Zaśmiał się. Ta cholera mała śmiała się ze mnie, prosto w moją twarz, a ja mogłem tylko burczeć niezadowolony obrotem spraw, bo byłem bardzo poważny, a on jak zawsze musiał absolutnie zniszczyć całą patetyczną, podniosłą atmosferę wydarzeń.
— Jak w krzyżu ci łupie, to może nie chodź jednak do tych klubów, bo jeszcze coś ci strzeli, a ja nie mam zamiaru przybywać na ratunek na białym koniu. Zawsze możesz wpaść do mnie, całe mieszkanie wolne, trochę alkoholu pewnie się znajdzie. No i wtedy już będziesz musiał się ładniej wystroić. Papierosy też się znajdą. I nachosy z serem, bo to moje danie popisowe. A do klubu też zawsze można wskoczyć. Może nie potańczyć, ale nawet muzyki posłuchać.
— Wszedłem wtedy do mieszkania. Byłem po wieczornej zmianie, zmęczony. Falka niespokojnie krzątała się po pomieszczeniu, prawie wyminęliśmy się w drzwiach, gdy ta wychodziła, pospiesznie zakładając na siebie swoją skórzaną kurtkę.
Zerknąłem za nią ze zmarszczonymi brwiami.
„Co jest?” spytałem, oglądając się za nią. Zdążyła już zbiec po pierwszych schodach klatki.
Zatrzymała się w połowie i spojrzała na mnie. Definitywnie była poddenerwowana.
„Aresztowali Nivana” odparła, zaciskając pięści, a za chwilę znikając.
— Przepraszam za to — mruknął cicho, przecierając nerwowo knykcie. Czerwone, twarde, pozdzierane knykcie.
— Nie będę zawsze wpłacał kaucji. Mój portfel nie jest z gumy, Niv — rzuciłem, odpalając kolejnego papierosa.
— Przepraszam.
Cisza.
— Wiesz, że bardziej gniewam się o coś innego.
Cisza.
— To, że sobie nawzajem naklepaliście to...
— Przepraszam, dobrze?
Cisza.
...
— Myślałem, że...
— Wyglądał jak ty, dobrze?
Cisza. Paskudna cisza.
— Tęskniłem, Rav. Po prostu tęskniłem.
— Muzyki... Muzyki posłuchać, tak — rzuciłem w końcu, po chwili zastanowienia, która pojawić się zdecydowanie nie powinna. Nie w takim momencie, nie z takim skutkiem i nie w takim wykonaniu. Chrząknąłem cicho, po czym podrapałem się po zarośniętym policzku. — Ale chyba preferowałbym ciche, wspólne spędzenie czasu, jeśli łaska i jednak aktualne — dodałem z uśmiechem.
Chyba jednak nie nadawałem się do klubów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz