18 sty 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Przyjrzałem się obwisłemu penisowi, który wyglądał na zmaltretowanego i zużytego. Czy on naprawdę myślał, że tak wygląda moje przyrodzenie? A nawet jeśli, miało by to mnie ruszyć? Dalej gardziłem jego osobą, nie rozumiałem, jak można się puszczać dla własnej zabawy, a potem twierdzić, że ktoś to wykorzystał.
- Jestem pewien, że ten wizerunek należy do któregoś z twoich kochanków. Czy nie miałeś do czynienia z jakimś starym grzybem? - zapytałem.
- To twój... Nie poznajesz? - pokręciłem przecząco głową.
- Nie. Ten jest wygląda na jakiś zużyty.
- Nie mam porównania niestety, ale organ nie używany zanika – przewróciłem oczami rozbawiony.
- Zapewniam cię, że to tylko przesąd – powiedziałem. Jak można wymyślać takie głupstwa? Równie dobrze można powiedzieć, że kolor ust do kolor końcówki.
- Nie widziałem, nie wiem, ale powiem ci, że jesteś miękka faja, pierdol się Thomasie – westchnąłem, to było takiego typowe dla tego osobnika.
- Uznam to za "dziękuje" za opiekę – kontynuowałem jedzenie.
- Proszę i dziękuje, ale nigdy więcej nie dotkniesz swoimi ustami moich – zapewnił. Uśmiechnąłem się, przypominając sobie coś.
- Ja ich nie dotknę, czy ty moich nie dotkniesz? - zacząłem.
- Nie, możesz sobie śnic, pieprz swoją rękę i tyle – warknął.
- Czyli twierdzisz, że nigdy byś mnie nie pocałował?
- Za to co mi zrobiłeś? Nigdy więcej – zapewnił, nie spuszczając wzroku z kartki, na której coś rysował.
- Czyli gdybym cię nie pocałował, sam byś to zrobił? - zapadła cisza. Odłożył kartkę i ołówek, podszedł do mnie, nachylił się i chwycił mój podbródek. Zbliżył się, a ja patrzyłem z uniesioną jedną brwią, czekając, co zrobi. Opluje mi twarz? Czy uderzy z główki w nos? Nagle mnie puścił i poszedł do łazienki. Słyszałem, jak wymiotuje. Gdy opróżniał swój żołądek, jak opróżniałem talerz. Obiad był naprawdę pyszny, szkoda, ze tylko ja w ty domu potrafiłem docenić drugiego człowieka. Odstawiłem talerz do zlewu, usłyszałem, jak Oli spuszcza wodę i wraca do pokoju. Także tam poszedłem, po drodze biorąc tabletki, które zwrócił. Miał mi wyzdrowieć, a jego żołądek miał to przyjąć.
- Skończyłeś? - zapytałem siadając na krzesło i biorąc laptopa.
- Tak – włączyłem go i czekałem.
- Jak za pierwszym razem mnie pocałowałeś, też poszedłeś zwymiotować? - zapytałem ciekawy.
- Nie, wtedy jeszcze cię nie nienawidziłem aż tak, poza tym byłeś pijany – zaśmiałem się głośno, słysząc jego słowa.
- Czyli  nienawidzisz mnie za to, że chcę ci pomóc – stwierdziłem.
- Nie, za to ze mnie pocałowałeś, żeby mi dać leki podstępem. Jak byś mnie całował bez podstępu,
to bym to przyjął – i kontynuował, pomyślałem. Wyciągnąłem wizytówkę z kieszeni, którą dostałem od mojego przyszłego pracodawcy.
- Masz nauczkę, było trzeba wziąć te leki – stwierdziłem i wpisałem w wyszukiwarkę nazwę jego biura. Potem wstałem i podszedłem do chłopaka, z nową pastylką.
- Uhu, chcesz mi je znowu dać, bo je zwróciłem? - zapytał patrząc na to, co trzymałem w rękach. Pokiwałem głową. Nagle do mnie podszedł i nachyliwszy się, ustami chwycił tabletkę z ręki i ją połknął na sucho. Potem wysłał mi dwa buziaczki, a ja w odpowiedzi za jego zachowanie, przybliżyłem się do jego twarzy i także posłałem mu dwa cmokasy.
- Nie mogłeś tak od razu? - zapytałem.
- Nie, nie całuję cie, nie pamiętasz? - odsunął się, a na jego twarzy ujrzałem uśmiech.
- A w rękę? - przysunąłem swoją dłoń, a on chwycił moje palce i zaczął je lizać. Nie przerywałem, to było zabawne, do czasu gdy nagle zaczął kaszleć. Zabrałem ręce, a uśmiech mi nagle zszedł z twarzy. Poklepałem go lekko po plecach, pamiętając o jego siniakach. W końcu przestał się dławić. - Właź pod kołdrę, masz się leczyć – nakazałem.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz