzem, człapałem się wąskim chodnikiem, podziwiając przy tym niewielkie wystawy przeróżnych sklepów. Najbardziej zainteresowała mnie ta u jubilera, gdzie mój sroczy wzrok wyhaczył małe, aczkolwiek bardzo urocze srebrne serce. Jego lewa strona była przyozdobiona małymi cyrkoniami, a wszystko wykańczał nie za długi, ani nie za krótki łańcuszek. Przyglądając się nieco dłużej temu "dziełu", zacząłem wyobrażać sobie, jak w nim wyglądałaby moja Fenchenko. Z początku nie chciałem ulec swojemu sercu, ale wyszło, jak wyszło. Straciłem 60 Avarów z miłości. Obym tego nie żałował.
⚜⚜⚜⚜⚜
Ostatni dzień grudnia nadszedł szybciej, niż każdy z nas by się spodziewał. Od samego rana chodziłem jak na szpilkach, wyliczając w głowie, czego mi jeszcze brakuje. Garnitur mam, krawat mam, buty mam, prezent dla niej mam, samochód stoi w garażu - mówiłem w umyśle, będąc wdzięcznym wujowi Bizetzu za to, że pożyczył mi on jeden ze swoich samochodów. Było to czarne Audi A6, na które już dawno sobie zapracowałem, ale nie widziałem sensu w jego posiadaniu, bo gdzie taki cienki człowiek jak ja mógłby nim jeździć? Chyba na szpitalny parking i z powrotem do domu. Odganiając od siebie tę myśl, spojrzałem leniwie w stronę tarczy kuchennego zegara. Była dopiero piętnasta, a o ile minie pamięć nie myli, z sarną umówiliśmy się na godzinę osiemnastą. Miałem więc niecałe dwie godziny na porządny prysznic i walkę z krawatem, który jak zwykle wyjdzie krzywy jak drut. Uważając na pałętające się pod nogami psy, wkroczyłem jakoś do przestronnej łazienki, gdzie moją uwagę przykuł dość ważny szczegół, a mianowicie przydługi zarost.
- Wypadałoby się ogolić - mruknąłem sam do siebie, zrzucając ze swojej osoby zbędne ubrania. W biało-szarym pomieszczeniu spędziłem niecałe trzydzieści minut. Nie kłopocząc się już ze starymi ubraniami, zarzuciłem na siebie czarny szlafrok, aby móc zacząć czarować ze swoim wieczorowym wyglądem. Wczorajszego dnia zdecydowałem się, iż pokażę się jej w granatowym garniturze i czerwonym krawacie. Wszystko szło mi nawet dobrze, lecz gdy dotarłem do tego czerwonego cholerstwa myślałem, że oszaleję. Zwykle ten kawałek materiału wychodził krzywo, ale teraz nie chciał się w ogóle zawiązać. Nie mając zbytnio czasu na takie zabawy, postanowiłem poprosić o pomoc Anastazję. Pewnie mnie nieźle wyśmieje, ale co mam poradzić na swoją nieporadność? Dom opuściłem chwilę po siedemnastej. Oczywiście wszystkie staruszki z dzielnicy snuły już swoje domysły, gdzie mogę się o tej porze wybierać. Ignorując ich wzrok, wsiadłem na pożyczonego pojazdu, a następnie ruszyłem na pamięć do dzielnicy Orlando. Nawet nie musiałem zbytnio się trudzić, aby znaleźć żółty blok. Po zaparkowaniu w bezpiecznym miejscu oraz przedarciu się przez pięciocentymetrową warstwę śniegu, mogłem w końcu nacisnąć wybrany, srebrny przycisk domofonu, który przesłał sygnał do wybranego mieszkania.
- Halo? - słodki głos rudowłosej trafił po kilku sekundach do moich uszu.
- To ja, nieco się pospieszyłem. Mam nadzieję, że nie jesteś zła - zakłopotałem się, ściskając w ręku kolorowy krawat.
- Jasne, że nie. Śmiało, wchodź - zaśmiała się cicho, otwierając mi frontowe drzwi. Zadowolony z takiego obrotu spraw, czmychnąłem szybko na drugie piętro budynku. Stojąc przed odpowiednimi drzwiami, skierowałem swoją rękę w stronę białego dzwonka, który natychmiastowo wydał z siebie charakterystyczną melodię. Nie musiałem czekać nawet minuty, gdyż kobieta dość szybko doczłapała się do dębowych wrót i energicznym ruchem pociągnęła za ich klamkę.
- Aleś się wystroił - oparła się bokiem o framugę wejścia, eksponując tym bardziej widok na swoje ciało.
- Nie gorzej niż ty. Wyglądasz bosko - uśmiechnąłem się szeroko, uważając przy tym, aby się nie obślinić.

Anastazja?:3
Jedziemy? xd 

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz