30 sie 2020

Od Jasona cd. Elizabeth


Kiedy złapałem za notes, dziewczyna niemal natychmiast zerwała się aby mi go wyrwać. Korzystając z tego, że byłem znacznie wyższy, uniosłem go nad swoją głowę. Zabawnie było patrzeć jak dziewczyna podskakuje rozpaczliwie, aby dosięgnąć swojej własności.
            - Dlaczego nie mówiłaś, że masz pamiętnik? Jako przyjaciel powinienem wiedzieć takie rzeczy! – Zacząłem powoli otwierać zeszyt, po czym po prostu rzuciłem wzrokiem na pierwsze zdania na losowej stronie. – J.H? Kto to?
            W tym samym momencie dziewczyna doskoczyła i wyrwała mi zeszyt aby następnie przytulić go do siebie. Założyłem ręce na piersi, uśmiechając się i unosząc jedną brew. Dziewczyna spłonęła rumieńcem, niemal natychmiast chowając zeszyt.
            Przez długi czas nic nie mówiła, a ja nie wiedziałem dlaczego. Przecież to były tylko żarty, jednak aby ją rozweselić cały czas robiłem co w mojej mocy. Niedługo potem, Beth uśmiechnęła się i zdzieliła mnie poduszką komentując mnie jednym słowem.
            - Idiota.
            - Tak, tak wiem. – Nagle dostałem sms od jednego z chłopaków – Słuchaj, muszę iść. Spotkamy się jutro okej? Przyjadę po ciebie, nie wiem za ile twoje auto będzie gotowe. – Uśmiechnąłem się, aby na pożegnanie przytulić dziewczynę.
            Następnego dnia niemal od razu skierowałem się pod jej dom. Uprzednio, oczywiście karmiąc mojego ukochanego kota. Czekając na Beth, musiałem odrzucić z osiem połączeń od Mii. Była nieco męcząca, miałem wrażenie, że zaczęła traktować mnie jak swoją własność. W momencie kiedy odrzuciłem kolejne połączenie, z bloku wyszła Beth.
            - Wiesz, że nie musiałeś po mnie przyjeżdżać?
            - Daj spokój, wsiadaj bo ludzie się niecierpliwią – Uśmiechnąłem się i podałem dziewczynie kask. Chwilę potem, już mknęliśmy ulicami Avenley River - co prawda nie prosto do studia, bo po drodze wpadłem jeszcze do kumpla, a jego żona przywitała Beth z szeroko otwartymi ramionami.
            Siedziałem właśnie na kanapie, razem z synem Conrada, jednego z najlepszych stylistów których znałem. Nicolas był prawdziwym aniołem, pokazywał mi różne stworki z swoich bajek – pięciolatek był naprawdę uroczym dzieckiem. Tymczasem Conrad brał prysznic, a Jess rozmawiała z Beth w kuchni.
            Spędziliśmy tam prawie dwie godziny, a następnie zabrałem dziewczynę na mały spacer po parku. Przypominały mi się historie mojego brata o czasach, kiedy spacery były normalnością. Żałowałem, że nie było mi dane poznać mojej matki a mój brat przez lata potęgował moje poczucie winy.
            - Jason? Wszystko w porządku? Nagle ucichłeś… - Ocknąłem się, kiedy Beth dotknęła mojej ręki. Widziałem po niej, że naprawdę się martwi.
            - Jest okej, widzisz… moje życie nie było łatwe. Mam brata, mój ojciec nie żyje, a matka zmarła przy porodzie. Zawsze gdy jestem w tym parku, przypominają mi się wszystkie historie które opowiadał mi… - ucichłem. Nie chciałem aby znała imię drugiego Hamiltona. Domyśliłaby się. Nie była głupia. – A z resztą, nieważne.
Pani fotograf?

28 sie 2020

Sto lat, Brooke!

party hard gif | Tumblr
Nie znacie dnia ani godziny, kiedy admin widmo napisze post, jednak znacie już dzień, w którym główny filar i współzałożyciel Avenley River obchodzi swoje (kolejne już na tym blogu!) urodziny. Oczywiście, kochani — to Brooke również zawdzięczamy to, że nadal jesteśmy w jednej kupie, mamy pięknie napisane, niepowtarzalne zakładki, ujmujące swoją dokładnością i przyciągającym stylem, dzięki któremu wiemy, kto jest autorem. Na discordzie zawsze możemy ujrzeć od niej słowo bądź dwadzieścia, nieważne, czy jest piąta trzydzieści czy północ. 

Słowami wstępu chciałabym zaznaczyć, że upór, jak i zaangażowanie Brooky w istnienie tego bloga niejednokrotnie pozytywnie odmieniło moje nastawienie. Niezmiernie cieszę się, iż była i jest dla nas, dla Avenley — w ciężkich i szczęśliwych chwilach. Teraźniejszość przywraca mi nadzieję, ponieważ wiem, że mimo iż ostatnio zawodzę jako administrator, to zdaję sobie sprawę, że blog jest w dobrych rękach Brooke i Lou. Ale to nie miał być smutny, pełen żalu post, tak? Dwudziestego ósmego sierpnia centrum wydarzeń jest nasza droga administratorka, owszem, ale to również ciepła, mądra osoba, która potrafi wesprzeć dobrym słowem. Kiedy miałam okazję poznać Cię na żywo, nie rozczarowałam się. Z czystym sercem mogę przyznać, że jesteś super osobą, z którą bardzo łatwo się dogadać i polubić tak, jakby to wcale nie było kilka szybko płynących godzin. Na discordzie rozkręcasz towarzystwo, zabawa w nigdy przenigdy bądź prawdę czy wyzwanie to wcale nie zabawa. Jesteś dla nas ogniwem, którego po prostu nie może zabraknąć.

Z okazji urodzin, w swoim imieniu i całego bloga, chciałabym życzyć Ci pokładów szczęścia, uśmiechów i radości, na które zasługujesz. Przed Tobą jeszcze długie życie, nie ma sensu marnować je na smuty, płacz i siedzenie w domu, dlatego korzystaj z niego tak, by czerpać jak najwięcej satysfakcji. Wytrwałości, żeby przeciwstawiać się życiowym rozterkom i problemom, bo nieraz są przesadnie zbędne niż potrzebne w życiu. Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia, gdyż uważam, że jest najważniejsze. Wspaniałych blogowych wątków, mnóstwa wolnego czasu na pasje i zainteresowania, odnajdywanie ich czy sięgania Twoich własnych, wyznaczonych celów, które rzecz jasna potrafisz osiągnąć. Wiedz, że masz niesamowitą wartość i zawsze się doceniaj, a jak nie potrafisz, to się, cholera, naucz. Brooky, nic nie powinno stać na drodze do Twojego szczęścia, ani ból zęba, ani smutek, dlatego życzę Ci wszystkiego dobrego. Sto lat! ♥

party hat gifs | WiffleGif

Administracja~

25 sie 2020

Od Caina cd. Candice

Zimno podłogi łączy się z synchronicznym bólem pleców, który zawdzięczam nixańskim ziomeczkom. Jakby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości - tak, kurwa, boli. Nieprzyjemnie jest być skopanym i nie mieć najmniejszej szansy się obronić. Tym bardziej że te parszywe gnoje nawet nie rozumieją shilieńskiego.
Nawet, teraz gdy jeden z nich krępuje mi nadgarstki tak mocno, że niemal czuję w nich puls. Coś tam gada w tym swoim twardym języku i uśmiecha się arogancko, na sam koniec klepiąc mnie po policzku. Odchodzi i zamyka za sobą drzwi, więc wypuszczam głośno powietrze z płuc i opieram głowę o ścianę z zamkniętymi oczami.
Doskonale rozumiem ten rodzaj informacji. To było tylko "delikatne" - wbrew pozorom, prócz promieniującego bólu pleców i delikatnego kłucia w boku - ostrzeżenie przed bardziej brutalnym obchodzeniem się, jeśli oczywiście dalej zamierzamy być upartymi gnojkami.
A propos...

22 sie 2020

Vivan felices para siempre, conejito


 
 
       Dobry wieczór, kochani. Pomińmy proszę fakt, iż ten post powinien pojawić się już kilka godzin temu i potraktujmy go jako ładne zwieńczenie dzisiejszego dnia, który nie jest wcale takim zwyczajnym dniem. Nasz solenizant z pewnością się na mnie za to nie obrazi (w tym momencie zaspojlerowałam, cóż za okazję właśnie świętujemy).
      Otóż, moi drodzy — dzisiaj swoje urodziny obchodzi jedna z osób, która na naszym avenmlejskim serwerze przesiaduje już całkiem ładny kawałek czasu, a i na blogu jego postać zawitała wiele długich miesięcy temu (pechowa trzynastka, czy to coś znaczy?). Brawo, to już zasługuje na specjalny order wytrwałości w obcowaniu z naszym upośledzeniem-, to znaczy, z naszą cudownością, która potrafi przytłoczyć nawet najlepszych, oczywiście.
      Nie rozwlekając się dłużej, co zbyt często robię — oczywiście mam na myśli Coregatio, posiadacza postaci Carneya, jednego z bardziej aktywnych discordowych wyjadaczy. Drugi w kolejce wieku, a mimo to dalej wytrzymuje z takimi bachorami jak my, co powinno wzbudzać czysty podziw. Dalej nie wiem, jak on to robi, ale widocznie wystarczająco często wychodzi z niego wewnętrzny dzieciak, jakim bywa, że wcale nie odstaje u nas od tłumu. Przetrwał z nami nawet okres gier w nigdy przenigdy (piękne czasy), prawdę czy wyzwanie, minecrafta i dotrwał do ery simsów. Oby cierpliwość trzymała go przy nas przez kolejne fazy maniakalnego pykania w gry i wiele innych.
      Przechodząc do właściwej formy życzeń, których nigdy nie umiem pisać, bo chcę wyrazić wiele, a mój umysł nie potrafi ładnie zebrać tego w całość — Słońce, jesteś już stary i od teraz będę mogła bezkarnie Ci to wypominać przy każdej okazji. Pamiętaj, żeby regularnie się badać i uważać na choroby wieku starczego, bo myślę, że nie potrzebujesz cukrzycy i jeszcze Alzheimera w pakiecie<3. Skoro już mówimy o chorobach, przede wszystkim chcemy życzyć Ci dużo zdrowia i jak najmniej problemów z nim, bo z reguły nikogo nie bawi bieganie po lekarzach, masakryczny czas oczekiwania na terminy i szastanie banknotami co wizytę. Zapobiegaj, a nie lecz, ale jeśli już przyjdzie co do czego, nie zapieraj się rękami i nogami przed randką z doktorem.
      Jak wiemy, istnieje rzecz, którą każdy lubi mieć, nawet w nieograniczonych ilościach, dlatego też życzymy Ci dużo zielonych papierków, potocznie pieniążków i rozsądnego gospodarowania nimi (nie przepierdol na głupoty). Pogoni za marzeniami i spełniania ich, choć łapanie króliczka samo w sobie jest doświadczeniem, które przynosi wiele zabawy i ćwiczy determinację. Odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji. Wiesz, co jeszcze przydaje się w życiu? Sukcesy. Nawet te najmniejsze, osiągnięte w drobnych sprawach, ale wprawiające nas w zadowolenie i poczucie dumy. Życzymy Ci jak najwięcej takich momentów i satysfakcji płynącej z własnych działań. Wiary w siebie i własne możliwości, bo potrafisz i zasługujesz na wiele, pamiętaj o tym. Kieruj się rozsądkiem i spokojem podczas codziennych wyzwań. Życzymy Ci jak najmniej stresujących chwil w życiu i umiejętności skutecznego radzenia sobie z nimi, a także jak najwięcej motywacji do osiągania własnych celów i jak najprostszej drogi do nich (choć czasem małe wyboje przynoszą więcej adrenaliny), a także siły do zmierzenia się z własnymi lękami i pokonaniem ich. Raz do roku mogę być miła i życzyć Ci również magicznego dorośnięcia tych trzech centymetrów — choć mało to możliwe, zawsze mogę Cię rozciągnąć na kole, za niewielką opłatą oczywiście. Licz się tylko z tym, że później będę musiała do Ciebie doskakiwać, żebyś mnie usłyszał, gigancie. Jak już jestem taka super, to skorzystam i będę życzyć Ci również stosu słodyczy, którymi będziesz mógł się napchać i być zadowolony. Powinnam być dobrą koleżanką i życzyć Ci również pewnych przyjemności cielesnych, ale tu są dzieci, proszę nie patrzeć, nic nie było. Nie możemy również zapomnieć o wenie i ciekawych pomysłach, bo tego nigdy za wiele, jak już się niejednokrotnie przekonaliśmy. Życzymy Ci również możliwości powrotu do malowania (nadal liczę na to, że zobaczę coś Twojego, ej). W życiu istotni są również ludzie, którymi się otaczamy, dlatego chcemy Ci życzyć jak najwięcej wartościowych osób wokół siebie, cudownych przyjaciół, którzy w pełni docenią to, jak świetnym człowiekiem jesteś i przyniosą Ci same dobre wspomnienia. Jak najwięcej miłych chwil, do których mógłbyś wracać później umysłem i czuć się z nimi dobrze. Akceptacji siebie. Szczerego uśmiechu na twarzy. Więcej wspólnego przesiadywania na serwerze, robienia razem głupich rzeczy, idiotycznych rozmów i zwykłego zadowolenia ze swojej obecności. Życzymy Ci również radości z życia, skupienia się na małych chwilach, które przynoszą ukojenie i docenienia ich. Pamiętaj, że nigdy nie jest za późno, by coś zmienić, a z życia powinno korzystać się jak najlepiej, bo mamy je tylko jedno i nie powinniśmy go później żałować.
      Wszystkiego najlepszego, Core, kochamy Cię <3
      
~Brooke z administracją
 
 ♥Cute Puppies Doing Funny Things 2020♥ #9 Cutest Dogs - YouTube

15 sie 2020

Od Anastasi CD Dymitra

- Zabieram Cię na wyspę Uhet – zaczął. -  Jest to jedna z największych wysp oddalona 2000 kilometrów od naszego miasta. Jest górzysta, a jej największy szczyt ma 529 metrów nad poziom morza. My będziemy zamieszkiwać zachodnie wybrzeże, gdzie znajduje się dużo piaszczystych plaż. 
- Czyli dobrze celowałam, że to będzie morze – odparłam.
- Tak – przytaknął.
- Jak tam dotrzemy? – skoro miał mnie wziąć w jakieś obce miejsce powinien chyba mi powiedzieć w jaki sposób się tam znajdziemy.

12 sie 2020

od Jake'a cd. Veronici

Wrzuciłem kilka małych worków ze śrubami do mojego kartonu ze skarbami. Ktoś mógłby stwierdzić, że mieszka tu dzieciak gdyby go otworzył. Gdy jeszcze nie mieliśmy z ojcem warsztatu w garażu, wrzucałem tu moje najlepsze zabawki albo znalezione rzeczy na naszym polu. Pamiętam do teraz jak znajdywałem stare sprężyny, piłki od tenisa czy nawet łuskę od naboju. Wszystko to miałem tu - w moim kartonie. Chwyciłem mały klucz francuski z samego dna, przyjrzałem mu się dokładnie, dostałem go na 7 urodziny, żebym mógł przykręcać śruby w dachu do naszej stodoły. Nie była ona wielka, raczej małych rozmiarów na kilka zwierzaków. Mogłem bez problemu wejść na górę nawet z małej drabiny. Uśmiechnąłem się kącikiem ust, w tym dniu byłem zbyt szczęśliwy, że mogłem pomóc w czymś i gdy znalazłem się na dachu, to owszem przykręciłem wszystko jak trzeba, a na koniec spadłem na ziemie. Noga mi się pośliznęła na krawędzi, wylądowałem na plecach ale nie płakałem ani nie krzyczałem z bólu, tylko cieszyłem się jak głupi z dobrze zrobionej roboty, a upadek uznałem za szczęście. Byłem bardzo dziwnym dzieciakiem.
Kolejne co wyjąłem to zegarek mamy, podarowałem jej go rok przed wypadkiem i byłem zadowolony, że nosiła go codziennie. 

10 sie 2020

Od Veronici C.D Jake'a

Sully był mega uroczym psiakiem. Dostrzegłam, jak bardzo posmutniał gdy spytałam o wiek czworonoga. Od razu było widać jak bardzo mężczyzna kocha swojego psa. Po chwili temat zszedł na pracę. Miałam szczęście, że akurat na tyle ludzi w kawiarni, zagadał do mnie mechanik samochodowy. Z moim ukochanym autem ewidentnie było coś nie tak. Różowe lamborgini cierpiało, a znalezienie dobrego mechanika który podjął by się naprawy tak nowoczesnego i drogiego auta było dość trudne. Ucieszyłam się gdy mężczyzna podjął się tego zadania, stwierdzając, że może spojrzeć na nie dzisiaj wieczorem.
- Podałbyś mi adres to bym podjechała ?
- Okey. 
Bez zastanowienia podałam mężczyźnie mój telefon. 
Jake wpisał swój numer telefonu i adres po czym oddał mi urządzenie. 
- To jesteśmy umówieni. 
W końcu przestało padać i nawet wyszło słonko. Musiałam zajrzeć jeszcze dzisiaj do swoich koni. Zerknęłam na godzinę  i zorientowałam się, że jest już późno a za chwile powinnam karmić swoje zwierzaki, na pewno już stoją zniecierpliwione na łące i czekają. 
- Miło było Cię poznać 
- Mi też. 
Wstałam od stolika poprzeginałam się jeszcze z psiakiem i skierowałam swoje kroki do wyjścia.
Po powrocie do domu, przebrałam się w ciuchy do pracy. Udałam się do stajni wzięłam miarkę i przygotowałam mieszankę paszową dla Femke i Ekwadora, nasypałam im do żłobów i otworzyłam boksy. Wyjęłam z paszarni po dwa jabłka dodałam im do kolacji. Reszta koni które były pensjonatowe dostały po dwie miarki owsa i po marchewce. Przyniosłam każdemu do boksu po świeżej kostce siana. Sprawdziłam czy poidła działają jak należy. Gdy wszystko było gotowe otworzyłam bramkę pastwiska a radosne rumaki ruszyły czym prędzej do swoich baksów. Gdy wszystkie były już na swoich miejscach zamknęłam je aby, przypadkiem żaden nie wybrał się na nocny spacer po okolicy.   
Gdy weszłam do domu umyłam ręce i zmyłam makijaż, zdjęłam zakurzone ubranie i udałam się pod prysznic. Przebrałam się w czyste ubrania, jako że nie planowałam nigdzie się wybierać poza warsztatem nowo poznanego mężczyzny wybór padł na wygodną dresową stylizację i jasne buty. Spięłam włosy w kucyk i udałam się na kilka minut jeszcze do pokoju aby poleżeć i odetchnąć, Nic mi się nie chciało. Gdy w końcu nastał wieczór ruszyłam do auta i zajechałam na adres podany przez mężczyznę. Zobaczyłam w oddali miała chatkę stojąca nad jeziorem na początku myślałam, że się pomyliłam , ale gdy zobaczyłam biegającego obok domu owczarka niemieckiego, byłam pewna, że dotarłam do celu. Podjechałam nieco bliżej i wysiadłam z auta Sully rozpoznał mnie i przywitał się przyjaźnie, pogłaskałam psa który od razu domagał się więcej pieszczot.
- Oj starczy słodziaku później się jeszcze poprzytulamy. 
Podeszłam do drzwi i zapukałam, chwilę czekałam za nim Jake mi otworzył 
- Cześć, - uśmiechnęłam się szeroko, na widok mężczyzny.

Jake?


Od Candice C.D Cain

Jest zbyt późno i zbyt ciemno — całkiem logiczne. Za to żadnego pojęcia o logice nie ma to, co dzieje się dookoła nas. Na moje powieki spada ciężkie jak ołów zmęczenie i coraz trudniej jest mi sklecać inteligentne czy twórcze myśli. To może właśnie przez ten przebłysk braku rozumu odwracam się i uparcie idę za Cainem, który dopiero co uraczył mnie stwierdzeniem, że wraca do hotelu. Sen nie pochłania mnie na tyle, bym miała kompletnie w poważaniu los Harvey'a i Jaspera, mimo że oboje potrafią sprawić, że nawet bez Hawthorne'a mam wyjątkowo częstą chęć ucieczki z tego domu wariatów. Teraz jestem jednak zgodna ze swoją podświadomością, chociaż skłamałabym, gdybym powiedziała, że w pełni ją popieram.

Od Dymitra C.D Anastasi

Ucieszyłem się na to, że się zgodziła. Dopilnuje, aby to były najlepsze wakacje jakie kiedykolwiek miała. Pojechaliśmy do niej, aby spakowała swoje rzeczy na wyjazd. Nie chciało mi się czekać w aucie gdy dziewczyna zniknęła w środku swojego domu. Od razu rozejrzałem się do okola, nie była to bogata dzielnica. Zamieszkiwali ją skromni ludzie, własnie taka była Anastasia. Gdy dziewczyna wyszła, po jej minie było widać, że nie jest zadowolona iż miałem czelność nie posłuchać jej prośby. Gdy wsiedliśmy do auta padło kluczowe pytanie, dokąd się wybieramy.
- Zabieram Cię na wyspę Uhet. Jest to jedna z największych wysp oddalona 2000km od naszego miasta. Jest to górzysta wyspa a największy szczyt ma 529 metrów nad poziom morza. My będziemy zamieszkiwać zachodnie wybrzeże, jest tam dużo piaszczystych plaż. 
- Czyli dobrze celowałam, że to będzie może. 
- Tak. 
- Jak tam dotrzemy ?
- Polecisz wraz z moim pilotem, prywatnym samolotem. 
- Chyba polecimy ? - spojrzała na mnie podejrzliwie. 
- Musze coś pilnego załatwić, dołączę do Ciebie za trzy dni. 
- Co !! 
- Spokojnie, na miejscu będzie tłumacz, masz załatwiony pokój w hotelu, niczym nie musisz się martwić. 
- Nie, jadę sama ! 
- Posłuchaj ciesz się wakacjami. 
- Nie zgłupiałam do reszty.
- Powinnaś się odprężyć, wszystko masz załatwione, po prostu zaczekasz tam na mnie. Odpoczniesz ode mnie kilka dni. Jeśli będziesz się bać masz do dyspozycji ochroniarza. Wszystkiego dowiesz się na miejscu. 
Gdy dojechaliśmy na lotnisko pomogłem dziewczynie z bagażami. Zamieniłem kilka zdań z pilotem aby dziewczyna nic nie słyszała.  Kazałem mu postawić wszystkich na baczność kiedy dziewczyna dotrze na miejsce. 
Gdy Anastasia wsiadła do samolotu ja czym prędzej wróciłem do centrum dowodzenia napadem. 

Od Anastasi CD Dymitra


- Nie, czekałem na ciebie – odpowiedział, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
- No to jestem – odparłam. Zerknęłam na Dymitra, który siedział w bezruchu i definitywnie nad czymś myślał.
- Co tam jest ciekawego w tym oknie, że tak siedzisz i patrzysz? – uniosłam brew i założyłam ręce pod piersiami.
- Nic, cały czas chodzą za mną problemy z pracy – odpowiedział i wstał. Nałożył sobie na talerz kilka sajgonek, a ja idąc jego tropem zrobiłam to samo. Zajrzałam jeszcze do lodówki i wyciągnęłam z niej słodki sos chili. Nie zastanawiając się dłużej nałożyłam go sobie odrobinkę i zamoczyłam w niej jedną sajgonkę.

9 sie 2020

Od Chanel cd. Juliena

Przenoszę niepewny wzrok pomiędzy rodzeństwem z wyraźną miną dezorientacji. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy moja obecność tutaj jest pożądana czy raczej przeciwnie. Miny i mowa ciała znajdującej się przede mną dwójki jeszcze bardziej zbija mnie z tropu, ponieważ wydają się mieć całkowicie odwrotne odczucia co do mnie i zaistniałej sytuacji. Dodatkowo z moim wyćwiczonym słuchem stwierdzenie, że podniesiony głos mężczyzny z korytarza należy do młodego mężczyzny, aktualnie stojącego kilka metrów ode mnie, nie jest najtrudniejszą rzeczą. Nie wiem co zrobić z tą informacją, co wywołuje u mnie niezręczny uśmiech i delikatne poprawienie się na krześle. Jestem w obcym domu, a każda godzina jest opłacana, więc teoretycznie sprzeciwienie się zrobienia tego, że co mi płacą spowodowałoby tylko, że sytuacja zrobiłaby się tylko bardziej niezręczna.

8 sie 2020

Od Dymitra C.D Anastasi

To było odważne, wrzucenie mnie do basenu. Jednak przekonała się szybko, że nie był to idealny plan. Szybko wylądowała w tej wodzie razem ze mną. Rozbawiło mnie to, jak wiadomo mokre ubranie staje się nieco prześwitujące. Wyszedłem z wody i wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc. Przez ten ułamek sekundy zorientowałem się, jaka mała i delikatna wydaje się stojąc przede mną. Lekko przygryzłem wargi i udałem się po ręcznik dla niej. Wyjąłem z szafy jedną z moich czarnych koszulek i podałem obrażonej dziewczynie. Ta schowała się w łazience, gdy się przebrała przyszła podeszła do kuchennego blatu.
- Kosztowałeś ?
- Nie czekałem na Ciebie.
- No to jestem. - dziewczyna zastawiła stół i wyjęła sajgonki. 
Obserwowałem ją, wyglądała bardzo seksownie w mojej koszulce, odsłaniając długie zgrabne nogi. Najbardziej podobały mi się chyba jej uda. Przełknąłem ślinę,i odwróciłem wzrok na chwilę. Gdyby nie to, że się poznaliśmy na siłowni i znała moją osobę przehandlowałbym to jej piękne ciało za dużą sumę. Chociaż, zastanawiałem się czy nie lepiej zostawić je dla siebie. W każdym razie musiałem rozwiać ta idiotyczną myśl. 
- Co tam jest ciekawego w tym oknie, że tak siedzisz i patrzysz ? 
- Nic, cały czas chodzą za mną problemy z pracy. 
Nałożyłem sobie na talerz kilka sajgonek, Anastasia zrobiła to samo.
- Co takiego się wydarzyło w tej pracy, że tak Cię gnębi to ? 
- Musiałem zwolnić kilka osób. Szukam cały czas kogoś kto by mógł mi pomóc za barem.
- Nie potrafię robić drinków. Więc się raczej nie przydam. 
- Mogę Cię wtajemniczyć w te przepisy, powiedziałem, że niejednego mogę Cię nauczyć. Gdybyś potrzebowała pracy będę czekał na twój odzew.  
Dziewczyna zwinnie zmieniła temat na inny, gdy skończyliśmy posiłek już chciała zabrać się za zebranie naczyń. 
- Zostaw ja to zrobię - podniosłem się i zgarnąłem wszystko do zmywarki po czym ją wstawiłem. 
Anastasia zdjęła ręcznik z głowy a jej mokre loki opadły na ramiona. Podszedłem do niej dość blisko, zawinąłem jeden z jej loków na swój palec i powąchałem. Dziewczyna znowu wydawała się lekko przestraszona. Chciała się cofnąć, ale przeszkodził jej blat. Może to głupie ale uwielbiałem to uczucie gdy kobiety czuły się niepewnie w moim towarzystwie. 
- Znowu się mnie boisz, twoje włosy bardzo ładnie pachną, powinnaś częściej chodzić w moich koszulkach, masz zgrabne nogi i świetną figurę wyglądasz bardzo sekowanie. - Odsunąłem się od niej aby dać jej przestrzeń. Nagle dziewczynie zapikał telefon, wzięła go do ręki i spojrzała na mnie niemal zamarła. 
- Są wyniki WYGRAŁAM ! zgłosiłam bloga w ostatniej chwili i wygrałam. Boże pieniądze są już na moim koncie ! 
- Czyli co jedziesz ze mną ? 

Anastasia ?

Od Anastasi CD Dymitra


- Jestem aż taki straszny? – zapytał mężczyzna, kątem oka zerkając na mnie. Spojrzałam na Dymitra nieco zaskoczona; jego pytanie wprawiło mnie w osłupienie.
- Nie – odpowiedziałam.
- Rozluźnij się – stwierdził.
Przez pozostałą część drogi nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Z przejęciem rozglądałam się przez szybę w drzwiach, podziwiając nieodkrytą przeze mnie część miasta. Nie pasowałam do takiego miejsca, mój prostacki wygląd i zachowanie totalnie nie nadawały się do mieszkania w bogatej dzielnicy. Po kilku minutach dojechaliśmy do willi należącej do Dymitra. Była dość spora w porównaniu do domu, w którym aktualnie mieszkałam. Mężczyzna był bogaty, obrzydliwie bogaty. Czemu ktoś taki jak on zwrócił uwagę na kogoś takiego jak ja?

Czystka


LIPCOWA CZYSTKA
postacie, które napisały ostatnie opowiadanie w dniach 15.06-08.08 zostają na blogu,
postacie, które napisały ostatnie opowiadanie w dniach 14.05-14.06 dostają upomnienie,
postacie, które nie wykazały żadnej aktywności do 13.05, zostają wydalone

KOBIETY
ANGELINE
BETTY
BRIANNE
BROOKE
CANDICE
CHANEL
CHARLIE
CHRISTINA
DUANNA
ELIZABETH
HANBIT
HERMIONE
IZZY
JOSEPHINE
KATFRIN
LEAH
LUCILLE
MAEVE
MALLORY
MICHAELA
NATASHA
NOELIA
PRUDENCE
SHARON
TAYLOR
VERONICA
MĘŻCZYŹNI
ARCHIBALD
BELLAMI
CAIN
CAMERON
CARNEY
CATO
CONRAD
DYMITR
ELIAS.
GABRIELL
IVAN
JAKE
JASON
JAYDEN
JONATHAN
JULIEN
LEON
LIAM
MARCUS
MICHAEL
NANNE
OLI
SIHEON
TRACE
VALERIO
YILONG
YUNLAN

Od Dymitra C.D Anastasi

Gdy odłożyłem słuchawkę na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wykręciłem numer do Panny Zofii. Była to moja sprzątaczka, kiedy miałem ważne spotkania biznesowe lub zapraszałem gości, a nie miałem czasu sam tego ogarnąć to ona zajmowała się domem. Brakowało tutaj kobiecej ręki, co było widoczne.
- Witam Panno Zofio, mam dzisiaj ważnego gościa, zależy mi by dom błyszczał jak brylant, a najbardziej kuchnia. Zostawię pieniądze w kopercie na blacie za dwie godzinki. Ważne aby było wszystko gotowe na czas a pani wyszła niepostrzeżenie zanim mój gość się zjawi
- Oczywiście będzie gotowy.
- Za trzydzieści minut wychodzę, i wracam za około dwie godzinki. Dziękuje pani bardzo, klucze będą tam gdzie zawsze.- Rozłączyłem się, sięgnąłem po czyste ubrania z suszarki i wrzuciłem do torby, przygotowałem sobie koktajl białkowy i wodę do picia. Umyłem twarz i lekko przystrzygłem brodę. Ubrałem ciemne jeansy i adidasy oraz białą koszulkę. Zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem do garażu, bez zastanowienia sięgnąłem po kluczyki od Porsche.Po dotarciu na siłownie jak miałem w zwyczaju przywitałem się ze wszystkimi. Udałem się do szatni i przebrałem, gdy wyszedłem Anastasia właśnie kończyła rozgrzewkę.
-Przepraszam, za spóźnienie, coś mi wypadło w międzyczasie. - Puściłem jej oczko
- Nic się nie stało, jak widzisz już się zajęłam. Zacząłem również się rozgrzewać. Dzisiaj skupiłem się na robieniu pleców. Wziąłem ciężarki trzydziestu kilogramowe, usiadłem na lekko pochylonej ławce, opierając o nią klatę i zacząłem tak zwane wiosłowanie. Cztery serie na jedna rękę i cztery na drugą po dwadzieścia razy. Gdy skończyłem wziąłem łyk wody i zacząłem podciąganie na drążku nachwytem. Po trzech seriach uznałem, że jest mi zbyt gorąco więc zdjąłem koszulkę i wytarłem w nią pot z czoła. Po dokończeniu ćwiczenia zabrałem się za wyciskanie hantli. Ignorowałem te wszystkie kobiece spojrzenia, nic dziwnego, że patrzyły na mnie. Zapewne nie jedna chciałaby aby jej facet miał tak wyrzeźbione ciało. Zrobiłem krótką przerwę aby nieco pomóc Anastasi w ćwiczeniach i ją asekurowałem. Nie dało się nie wyczuć tych zawistnych spojrzeń dziewczyn w jej stronę, gdy poświęcałem jej trochę uwagi. Wróciłem ponownie do podciągania tym razem podchwytem. Potem zrobiłem kilka ćwiczeń przy pomocy sztangi. Na koniec udałem się na bieżnie, a dziewczyna zajęła maszynę obok mnie tak jak ostatnio. 
- Mam nadzieję, że nie przytłaczam Cię swoja obecnością. 
- Nie, to ja przecież, wyciągnęłam Cię z domu. 
- Racja... mam trochę zamieszania
Gdy oboje skończyliśmy trening, udałem się do szatni aby nie się odświeżyć. Potem zabrałem dziewczynę do auta i ruszyliśmy do mojej posiadłości. Anastasia wydawało się lekko spięta i zestresowana.  
- Jestem taki straszny ? 
Kobieta spojrzała na mnie lekko zaskoczona. 
- Nie... 
- Rozluźnij się..- zasugerowałem.

Od Anastasi CD Dymitra


- Daleko ta kawiarnia? – usłyszałam obok siebie głos towarzyszącego mi mężczyzny.
- Nie, jakieś dziesięć minut – odparłam.
- Jedziemy czy spacerujemy?
- Możemy się przejść – zaproponowałam.
- Jasne, jestem jak najbardziej za tym – podniosłam lekko brew ze zdziwienia. Skoro odpowiada mu spacer to po co w takim razie zadaje tyle pytań? Może z grzeczności?

7 sie 2020

od Jake'a do Veronici

- Też bym miał negatywne myśli na temat takiej osoby - powiedziałem
- To temat, który mnie niestety obrzydza - wzruszyła ramionami - ojciec to tyran, tylko pieniądze mu w głowie i każdy chodzi u niego jak w zegarku.
Przerąbane, pomyślałem. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie relacji z ojcem ani poczuć to napięcie u Veronici, bo szybko straciłem rodziców - przeze mnie. To była tylko i wyłącznie moja wina, nic tego nie zmieni. Gdybym tylko przejął tą durną kierownicę i wykręcił w prawo, owszem wylądowalibyśmy w rowie ale skończyłoby się niewielkimi zranieniami. W ogóle, ile to już lat temu? Mam słabą pamięć do liczb....
- Przynajmniej masz swój dom - wziąłem łyk wody z małej butelki.
- Jeden plus - uśmiechnęła się kącikiem ust - mam tylko nadzieje, że będzie mnie jak najmniej odwiedzał, bo czasami między nami jest naprawdę ostro.
Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie umiałem. Coś w stylu ''nie martw się'' albo ''w razie potrzeby pomogę'' no cokolwiek, a może lepiej przemilczeć? Skoro ją tak to gnębi to chyba wolałaby nie rozwijać tego tematu.
Burza znów uwolniła swoje bomby i potężne huki, które objęły całe miasto. Ciekawe co by było, gdyby to była prawdziwa wojna... wpatrywałem się w czarne chmury na niebie. Sully w tym czasie znów zaskomlał i przytulił się do dziewczyny wlepiając w nią wielkie oczy. Parsknąłem cicho na jego widok, wyczuł w Veronice bezpieczeństwo, teraz miałem pewność, że siedzę z osobą, przy której mogę się rozluźnić. Ufam zwierzętom i wierzę w ich dar widzenia dobrych ludzi, właśnie takową poznałem.
- Ufa ci - stwierdziłem
- Ma piękną sierść - pogładziła go mile po klatce piersiowej - rzadko widuję tak zadbane psy, ściska mnie w sercu, gdy widzę jakiekolwiek zwierzę w skundlonym futrze czy co gorsza samego na ulicy - westchnęła - staram się też tak dbać o konie i ogółem stajnie, chce żeby wyglądały jak najlepiej
- Szanuje takie osoby.
- Ile on ma ogólnie lat? - spytała wciąż głaskając mu sierść
- 8 lat - wypowiedziałem to ze smutkiem ale i z pretensją, w dodatku cicho
- Wygląda przynajmniej na 4, zazdroszczę mu tak świetnej opieki, masz dobrego opiekuna - skierowała ostatnie słowa do psa.
Miałem w świadomości to, że owczarki żyją od 9 do 12 lat, a Sully ma już 8. Bolało mnie to jak jasna cholera, nie lubiłem jak ludzie o to pytają. Starałem się spędzać z nim jak najwięcej czasu, wykorzystywać każdą możliwą chwilę na bycie razem. To mój najlepszy przyjaciel, kto mi go zastąpi?
Zdzierałem powoli etykietę z butelki, chciałem skupić uwagę na czymś innym, padło na etykietkę. Interesująca rzecz na nudę.
- Chyba zaczyna się przejaśniać - zauważyła Veronica - pracujesz gdzieś? - spytała
Spojrzałem na okno, rzeczywiście deszcz zaczynał mniej padać, a chmury najeżdżały w jaśniejszych kolorach.
- Mam warsztat na przedmieściach, naprawiamy razem auta - rzuciłem okiem na Sully'ego - czasami trafi się perełka to sprzedaje za większą sumę komuś kto takie coś kolekcjonuje.
- Sportowe też się wliczają?
Pokiwałem głową, wszystkie naprawiamy bez dwóch zdań.
- Pytam, bo w moim coś zaczęło mi stukać, nie jestem pewna co to - próbowała wyjaśnić problem swojego pojazdu
Zastanowiłem się na moment, stukanie w aucie, stukanie w aucie..
- Może to być usterka w zawieszeniu, w amortyzatorze, łożyskach - wymieniłem kilka przyczyn - mogę spojrzeć jeśli chcesz.
- Najlepiej od razu - ożywiła się - zajeźdźmy do ciebie, bo niepokoi mnie ten dźwięk.
- Ze spokojem, mam do przeglądu jeszcze dwa pojazdy - skłamałem - wieczorem mam wolne to wtedy obejrzę.
Nie mogłem z nią wsiąść do samochodu, nie było takiej opcji żebym usiadł na miejscu pasażera. Nie po tym wszystkim, mam koszmary po nocach i stres do tej chwili. Musiałem ją skłamać, bo bałem się usiąść po prawej stronie, zwyczajnie się bałem. Podrapałem się po szyi, najechałem palcem na wyraźną bliznę po wbitym odłamku przedniej szyby auta ojca. Nigdy więcej zasiadać na miejscu pasażera.


Veronica?

5 sie 2020

Od Veronici C.D Jake'a

Dokładnie przyjrzałam się mężczyźnie który postanowił się dosiąść do mojego stolika. Z pewnością był on sporo starszy ode mnie. Jednak nie przeszkadzało mi to w rozmowie. Nie czułam się zagrożona, w towarzystwie facetów. Nie ocenia się książki po okładce, choć podobno pierwsze dziesięć sekund tego, jak ktoś się zaprezentuje wpływa na to jak będziemy postrzegać danego człowieka do końca znajomości. Inaczej mówiąc, pierwsze wrażenie. Mocno co rzucało mi się w oczy to jego kilkudniowy zarost. Jego oczy były smętne jakby puste. Myśli daleko, a nawet bardzo daleko od chwili w jakiej teraz się znajdował. Wydawał się zmęczony, jakby co najmniej nie spał od kilku nocy. Nieco wytężyłam wzrok i dostrzegłam małe ranki na jego wargach, co oznaczało, że ma zwyczaj ich przygryzania. Mówił cicho i spokojnie, bez emocji wypowiadał to kolejne zdania. Nie rozwijał swoich wypowiedzi, nie był wylewny. Nie był to typ osoby wylewnej. Posiadał raczej cechy słuchaczka, tak mi się przynajmniej zdawało.  Po chwili ujrzałam pięknego owczarka niemieckiego. Konstruował pytania z ogromną precyzją. badał moje podejście do zwierząt, gdy usłyszał o koniach miałam wrażenie, że lekko się ożywił, ale mogło mi się tylko wydawać. 
W końcu nieznajomy wyjawił mi swoje imię oraz towarzysza. " Jake i Sally" ja zaś uwielbiałam rozmawiać, dlatego gdy zaczęłam ciężko było mi przerwać. 
- Rozumiem, że Sally to twój najlepszy przyjaciel. 
- Tak. 
- No cóż, mój kot Misso to utrapienie, ale to, że tak mówię nie oznacza, że go nie kocham. Widzisz ja i mój Ojciec toczymy ze sobą ciągłe wojny w biznesach. Dostałam od niego tego kota, mam wrażenie, że został zaprogramowany przez niego, tak aby być moim utrapieniem. Niszczy wszystko co cenne, uwielbia zrzucać najdroższe figurki, drapie nowe meble, a czasami sika na dywany. Czasami przychodzi się przytulać, ale zazwyczaj to czai się na mnie i atakuje. nie zliczę ile razy mnie pogryzł i podrapał. Moje konie to inna bajka posiadam klacz Femke która jest genialnym skoczkiem i Ekwadora to typowy profesor. Świetny koń ujeżdżeniowy. Na co dzień prowadzę treningi. gdyż mam swoją stajnie oraz pensjonat dla koni. Jednak produkuje również rum "Lunavi" Tym samym jestem spora konkurencją dla rumu produkowanego przez mojego ojca stąd toczymy ze sobą wieczną wojnę. 
- Nie lepiej współpracować ? zrobić z tego biznes rodzinny ?
- Mój ojciec, nie jest dobrym człowiekiem. Nie chce być z nim kojarzona dlatego zmieniłam nazwisko. 
- Według Ciebie, czym cechuje się dobry człowiek ? 
Spojrzałam na Jake'a i chwilę się zastanowiłam. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić to co myślę. 
- Przede wszystkim, powinien być uczciwy wobec swojej rodziny i innych. Mój ojciec to paskudny drań, typ faceta dla którego liczy się władza i kasa. Musi mieć kontrole nad wszystkim, jest kłamca i manipulantem, szkoda gadać na samą myśl o nim robi mi się niedobrze. - Podsumowałam.

Jake ?

Od Jake'a do Veronici

Wzruszyłem ramionami, ale ostatecznie pokiwałem głową na zgodę. Czemu nie, raz na jakiś czas można z kimś pogadać i spędzić miło czas, w sumie obojętne mi to było czy chodzę na spacery sam, z psem albo z drugą osobą. Nigdy nie odczuwałem żadnej przyjemności z przechadzką u boku człowieka, a co innego ze zwierzęciem. Jednak czasami miałem potrzebę przebywania pośród ludzi, bo po prostu coś mnie do nich ciągnęło nawet bez powodu. Spojrzałem na dziewczynę obok, na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo sympatyczna i pewna siebie, jakby wiedziała na czym polega życie, sunie prosto przez nie omijając wszelkie kłody ułożone pod nogami. Jednak w jej oczach zauważyłem coś, co jej sprawiło przykrość, taki sygnał, że coś jej się przytrafiło w przeszłości.
- Jesteś tu czy gdzie indziej? - spytała po chwili.
Otrząsnąłem się z myśli, no tak znowu odpłynąłem.
- Tu, właśnie dopijam kawę - potrząsnąłem papierowym kubkiem z resztką kawy na dnie.
- Nie kojarzę cię, od dawna tu mieszkasz? - przekrzywiła głowę.
Zamyśliłem się na chwilę, właśnie  uświadomiłem sobie, że nie pamiętam kiedy tutaj przyjechałem. Ile to było?
- Z kilka...lat temu - nie byłem pewien swojej wypowiedzi, ale zgadzało się to, że wprowadziłem się tu kilka lat temu, nie kilkanaście ani więcej.
W tej chwili zza krzesła wychylił się Sully, oczywiście, że nie zostawiłem go samego w taką pogodę w domu. Biedny siedziałby w kącie i szukał jakiegoś ratunku, a mnie by nie było. Pogłaskałem go po brodzie, nigdy bym cię nie zostawił psiaku, pomyślałem.
- Nie masz nic przeciwko psom? - spytałem, przypominając sobie, że naprzeciwko mnie ktoś siedzi.
- Skąd, mam w domu kota i konie, ale psami nie gardzę - uśmiechnęła się do owczarka.
  Akceptuje psy, jeden plus. Czy ona mówiła, że ma konie? Dawno żadnego nie widziałem, a tym bardziej nie głaskałem po pysku, mają taki mądry wyraz pyska...
Nawałnica wciąż nie dawała za wygraną, padało raz to mocniej raz to mniej, ale padało i grzmiało jakby trwała wojna na zewnątrz. Huk grzmotu był niczym wybuch bomby, a błyskawice jak...wystrzeliwanie rakiet. Moja wyobraźnia znowu tworzyła swoje fantazje.
Sully zaskomlał cicho i spojrzał mi w oczy, wystraszył się grzmotu.
- Choć no tu - powiedziałem cicho i pozwoliłem mu usiąść na kolanach
Dziewczyna zaśmiała się na nasz widok.
- Zupełnie jak z małym dzieckiem.
- Boi się burzy - wyjaśniłem łagodnie - mieszkamy sami więc wzajemnie się o siebie troszczymy, prawda? - spytałem owczarka, który wtulił się we mnie - biedaku
Okryłem go trochę bluzą na zadzie, Veronica przypatrywała mu się w pyszczek - pewnie zrobił swoje wystraszone oczy pełne strachu.
- Wciąż nie znam twojego imienia - zauważyła
No tak, przedstaw się.
- Jake, wybacz - spojrzałem na moment w okno obok stolika po czym wróciłem wzrokiem na dziewczynę - to jest Sully - wskazałem na psa


Veronica?

Od Dymitra C.D Anastasi

Nie spodziewałem się, że dziewczyna zaprosi mnie na kawę. Było to urocze z jej strony, bez wahania się zgodziłem. Gdy zszedłem z bieżni udałem się do szatni, sięgnąłem po ręcznik i skorzystałem z prysznica. Ubrałem się i roztrzepałem dłonią mokre włosy. Zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem przed siłowanie gdzie czekała dziewczyna. 
- Daleko ta kawiarnia ? - rzuciłem na nią przelotnym spojrzeniem. 
- Nie. jakieś dziesięć minut. 
- Jedziemy czy spacerujemy ?
- Możemy się przejść. 
- Jasne jestem jak najbardziej za tym. 
Ruszyliśmy spokojnym krokiem, nigdzie nam się w sumie nie śpieszyło. Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i wyjąłem jednego. 
- Chcesz ? 
- Nie, dziękuje... nie palę. Chyba też nie powinieneś skoro trenujesz ? - lekko zmrużyła oczy. 
Zaciągnąłem się i wypuściłem powoli dym. 
- Moja praca mnie stresuje, to dlatego. 
- Bycie właścicielem klubu to wielka odpowiedzialność, ale jest wiele bardziej stresujących prac. 
- To się tylko tak wydaje, muszę pamiętać o zamówieniach, DJ, tancerkach, alkoholu, rachunkach, ochroniarzach. To wszystko wymaga ogromnego poświęcenia. Często zarywam nocki, obsługuje ludzi stojąc za barem, czasami gram na fortepianie, organizuje imprezy też, dla ważnych osób i to wszystko musi być...perfekcyjne. 
- No dobra, masz racje, to nie wydaje się takie banalne. 
Gdy dotarliśmy na miejsce, otworzyłem drzwi kawiarni przepuszczając dziewczynę w drzwiach. 
Zajęliśmy miejsce przy stoliku, i sięgnęliśmy po kartę. Gdy podeszła do nas kelnerka uśmiechnęła się do nie szeroko. 
- Dawno pana nie było. 
- Brak czasu - uśmiechnąłem się. 
- Czy mogę przyjąć zamówienie ? 
- Poproszę kawę z mlekiem - uśmiechnęła się. 
- Dla Pana ? 
- To co zawsze, tylko poproszę dodatkową babeczkę z owocami. 
Anastasia spojrzała na mnie lekko zmartwiona. Udawałem, że niczego nie widzę.
- Czyli mogę liczyć na jakiś kurs gotowania ? 
- Myślę, że nie będzie z tym problemu. 

Od Anastasi CD Dymitra


Jak to miałam w zwyczaju, swój dzień rozpoczęłam od wstania o nieludzkiej dla niektórych ludzi godzinie. Słońce wisiało już nad horyzontem, a ja starałam się przygotować śniadanie dla rodzeństwa, jednocześnie nie budząc ich. Nie było to łatwe zadanie, każda szafka inaczej reagowała na mniejszą lub większą siłę. Musiałabym kiedyś je naprawić, jednak pieniądze były ciągle potrzebne na aktualne wydatki. Może wyjściem byłby napad na bank albo rozkręcenie jakiegoś nielegalnego biznesu. 

4 sie 2020

Od Archiego C.D Angeline

Spojrzałem na dziewczynę lekko przymrużając oczy, czułem jak bardzo jest spięta. 
- No dobra, nie traćmy czasu w takim razie. 
Wstałem z ławki, schowałem gitarę do futerału i ruszyłem za nią. Nie wiele rozmawialiśmy. Po dotarciu na miejsce weszliśmy do zamieszkiwanego przez nią miejsca. Dziewczyna zaproponowała mi herbatę. Z grzeczności nie odmówiłem. Gdy na stole stały dwa gorące kubki w milczeniu je wypiliśmy. 
Potem zabraliśmy się za próby, zajęło nam to masę czasu ale efekt końcowy był zadowalający. 
- W sumie to fajny z nas zespół - stwierdziłem z szerokim uśmiechem na twarzy. 
- Przyznaje.
W środku czułem jednak, że ta znajomość nie ma przyszłości, jest przelotna. odnosiłem wrażenie, że to ja ją zmusiłem do tego i było mi z tym głupio. Nie mieliśmy wspólnych tematów a do tego ona cały czas wydawał się wystraszona i spięta.
- Coś Ci się kiedyś przytrafiło złego ?
- Czemu pytasz ?
- Tak po prostu.
- Nie musi być jakiś powód Archi o co Ci chodzi ?
- Jesteś jakaś...- nie mogłem znaleźć słowa. 
- No jaka ? 
- Kurde, nie wiem, boisz się mnie ? 
- Nie...
- to nie jest szczera odpowiedź, cały czas jesteś spięta, nieswoja. 
- O co Ci chodzi ja Cię prawie nie znam- niemal się uniosła.
- Dobra, nie chciałem Cię denerwować zachowujesz się dziwnie.
- Nie znasz mnie a oceniasz ! 
- Nie oceniam, ja tylko pytam, czy stało Ci się kiedyś coś złego... Jeśli nie chcesz nie mów, tylko sugeruje, że jesteś jakaś wystraszona.
- Wydaje Ci się, jestem normalna. 
- Dobra przepraszam , na mnie czas - spojrzałem na zegarek, pozbierałem swoje rzeczy i wstałem
- Dobrze. 
Wyszedłem od niej i udałem się do siebie. 
Po powrocie do domu zjadłem posiłek, wziąłem Belle na spacer i udałem się aby pobiegać z suczką. po drodze kupiłem karmę dla szczeniaka którego ktoś mi podrzucił. Gdy wróciłem nakarmiłem psy i wyszedłem z maluchem do ogrodu. W międzyczasie pisałem sporo z Ronnie, ale nie miała ona czasu aby się spotkać. Zgarnąłem szczeniaka do domu i poszedłem się ogarnąć po czym padłem na łóżko. Gdy tak leżałem nagle zawirował telefon byłem pewny, że to Ronnie ale była to wiadomość od Angeline.

Angeline ?

Od Dymitra Do Anastasi

Miałem na głowie, wielki napad na bank. Był to bardzo dopracowany szczegółowy plan. Od samego rana chodziłem zestresowany, moi ludzie dostali się do banku. Była ich siódemka, mieli czterdziestu zakładników a ja byłem mózgiem całej operacji. Wszystko szło zgodnie z planem, sprawą zajęła się Panna Betty Blossom.  Była przyjaciółka córki mojego znajomego. Musiałem kupić im czas gdy nastała godzina zero zadzwoniłem aby negocjować. Przedstawiłem swoje żądania, które policja miała rozpatrzeć a panna Betty za godzinę miała podjąć decyzje. To był plan idealny, nic nie mogło iść nie po naszej myśli, obiecałem, że wyciągnę ich wszystkich a pieniędzmi się podzielimy. To była jedna z najdłuższych godzin w moim życiu.Wszystkie media już trąbiły o tym skoku. Gdy Betty zadzwoniła spokojnie odebrałem. 
- Witam, i jaka decyzja ?
- Załatwimy statek, proszę wypościć nieletnich zakładników !
- Dobrze, wypuścimy ich, gdy dostaniemy łódź
- Nie taka była umowa ! 
- Panno Betty, nieletni zakładnicy za łódź. Skąd mam wierzyć, że mnie Pani nie oszukuje ? 
dziewczyna zamilkła, a ja się rozłączyłem. 
Rozejrzałem się po domu  sięgnąłem po torbę i spakowałem w nią ciuchy na siłownie, potrzebowałem pomyśleć. Równie dobrze mogłem ćwiczyć w domu, ale musiałem wyjść. Silna potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem wzięła górę. Wyszedłem z willi i udałem się do garażu chwile mi zajęło zastanowienie się które auta wybrać, w końcu padło na Porsche. Wrzuciłem torbę na miejcie pasażera po czym wyjechałem z garażu i udałem się na drogę, która prowadziła prosto na jedną z moich ulubionych siłowni. Po dotarciu na miejsce zaparkowałem auto, wysiadłem, sięgnąłem po torbę i udałem środka zbiłem piątkę ze znajomymi, i udałem się do szatni. Przebrałem się w ciuchy na siłownię, czarna bokserka i szare dresy oraz sportowe adidasy. 
Wyszedłem z szatni i zacząłem rozgrzewkę, po czym poszedłem na bieżnie stojąca niemal na przeciwko wejścia. Mój wzrok padł na wchodząca do środka dziewczynę, miała ona lekko ciemniejsza karnacje i falowane krótkie włosy, nie widziałem jej wcześniej. Po chwili kobieta zniknęła udając się do szatni. Gdy skończyłem biegać zacząłem od podciągania na drążku, dziewczyna rozłożyła sobie matę do ćwiczeń i zaczęła się rozciągać. Co jakiś czas zerkałem w jej stronę, tak aby nie było to zbyt widoczne. Po kilku seriach zabrałem się za ciężarki. W pewnej chwili dostrzegłem jak kobieta mocuje się ze sztangą aby robić z nią przysiady. To był świetny moment aby do niej podejść i zagadać. 
Nie przepuściłem tej okazji. 
- Może Ci pomogę ? - zapytałem, nie czekając na odpowiedź odkręciłem ciężarki z drążka. 
Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. 
- Jaki ciężar chcesz ? 
Wskazała na dwa krążki po pięć kilo. Bez wahania założyłem je na sztangę i przykręciłem. 
- Dziękuje. 
Wzięła sztangę w ręce założyła na ramiona i zaczęła robić przysiady. 
- Staraj się nie uginać kolan do końca bo je sobie zniszczysz na starość. 
- Okey, jesteś tutaj trenerem personalnym ? 
- Nie, ale służę, dobrymi radami- uśmiechnąłem się. 
Nieco pomogłem jej przy ćwiczeniu, dając kilka wskazówek i zabezpieczając. 
Była ona zawzięta, widziałem jak jej nogi lekko drżą ze zmęczenia. 
- Nie przeforsuj się, jeśli czujesz, że opadasz z sił zakończ serie i zaangażuj inne partie mięśniowe. 
Zabrałem od niej sztangę i odłożyłem na bok, po czym zabrałem się za swoje ćwiczenia. Gdy zrobiłem cały trening na koniec udałem się na bieżnie aby nieco rozluźnić pospinane ciało. Nieznajoma zrobiła to samo na bieżni obok. 
- Jestem Anastasia... dziękuje za rady i pomoc - uśmiechnęła się.
- Dymitr...nie ma za co to czyta przyjemność dla mnie.
- Nie myślałeś o zostaniu trenerem personalnym ? 
- Mógłbym, ale zajmuje się prowadzeniem klubu nocnego a ty Anastasia czym się zajmujesz ? 
- Prowadzę bloga gastronomicznego. 
- Potrafisz gotować ? 
- To moja pasja. 
- Świetnie, ja nie jestem w to najlepszy, może byś mi go podesłała w wolnym czasie, to bym się czegoś nauczył. 

Anastasia ?
 

Od Veronici

leżałam na kanapie, miałam dzisiaj prowadzić treningi swoim uczniom jednak, pogoda była paskudna, a ja potrzebowałam odpoczynku. Pomimo, że kryta hala była świetnym miejscem w takie paskudne dni, postanowiłam zmienić plany i odwołać lekcje. szukałam jakiegoś serialu i w końcu znalazłam coś co zabiło czas. Spędziłam ponad trzy godziny przy laptopie, aż oczy zaczęły mnie boleć. Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Wzięłam głęboki wdech, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Misso najwyraźniej miał lepszy dzień, gdyż przyszedł do mnie pierwszy raz od dawna, zaczęłam go głaskać. Kot przeciągnął się i położył wygodnie na moim brzuchu. Zamknęłam oczy i przysnęłam na kilka minut. Gdy się obudziłam Misso już rozrabiał i szalał biegając po całym domu. Jak na razie nie zniszczył jeszcze ani jednej rzeczy. Leniwie przeciągnęłam się i wstałam z kanapy, poszłam do siebie, przeczesałam włosy i zrobiłam sobie makijaż na wyjście. stanęłam przed lustrem i wyjęłam kilka propozycji ubrań na ten deszczowy paskudny dzień. Wybór padł na ciemne rurki, różowe adidasy i fioletową koszulę, którą uwielbiałam, dodałam do tego duże złote  okrągłe kolczyki, czarną lekką kurtkę z kapturem. Sięgnęłam po granatową parasolkę w białe groszki i wyszłam z domu. Od razu poczułam się lepiej gdy złapałam świeże powietrze, ból głowy momentalnie ustał. Sięgnęłam po słuchawki i puściłam muzykę z telefonu. szłam równym krokiem, pogrążona we własnych myślach. W pewnej chwili zobaczyłam jak na niebie zaczyna się błyskać a chwile później zagrzmiało. Nie przepadałam za burzą, rozejrzałam się dookoła, i weszłam do pierwszej lepszej kawiarni. Zdjęłam z siebie kurtkę i odwiesiłam na wieszak, oraz postawiłam parasol przy drzwiach. usiadłam do jednego ze stolików, zdjęłam słuchawki a telefon podłączyłam do ładowania. sięgnęłam po menu, wybór padł na karmelowe Latte i czekoladowe ciastko. czekałam aż ta nawałnica przejdzie powoli popijając kawę i przeglądając portale społecznościowe. nagle do mojego stolika dosiadł się jakiś chłopak. 
- Paskudna pogoda co ? 
Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się. 
- Zgadzam się z tobą, musiałam poprzekładać plany na ten dzień, a teraz utknęłam w kawiarni, w oczekiwaniu na koniec tej burzy. 
- Czekasz na kogoś ?
Pokręciłam przecząco głową, z nadzieją, że nieznajomy dotrzyma mi towarzystwa. 
- Jestem Veronica...chcesz dotrzymać mi towarzystwa ?

Ktoś ?

Od Elizabeth CD Jasona

Całe szczęście, że nie zdążyłam nic zamówić. Na widok kobiety uwieszonej na szyi mojego aktualnego obiektu westchnień poczułam ogromne ukłucie zazdrości. To uczucie sprawiło, że brakło dosłownie kilku sekund do powrotu wszystkich posiłków spałaszowanych przeze mnie tego dnia. Czułam narastającą złość, której starałam się po sobie nie okazywać.

Od Betty

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od porannej kawy. Lucyfer chodził za mną krok w krok. Chyba martwił się o mnie coraz bardziej. To nie był najlepszy okres dla mnie. W pracy dopadały mnie, to coraz nowe kłopoty. Nie chciało się nawet wstawać z łózka z tego powodu. Czułam się samotna. Veronica również nie miała dla mnie czasu a Archi jakby zapomniał o moim istnieniu. Przytłaczała mnie samotność i brak, życia towarzyskiego. Wyszłam do ogródka chowając się pod daszkiem gdyż deszcz padał nieustannie od kilku dni. Wyjęłam z kieszeni paczkę fajek i zapaliłam jednego. Lucyfer został w mieszkaniu i zaczynał ujadać, więc otworzyłam drzwi aby pobiegał po ogrodzie. Pies jednak usiadł obok mnie i gapił się przed siebie. Pogłaskałam go po głowie, byłam wdzięczna, że mam chociaż jednego wiernego przyjaciela. Zgasiłam niedopałek papierosa i wrzuciłam do popielniczki, po czym wróciłam do środka. Skierowałam swoje kroki do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel, umyłam włosy i zaczęłam je suszyć. Nagle w domu rozbrzmiał dźwięk  mojego telefonu. Wyłączyłam suszarkę i poszłam do kuchni odebrać połączenie. Sięgnęłam o urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonili z pracy, nie zdziwiło mnie to, raczej nie spodziewałam się niczego innego. Przeciągnęłam palem po ekranie i włączyłam na głośnik aby w międzyczasie zrobić sobie owsiankę z owocami na śniadanie. Od lat wypracowałam w sobie zdrowe nawyki jeśli chodzi o posiłki.
- Cześć Betty. - 
- Cześć Antoni.
- Przepraszam,wiem, że masz dzisiaj na późniejszą godzinę, ale to nagła sytuacja. 
- Co tym razem ? 
- Mamy napad, terroryści zabunkrowali się w banku, mają zakładników i broń, potrzebujemy Cię natychmiast. 
- Jasne, zaraz tam będę. 
Rozłączyłam się, szybko pobiegłam do łazienki dosuszyłam i ogarnęłam włosy oraz zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam wygodne ciuchy, kochałam w tej pracy to, że nie musiałam chodzić w mundurze. 
Jasne jeansy, białe adidasy, czarna koszula i do tego ciemnozielony płaszcz przeciw deszczowy. Złapałam za odznakę, przed wyjściem na szybko dojadłam owsiankę. 
- Lucyfer idziemy ! - zawołałam psa, założyłam mu policyjne szelki i wzięłam ze sobą smycz. Skierowaliśmy się do auta i ruszyliśmy na miejsce. Przed bankiem stały już namioty służące za centrum dowodzenia. 
- Dobra jaka jest sytuacja ? -To było moje pierwsze pytanie gdy tylko zjawiłam się w namiocie. 
- W banku mamy siedmiu terrorystów i czterdziestu zakładników. 
Już po chwili nasze siły zbrojne otoczyły cały bank zabezpieczając wejścia. 
- Kim są terroryści ? 
- Nie wiemy mają maski. 
- Dobrze, muszę wiedzieć wszytko o zakładnikach. 
Wszyscy informatycy pracowali w pocie czoła, aby mieć dostęp do sieci, aby każde połączenie przechodziło przez nasz system. nagle telefon na biurku rozbrzmiał.
- Betty to oni. - Antoni spojrzał na mnie. 
Podeszłam do biurka usiadłam i odebrałam. 
- Słucham. 
- Witam wypada się przedstawić jak się pani nazywa ? 
- Betty a pan. 
- Black Hood
Krew mi zamarzła w żyłach, to nie możliwe mój ojciec, nie żyje. Ten ktoś musiał wiedzieć, że to ja się tym zajmę.
- To nie możliwe Black Hood nie żyje. - powiedziałam stanowczo. 
- Oh, tak kondolencje dla pani ojca, jednak proszę mnie własnie tak nazywać panno Betty Blossom. 
Wzięłam głęboki wdech, tutaj chodziło o życie i bezpieczeństwo niewinnych ludzi. Zagryzłam wargi.
- Czego Black Hoodzie oczekujesz ? 
- Miłej rozmowy... proszę powiedzieć mi jak minął Pani poranek ?
- Zaczęłam go od porannej kawy, potem wzięłam prysznic, zapaliłam papierosa, był spokojny do póki nie dostałam telefonu o napadzie. 
- Lubi pni spacery ?
- Co to ma wspólnego z napadem ? 
- Musimy się lepiej poznać...jeśli mamy negocjować. 
- Tak, codziennie wychodzę z moim psem. 
- Rozumiem...w takim razie proszę o załatwienie łodzi Genrus jeśli się pani uda wypuszczę nieletnich zakładników.
- To nie możliwe ta łódź jest zawieszona załatwienie tego zajmie kilka dni. 
- Proszę się zastanowić ma pani godzinę. - w tym momencie Black Hood się rozłączył. 
Nerwowo wstałam i spojrzałam na resztę zespołu. 
- to jakiś szaleniec, podaje się za Black Hooda, mojego zmarłego ojca, chce łódź, w zamian za nieletnich zakładników. 
- Powinniśmy powiadomić zespół pani brata. 
- To on jeszcze nie wie ! - wydarłam się. 
- Nie... 
- Sprowadźcie jego zespół ja idę na przerwę.
Wzięłam Lucyfera i udałam się do pobliskiej kawiarni, gdzie usiadłam i zamówiłam kawę. Już we wszystkich wiadomościach mówili o napadzie. Byłam załamana Lucyfer leżał obok krzesełka. Nagle jakiś mężczyzna do mnie zagadał. 
- Przepraszam, może pan powtórzyć, zamyśliłam się.

3 sie 2020

Anastasia Francesca Padilla

Źródło: Pinterest, osoba na zdjęciu to Tashi Rodriguez.
Motto: Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać.
Imię: Tradycją rodziny Padilla było nadawanie dzieciom takich samych imion jakie niegdyś nosili nieżyjący już przodkowie. Pierworodna córka Dakoty oraz Samuela dostała dwa imiona: pierwsze po prababci, czyli Anastasia, drugie po dalekiej kuzynce ojca – Francesca. Kobieta najczęściej przedstawia się jako Ana.
Nazwisko: Należące niegdyś do słynnego przywódcy gangów, który zginął w czasie obławy policyjnej, do dzisiaj potrafi przywołać dreszcze na samo wspomnienie. Anastasia z niewielką dumą odziedziczyła nazwisko Padilla.
Wiek: Od dnia jej urodzenia minęło 21 lat.
Data urodzenia: 14 kwietnia.
Płeć: Kobieta.
Miejsce zamieszkania: Dość spora rodzina Anastasi ma w swoim dobytku dom, tzw. bliźniaka. Obydwie części wyglądają identycznie, jednak mieszkanie po lewej stronie należy do rodziców, a reszta do ich potomstwa.
Zaraz za drzwiami znajduje się niewielki korytarz wraz ze schodami prowadzącymi na kolejne piętro. Podłoga składa się z paskudnie zielonego linoleum, a ściany są żółto-pomarańczowe. Pod schodami znajduje się składzik na odkurzacz, miotły, mopy oraz inne środki czystości. Zaraz po prawej naprzeciwko wejścia na schody znajduje się kuchnia wyłożona paskudnymi kafelkami w kolorze sraczkowatym. Ściany po ingerencji Anastasi są szare, jednak meble, zakryte pierwszą lepszą tapetą złapaną w sklepie budowlanym, są koloru miętowego we wzorki. Prawie na środku pomieszczenia stoi wysepka zrobiona z kuchenki i dwóch blatów. Dalej stoi duży stół będący w stanie pomieścić przy sobie nawet piętnaście osób. Z korytarza można dostać się jeszcze do dwóch pomieszczeń: łazienki wielkości 2 metry na 2 metry składająca się z niewygodnego kibelka, krzywo przykręconej umywalki, wiszącym nad nią lustrem i niewielką kabiną prysznicową, oraz do salonu, w którym jest stara rozkładana kanapa i dwa rozkładane fotele. Na ścianie wisi ponad trzydziestocalowy telewizor, pod którym stoi szafka na wszystko – kable, ładowarki, leki, słodycze, obrusy i gry planszowe. Całość dopełnia paskudny dywan w czerwono-zielone wzorki, który prawdopodobnie pamięta czasy pra-pra-pra-pra-pra-babki.
Na piętrze mieszkania znajduje się pięć sypialni oraz dwie łazienki identycznie umeblowane jak ta na dole. Wcześniej wspomniane pokoje zostały rozdzielone ósemce rodzeństwa: Anastasia oraz najstarszy brat Adrius zajmują dwa z nich powstałe z podziału jednej wielkiej sypialni. W pokoju Any stoi łóżko z szufladami, spora szafa z lustrem oraz biurko, na którym stoi sporo książek, a także laptop. Pozostałe trzy pokoje rozdzielone są pomiędzy szóstką najmłodszych dzieciaków – pierwsza po lewej sypialnia należy do sióstr bliźniaczek, Livii oraz Rufii, kolejna do Muliera oraz Citrio, ostatnia do Petrusa oraz Romanusa. W każdym pokoju stoi łóżko piętrowe, duża szafa, dwa biurka oraz inne szpargały.
Dookoła budynku znajduje się wysokie ogrodzenie, gdzieniegdzie rosną jakieś kwiatki, między nimi jest piaskownica oraz huśtawki. Obydwie części domu oddziela ogrodzenie.
Orientacja: Heteroseksualna.
Praca: bloggerka kulinarna.
Charakter: Początek życia Anastasia widziała wyłącznie w szarych barwach. Była bardzo wycofanym dzieckiem, idealnym określeniem opisującym dziewczynkę jest aspołeczna. Starała się unikać przebywania w większych grupkach, trzymała się z boku i była ponadprzeciętnie cicha. Nie przysparzała problemów, bardzo szybko się usamodzielniła i starała się radzić sobie sama. Zadania wykonywała z pomocą starszego brata, nie marudziła, kiedy coś ją bolało. Potrafiła otworzyć się jedynie przed swoim przyjacielem, Tonym.
Wszystko zmieniło się, kiedy Anastasia rozpoczęła edukację w szkole średniej. Grupka dziewczyn szybko wyłapała ją jako klasową cichą myszkę i z wielkim uparciem starały się podnieść jej pewność siebie, często wychodziły razem na miasto czy też spotykały się w swoich domach. One zachęciły dziewczynę do założenia bloga i dzielenia się swoją pasją. Od tamtej pory Anastasia jest otwarta, pewna siebie i ambitna. Nie boi się wyzwań, jest pomocna i bardzo opiekuńcza. Nie potrafi przejść obojętnie obok potrzebującego, jednocześnie jest ostrożna przy takich osobach. Brzydzi się oszustwem i kłamstwem. Zwykle słucha swojego instynktu i asertywnie odmawia, kiedy uznaje to za słuszne. Potrafi bronić własnego zdania, jednak jeśli wie, że gra jest niewarta świeczki, odpuszcza. Zdarzają się dni, kiedy zachowanie Anastasi wynika z jej aktualnego samopoczucia, bywa, że marudzi i narzeka, jednak nigdy nie zatrzymuje się w miejscu tylko prze do przodu, by stawać się lepszą osobą.
Hobby:
Gotowanie – wielką pasją Anastasi jest gotowanie. Odkąd ukończyła siódmy rok życia kuchnia stała się jej drugim pokojem. Jest bardzo kreatywna i świetnie dobiera smaki. Łącząc przyjemne z pożytecznym w wieku 18 lat została bloggerką, gdzie dzieli się swoim życiem i autorskimi przepisami.
- Ćwiczenia - Ana jest bardzo aktywną osobą. Dzień bez ćwiczeń jest dniem straconym. Dwa razy w tygodniu chodzi na siłownię, poza tym sporo jeździ rowerem.
- Robienie zdjęć - Anastasia ze względu na prowadzenie bloga ukończyła kurs fotograficzny, by zdjęcia dań nie wyglądały zbyt amatorsko.
Aparycja|
wzrost: 165 cm.
waga: 60 kg.
- opis wyglądu: Kolor skóry Anastasi można porównać do kawy z ogromną ilością mleka. Sporo osób posądzało ją o cotygodniowe korzystanie z solarium, jednak bliższe poznanie kobiety rozwiewało te plotki. Kobieta jest szczupłą osobą z zaokrąglonymi biodrami i średniej wielkości biustem. Na brzuchu powoli pojawia się zarys niewielkich mięśni. Ma mocno zarysowane obojczyki oraz nieco kościste ręce. Włosy Anastasi są czarne i kręcone, sięgają jej do ramion. Ma jasnobrązowe oczy.
pozostałe informacje: Na nadgarstku znajduje się niewielki tatuaż z symbolem nieskończoności.
głosKirstie Maldonado
Historia: Mówią, że dzieci są szczere do bólu. A te, które pochodzą z bogatych domów nie zważają na swoje słowa i czyny. Często traktują biedniejszych jak śmieci, perfidnie wyzywając ich, popychając czy podkładając nogę na korytarzu. Anastasia od samego początku edukacji, czyli od przedszkola, była grupowym popychadłem. Dziewczynka dzielnie to znosiła, do czasu kiedy do dzieci została przydzielona nowa opiekunka. Od razu wyłapała, że nazwisko Anastasi pochodzi od gangstera, z którym jej rodzina miała na pieńku. Zaczęło się od niewypuszczania jej do toalety. Kiedy niewielki pęcherz dziecka nie wytrzymywał i popuszczała, wychowawczyni publicznie ją wyśmiewała i wyzywała. Kiedy kobiecie nie wystarczał taki rodzaj zabawy często "sabotowała" obiady, które dostawała Anastasia, głównie przez dosypywanie ostrych przypraw. Inne dzieci były buntowane przeciwko niej, zabierały jej zabawki, a w piaskownicach rzucali w nią piaskiem. Dziewczynka robiła co mogła, by nie być w centrum uwagi, bawiła się sama w kącie i siedziała z dala od grupy na stołówce.
Pewnego dnia do Anastasi dołączył chłopiec, którego ona wcześniej nie widziała. Od razu złapali wspólny język. Tony, bo tak się zwał nowy przyjaciel dziewczynki, często stawał w jej obronie i wykazywał się ponadprzeciętną dojrzałością. On jako pierwszy poszedł zgłosić dyrektorce zachowanie opiekunki i innych dzieci. Odpowiedzialne za swoje zachowanie osoby poniosły konsekwencje, jednak Anastasia w dalszym ciągu była wycofana i bardzo cicha. Jedyną osobą, do której się odzywała był Tony. Razem poszli do podstawówki, a potem do szkoły średniej. Dzieci były nierozłączne, gdzie Ana tam i Tony, wspierali się nawzajem i każdy dzień spędzali razem. Dopiero od szkoły średniej nabrała więcej pewności siebie. Zyskała kilku znajomych, w pewnym momencie była bardzo popularna, zwłaszcza kiedy otworzyła bloga. Po zakończeniu edukacji została w domu rodzinnym i opiekuje się młodszym rodzeństwem.
Rodzina: Familia Anastasi jest ogromna. Każde z jej rodziców pochodzi z rodzin wielodzietnych i sami mają liczne potomstwo. Do najbliższej rodziny kobiety zaliczają się:
- Ojciec Samuel – 45 letni mężczyzna. Nigdy nie okazał większych uczuć swojej rodzinie. Facet przez większość swojego życia był alkoholikiem i ćpunem, dopiero kiedy żona urodziła mu czwarte dziecko nieco się ogarnął. Co weekend imprezuje i zdradza matkę Isabelle, która udaje, że tego nie widzi.
- Matka Dakota – 43 letnia kobieta. Urodziła ósemkę dzieci, jednak nigdy się nimi nie zajmowała. Wyszła za Samuela głównie dla pieniędzy i nie dostrzega jego zdrad, gdyż żyje jej się wygodnie na jego koszt.
- Brat Adrius – 25 letni mężczyzna. Rodzice nie ukrywali, że jest niechcianą wpadką, która popchnęła ich do bardzo młodego ślubu. Adrius bardzo szybko się usamodzielnił i wraz z Anastasią dbają o resztę rodzeństwa.
- Siostry Livia i Rufia – 9 letnie bliźniaczki. Są nierozłączne, ubierają się niemalże identycznie. Traktują Anastasię jak matkę i biorą z niej przykład, jednak są leniwe i nie lubią sprzątać.
- Bracia Mulier i Citrio – 7 letni bliźniacy. Mimo, że kochają siebie nad życie ciągle się kłócą i wdają w bójki, jednak gdy ktokolwiek obraża jednego z nich bez zastanowienia stają w swojej obronie.
- Bracia Petrus i Romanus – 5 letni bliźniacy. Są bardzo grzeczni i nie sprawiają problemów. Chętnie się uczą, bawią i pomagają przy porządkach domowych.
Partner: Brak.
Potomstwo: Brak.
Ciekawostki:
- Pierwszą pracę Ana podjęła w wieku 16 lat, by zarobić na wymarzony przez siebie aparat i mikrofon. Pracowała 2 lata zanim udało jej się uzbierać pieniądze.
- Od przedszkola przyjaźni się z Tonym, starszym o dokładnie o jeden dzień. Są nierozłączni i wiedzą o sobie dokładnie wszystko, jednak odkąd mężczyzna znalazł swoją drugą połówkę rzadziej się widują; głównie kontaktują się przez komunikatory.
- Anastasia nienawidzi fast-foodów i czarnej herbaty.
- Jej ulubione dania to sushi i burrito.
Inne zdjęciax x x
Zwierzęta: Jedno nieduże akwarium z różnymi gatunkami ryb oraz kot, dachowiec, który przyplątał jej się do ogródka kilka lat temu. Nie ma konkretnego imienia, Anastasia często woła na niego „Sierściuch” czy też „Mruczek”.
Pojazd: Dobytek Anastasi składa się z różowego roweru miejskiego oraz Abartha 500 w kolorze limonkowym.
Kontakt: Komentatorka (hw) | Kᴑϻɛɴᴛᴀᴛᴑᴙᴋᴀ#2670 (dc)

2 sie 2020

Od Jasona cd. Elizabeth

         Wszystko przebiegało spokojnie. Elizabeth zaczęła się zaprzyjaźniać z chłopakami, a ja sam miałem podejrzenie, że ktoś wpadł jej w oko – zaczęła wyglądać zupełnie inaczej niż zwykle. Nie chciałem drążyć tematu, a i chłopakom poradziłem to samo. Poza tym, polubili ją. Często żartowali, że powinienem brać się za panią fotograf, jednak za każdym razem zbywałem ich śmiechem. Poza tym, nie chciałem im mówić, że moją uwagę skradła zupełnie inna dziewczyna.

Od Charlie C.D Brooke

Nasłuchiwałam, jak naprzemiennie trzaskała drzwiami i wyrzucała z siebie wiązki różnobarwnych przekleństw wyrażających zirytowanie zgubionymi kluczami albo natrętnym szefem. Mimo że znajdowałam się za dwiema grubymi ścianami, widziałam, jak po salonie latały puste pudełka po chińszczyźnie i pizzy, a opróżnione butelki wina obijały się o siebie, poustawiane w każdym możliwym, wolnym miejscu przy kanapie. W salonie najprawdopodobniej panował taki chaos, jaki zwykł panować od śmierci taty, od przeszło pięciu lat spędzonych na pobijaniu rekordu wypitych lampek wina w ciągu jednego wieczora. Myślę, że od powrotu do mieszkania zdążyłam wydeptać ścieżkę z mojego pokoju do łazienki i z powrotem, w praktyce nie robiłam niczego innego i gdyby nie Mel regularnie dostarczająca mi posiłki, które prędzej czy później lądowały w ściekach razem z resztą moich wnętrzności, nie ruszyłabym się z łóżka do końca zasranego życia, a może jeszcze kilka lat dłużej, tak dla pewności, że aby na pewno nie żyję, a moje zwłoki w najlepsze rozkładają się pod grubą warstwą kołder i koców. Wzięłam głęboki oddech i ukryłam głowę w poduszce, kiedy mama na dobre wyszła z mieszkania. Była więc siódma rano, a ja rozpoczynałam kolejny bezwartościowy dzień bycia społeczną niedorajdą, która od trzech dni zalegała we własnym łóżku, zbyt przerażona, żeby wyjść poza próg mieszkania.

1 sie 2020

Od Yunlana C.D Leona

Kupiłem karmę dla kota w najbliższym możliwym sklepie. Nie sprawiło to jednak, żeby moje myśli wróciły na inne tory. Zastanawiałem się nad tym, co zobaczyłem. Cóż, nie każdemu było dane posiadać dobrych i kochających rodziców, to pewne. W końcu też jestem tym przypadkiem. 
Po powrocie do domu najpierw zająłem się swoimi zwierzakami. Dopiero po tym, usiadłem sobie spokojnie, aby wszystko przemyśleć. Właściwie nic tu nie było do przemyślenia. Stało się i tyle. Przynajmniej byłem dzisiaj miły. Dla ilu ludzi bywam miły? Na pewno dla małej garstki. To był jakiś wyjątek. 
Następnego dnia dokładnie o tej samej godzinie, co wczoraj, zobaczyłem tamtego chłopaka. Przez moment zawiesiłem się, myśląc, czy powinienem do niego od tak podejść. W końcu nie znaliśmy się... właściwie, byliśmy wciąż dla siebie obcymi ludźmi. W jego wyglądzie jednak było coś, co kazało mi podejść. Wyglądał gorzej niż wczoraj. 
— Pamiętasz mnie? — zapytałem, jak już się odpowiednio zbliżyłem
Wyglądał, jakby udawał, że mnie nie słyszy.
— Wyglądasz jeszcze gorzej. Może mi się wydawać, ale wątpię. — Przyjrzałem mu się. — Widziałem wielu ludzi, którzy byli chorzy. Wiesz, niektórzy byli nieuleczalnie chorzy. Ty wyglądasz, jakbyś miał gorączkę. I problemy z oddychaniem. 
Dopiero wtedy się na mnie spojrzał. Jego oczy wyglądały, jakby zaszła je mgła. 
— Może masz racje.
Oczywiście, że ją miałem. Przecież to widzę.
— Może zamiast do domu, pozwolisz, że zabiorę cię na kawę? Mam do ciebie parę pytań. To też nie powinno zająć dłużej niż godzinę. 
Kiwnął ostrożnie głową. Pewnie pomyślał o tym, że znów może spotkać go to samo, co wczoraj. I raczej nie miało to związku tylko ze mną. Jego dom to musiała być istna kopalnia wariatów. 
Poszliśmy razem do kawiarni, która akurat była niedaleko. Pozwoliłem sobie za wszystko zapłacić, żeby nie martwił się jeszcze o to. To tylko kawa, nie jest droga. 
— Przyszedłeś na zajęcia chory. — Zauważyłem. — Dlaczego?
Wydawało mi się, że wzdrygnął się na to pytanie. 
— Czy to ze względu na twoich rodziców? Słyszałem trochę. 
Znów kiwnął głową. 
— Można powiedzieć, że trochę cię rozumiem. — Wzruszyłem ramionami. — I znowu zacząłeś ciężko oddychać.
To był jeden z objawów tego, że miał gorączkę. Może nawet dosyć wysoką. 
— Zakładam, że nie nosisz ze sobą żadnych leków. — Dopiłem kawę do końca. — Wypijaj swoje i się stąd zwijamy. Załatwię ci jakieś przeciwbólowe. Powinienem mieć je u siebie. — Spojrzałem na niego. — O ile mi ufasz i chcesz ze mną pójść. 
Widząc jego wzrok zaśmiałem się cicho. 
— Spokojnie, spokojnie. To przecież i tak będzie lepsze niż powrót do domu, prawda?