Będąc na zakupach, ktoś zaczął do mnie dzwonić. Był to Oli, oznajmił mi, że czeka na lotnisku.
- Nie mogłeś zadzwonić wcześniej? - westchnąłem. - Będę za jakiś czas – rozłączyłem się. Kupiłem to, co miałem w koszyku, zawiozłem do domu, położyłem przy drzwiach i nawet nie rozpakowując, tylko zabierając kota na dwór, wsiadłem na motor i ruszyłem pod wskazany adres. Droga zajęła dobre pół godziny, gdyż jechałem wolniej niż zazwyczaj, ze względu na brzuch, który w dalszym ciągu dawał o sobie znać – no może nie brzuch, chodziło przecież o ranę i szwy.
Gdy dojechałem na miejsce, Oli w milczeniu mnie przytulił i wsiadł na motor.
- Jedźmy do domu – odparł głosem prawie bezdźwięcznym. Skinąłem głową i ruszyłem do domu. Oli wtulił się we mnie podczas jazdy, ale aż do domu nie odezwał się ani słowem. W domu położył się na łóżko i po prostu leżał. Nie mogąc patrzeć na niego w takim stanie, położyłem się obok niego i go przytuliłem. On nagle się do mnie odwrócił, schował głowę w mojej szyi i zaczął jeździć rękami po moich plecach. Poczułem, jak całuje moją szyję i zjeżdża coraz niżej.
- Oli, wszystko gra? - zapytałem zaniepokojony jego stanem.
- Tak – westchnął. - Tęskniłem i tyle – dopowiedział. Czułem, jak znowu zjeżdża na krocze i je zaczyna całować. Rozpiął rozporek, uniosłem się na łokciach, poczułem jak dotyka mnie językiem. Złapałem go za policzki i skierowałem w stronę stronę.
- Oli, co ci jest?
- O co ci chodzi?
- Widzę, że się nie podnieciłeś – stwierdziłem.
- Nic, po prostu nic. Daj mi to – zabrał głowę i próbował wrócić do swojej czynności, ale ja go podciągnąłem do siebie i przewróciłem tak, że teraz był pode mną.
- Mów.
- Nic ku*wa, nic – zaczął się wyrywać. Próbował mnie zepchnąć, dlatego go mocno przytuliłem i czekałem, aż się uspokoi, ale on ciągle się szamotał.
- Nie pozbędziesz się mnie – mruknąłem, a on kontynuował. - Oli, nie uciekaj przed emocjami – powiedziałem.
- Zabronisz mi? - westchnąłem zrezygnowany i go puściłem. Usiadłem na kanapie i chwyciłem jego telefon, w celu zobaczenia godziny, ale skupiłem wzrok na jego tapecie.
- Kto to ku*wa? - zapytałem zdenerwowany. Wstrząsnęły mną nagle jakieś dziwne emocje.
- No ku*wa, nie poznajesz swojego tyłka? - zapytał, więc się uważniej przyjrzałem zdjęciu.
- Rzeczywiście, to moje blizny – zauważyłem.
- No właśnie. Mogę ci obciągnąć? - usłyszałem pytanie. Odwróciłem się do niego zdezorientowany.
- Czy ty tylko o seksie myślisz? - zapytałem.
- Jestem w końcu niczym, tylko zwykłą dziwką, co? O czym innym mam myśleć? O sobie? - zaśmiał się rozbawiony, mnie jednak to nie śmieszyło.
- Głupek – uderzyłem go lekko w czoło. - Już nie jesteś dziwką – powiedziałem.
- Zawsze nią pozostanę, nie zmienię przeszłości, teraz też jestem dziwką – klęknął i popatrzył na mnie błagalnym głosem. Pokręciłem głową.
- Nie. Jak dalej będziesz wygadywał głupoty, nawet sobie nie myśl – wstałem, zapiąłem rozporek i wyszedłem z pokoju. Jak mógł tak się obrażać? Nie mogłem tego słuchać.
Wyszedłem z łazienki i zastałem Oliego leżącego na podłodze, patrzył tępo w sufit. Oparłem się o drzwi.
- Chcesz iść na koncert dziś wieczorem? - zapytał. Chłopak skierował w moją stronę głowę.
- Czyj?
- Mój – podniósł się.
<Oli?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz