27 gru 2020
Od Caina cd. Candice
14 gru 2020
Od Serafiny cd. Leona
Po zakończeniu pracy zostało mi już tylko wypuścić wszystkie konie na padok. Wróciłam do stajni. Najpierw otworzyłam boks Morgany i Ermaca, konie radośnie wybiegły ze stajni, a zaraz za nimi reszta rumaków. Psy, oprócz Sonii, zostały na padoku z końmi. Mała suczka wskoczyła mi na kolana, kiedy wraz z książką popijałam kakao na fotelu. Pies wpatrywał się we mnie bardzo uważnie, jakby mógł wyczytać z moich oczu to, jaką pustkę mam w sobie. Może to dziwne, ale czułam jakby mówiła do mnie ,,Już okej... Masz nas, masz to co lubisz robić najbardziej. Nie potrzebujesz nic więcej do szczęścia. Spójrz...'' A ja głupia w głowie miałam tylko obecność innych ludzi, którzy by mnie wspierali, a może nawet ktoś, kto by mnie pokochał. Nie umiałabym jednak żyć bez tych wszystkich zwierząt. Wpatrywać się w ich radosne miny, rżenie, szczekanie, miałczenie. Nigdy nie mogłabym zamienić tego na ludzkie słowa. Czasem wydaje mi się, że te zwierzęta rozumieją mnie milion razy lepiej, niż każdy człowiek na tym zapchlonym świecie. Nagle moje myśli spadły w jeden punkt, najgorszy jaki mogłam sobie wyobrazić. Ręka zaczęła mi się mocno trząść. Nienawidzę o niej myśleć... Okropna kobieta... Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Spojrzałam na zdjęcie, które widniało w samym środku książki... Na obrazku widniały dwa zakrwawione noże, w rękach blondwłosej kobiety. Była ona odwrócona tyłem do obiektywu. Na podłodze leżał policjant. Z jego głowy sączyła się krew. Drugi nie miał skóry na dłoni, był w o wiele gorszym stanie niż poprzedni... Dłonie ułożyły mi się w pięści...
- Noelia... Jak ja się cieszę, że cię tu nie ma. Cieszę się, że już nigdy się nie spotkamy. Poszłaś na inny świat. Miejmy nadzieję... - powiedziałam i zamknęłam książkę. Zaczęło się robić bardzo zimno, więc wraz z psem weszłyśmy do domu i zawinęłyśmy się w kołdrę. Zaśnięcie, choć wydaje się proste, to jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy w takich chwilach. Patrzyłam się w sufit. Wzięłam w końcu tabletki nasenne. Przekonałam się, że nie był to dobry pomysł. Widziałam ją. Wisiała nade mną na czworaka. Miała na sobie swój znany, długi, czarny płaszcz. Trzymała mnie za szyję... rękę wkładała pod bluzkę. Przycisnęła mnie do siebie, włożyła rękę w spodnie.
- Powiedz, że mnie kochasz. - pokręciłam głową, na co kobieta przyspieszyła ruchy ręki - No mów.
-Koc.. aam... Cię... - mówiłam poprzez dyszenie.
- Było tak ciężko to powiedzieć? Od dziś kochana robisz mi zdjęcia w trakcie każdej ''zabawy''. Jasne?
Pokręciłam przecząco głową. Chwilę później kobieta odwróciła się, słychać można było tylko brzdęk metalu.
- Niegrzeczna dziewczynka... Hahahah... Niegrzeczna! - krzyknęła, odwróciła się gwałtownie i włożyła mi nóż prosto w kość miedniczą.
- A... a... - jęczałam przez płacz...
Dźwięk telefonu wybudził mnie, całą spoconą i zapłakaną ze złego snu.
- Tata Leona? O matko już późno...
9 gru 2020
Od Elizabeth CD Feyi
Tego to ja bym się nigdy nie spodziewała, naprawdę! Czy to oznaczało, że musiałam być częściej stanowcza i używać tylu przekleństw, by łaskawie ktoś zaczął się w końcu mnie słuchać? I to był chyba najidealniejszy moment, by w końcu zapisać się na kurs asertywności. Dość częstym zjawiskiem jest, że osoby mojej wielkości są niedostrzegane, a ich zdanie często jest olewane. Bo co, bo mam wzrost dwunastolatki, co? To jest powód, by mnie dyskryminować? Ale nadszedł ten dzień, kiedy ja, Elizabeth Sawir jestem tą wielką! W końcu osiągnęłam szczyt!
3 gru 2020
Od Renegeusza cd. Oliego
2 gru 2020
Od Oliego cd Renegeusza
Zabrał mnie do klubu. Może i lepiej, nie byłem chyba aktualnie w dobrym stanie aby być samemu w mieszkaniu. Poznał mnie ze swoimi znajomymi ale nie byłem w stanie zapamiętać ich imion, twarzy. Nic. Pierwszy shot, drugi shot. Ktoś, proponował jakieś narkotyki. Patrzyłem na ludzi dookoła i zastanawiałem się. Alkohol mnie już trochę rozluźnił. Ren obok mnie świetnie się bawił, aktualnie pił kolejnego drinka. Pokręciłem głową jak by sam sobie odpowiadając, lepiej nie dzisiaj. Nie czuje się dobrze. Ręka Rena znalazła się na moim udzie, zacisnął palce. Sapnąłem sobie cicho. Nawet nie wiedziałem jak zareagować, to było przyjemne, naprawdę przyjemne, ale zarazem w mojej głowie tłoczyły się natrętne myśli które odbierały mi możliwość czerpania przyjemności. Zacisnąłem oczy i podniosłem się.
-Idziesz zatańczyć?- Pytanie skierowałem do Rena. Pokręcił głową, miał jeszcze drinka i gadał o czymś ze znajomym, wzruszyłem ramionami i poszedłem na parkiet. Złapała mnie jakaś dziewczyna. Pozwoliłem jej prowadzić, co robiła zaskakująco dobrze. Jej dłoń zjechała na moją szczękę i zatrzymała się na brodzie. Uśmiechnęła się lekko. Czerpała przyjemność z ustawiania mnie na parkiecie, ba, powiedział bym, że ją to podniecało. Uniosłem lekko brew i zniżyłem usta tak, że delikatnie zagryzłem jej kciuk. Nadal nie było to dla mnie podniecające, przynajmniej heteroseksualność można wykluczyć, tego się chyba nie wyzbędę. Nagle ktoś mnie do siebie odwrócił, Ren. Stał z założonymi rękoma, zmarszczył brwi na laskę a ta uśmiechnęła się lekko i odeszła dwa kroki, znajdując sobie nową zabawę.
-Nagle kręcą cię laski? Jesteś tu ze mną...
-Nie, ale... Ciekawość bierze górę- Wzruszyłem ramionami i pozwoliłem mu się prowadzić na parkiecie. Wirował między ciałami i doprowadził mnie do bocznych drzwi. Na dworze wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił nie pytając mnie czy chcę zapalić. Stałem z boku i bez słowa patrzyłem jak zaciąga się dymem.
-Nagle jesteś Bi? Tak w ogóle, to jesteś? Nie pytałem nigdy- Mruknął i wypuścił dym, splunął w bok.
-Nie. nie jestem- Wzruszyłem ramionami i zabrałem mu papierosa. Zaciągnąłem się i oddałem mu go.
-Homo?
-Tak. a ty?
-Niby Bi, ale raczej faceci- Mruknął. Pokiwałem głową, to zabawne, śpimy ze sobą już parę dni, ale dopiero teraz poznaliśmy tak kluczową informację.
Od Feyi cd Elizabeth
Dziewczyna lekko wirowała. Gadała coś o litości, o jej braku i wychowaniu. Wyuczona litość jeśli by mnie ktoś pytał. Nie miałam jednak siły się sprzeczać. Poszłam za nią nie zwracając już uwagi na ból nogi. Usiadłam na przednim siedzeniu i znów musiałam kombinować z wajchą aby odsunąć fotel. Zaklęłam głośno i odpuściłam kiedy po raz kolejny nie byłą w stanie go znaleźć. Jej ręka znalazła się między moimi udami i odsunęła zdecydowanym ruchem fotel. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o siedzenie. Przymknęłam oczy. Jebać te tabletki. Głowa mnie bolała jak bym miała kaca i czułam, że moje całe ciało boli. Byłam po prostu podtruta, jednak tam działają tabletki gwałtu. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam jak dziewczyna prowadzi, miała wąsko zaciśnięte usta i dłonie.
-Zaraz udusisz kierownicę- Mruknęłam. Wzięła krótki oddech i lekko rozkurczyła palce. Westchnęłam.
-Dziękuję za pomoc i twoje chęci. Doceniam to- Zmusiłam się do tych słów, praktycznie je cedziłam przez zęby.
-Dziękuję, po prostu. Ja się nie lituje okay?- Delikatnie poklepała mnie po dłoni. Prychnęłam.
-Uspokój się z tymi czułościami, następne takie wielkie słowa usłyszysz na swoim pogrzebie- Mruknęłam ale uśmiechnęłam się lekko. Była dziwna. Ale co mi po odpychaniu darmowego jedzenia i spania? Nic! Dojechałyśmy pod jej dom. Podprowadziła mnie do swojej łazienki i zostawiła w spokoju. Dała mi jakąś swoją koszulkę i spodnie od dresu. Spodnie na nią były dobre, mi sięgały do połowy łydki, koszulka też kończyła się za wcześnie ale co mi tam. I tak nigdzie nie idę. Umyłam się i przebrałam. Wyglądałam jak dziecko które nagle z minuty na minutę urosło i nie zmieniło jeszcze ubrań. Stanęłam w kuchni i złapałam jej wzrok. Pokiwała lekko głową podsunęła mi kanapkę.
-Muszę iść jeszcze oddać zdjęcia, ale za godzinę wracam- Obiecała i szybko się zebrała do drzwi.
-Tylko godzina? Nie wyniosę całego sprzętu- Prychnęłam i wgryzłam się w chleb. Uśmiechnęła się ale miała zmartwiony wyraz twarzy.
-Spokojnie, wezmę tylko papier toaletowy i makaron- Mruknęłam i jadłam dalej. Kiwnęła głową i wyszła. Sapnęłam cicho i podeszłam do ekspresu. Kawa, kawo napoju bogów. Odpaliłam jakiś program z kapsułką i z zafascynowaniem patrzyłam jak ciemna ciecz leje się do kubeczka. Kiedy już zakończyła swój proces parzenia, podeszłam do lodówki i znalazłam karton z mlekiem. Miałą trochę jedzenia, ale dużo jakiegoś wynosowego i na szybko. Z mlekiem podniosłam pieczarki i cebulę. Jak już tu zostaję to mogę gotować. Tak samo z sprzątaniem. Nie planuję być darmozjadem. W między czasie kiedy pieczarki się dusiły w sosie, zmiotłam podłogę i trochę po ogarniałam przestrzeń życiową Beth. Nagle zadzwonił dzwonek. Sama do siebie dzwoni? Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Spotykałam się twarzą z odrobinę niższym chłopakiem.
-E... Jest może Elizabeth w domu?- Uśmiechnął się lekko. Otworzyłam drzwi szerzej i zmierzyłam go wzrokiem od nóg po włosy.
<ahoj :)>
Od Renegeusza cd. Oliego
*
1 gru 2020
Od Oliego cd Renegeusza
Zamyśliłem się chwilę, papieros tkwił w moich ustach, ale się nim nie zaciągałem.
-Od małego? Uczyli mnie gotować, lubię gotować- Wymamrotałem w końcu. Nie potrzebna mu moja życiowa historia o dziadku i o jego pasji. Zaciągnąłem się wreszcie tytoniem i zakaszlałem w rękaw. Co jest? Odchrząknąłem i zgasiłem peta, nawet go nie kończąc. Za dużo ostatnio paliłem.
-A co to? Nagle kaszelek cię zniechęca?
-Nie mam ochoty- Burknąłem i wróciłem do mieszkania, przymknąłem okno, ale nie zamknąłem go, niech ma jak wrócić. Tom miał rację, to mnie zabije, ale to samo można powiedzieć o motorach prawda? Zaśmiałem się pod nosem. Boże, jakie to wszystko pojebane. Masowałem łososia marynatą kiedy Ren wrócił do kuchni. Podniósł nóż i zaczął mordować bezbronne warzywa.
-Nie zabij się jak się już na nich wyżyjesz - Mruknąłem i wrzuciłem rybę do piekarnika. Spojrzał na mnie znad marchewki i ziemniaków i zmarszczył brwi, warzywa wyglądały... Nie były idealne, ale nie mogłem narzekać, widziałem gorsze. Zabrałem mu miskę i wrzuciłem wszystko do garnka i na patelnię. Ren w ciszy odstawił nóż do zlewu i podszedł do mnie, lekko kładąc dłoń na moim biodrze.
-Jakiś dzisiaj milczący jesteś, może chciałbyś pokrzyczeć- Uśmiechnął się i zniżył dłoń. Palnąłem go łyżką w palec i wróciłem do gotowania.
- Spierdalaj- Burknął zły. Kiwnąłem głową w odpowiedzi i mieszałem dalej, starałem się nie patrzeć na osobnika, który przeglądał aktualnie moje prace.
-Tak, możesz pooglądać- Mruknąłem sam do siebie. Większość kartek w notesie, który miał w rękach była zapełniona jakimiś bazgrołami, nie umiałem się skupić na pracach, mazałem dość bezmyślnie po kartkach.
-I ludzie za to płacą?- Jego głos ociekał złośliwością.
-Nie, to są moje prywatne prace, nie sprzedaję ich, tam- Wskazałem na półkę, na której stały trzy grube zeszyty.- Tam masz prace na sprzedaż, te wykreślone sprzedałem.
27 lis 2020
Od Elizabeth CD Feyi
W ciszy patrzyłam się jak kobieta trzasnęła drzwiami i opuściła moje mieszkanie. Może i zajmowała się tym czym się zajmowała. Ale czy naprawdę złe było to, że pochodziłyśmy z dwóch różnych światów? Zawsze byłam przekonania, że liczą się czyny danego człowieka. Mogła być nawet... no dobra, mordercą niekoniecznie, ale co złego było w byciu panią do towarzystwa? Im bardziej ludzie są starsi tym bardziej uczucia tracą znaczenie, dlatego też rozumiałam, dlaczego w tym siedziała. W każdym razie starałam się zrozumieć.
25 lis 2020
Od Renegeusza cd. Oliego
<Oli?>
23 lis 2020
Od Oliego cd Renegeusza
Spojrzałem na niego i zacisnąłem wargi.
-Musiałbyś chyba mieć przyrodzenie ze złota, żeby załatwiać sobie nim obiad codziennie- Burknąłem i zacisnąłem rękę na uchu torby. Zaczął mnie irytować. Poprawiłem szalik tak, by zasłaniał kawałek zmarzniętej twarzy i szedłem dalej. On obok mnie. Zamarłem nagle w połowę kroku. W moim kierunku szedł... Nawet nie pamiętam, jak miał na imię, przyjaciel, jego przyjaciel. Na mój widok lekko zmarszczył brwi i podszedł do mnie. Nie zwracałem uwagi na Rena, który aktualnie wyjmował papierosa z paczki i zatrzymałem się centymetr przed twarzą znanego mi wcześniej mężczyzny. Ręka mi zaczęła delikatnie drgać.
-Oli, jak się trzymasz?- Wychylił się i zaoferował mi dłoń, zamiast tego zrobiłem coś, czego chyba zwykle bym nie zrobił. Ale jego twarz, jego osoba, spowodowała napływ emocji, wspomnień. Przytuliłem się do niego. Oparłem głowę o bark wyższego ode mnie chłopaka i zamknąłem na chwilę oczy. Jego dłoń poklepała mnie delikatnie po plecach.
-Wiem, wszystkim nam go brakuje.- Odsunął się i lekko uśmiechnął, jak by starając się mnie pocieszyć. Ren zbliżył się niespodziewanie i zawiesił mi rękę przez ramiona. Odsunąłem się, strzepując dłoń z siebie, Ben? Benjamin? Nie pamiętam za diabli jego imienia, uniósł brwi i zmierzył chłopaka wzrokiem.
-Wpadniesz do nas? Pogadać?- Spytał po długiej chwili, nie był wylewny, tak samo, jak reszta przyjaciół Toma w moim stosunku, ale coś wyraźnie go trapiło. Kiwnąłem głową na zgodę.
-Jutro ci pasuje? Koło 20?- Spytał.
-Piątek? Jutro nie mogę, piątek mam wolny- Spojrzałem kontem oka na Rena, który aktualnie się chyba gotował. Obiecałem mu ten klub, więc nie mogłem już jutro rezygnować z imprezy.
-Dobra, adres ten sam, do zo- Mruknął i odszedł bez pożegnania.
-Kto to? - Syknął zazdrosny Ren i złapał mnie za nadgarstek.
-Znajomy.- Wymamrotałem, nagle straciłem zapał do życia, który na parę godzin udało mi się odzyskać. Znów do mnie wrócił. Czemu chcieli pogadać?
-Oho znajomy, tak? Wyraźnie znajomy- Syknął lekko sarkastycznie.
-Co cię to obchodzi Ren? Nawet jak bym z nim sypał, to nie twój biznes, ale jeśli potrzebujesz to wiedzieć, to nic mnie z nim nie łączyło, mieliśmy... Mieliśmy wspólnego kolegę, który zmarł w wypadu.- Wymamrotałem. Nim się zorientowałem, jego ręka mocniej zacisnęła się na moim nadgarstku. I jakkolwiek ból mi nie przeszkadzał, to wolałem nie stracić ręki, którą właśnie zacząłem znów pracować.
-Puść, ta ręka zarabia na życie.- Warknąłem wyrwałem się. W mojej głowie nagle zaświtało, Ben. On się nazywał Ben!
20 lis 2020
Od Renegeusza cd. Oliego
od Jake'a do Veronici
Usiadłem na krześle przed wjazdem do warsztatu i położyłem kij od bejsbola na kolanach. Coraz bardziej zaczęło się ściemniać, czyli coraz bliżej do najbardziej znienawidzonej przeze mnie wizyty. Na samą myśl miałem dosyć, ci durnie nie potrafią dobrze liczyć, a jeszcze powiedzą, że wisisz im jedną czwartą albo i połowe.
Znów powracają demony przeszłości.... Dawno zamknąłem ten rozdział, wyrzuciłem za siebie, udało mi się go wyciszyć na tyle, że mnie nie dręczył przez kilka lat, a tu wszystko się zawaliło jak za dawnych lat. Oparłem głowę o metalową ścianę za sobą, poczułem lekki chłód idący od blachy, przyjemne uczucie.
18 lis 2020
Od Oliego cd Renegeusza
I wyszedł. Patrzyłem na drzwi, odrobinę nie wiedząc co się właśnie stało. Siedziałem tak długą chwilę i wreszcie otrząsnął się z szoku. Wstałem i zacząłem sprzątać, kiedyś wreszcie trzeba. Nie do końca pamiętam wczorajszą noc, wiem, że się przespaliśmy, ale nie potrafiłem przywołać szczegółów. Pewno było dobrze, skoro postanowił wrócić. Zmieniłem pościel i odpaliłem pralkę. Wywietrzyłem mieszkanie. Z pracy zadzwonił Łysy, miałem dzisiaj klienta na po południe. Napisałem kartę, że będę dopiero po 16 i napisałem, gdzie mnie znajdzie przed tą godziną. Potem powiesiłem na drzwiach informację i wyszedłem. Po drodze kupiłem sobie jogurt i kiedy znalazłem się pod drzwiami gabinetu, po dość długiej przerwie w pracy, poczułem pewną siłę. Mogę robić to, co lubię. Odetchnąłem cicho i przekroczyłem próg. Łysy uśmiechnął się do mnie znad swojego klienta a Grace pomachała mi. Kiwnąłem głową w ich kierunku i poszedłem do siebie, klient przeszedł po chwili. Robiliśmy cover twarzy byłej. Podobno zdradziła go z jego bratem. Kiedy projekt powstał i spodobał mu się, zabrałem się do pracy. Koło 15 skończyłem. Zapłacił i wyszedł zadowolony. Po chwili do gabinetu wszedł Ren. Sprzątałem stację, wiec olałem go na chwilę. Grace spytała, w czym pomóc a on z uśmiechem powiedział, że przyszedł porwać Oliego. Wywaliłem oczami i wyszedłem z gabinetu.
-Zaraz będę, muszę się zebrać tylko- Mruknąłem i wróciłem do siebie. Po zakończeniu wyszliśmy.
-Musimy iść do sklepu, jak chcesz obiad- Mruknąłem i zmieniłem lekko kierunek marszu.
-Nie wspominałeś, że tatuujesz...
Od Feyi cd Elizabeth
Patrzyłam, jak moja fura zostaje za bramą warsztatu i uświadomiłam sobie, w jakiej pozycji się znajduję. Mogłam go odebrać za tydzień. Tydzień. Siedziałam w samochodzie dziewczyny i nie wiedziałam, co zrobię. Miałam torbę ubrań, którą zabrałam z auta, ale to tyle. I tak więcej nie miałam. Tyle mi zostało. Torba ubrań, jakieś podstawowe kosmetyki i to, co miałam na sobie. No i pieniądze. Ale komu chce się wydawać na hotel? Na pewno nie mi, szczególnie że pieniądze mają tę piękną zależność, że się kończą. Szybko. Patrzyłam na dziewczynę za kółkiem i nie wiedziałam, co mogę powiedzieć, zrobić. Skończy się pewno, że pójdę do klubu, jak nie znajdę klienta, to znajdę jakiegoś napaleńca. Pięć minut, a raczej pięć sekund jego upojnej nocy i potem mogę spać, i nawet mam śniadanie. Zaprosiła mnie do siebie, po co? Niech się spróbuje litować.
-Czuj się jak u siebie, może zamówimy pizzę?- Zaproponowała i nadal unikała kontaktu wzrokowego. Oj sarenko.
-Nie musisz się przejmować, zaraz spadam. - Wymamrotałam i rozejrzałam się po mieszkaniu. Ładne, tylko tyle umiałam stwierdzić, ładne. Sama kiedyś marzyłam o małym domku pod lasem, ale po co? Nie można marzyć, to zawodzi, krzywdzi.
-Na pewno? Możesz zostać, zjesz cos. - Zaoferowała. Pokręciłam głową.
-Nie to, że potrzebujesz w swoim domu bezwstydnej dziwki- Warknęłam, nienawidziłam litości, a ona chyba zaczynała się litować. Zassała gwałtownie powietrze.
-Ja... nie...
Od Olivii CD Ivpetera
- Co ty, nie śpisz o tej godzinie? - mruknęłam widząc rozmazaną sylwetkę brata znajdującą się zaraz obok otwartych drzwi do mojego pokoju. Przymrużyłam oczy i z przytłumionym buczeniem w głowie delikatnie przejechałam dłonią po fioletowych włosach. Było chyba wcześnie, lecz próba rozszyfrowania tykającego niczym bomba zegara powodowała u mnie zawroty głowy.
15 lis 2020
Od Elizabeth CD Emily
Szczerze, mogłam nieco bardziej przemyśleć to co chciałam powiedzieć. Serio, kto niemalże nowo poznanej osobie wręcz nakazuje zachowywać się jak u siebie w domu? Znałyśmy się ledwo kilka godzin i jeszcze nie miałyśmy okazji poopowiadać o swoich mrocznych sekretach. A co jeśli ona lubiła podrzucać do jedzenia obcięte paznokcie? A może uwielbiała odrywać suche skórki z pięt i kłaść je pod poduszką jednocześnie modląc się do latającego potwora spaghetti? Tak czy tak, żyjemy w takich czasach, że nawet gdyby identyfikowała się jako penne to jako osoba tolerancyjna powinnam to tolerować.
14 lis 2020
Od Ivpetera CD Olivii
Okazało się, że nie był to jego telefon, a jego siostry, więc Ivpeter natychmiast wbił ciekawski wzrok w Liv, aby wyłudzić samym spojrzeniem informację co do osoby znajdującej się na drugim końcu linii. Najwyraźniej był to jednak tylko jakiś kolejny klient Olivii lub ktoś w tym stylu, bo siostra pokazała mu tylko wiadomy palec i zamknęła się w swoim pokoju, nie zdradzając nawet jednym słowem z kim rozmawia. Iv wzruszył zatem ramionami i wskazał parze swoich przyjaciół, by zajęli wolne miejsca przy stole obok niego. Rachin natychmiast zabrała mu na wpół opróżniony kubek kakao i wzięła potężny łyk.
- Czyli co, panika już wam trochę przeszła? - zagaił po krótkiej chwili Iv, żeby zataić fakt, że jeszcze przed momentem tkwił nieruchomo w całkowitej ciszy, aby zobaczyć, czy nie uda mu się może podsłuchać choć kawałka rozmowy Liv przez ścianę, na czym przyłapał go LeQuerrec.
13 lis 2020
Sto lat, emerytko!
Od Emily CD. Elizabeth
- Czuj się jak u siebie.
Nie do końca wierzyłam, że udało mi się całkowicie na legalu wbić komuś obcemu na chatę, czy ta dziewczyna miała coś z głową? Stojąc w progu naszła mnie nagle przerażająca myśl, że może właśnie wchodzę do jaskini lwa. Psychopatka? Morderczyni? Sprowadza nieznajome osoby do własnego mieszkania, zabija po cichu pod osłoną nocy, a potem ćwiartuje i wywozi ciała do lasów?
Od Renegeusza cd. Oliego
12 lis 2020
Od Elizabeth CD Feyi
- Potrzebuję pomocy - po kilku minutach spokojnej jazdy kobieta siedząca na miejscu pasażera odezwała się w moją stronę. A co jeśli ona zamierzała wciągnąć mnie w narkotyki, gangi albo nie daj Jasonie sprzedawanie swojego ciała? Niemalże całe życie udawało mi się unikać złego towarzystwa, więc czemu akurat teraz miałabym ulec temu? Ale co by się nie działo, skoro ona zapłaciła za późne śniadanie (wbrew mojemu niememu sprzeciwowi) to wypadałoby się teraz w jakiś sposób odwdzięczyć. W końcu nie taki wilk straszny jak go malują. Pomimo tych wszystkich myśli gwałtownie zachłysnęłam się powietrzem (Beth, wdech i wydech) i na całe szczęście akurat byłoby czerwone. Musiałam chyba popracować nad swoimi reakcjami i przyswajaniem informacji, nawet tych, które pojawiały się tak gwałtownie.
Od Oliego Cd Renegeusza
W głowie mi przyjemnie wirowało. Ciepłe ciało odpierało mnie trochę z boku. Przymknąłem na chwilę oczy, oddając się uczuciu. Jak gdyby nigdy nic. Wracam z nim do domu. Jest obok, ciepły, mój. Dopiero po otwarciu oczu rzeczywistość mnie znów zaatakowała. Pachniał inaczej, był wyższy. Przesunąłem rękę i położyłem mu na biodrze. Kierowałem nas do mnie.
-Daleko jeszcze?
-Tamta kamienica, mogę zapalić? -Spytałem odruchowo.
-Mnie pytasz?- Pokręciłem głową i wyjąłem papierosy z kieszeni. Odpaliłem jednego, ale zgasł. Podsunąłem mu paczkę pod nos, wyjął jednego i zapalił, po czym podpalił mi mojego, bo widział, jak trzęsą mi się dłonie.
-Jak będziesz się tak zachowywał, to pomyślę zaraz, że jesteś prawiczkiem- Mruknął i wypuścił dym. Prychnąłem cicho.
-Dawno nie byłem, chyba z 6 lat już -Mruknąłem i zaciągnąłem się dymem, ostatnio nie smakowały tak, jak powinny. Były mniej przyjemne, nie łaskotały już tak jak kiedyś. Wypuściłem dymek i potarłem lekko nos kciukiem.
-Aż tak? Ile ty masz lat?- Wsadził papierosa w usta i skierował się w moją stronę, lekko podniósł moją brodę palcem.
-21, a na ile wyglądam- Uniosłem brew i puściłem dym w jego kierunku.
-Młodo, ale nie aż tak.- Mruknął. Schylił się do mnie i pocałował mnie z dymem w ustach, przepuścił go w moje usta. Sapnąłem cicho, zdecydowanie znów byłem na swojej trasie, działałem tak, jak powinienem. Syknąłem, kiedy ugryzł mnie w dolną wargę i pociągnąłem go mocno za włosy. Odsunął się i zgasił papierosa butem. Wywaliłem mojego i ruszyłem do mieszkania. Otworzyłem i zamarłem, śmierdziało. Tytoniem. Czego się mogłem spodziewać? Dawno tu nikogo nie było.
-Palisz w środku?-Skrzywił się, ale już się rozbierał z butów i kurtki. Kiwnąłem głową i zerknąłem do sypialni. Kotki nie było.
-Kot wyszedł, jest na mieście- Mruknąłem. Podszedł i się uśmiechnął, podciągnął moją koszulkę w górę. Zamknąłem oczy i opadłem na materac. Jego usta były wszędzie.
-Jednak się nie zepsułeś- Usłyszałem rozbawiony głos spomiędzy moich nóg. Prychnąłem i odchyliłem głowę do tyłu. Ciągle miałem jego twarz przed oczami Czy ten człowiek może mi dać żyć po swojej śmierci? Było przyjemnie, ale miałem wrażenie, że mój mózg jest owinięty w jakąś watę, oddala mnie od wszystkiego. Po wszystkim Ren padł obok mnie i zassał na mojej szyi ślad. Syknąłem i złapałem go za szyję. Poszedłem do łazienki i kiedy wróciłem, on spał. Padłem obok i nawet nie wiem, kiedy wtulałem się w jego bok.
Od Renegeusza cd. Oliego
Od Oliego cd Renegeusza
Klub. Może tam coś znajdę? Chyba się umyłem, ale kto mnie tam wie? Udało mi się zmienić ubrania, wiec wygalałem na w miarę ogarniętego. Wszedłem do pierwszego lepszego lokalu. Zamówiłem dwa szoty i piwo. Skoty zrobiłem od razu. Piwo zabrałem i usiadłem na kanapach. Głośna muzyka, która kiedyś mnie potrafiła wprowadzić w trans imprezy, nie działała dzisiaj. Upiłem piwa i rozejrzałem się. Ktoś się na mnie parzył. Blondyn z kolczykami po chwili stał obok mnie. Uśmiechnął się zaczepnie. Był przystojny. Miał tez cos w oczach co krzyczało szaleństwem.
Od Feyi Cd Elizabeth
Patrzyłam na dziewczynę i jadłam moją porcję jedzenia. Dawno nie jadłam w knajpie, więc korzystałam. Kalorie, o tak. Kocham kalorie. Dziewczyna była dziwna. Miała ciągle przerażoną minę, wyglądała trochę jak dzikie zwierzę, które zaraz się spłoszy i tylko czeka na krok ze strony drapieżnika. Wsunęłam kolejną porcję do ust i zamyśliłam się. Musiałam wyglądać ciekawie z jej perspektywy. Jakaś dziwka zaprosiła ją na późne śniadanie i teraz milczy. Upiłam łyka kawy i przymknęłam lekko oczy. Dobra kawa. Nie jakaś lura ze stacji benzynowej albo przydrożnego baru, który kawę robi z jednej porcji fusów na cały dzień. Z każdym kęsem czułam, jak zapycha mi się żołądek. Przejedzenie to rzadki stan, starałam się nim jakoś upić, ale dyskomfort jednak był większy niż jakaś złudna przyjemność z bycia naładowanym kaloriami. Zapłaciłam i wyszłyśmy z baru. Zamachnęła się dziwnie kluczami i spytała.
- To dokąd chcesz teraz jechać?- Uśmiechnęła się lekko, ale szybko przestała, bo na nią spojrzałam. Prychnęłam. Łatwo się ją straszyło. Znów, mały jelonek, który chowa się w sobie i czeka na skok ze strony drapieżnika.
-Nie masz planów? Nie masz domu? -Spytałam i założyłam ręce na piersi. Odetchnęła i kiwnęła głową, ale zatrzymała się w pół kroku.
-Może cię odwiozę do domu?- Jelenie oczka spojrzały na mnie z ciekawością. Oj sarenko, ja nie mam domu, tylko jak jej to wytłumaczyć?
-Możesz, łatwiej będzie, jak mnie wysadzisz pod tym wielkim sklepem, chyba się nazywa Lidlonka?- Założyłam włosy za ucho i kichnęłam. Cholera. Nie mogę być chora. To pewno wina tego dziada, kochał spać przy otwartym oknie, a ja miałam mokre włosy. Klepnęłam się po tylnej kieszeni i westchnęłam. Muszę kupić jakiś gripeks czy co tam, bo inaczej mogę źle skończyć. Patrzyła na mnie dalej bez słowa.
-Jedziemy? Nie chcę ci zajmować za dużo czasu- Burknęłam cicho. Skoczyła do drzwi i szybko wsiadła, nie czekając na mnie. Usiadłam na fotelu i wyprostowałam nogi. Tyle dobrze, że w autach da się odsunąć fotele. Nie wiem, ile dałabym radę ze skulonymi nogami. Te szczudła wywoływały czasem dziwne sytuacje. Były zdecydowanie za długie, przez co czasem zaskakiwałam ludzi przy wstawaniu. Do dziś zapamiętam, jak ktoś w lokalu dla dorosłych mnie zaczepił, a ja siedziałam za barem. Po wstaniu nagle nad nim górowałam. Facet się dosłownie zmył. Nie widziałam go tego wieczoru ani razu. Ruszyłyśmy w wyznaczonym kierunku. Jeździła dobrze, ostrożnie, ale dobrze. Trochę zazdrościłam jej auta, chyba każdy, kto całe życie spędza za kołem trupiego vana, by zazdrościł takiego pojazdu. Skrzywiłam się, muszę jakoś przetoczyć samochód do mechanika. To przecież mnie będzie kosztowało fortunę. Niby miałam pieniądze, ale wolałam je zostawić na czarną godzinę, a nie wydawać na lawety. Może ... Spojrzałam na brunetkę i zagryzłam lekko wargę. Jak się prosiło?
-Potrzebuję pomocy.- Powiedziałam w końcu, a jej reakcja była warta samego proszenia. Zachłysnęła się powietrzem i gdybyśmy nie stały na światłach, to by się chyba rozbiła.
-Słucham?- Odchrząknęła lekko.
-Umiesz holować auta?
<Elizabeth?>
10 lis 2020
Od Renegeusza do Oliego
9 lis 2020
Od Elizabeth CD Feyi
Pełna przejęcia weszłam do środka. Nie wiedziałam, czego tak naprawdę mam się spodziewać. Ludzka nagość była dla mnie czymś obcym, nigdy (nie licząc siebie oczywiście) nie widziałam osoby nagiej w swoim otoczeniu i przez najbliższy czas nie miałam zamiaru tego robić. Inną sprawą byłoby patrzenie na idealne ciało Jasona, jednak osoba, która po wnikliwszej identyfikacji okazała się być kobietą (chyba powinnam zainwestować w okulary) i paląc wielkiego buraka na twarzy bez słowa rozłożyłam sprzęt w wyznaczonym przez faceta miejscu. Pomimo tego, że z przodu nie obciążał go piwny bojler, nie zakwalifikowałam zleceniodawcę wysoko w rankingu atrakcyjności.
Od Feyi cd Elizabeth
Kolejny. Facet w średnim wieku złapał mnie pod klubem. Dał mi swój numer, ale na informację, że telefonu nie mam, od razu mnie ze sobą zabrał. Byłam zmęczona. Dorabiałam na zapas, bo samochód się zepsuł, potrzebował nowej chłodnicy. Można by powiedzieć, że pracowałam za dwóch. Koleś miał koło, 40-50 lat. Niewysoki, z lekkim brzuchem i resztkami zarostu na głowie. Obleśne łapy kleiły się do mojego ciała. Po jego upojnej zabawie zostałam poinformowana, że zostaję do jutra.
-Podobasz mi się słonko. Zrobię ci zdjęcia, zostaniesz ze mną...
-Za zdjęcia biorę dodatkowo- Mruknęłam i podniosłam się z materaca. Miał ładne mieszkanie, ale to na sto procent nie był jego stały dom. Przeciągnęłam się i odwróciłam.
-Zapłacę, nie bój się słoneczko. Mogłabyś ze mną zostać. Nie martwiłabyś się o pieniądze- Wymruczał. Oczami wyobraźni już widziałam, jego obleśne łapy na mojej osobie codziennie, jako jego kochanka. Nigdy.
-Do której jutro mam zostać?
Od Elizabeth CD Feyi
W życiu trzeba umieć się dobrze bawić, prawda? Dla jednych dobrą zabawą jest impreza do białego rana, a komuś innemu wystarczyłoby całonocne oglądanie komedii romantycznych i picie wina. I tak, ja, czyli Elizabeth Sawir zaliczałam się do tej drugiej grupy. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć ludzi, którzy żyli chwilą i nie przejmowali się konsekwencjami. Każda impreza mogła skończyć się niechcianą ciążą albo i uszczerbkiem na zdrowiu, a kto wie, nawet na życiu! Dlatego też starałam się unikać takich miejsc. Z natury byłam bardzo spokojną i poukładaną osobą, więc chciałam, by moje życie też takie było. W końcu po co takiej niewinnej pani fotograf niesamowite przeżycia, które miałyby na nią wpłynąć do końca jej nieszczęsnego życia? Nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie. A jeśli ten ktoś siedzący na górze by je znał, to czemu do jasnej ciasnej sprowadzał ostatnio na mnie tyle takich nienormalnych przeżyć? Najpierw Jason; no dobra, akurat tutaj się niesamowicie cieszę, że jednak magicznie pojawił się na mojej ścieżce życiowej. Następnym dziwnym punktem była Maggie, Emily i cała ta porąbana akcja z robieniem zdjęć modeli. A może to wszystko dlatego, że ogłosiłam tą nieszczęsną promocję na sesje zdjęciowe? Zastanawiając się nad tym dłużej to nie miało najmniejszego sensu. Od pierwszego spotkania z miłością mego życia minęło dobre kilka miesięcy, więc to nie mogło być to. Czemu ten świat był taki pogmatwany? A może ja powinnam na jakiś czas przystopować całkowicie z sesjami?
Renegeusz Eysenck
8 lis 2020
Od Elizabeth CD Emily
Jak Jasona kocham, ta dziewczyna naprawdę miała coś z głową. Nie dość, że najpierw porywa mnie na korytarz jakby chciała zaciągnąć mnie do jakiejś toalety czy Jason wie gdzie i prawdopodobnie wykorzystać, a potem bezpodstawnie wyrwała mi talerz z rąk i wyrzuciła to smaczne jedzenie. Czy ona nie rozumie, że żołądki artystów tak jak i ich mózgi są nieokiełznanie i po prostu nie można sobie tak o marnować to pysznie pachnące jedzenie? Czy ją ten ktoś na górze do reszty opuścił?
Od Anastasi CD Dymitra
6 lis 2020
Od Emily CD Elizabeth
- Ona chce zacząć karierę aktorską, cały czas chełpi się swoimi osiągnięciami, ale nie udało jej się jak dotąd zdobyć znaczącej roli. No, moim skromnym zdaniem, im prędzej stąd zniknie, tym lepiej, więc zdarza się, że podsuwam jej info o najbliższych castingach. A ona - palec Lucy wskazał na stojącą bardziej z boku brunetkę, która zdezorientowanym wzrokiem błądziła po sali. Lucy dyskretnie nachyliła się w moją stronę. - Młode pokolenie. Na nie to zawsze trzeba uważać, nigdy nie wiadomo co im strzeli do głowy. Mają pieniążki, urodę i już myślą, że należy im się wszystko! - Lucy z przejęciem pokręciła głową, a jej bujne, krótkie loczki zabujały się, na co nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Od Feyi do jakiegoś fajnego ludka.
Zaparkowałam na pustym parkingu i zgasiłam silnik. Van zakasłał i ucichł. Odetchnęłam i otworzyłam drzwi samochodu. Wywiesiłam nogi i oparłam o szarą nawierzchnię. Było już ciemno. Kolejne miasto do zwiedzenia? Prychnęłam do siebie. Zwiedzam najciekawsze zakątki! Niczym dziecko ulicy jestem tam, gdzie nie powinnam być i szukam zarobku. Wysiadłam z samochodu i rozprostowałam kości. Coś strzeliło mi w karku. Potarłam lekko brzuch, słysząc, jak uciążliwie domaga się posiłku. Ostatnie dni były słabe. Nie miałam za co kupić jedzenia, w samochodzie tliły się resztki paliwa, a ja szukałam czegokolwiek. Rozejrzałam się i cofnęłam do drzwi auta. Wyciągnęłam bardziej wyjściowe ubrania i jakieś resztki makijażu. Dzisiaj muszę zarobić. Ubrałam się, nałożyłam makijaż, oglądając się w kawałku stłuczonego lustra, które przyczepiłam do drzwi auta. Lepsze takie niż lusterka. Ubrana i wymalowana ruszyłam w kierunku żywej części miasta. Śmiech ludzi, muzyka, zapach tytoniu. Boże jak ja nienawidzę zapachu szlugów. Skrzywiłam się i wypuściłam powietrze ustami. Nie pomagało. Do tytoniu doszedł zapach trawy. Jeszcze gorzej. Obrzydlistwo. Krzywiąc się, szłam dalej. Ktoś na mnie zagwizdał. Odwróciłam się i zmierzyłam twarzą w twarz z pijanym chłopakiem, który ledwo trzymał się na nogach.
-Hej maleńka! Może wrócisz ze mną do domu...
-Nie stać cię na mnie... maleńki- Syknęłam i już mnie nie było. Tacy nigdy nie płacili, liczyli na swoje zdolności w łóżku i to, że wynagrodzą jakiekolwiek koszty. Ta, usypiali po dwóch pchnięciach i mieli tendencje do chrapania. Nawet się nie mogłam wyspać. Dotarłam do drogo wygalającego klubu. Ochroniarz zmierzył mnie wzrokiem.
-Dwadzieścia za wejście- Wystawił dłoń. Uniosłam brew. Nie miałam pieniędzy, gdybym miała, to by mnie tu nie było.
-Przyciągnę ci klientów swoją obecnością- Obiecała i starałam się wyminąć mięśniaka. Zatrzymał mnie i utrzymując kontakt wzrokowy, znów zażądał pieniędzy. Patrzyłam na niego z góry. Był trochę niższy, ale zdecydowanie lepiej odżywiony. Pewno opychał się na co dzień ryżem i kurczakiem, a potem zapijał shakiem proteinowym. Ile ja bym dała za kawałek kurczaka w tej chwili?
-Zapłacę za tę panią- Odezwał się głos za moimi plecami. Wysoki, ale chudy facet objął mnie w pasie i wsadził ochroniarzowi pieniądze w łapę. Patrzyłam z irytacją, jak ten chowa je do kieszeni i nas wpuszcza, mogłabym za nie dobrze się najeść. No dobrze to pojęcie względne, ale obiad i kolacja by były syte. Chłopak, bo nie mógł mieć więcej niż 20 lat, zaprowadził mnie na parkiet. Westchnęłam i wymusiłam uśmiech. Miał drogi zegarek na nadgarstku a we włosy wtartą zabójczą ilość żelu.
-200 za noc, ale to będzie najlepsza noc w twoim życiu- Wyszeptałam mu do ucha i lekko je przygryzłam. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się obrzydliwie. Bingo. Mieszkał niedaleko. Duże ładne mieszkanie, widać, że miał hajs. Podał mi kieliszek z jakimś alkoholem i sam upił łyka ze swojego. Spojrzałam na żółtawy trunek w szklance i uśmiechnęłam się sztucznie. Chyba nie umiałam inaczej. Kiedy nie patrzył, wylałam zawartość do kwiatka.
-Na kolana- Zażądał i zaczął rozpinać spodnie. Uklęknęłam i zsunęłam lekko ramiączko sukienki na bok.
***** ***
Po wszystkim padł. Spał jak dziecko. Dał mi owszem pieniądze, ale chyba był w takim stanie, że miał w nosie, co dalej ze sobą zrobię. Postanowiłam wykorzystać sytuacje. Kleiłam się od potu i jego śliny. Skrzywiłam się i znalazłam łazienkę. Prysznic. Moje marzenie. Potem udało mi się też znaleźć kuchnie. Miał dużo jedzenia. Raczej nie zauważy, jak mu coś zniknie. Wyciągnęłam też z jego portfela pozostałą gotówkę. Miałam teraz koło 500 ajwarów. Mogę zatankować i mieć chwilę spokoju. Zapakowałam do papierowej torby trochę jedzenia i wyszłam z mieszkania. Droga do vana była długa. Szczególnie że nocą bywało ciężej odnaleźć odpowiedni kierunek. Jednak kiedy dotarłam, twardy materac i gruba, ale stara kołdra ugościły mnie tak jak zawsze. Zamknęłam samochód i skuliłam się, czekając, aż zacznie mi być ciepło. Ten świat ssie, pomyślałam chwilę przed zaśnięciem. Obudziło mnie pukanie w drzwi.
5 lis 2020
Od Leona cd Serafiny
Las był cichy. Świeże powietrze przyjemnie łaskotało po gardle. Koń szedł powoli, niosąc mnie, u boku swojej pani. Chyba rozumiała. Straszna tolerancja? To brzmi jak pozytyw. Sięgnąłem dłonią i lekko pogłaskałem kawałek grzywy, jaki miałem obok siodła. Szorstkie krótkie włosy przyjemnie drapały w rękę. Wracaliśmy w ciszy. Otaczała nas w sumie ciągle cisza.
-Lubisz to?- Spytałem po chwili.
-To? Konie?
-Takie samodzielne życie. Wszystko...
-Tak. Mam coś, co lubię, robię to. Mam z tego pieniądze. Praca idealna.- Uśmiechnęła się lekko i zatrzymała się pod budynkiem. Było już ciemnawo. Sięgnęła ręką i zapaliła lampę na dziedzińcu. Zsiadłem z konia i poczułem, jak moje kolana się poddają. Padłem na kolana na ziemię z cichym piskiem. Oparłem się o ziemię i zamarłem. Nogi konia stały obok moich. Głowa kobyły zbliżyła się do mnie. Klacz cicho prychnęła i musnęła moje włosy pyskiem. Pogłaskałem ja delikatnie i powoli wstałem.
-Oj, ktoś tu nie zaznaje sportu, Jesteś cały? Czy mam wzywać posiłki?- Uśmiechnęła się zaczepnie i poklepała konia po szyi.
-Hum... No tak... Przepraszam. Mam ją rozebrać?-Spytałem i starałem się zmienić temat. Moja porażka była oczywista.
-Tak, masz siodło i ogłowie. Sidło odnieś, a ogłowie trzeba będzie umyć- Podała mi siodło i założyła mi na ramię ogłowie. Pomaszerowałem do komórki i odwiesiłem siodło. Z ogłowiem wyszedłem, trzymając je w dłoni, pobrzękując nim co krok. Pokazała mi jak wyczyścić ten metal (wędzidło) piaskiem i wodą. Odwiesiłem czysty sprzęt i przystanąłem obok boksu Sparty. Skubała siano i spokojnie machała ogonem. Wysłałem ojcu SMS, że ma mnie odebrać i czekałem.
-Pomożesz mi nakarmić konie?- Podała mi wiaderko, zanim zdążyłem odpowiedzieć i wytłumaczyła ile sypać do jakiego wiaderka. Przesypywałem ziarna z worka do mniejszych wiaderek. Potem jakieś pellety i siemię lniane. Podniosłem pierwsze wiadro i wsadziłem do boksu. Koń prychnął i skulił na mnie uszy. Odskoczyłem i patrzyłem, jak gwałtownie zaczyna jeść swój posiłek.
-Spokojnie, nie lubi opóźnień w kolacjach, dlatego się zezłościł. Ale spokojnie, nie jest agresywny. Wszystko ok?
-T... Tak. - Skinąłem głową i potarłem ramię.
-I jak ci się podobało? Jazda to coś dla ciebie?
-Ojciec mnie już pewno zapisał na milion jazd co?
-Wspominał... Ale nic wbrew ciebie. Wiesz, w jazdę trzeba włożyć, chociaż odrobinę serca, bo inaczej jest trudno.
-Nie wiem, było... Inaczej? Nie próbowałem nigdy jazdy. Ale spróbuję oddać temu serce. To zawsze pasja-Kiwnęła głową jej twarz osiedliły reflektory auta ojca. Wysiadł i podszedł do nas pewnym krokiem.
-Kiedy mogę znów przywieźć Fionę na jazdę?- Spytał bez ogródek.
-Jutro mam znów wolny wieczór. Pasuje ci?-Spytała bardziej mnie niż Tatę. Kiwnąłem głową i odetchnąłem. Mogę spróbować to polubić. Konie były ciepłe. Miały w sobie coś magicznego. Tak samo ona. Była miła. Nie przeszkadzałem jej, i to się chyba liczy?
Feya Ferlern
Źródło: McKenna Hellam
Motto: There ain't no rest for the wicked money don't grow on trees.
Imię: Feya. Po angielsku oznacza to wróżkę. Nazwana została przez babcię, bo po narodzeniu wyglądała podobno jak magiczne dziecko. Miała czarne czy i ciemne włosy, jasną skórę. Imię jest dla niej obojętne.
Nazwisko: Ferlern
Wiek: 23 lata
Data urodzenia: 12.09
Płeć: Kobieta
Miejsce zamieszkania: Mieszka w samochodzie. Niewielki van ma materac i parę podstawowych potrzebnych wygód. Kąpie się tam, gdzie może. Tak samo z gotowaniem i korzystaniem z toalety. Ma dwie torby z ubraniami i jedną z jakimiś kosmetykami i odstawowymi przyborami. Pierze albo przy okazji mycia się, albo w pralni.
Orientacja: Biseksualna
Praca: Nie ma jednej konkretnej pracy. Dorabia jak może. Czasem podkrada, czasem umawia się na opłacone randki. Czasem się sprzedaje. Jakoś trzeba te rachunki opłacić. Czasem zbiera puszki albo butelki. To już dopiero w ostateczności. Nie umie znaleźć normalnej pracy.
Charakter: Freya jest wredna. Bywa ciężka do zniesienia i agresywna. Łatwo ją wyprowadzić z równowagi i najpierw działa. Kończy się to wieloma bójkami i podbitymi oczyma. Nie umie się ugryźć w język. Nie lubi owijać w bawełnę. Nie jest cierpliwa i nienawidzi spóźnień. Ma wyjątkową łatwość w uderzaniu w to, co boli. Nie lubi małych pogadanek o niczym. Wie, ze jest mało warta, ale stara się budować jakąś iluzję. Odcina się od zła i dobra świata najbardziej jak może. Nie bawi się w emocje i uczucia. Nie lubi o nich myśleć, woli robić. Nienawidzi zostawać sama z sobą. Jej emocje mogą ją wtedy przygnieść, a tego nienawidzi. Użalanie się i marudzenie to coś, czego nie robi. Sarkazm jest jej drugim językiem, ogranicza jednak ilość słów. Wie, że czasem jednak musi być udawanie miła (zwykle kiedy ma za to płacone). Nie przepada za przyjemnościami cielesnymi (seks), wie jednak, że się to sprzedaje więc korzysta póki jest w stanie. Jej cichym marzeniem jest niewielkim dom, pies i stabilny zarobek. Ale nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. Jej jedyna nielegalna słabość to alkohol. Nie pije jednak dużo, od okazji. Wie jak nałóg wykończył jej rodziców.
Hobby: Zbiera bilety. Chodzi biegać, jeśli ma czas i siłę.
Aparycja|
- wzrost: 198cm
- waga: 71kg
- opis wyglądu: Wysoka, chuda, koścista i długa. Nie jest raczej typową słodką dziewczynką z pełnymi ustami i ślicznymi długimi rzęsami. Ma ciemne włosy i jasną karnację przez co wiele kolegów przezywało ją nietoperzem. Na jej twarzy rzadko widnieje uśmiech. ma tak zwane RBF
- pozostałe informacje: Nosi pierścionki. Ma niewielki tatuaż na udzie.
- głos: Chłodny, często ociekający jadem. Raczej cichy. Im ciszej mówi, tym bardziej możesz się bać.
Historia: Feya uczyła się całe życie, że nikt nie ma zamiaru jej pomagać. Nie było jej ułatwiane. Rodzice byli ćpunami, którzy zostawiali dzieci u babci i znikali. Babcia miała dość. Nie poświęcała im czasu i dzieci wychowywała ulica, okolica. W szkole nie była lubiana. Bywała agresywna i wredna. Potrafiła stanąć do walki z kimś, tylko dlatego, ze miała zły dzień. Ledwo ukończyła naukę.
Rodzina: Rodziców nigdy nie poznała. Nie żałuje że ich nie zna. Babcia niedawno zmarła. Jej rodzeństwo rozeszło się po świecie. Nie ma nikogo.
Partner: Brak
Potomstwo: Brak
Ciekawostki: Jest w pewnym sensie bezdomna. Jej domem jest jej auto. Nie ma tych najmniejszych żeber bo musieli jej usunąć. Czasem zapomina o otaczającym ja świecie i potrafi siedzieć patrząc tempo w przestrzeń. Jak się rozpędzi to potrafi nie spać dwa dni. Potem zwykle na ziemie sprowadzają ją krwotoki z nosa.
Inne zdjęcia: Brak
Zwierzęta: Czasem jakieś muchy wlecą jej do samochodu. Nie ma pieniędzy ani miejsca na zwierzęta, ale kocha psy i gryzonie.
Pojazd: Stary van, który jeszcze jakoś działa.
Kontakt: Amcinek
4 lis 2020
Od Serafiny cd. Leona
Widziałam jego przerażenie po każdym moim poleceniu. Wyglądał jak ja, kiedy na pierwszego konia dostałam wielkiego wałacha. Prowadziłam Spartę dookoła placu, wymyślając coraz to nowe ćwiczenia rozciągające, bowiem Leon był tak spięty, że widziałam jak napinają mu się mięśnie na plecach.
- Spokojnie, ona też jest zestresowana, musisz jej pokazać, że czerpiesz satysfakcję z tego, że cię słucha. - powiedziałam i dotknęłam delikatnie pysk klaczki - Wiem, że może to być trudne do zrozumienia, ale konie najbardziej odczuwają twoje szybkie bicie serca i niespokojny oddech. Ona jest na to idealnym przykładem. Wsiadają na nią tylko nowe osoby, bądź takie, które boją się koni. To świetna nauczycielka spokoju i opanowania. Spójrz na jej brzuch i jednocześnie spróbuj uspokoić oddech. - wykonał wszystko tak jak kazałam. Kiedy faktycznie uspokoił oddech kobyła odetchnęła z ulgą. Opuściła łeb i zaczęła spokojnie nabierać powietrze. Wydawał się być zaciekawiony sposobem rozumienia koni. To trudna sztuka, ale osoby w jego wieku zazwyczaj rozumieją to z łatwością. Złapałam go za udo i pokazałam jak prawidłowo pokazać klaczy sygnał do ruszenia. Przycisnęłam ją delikatnie do boku konia.
- Teraz to samo musisz zrobić z dwóch stron. - wykonał to o dziwo bezbłędnie - Świetnie! Jeżeli czujesz, że zwalnia to musisz dać jej kolejny taki sygnał.
Byłam niesamowicie zadowolona, że Sparta reagowała tak szybko. Zazwyczaj po tak długiej przerwie od ruszenia do przodu potrafiła się zapatrzyć, zasnąć lub nawet zamyślić. Leon zaczął wykonywać polecenia coraz bardziej chętnie. Był najwidoczniej zadowolony sam z siebie. Na lekcji zajmowaliśmy się głównie rozciągnięciem oraz rozluźnieniem. Godzina minęła niesamowicie szybko.
- Pójdziemy przejść się na Sparcie do lasu? Będzie to taka forma zakończenia jazdy. Co ty na to? - zapytałam się i z powrotem przypięłam uwiąz do wędzidła konia.
- No dobrze. - odpowiedział. Otworzyłam bramkę od ujeżdżalni i wyszliśmy do lasku. Na początku była zupełna cisza, co trochę zaczęło mnie irytować, więc musiałam to w jakiś sposób przerwać.
- Jak to się dzieje, że twój ojciec powiedział mi ,,Chciałbym zapisać córkę...'', a teraz dowiaduję się, że tak naprawdę jesteś Leon. O co chodzi, bo ja akurat jestem mało rozgarnięta w takich sprawach? Odpowiedz oczywiście, jeżeli masz na to ochotę, nie chcę cię zmuszać.
- Ym... Ja... Wiem, że wyglądem bliżej mi do dziewczyny. Mam jakieś tam swoje krągłości i inne takie... Ale... Od zawsze byłem przekonany, że moje odbicie pasuje bardziej do faceta. Czułem, że jestem chłopakiem, tak się zachowuję i próbuję się jak najbardziej na niego wykreować. Próbuję zrobić wszystko, żeby rodzice mnie zrozumieli, ale oni chcą mnie przytrzymać przy dziewczęcych nawykach. Po prostu jestem transseksualny. - podczas całego tego monologu, patrzył się tylko pod konia i o mały włos uderzył głową w wystającą gałąź.
- Rozumiem. Jeżeli myślisz, że cię za to skarcę i pokrzyczę, to bardzo się mylisz. Jestem przerażająco tolerancyjna i jeżeli takim się czujesz to taki bądź. Posłuchaj, ja mamy nie mam, ale mój tata od zawsze powtarzał, że jestem jego córeczką i najbardziej dziewczęcą osobą, jaką spotkał. A ja po jakimś czasie stałam się człowiekiem, który chciał być niezależny i nie potrzebował nikogo do pomocy. Zaczęłam chodzić na boks, samoobronę i tak dalej. Niestety to mi nie pomogł... Dobra, dosyć o mnie. Robi się ciemno trzeba wracać. - uśmiechnęłam się szeroko, ale w moich oczach błysnęły cienkie łzy.
Lełon?
3 lis 2020
Od Leona cd Serafiny
Patrzyłem na konia i nie wiedziałem co do końca robić z całym swoim ciałem. Wystawiłem niepewnie rękę ze szczotką i położyłem ją na boku wspomnianego wcześniej konia. Lekko drgnęła i zwróciła w moim kierunku głowę. Zamarłem i patrzyłem w oko kobyły. Głośno wypuściła powietrze i znowu zniżyła głowę do kostki siana, która ją zajmowała. Wypuściłem powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem i przejechałem lekko szczotką. Stojąca obok trenerka westchnęła cicho.
-Ja... Przepraszam- Wymamrotałem i powoli zacząłem czesać bok koniny. Nie robiłem tego mocno, bałem się, że jak przejadę za mocno, to nagle wyląduję na ścianie.
-Za co? Nie masz doświadczenia z końmi, nie wymagam od ciebie nic poza chęcią- Uśmiechnęła się i docisnęła lekko moją rękę. Przeciągnęła moją rękę i szczotkę, którą trzymałem mocno po boku konia. Zassałem powietrze, ale koń dalej stał spokojnie.
-Możesz ją czesać mocniej, to ją przyjemnie drapie, obiecuję ci- Kiwnęła głową i znów się cofnęła.
-Nie wiem, skąd ojcu wpadł pomysł na konie- Przyznałem po chwili ciszy.
-Nie pytałeś go o jazdy?
- Nie- Wzruszyłem ramionami. Co mogłem dodać? Że chciał mieć kobiecą córkę, a ja wypadłem najdalej, od tego ideału jak się dało? Pewno, gdyby mogli, zrobiliby sobie kolejne dziecko. Zastanawiałem się parę razy, czemu tego nie zrobili. Nadal nie miałem odpowiedzi.
-Tutaj musisz dotknąć ręką, zobaczy czy włosy nie są sklejone, to by się nazywało zaklejką. Koń się może zranić, jak się nie wyczyści, bo popręg go obetrze- Zwróciła mi uwagę, kiedy zbliżyłem się do okolicy brzucha i przednich nóg. Kiwnąłem głową i skupiłem się na dokładnym wyczesaniu wspomnianej części skóry.
-Nie chciałeś nigdy spróbować jeździć?
-Nie myślałem o tym, nie miałem nigdy kontaktu z końmi- Przyznałem lekko zmieszany. Milion uczuleń mamy sprawiał, że jakiekolwiek chęci posiadania zwierząt umierały, zanim zdążyły się pojawić.
-Tutaj lżej, może być tu wrażliwsza- Zwróciła uwagę, kiedy przejechałem szczotką po okolicy pachwiny.
***** ***
Siodło było na koniu, ja też na nim byłem. Nadal nie wiem jakim cudem wsiadłem na to zwierzę. Prowadzony przez Serafinę czułem, jak każdy mięsień w moim cele panikuje, nie wiedząc co się dzieje i co robić.
-Poklep ją po szyi- Zaleciła. Schyliłem się i złapałem gwałtownie siodła. Poklepałem lekko szyję klaczy. Szła dalej, nie zwracając uwagi na to, co się ze mną dzieje. Kiwnąłem głową, bardziej do siebie niż do kogoś i wyprostowałem się.
-Okay, teraz poklep ją po zadzie- Odwróciłem się i bardzo powoli. Nie mogę, ona oszalała.
Od Serafiny cd. Leona
- Serafina Lupus, Stajnia Ancestrales, słucham? - wydukałam z siebie, cały czas patrząc na zbawienne łóżko.
- Witam, mówi Fernando Bassil, chciałbym zapisać córkę na jazdę. - odpowiedział twardy, męski głos w słuchawce.
- Oczywiście, córka już kiedyś jeździła?
- Nie, to będzie jej pierwsza jazda.
- A w jakim jest wieku?
- 18 lat.
- Rozumiem... - trzymałam ramieniem słuchawkę, a w rękach widniały mi notes oraz długopis - Pierwsza jazda trwa dwie godziny. Zaczynamy zapoznaniem z końmi i ogólnym rozpoznaniem stajni, później pół godzinki siodłamy konia, jeździmy godzinę i odstawiamy konia do stajni. Koszt takiej pierwszej jazdy to osiemdziesiąt Avarów. Następne jazdy to będzie lonża i taki typ jazdy kosztuje pięćdziesiąt Avarów. Zgadza się pan na takie ceny?
- Oczywiście. Kiedy mógłbym przywieźć córkę?
- Jeżeli dzisiaj ma pan czas, to zapraszam dziś. Nie mam dużo osób na jazdę, także o czternastej myślę, że będzie najlepiej.
- Super. Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Odłożyłam słuchawkę. Spojrzałam na godzinę - 10.30 - rzuciłam się na łóżko, nastawiłam budzik na 13:30 i zapadłam w głęboki sen.
- Dzień dobry, dzień dobry! - zobaczyłam dziewczynę, która miała zamiar jeździć. Była ewidentnie niezadowolona z przyjazdu. Kolejne dziecko, które robi coś z ambicji rodziców. Nie lubię takich jazd, bo ludzie się nie starają, bowiem nie jest to w ich typie. Próbowałam udawać bardzo zadowoloną i miłą, aby jeszcze bardziej jej nie zniechęcić.